Pod postem jest informacja. Prosimy, by każdy,
kto przeczytał rozdział zapoznał się z jej treścią. To dla nas bardzo ważne.
Promienie słoneczne zaczęły przebijać się przez
rolety w sypialni Jessici. Słońce świeciło mocno, jak na tak wczesną porę dnia.
W Stratford zapowiadał się upał. Jess kręciła się z boku na bok, nie mogąc
zasnąć jeszcze chociaż na kilka minut ze względu na fakt, że Justin leżał obok
niej. W łóżku było naprawdę gorąco, a spowodowała to nie tylko wysoka
temperatura powietrza. Ciało chłopaka było niemal przyciśnięte do lewego
ramienia nastolatki. Zmieniała pozycje bardzo delikatnie, aby nie obudzić
brata. Było to trudne, ponieważ blondyn był dużym mężczyzną i zajmował znaczną
część łóżka.
Dochodziła dziewiąta, kiedy Jess była kompletnie
poirytowana ciałem chłopaka obok niej. Czuła, że jest bliska roztopienia się, a
o wyjściu z łóżka nie było mowy, gdyż zajmowała miejsce przy ścianie, a młody
Bieber przycisnął ją swoją, umięśnioną i ciężką ręką. Postanowiła zakończyć
swoją męczarnie.
- Justin! - Krzyknęła szeptem. - Obudź się,
miażdżysz moje organy! - Potrząsnęła nim lekko, mając nadzieję, że to go
obudzi. - Justin!
- Hm... - Mruknął, przecierając twarz dłonią. -
Dlaczego mnie budzisz? Odejdź...
- Justin śpisz w moim łóżku, przygniotłeś
mnie..mógłbyś przenieść się do siebie?
- Co? A co ja..co ja tu robię? - Podniósł się
leniwie do pozycji siedzącej, a następnie przeczesał włosy palcami i rozszerzył
oczy, aby mógł cokolwiek zobaczyć. - O mój Boże, już pamiętam. - Westchnął,
wyglądając jeszcze trochę nieprzytomnie.
- To nic, byłeś tylko trochę pijany. -
Stwierdziła Jess, uśmiechając się lekko.- Rodzice nie mają pojęcia.
- Oni mnie jakoś nie interesują. - Fuknął,
następnie ziewając. - Powiedz mi, czy nie sprawiłem Ci problemów? Mówiłem
głupoty? Dlaczego w ogóle tu spałem?
- Nic nie zrobiłeś, spokojnie. - Powiedziała
patrząc na chłopaka. - Po prostu byłeś zmęczony i zasnąłeś tutaj, zaraz po
przyjściu. - Juss pokiwał głową i wstał z miękkiego materaca, prostując się i
szukając koszulki, która jakimś cudem leżała obok drzwi. Ubrał się szybko i
stanął wyprostowany na przeciw dziewczyny, skanując ją wzrokiem.
- Wyglądasz uroczo. - Uśmiechnął się delikatnie,
aby kontynuować,- dziękuję za trzymanie mnie tutaj całą noc i pomoc. To
miłe Jessie.
- Nie ma za co, - Zarumieniła się soczyście, co
potwierdziło, jak mocno Justin na nią działał. - rodzeństwo powinno sobie
pomagać.
- Nie jesteśmy rodzeństwem. - Burknął po chwili
przyglądania się jej pięknej, dziewczęcej twarzy.- A teraz pozwól, że pójdę coś
zjeść w nadziei, że ojca i matki już nie ma.
- Nie jesteśmy! - Potwierdziła ukrywając
jakiekolwiek, większe emocje czekając, aż chłopak opuści jej pokój. Dopiero
wtedy wypuściła powietrze i pozwoliła, by serce pojedynczo ją zakuło. Z jednej
strony miała nadzieję, że ich relacje poprawią się przez to co razem przeszli,
a z drugiej cieszyła się, że tak odbierał kwestię ich więzów rodzinnych, bo
czuła do niego coś, czego zdecydowanie nie powinna czuć do brata.
Justin beztrosko przebiegł po schodach, po chwili
znajdując się w pustej kuchni. Wyczuł tam mocny aromat kawy połączony z drogą
nutą rodzicielskich perfum. To oznaczało tylko, że już wyszli, za co był im
wdzięczny. Z pewnością skomentowali, by jego wygląd, jak i zachowanie nawet
jeśli jest już dorosłym mężczyzną, który odpowiada za siebie i własne czyny, a
to zepsułoby mu humor.
Brunet zmarszczył nos, kiedy dotarła do niego
mocniejsza woń zapachów, a jego żołądek zacisnął się w supeł. Zdecydowanie miał
kaca.
Podszedł do jednej z wiszącej szafek i wyjął z
nich szklankę. Wraz ze szklanym naczyniem, udał się do zlewu, odkręcając wodę,
aby napełnić przeźroczyste naczynie. Całość wypił duszkiem, dzięki czemu poczuł
się lepiej, a uciążliwe pieczenie w przełyku przestało być tak dokuczliwe.
Pustą szklankę odłożył na blat, a następnie oparł
się na nim, pochylając do przodu swoje ciało i spuszczając głowę. Obrazy
wczorajszej nocy ponownie zawitały w jego głowie; zerwanie z Seleną, pieprzenie
Hinduski i spanie u boku Jessici. Z pierwszego był dumny, gdyż nie mógłby być z
osobą, która traktowała go jak przedmiot, a nie człowieka, w której on naprawdę
się zakochał, do drugiego miał dość obojętny stosunek, a trzecia rzecz była
najprzyjemniejszą, jaką przeżył mimo że był pijany. Nawet seks z Hinduską nie
był tak dobry, jak zaśnięcie w łóżku Jess.
Justin wypuścił z siebie urwany oddech i pokręcił
głową, jakby sam nie dowierzał, że myśli w ten sposób. Choć dla niego to był
tylko nic nieznaczący papierek, to w oczach świata zawsze będą rodzeństwem.
Justin myśląc, że już nic gorszego nie zamąci mu
dnia dzisiejszego, bardzo się pomylił, kiedy na drewnianym, podłużnym stole
ujrzał białą kartkę. Z ciekawości ruszył w stronę mebla. W tym domu nie
potrafił czuć się bezpiecznie przez kłamstwa, które tutaj bardzo dobrze
ukrywano, aby nie wyszły na światło dzienne.
Młody Bieber bladł z każdą chwilą, przyglądając
się kolejnym linijkom. Jego klatka piersiowa unosiła się chaotycznie, a nozdrza
rozszerzały nienaturalnie, kiedy brał szybkie, wściekłe oddechy.
Użyl całej swojej siły, odkładając dokument, a
przy okazji uderzając pięścią w stół. Dokument kolejny raz potwierdzał jego
przypuszczenia, kolejny raz stawiał jego ojca w złym świetle, kolejny raz ranił
go dogłębnie, kolejny raz powalał na ziemię, jak bolesny cios, kolejny raz był to wyciąg z kąta bankowego
oznajmiający o przelewie na nieznane mu konto.
Justin wplątał palce we włosy, ciągnąc za ich
końcówki. Chodził w tę i wewtę próbując
pozbyć się złości, lecz nic nie pomagało.
Jessica, schodząc ze schodów, podskoczyła
przestraszona, słysząc huk dochodzący z wnętrza kuchni. Powoli podeszła bliżej,
dopóki nie zobaczyła Justina. Widząc go, zdała sobie sprawę, że nigdy jeszcze
nie był tak ... Rozbity.
-Justin ? - zaczepiła go cichym głosem. Chłopak
niemalże od razu podniósł wzrok na dźwięk jej anielskiego głosu. Jess poczuła
ciarki przechodzące przez kręgosłup, dostrzegając jego oczy. Były prawie
czarne, głębokie, takie, że najnormalniej w świecie się ich bała i nie
potrafiła zrobić kolejnego kroku ani wydobyć z siebie konkretnego zdania.
Brunet, patrząc na zdezronientowaną Jessicą , nie
myślał racjonalnie. Szybkim krokiem podszedł do niej i nim ona zrozumiała co
się dzieje, była w jego ramionach. Tulił ją mocno, zaciągając się kwiatowym
zapachem jej włosów. Skrył się w jej ramionach jakby była jedyną opoką, a on za
chwilę miał zginąć. Tulił się do niej jak zapłakany pięciolatek do swojej mamy
i czuł się naprawdę dobrze.
Jess niemalże pisnęła z zaskoczenia, gdy Justin
wpadł w jej ramiona. Jednak po chwili nieco się rozluźniła i położyła dłonie na
jego plecach. Nie wiedziała o co chodzi, nie chciała nawet wiedzieć byleby
trwali w tej pozycji wiecznie.
Minęło kilka sekund, a oddech Justina powoli
wracał do normalność tak, jak kolor jego tęczówek. Otworzył szeroko oczy,
zdając sobie sprawę co zrobił i w jakiej pozycji się oboje znaleźli. Bez
uprzedzenia odskoczył, niczym oparzony, od Jess i powrócił do stołu.
-Co się stało ? - zapytała, ukrywając łamiący się
głos. Widziała, że Justin jest zakłopotany, dlatego pierwsza postanowiła zabrać
głos, aby oddalić niezręczność.
-To, kurwa! - krzyknął ze złością, chwytając
wyciąg bankowy, który z następnym zdaniem rzucił na podłogę. - Nienawidzę go.
Tak bardzo, kurwa, go nienawidzę.
Z bezsilności, którą czuł, ciągnął za końcówki
swoich włosów.
Jess popatrzyła na niego, a jej oczy zaszkliły
się. Nie mogła słuchać tego, co mówił. Dla niej Jeremy był dobry, uratował ją
od życia w bidulu, zapewnił wszystko co najlepsze. Nie wyobrażała sobie, że
mógłby być inny i swoimi kłamstwami tak bardzo ranić Justina.
Dziewczyna podeszła do miejsca, gdzie leżała
kartka i przykucnęła, biorąc ją do ręki. Może nie znała się na sprawach
bankowych, ale z pewnością mogła stwierdzić, że podobny kwitek Justin znalazł
ostatnio w biurze ich ojca. Powoli podniosła głowę na Justina, którego wzrok
utkwiony był w szybie, a jego dłonie zaciśnięte na jego krawędzi. Knykcie
chłopaka pobielały z siły, której używał. -To znaczy, że ...
-To znaczy, że jedziemy do detektywa. - wciął
się, odchodząc od stołu i łapiąc dziewczynę za rękę. -Zbieraj się.
Nie dał jej nawet czasu na przyswojenie
wszystkiego, kiedy ciągnąc za sobą wyprowadził z domu. Jej włosy rozwiał wiatr,
szalejący na zewnątrz, przez co nie widziała nic poza brązowymi kosmykami.
Justin widząc jej nieporadność, która czasami
naprawdę działała mu na nerwy, podniósł ją w tali i niczym małe dziecko
posadził na siedzeniach, zapinając pasy. Podczas gdy dziewczyna poprawiała włosy,
by móc znów normalnie widzieć, on obszedł samochód szybkim krokiem z
zaciśniętymi w jedną, cienką linę wargami, co tylko było oznaką tego, jak
wkurzony był.
Droga do detektywa trwała około piętnastu minut.
Oboje milczeli, a jedynym dźwiękiem rozbrzmiewającym pomiędzy nimi był warkot
silnika i delikatna melodia sącząca się z radio. Justin nie jednokrotnie
przekroczył prędkość, lecz nie zwracał na to większej uwagi. Dobrze znał drogę,
po której się poruszał i wiedział dokąd zmierzał. Jess zamrugała kilka razy
przyglądając się temu, jak bardzo chłopak był skupiony, zły, pełen emocji. Po
wspomnianym kwadransie, rodzeństwo wysiadało z samochodu i skierowało się
do szarego budynku. Nie był on obskurny, ale nie był on również piękny i bardzo
zadbany. Jessica dokładnie przyjrzała się obszarowi obok bloku. Na ławkach
siedzieli starcy a pomiędzy nimi kręciły się koty lub maleńkie psy. Po chwili,
Justin pukał już do drzwi, na których widoczne było imię, nazwisko i
specjalizację detektywa.
Zamek zaskrzypiał, a oczom rodzeństwa ukazał się
rosły mężczyzna z krótkimi włosami i czarnymi okularami na nosie. Jess
szczelniej otuliła się kurtką, czując od mężczyzny zdecydowaną dominację nad
jej wzrostem.
-Byliście umówieni ? - spytał znudzonym tonem,
przyglądając się obojgu nastolatkom.
-Nie, ale zapłacę. - zareagował szybko Justin.
Wysoki mężczyzna stuknął kilka razy palcem wskazującym w swój podbródek,
rozważając tę propozycję, a Justin z każdą minutą tracił nadzieję na odkrycie
prawdy. Ulżyło mu jednak, kiedy mężczyzna cofnął się, robiąc przejście.
Justin złapał zimną dłoń Jessici i wciągnął do
środka, gdzie było dość sterylnie i pachniało całkiem przyjemnie.
-Usiądźcie. - polecił detektyw i sam usiadł na
przeciwko rodzeństwa. - Nazywam się Bill Newman. Co Was sprowadza ?
-Musi pan coś sprawdzić. - Justin nie owijał w
bawełnę. Był zbyt zniecierpliwiony, by to robić.
Z prędkością światła opowiedział mężczyźnie każde
podejrzenie, każde dokładnie opisał, do samego końca zachowując maskę
twardego, którą zakładał, by nie pokazywać swoich emocji. Tym bardziej, że koło
niego siedziała kompletnie zmieszana dziewczyna, która była dla niego czymś
więcej.
-Dziękuję, Justin. Myślę, że uda mi się coś
zrobić w twojej sprawie. - oznajmił, odkładając kartkę z ołówkiem na bok.
Omiótł rodzeństwo znudzonym wzrokiem, dając do zrozumienia, że chce, aby już
wyszli.
-Tylko coś, kurwa ?! - Justin chaotycznie zerwał
się z krzesła, wkurzony gestem człowieka siedzącego naprzeciwko. Człowieka,
któremu zaufał i powierzył największą tajemnicę, kiedy obok siedziała Jess,
która z szeroko otwartymi ustami słuchała słów Justina i nie mogła w to
uwierzyć.
-Będę Cię informował na bieżąco, Justin.
Wzrok młodego Biebera strzelał piorunami w
sylwetkę detektywa, dla którego była to kolejna, zwyczajna sprawa.
Jessica, otrząsając się z doznanego szoku
spodowanego wyznaniami brata, również wstała i położyła chudą dłoń na ramieniu
zdenerwowanego bruneta. Oddychał szybko i nierówno, a detektyw zdawał się nawet
tym nie przejmować.
Justin rozluźnił się minimalnie dzięki dotykowi
dziewczyny, ale to i tak było za mało.
Wzruszył ramieniem, zrzucając jej rękę i wyszedł,
trzaskając za sobą drzwiami, na co Jess wzdrygnęła się lekko.
-On zawsze taki nerwowy ? - zapytał, wyłączając
swój komputer. Jess odwróciła się w jego stronę.
-Proszę mu pomóc. Jest naprawdę rozbity i jestem
pewna, że nie chciałby pan być na jego miejscu. Może i robił złe rzeczy, ale
jest naprawdę dobry. - mimowolnie pomyślała o poprzedniej nocy i zapachu
damskich perfum, lecz szybko powróciła do poważnej postawy. Czuła wewnętrzną
potrzebę wstawienia się za nim. -Niech pan o tym pamięta.
Po tym od razu opuściła biuro, na zewnątrz
oddychają głęboko. Zbyt dużo myśli kłębiło się w jej mózgu.
Powoli pokonała schody i kiedy wyszła z klatki
schodowej ujrzała Justina opartego o maskę samochodu. Jego głowa spuszczona
była w dół, a w długich palcach trzymał papierosa.
-Rozumiem. - oznajmiła współczująco, siadając na
przedzie samochodu, obok bruneta. Jej nogi zwisały w powietrzu, a ona ruszała
nimi w tył i przód, patrząc w horyzont.
Młody Bieber dopiero po chwili podniósł wzrok i
zaciągnął się jeszcze raz, zanim zapytał.
-Co rozumiesz ?
-Rozumiem to, co czujesz.
-Nie sądzę. - rzucił krótko, rzucając papierosa
na ziemię. Chciał zakończyć tą rozmowę, lecz Jessica nie potrafiła poddać się
tak łatwo.
-Justin, nie tylko Ciebie skrzywdzili rodzice.
Nie ważne w jaki sposób.
-Nic o mnie nie wiesz, Jess.
-To pozwól mi siebie poznać ! - krzyknęła z
zdesperowaniem. -Dlaczego odrzucasz ludzi ?!
-Bo wszyscy, którym ufałem, mają mnie kurwa za
nic !
Justin czuł, jak w szaleńczym tempie bije jego
serce przez jedno zdanie, kilka wyrazów, które przypomniały mu o Selenie.
Kochał ją i robił dla niej wszystko, a ona po prostu bawiła się nim mając za
nic jego uczucia.
Chłopak wiedział, że jest coraz bliższy pokazania
swojej prawdziwej twarzy, dlatego odepchnął się od samochodu, rzucił papierosa
i po przydeptaniu go butem bez słowa udał się do samochodu.
Jessica, wiedzą, że jest na straconej pozycji,
również zeszła z auta i zajęła swoje miejsce obok kierowcy.
-Pojedziemy teraz do chłopaków, okej ?
-Jasne. - przytaknęła cicho, zapinając pasy.
Justin ruszył z piskiem opon, a następnie włączył się do ruchu.
Cisza, która panowała w środku przez dobre kilka
minut, zabijała Jess od środka. Zdała sobie bowiem sprawę, że nie powinna
naskakiwać na Justina, chociaż miała dobre chęci. Chciała mu pomóc, chciała, by
przestał cierpieć, ponieważ nie lubiła go w takim stanie. Oddałaby wszystko,
żeby uśmiechał się częściej, a Selenie za to co mu zrobiła, najchętniej wyrwałaby
te ciemne kudły.
-Przepraszam, Justin. - odezwała się cicho,
odwracając się w stronę chłopaka, który skupiony był na jeździe, lecz wcale jej
to nie przeszkadzało. -Nie powinnam ...
-Ufam Ci, Jess. Tylko tobie. - przerwał jej
szczerym wyznaniem dodatkowo łapiąc jej chudą dłoń. Splótł jej palce ze swoimi,
jak zazwyczaj robią to pary, i położył ich ręce na skrawku wolnego miejsca na
swoim fotelu. Jessica chwilowo przestała oddychać na owy gest ze strony swojego
brata, ale nie potrafiła zaprotestować.
***
Justin zamierzał spotkać się z Nash’em i resztą
przyjaciół, aby chociaż na chwilę zapomnieć o sytuacji w jego całkiem prywatnym
życiu. Musiał również przeprosić Nash’a. Czuł się winny, cholernie winny.
Podczas drogi do starej fabryki, gdzie miało odbyć się spotkanie całej paczki
Jessica spoglądała ukradkiem na przybieranego brata. Miała na sobie zbyt dużą
bluzę, w której czuła się komfortowo i bezpiecznie. To nie tak, że obawiała się
Justina, ale nieśmiałość w jego towarzystwie brała nad nią górę.
- Jesteśmy, chodź. - Bieber odezwał zaraz po
zatrzymaniu auta. Szybko wyskoczył z samochodu, a następnie go okrążył, aby
otworzyć drzwi dziewczynie. Zaskoczył ją, więc zmogła się jedynie na
nieśmiały, krótki uśmiech. Justin z satysfakcją podniósł kąciki swoich ust.
Lubił działać na nastolatkę w różne sposoby. Chwycił ją za ramię i prowadził
schodami starej fabryki na samą górę. Już z daleka słychać było śmiechy i
rozmowy, co oznaczało że cała ekipa była już na miejscu.
- Siema. - Justin krzyknął, uśmiechnąwszy się
szeroko. Jego oczy rozbłysły się kiedy dojrzał Luka, Jaia, Nasha i Jacka, którego
nie widział już jakiś czas. Od razu przywitał się z nimi soczystym uściśnięciem
dłoni.
- Juss, to jest mój kuzyn Jake! - Gilinsky wskazał na niskiego blondyna,
który stal obok niego.
- Miło Cię poznać stary, co tam?
-Nie przedstawisz nam swojej dziewczyny ? -
wypalił szeroko uśmiechnięty Jake, wyciągając rękę w stronę Jessici. Zmieszanie
wzięło górę nad Justinem i przez chwilę nie był w stanie nic z siebie wydusić.
-Jesteśmy rodzeństwem. - oznajmiła Jess twardym
głosem. Owinęła się ramionami i leciutko skryła za plecami Justina, widząc,
jakim wzrokiem patrzy się na nią Jake.
-Wow, Bieber! - do rozmowy wtrącił się
zainteresowany Jack. - Co tu się działo, kiedy mnie nie było ?
-Długa historia. - rzucił krótko, zaciskając usta
na widok śliniącego się Jake' a do jego siostry. Właśnie, JEGO. -Może napijmy
się, a potem wszystko opowiem, co ?
-Czekam, Bieber ! - Jack uraczył wszystkich
najszerszym uśmiechem świata, kiedy prowadził Justina do kanapy, trzymając
swoje ramię na jego plecach. Brunet zdążył tylko posłać Jessice przepraszające spojrzenie,
zanim wylądował na miękkich poduszkach, a Luke podał mu puszkę schłodzonego
piwa.
Dziewczyna uśmiechnęła się tylko smutno i
odwróciła, chcą podejść do fotela, gdzie mogłaby spokojnie usiąść i
przysłuchiwać się rozmowom chłopaków. Chrząknięcie sprawiło, że zatrzymała się.
-Nie przedstawisz się ? - spytał Jake.
-Jessica. - brunetka odparła od niechcenia, nadal
nie podając mu ręki. Nie podobał się jej sposób w jaki chłopak na nią patrzył
ani to, jak zalotnie uśmiechał się.
Po kilku minutach wszyscy wesoło rozmawiali ze
sobą, nawet Jess nawiązała konwersacje z Nash’em i Jai’em. Byli dla niej
naprawdę mili i przyjaźni. Lubiła ich i czuła się dobrze w całym
towarzystwie, lecz przeszkadzał jej uciążliwy wzrok Jake'a. Czuła go na sobie,
dlatego przesunęła się bliżej Nash’a, a on widząc jej ruch owinął ramię wokół
niej.
- Grier, podrywasz siostrę sławnego Biebera? Nie
boisz się że duży brat skopie Ci dupe? - W pewnym momencie głos nowego w ich
paczce rozbrzmiał się w pomieszczeniu. Jessica skrzywila się, nawet nie chcąc
patrzeć na twarz kuzyna Gilinskyego. Nash zachichotał ledwo słyszalnie,
spoglądając ukradkiem na Jai’a, który również posłał mu rozbawiony grymas.
- Nie, jakoś nie mam obaw. - Mruknął
niebieskooki, próbując zostać poważnym. Justin patrzył groźnie na blondyna
wzrokiem, który gdyby było to możliwe, mógłby go zabić. Nie mógł znieść tego,
jak Jake próbuje zbliżyć się do brunetki, ale bał się zareagować. Bał się tego,
że pokaże, jak bardzo mu na niej zależy i sposób, w jaki nie powinien czegoś do
niej czuć.
-Więc lepiej uważaj. - ostrzegł go Nash,
przyciągając Jess bardziej do swojego boku. Czuł, że powinien to zrobić,
ponieważ dziewczyna ledwo zauważalnie drżała ze strachu. Justin dziękując niemo
Nash'owi za pomoc nieco rozluźnił się. Jemu ufał, chociaż ten był na niego zły.
-Jestem już dużym chłopcem, poradzę sobie. -
zapewnił, śmiejąc się. Podobną reakcję wywołał u Jai'a, który zakrztusił się
piwem. W myślach wyśmiewał naiwność Jake, któremu na pewno nie spodobałby się
gniew Justina ani połamane kończyny.
Chwilę potem wraz z przyjściem wiadomości
tekstowej na telefon Justina, rozmowa grupy zeszła na tor motoryzacji oraz
elektroniki.
Brunet odstawił puszkę piwa na mały stolik kawowy
i wyciągnął swojego IPhone'a z kieszeni spodni. Odblokował go i kliknął na
SMS'a od nieznanego mu numeru.
„Musimy
to powtórzyć, Justin :*”
Od razu zrozumiał od kogo dostał tę wiadomość i
nie miał do tego żadnych wątpliwości. Pamiętając jeszcze reakcję Hinduski po
ich stosunku, mógł się domyśleć, że dziewczyna tak łatwo nie odpuści, chociaż
dokładnie dał jej do zrozumienia, że to tylko seks, bez uczuć.
Najwidoczniej dziewczyna nie chciała zapomnieć o
przystojnym brunetem z czekoladowymi oczami, a on z daleka wyczuwał, że będą z
nią kłopoty.
Zacisnął wargi w prostą linię i ze złością
schował urządzenie do kieszeni. Nie chciał o tym myśleć, ani odpisywać. Wychodził
z założenia, iż jeśli on kompletnie ją oleje, ona odpuści.
Ponownie sięgnął po piwo i wziął dużego łyja.
-Nash, możemy pogadać ? - spytał, próbując odciągnąć
swoje myśli z dala od Hinduski. Nash przerwał rozmowę z Luke'iem i zdziwiony
popatrzył na Bieber'a. Pomimo tego co Justin powiedział ostatnim razem, dla
Nash'a nadal był jego najlepszym przyjacielem, dlatego kiwnął głową i powoli
wstał z kanapy, cicho przepraszając Jessicę tak, aby tylko ona mogła to
usłyszeć.
Nash oraz Justin zeszli na parter fabryki, aby
móc spokojnie zamienić ze sobą kilka słów. Grier wyglądał na zaszokowanego w
pewnym sensie. Nie wiedział o czym będą rozmawiać.
- Chodzi o tę akcję z Jessicą? Stary, tylko
żartowałem. Wiesz, że dziewczyny mnie nie interesują. - Nash zaśmiał się
nerwowo. Kilka sytuacji sprawiło, że obawiał się Biebera. Kochał go jak brata,
ale jakaś cząstka jego umysłu podpowiadała mu, aby nie igrał z blondynem.
- Wiem, Nash. Spokojnie. - Juss potarł swój kark.
- Wiem, że broniłeś ją przed tym frajerem. - Dodał, opierając się o budynek.
- Tak. - Kiwnął głową. - Wiec, dlaczego tu
jesteśmy?
- Chciałem Cię przeprosić Nash. Zachowałem
się jak idiota, rozumiesz? Jak ostatni drań...którym, mam nadzieję, nie jestem.
Przepraszam za to, co kiedyś powiedziałem. Przepraszam, że zawiodłem. -
Ostatnie słowa wyszeptał podchodząc bliżej niebieskookiego. - Zawodzę
ludzi, taki jestem, ale kocham Cię, słyszysz? Jestem tu dla Ciebie, bracie. -
Owinął ramiona wokół mniejszego chłopaka. - Przechodzę przez masę problemów
teraz i mam wrażenie, że nie radzę sobie z samym sobą.
- Chodzi o Jessicę. - Grier stwierdził
pocierając plecy Biebera. - Nie martw się o to, Juss. Przejdziecie przez to.
Uciekniecie. Będzie dobrze.
- Nash...jak? Skąd
możesz wiedzieć, o co chodzi? - Blondyn prychnął odsuwając się nieco od
chłopaka. - To tylko siostra, nie rozumiem o co Ci chodzi. Mam problemy z
rodzicami, nie z nią.
- Przestań kłamać, Biebs. - Nash zaśmiał się bez
krzty humoru. -To jest właśnie Twój pieprzony problem. Nie pozwalasz, aby
prawda wyszła na jaw. Kłamstwa kiedyś wypalą dziury w Twoich organach, a Ty i
tak będziesz udawał, że jest okay. Przestań.
- Nic nie rozumiesz
Nash. - Justin warknął przyglądając się beznamiętnej twarzy Griera. - Moj
ojciec mnie oszukuje, Jessica mąci mi w głowie i na dodatek tkwię w pieprzonym
bagnie, przez te wszystkie włamania. To wszystko jest skomplikowane.
- Doskonale to rozumiem, ale Ty wciąż traktujesz
mnie jak dziecko. - Nash westchnął, próbując ukryć poirytowanie. -
Przestań ranić ją, mnie i kobietę, która mimo wszystko Cię wychowała. -
Warknął, po czym wbiegł schodami na górę, do reszty paczki. Bieber postanowił
wracać do domu, dlatego po piętnastu minutach tkwił w samochodzie razem z
Jessicą, która mimo wszystko chętnie opuściła fabrykę. Była zmęczona a na
dodatek miała zadaną pracę domową.
Przez drogę zastanawiał się, czy powiedzieć Jess
o podejrzeniach, które kierował w ich stronę Nash, lecz zrezygnował, wiedząc,
że doda dziewczynie tylko kolejnych zmartwień.
***
-Justin ?! Jessica ?! To wy ? - rodzeństwo
przywitał donośny głos Any, kiedy tylko przeszli przez próg. Brunet westchnął
głośno, nawet nie próbując ukrywać swojej frustracji i kiwną głową na schody,
pokazując tym gestem, aby brunetka poszła się uczyć. Jessica szybko zdjęła
trampki z nóg i pobiegła na górę, zamykając drzwi swojego pokoju. Justin zaś
udał się do salonu, gdzie jego matka siedziała po turecku na dywanie, a obok
niej kilka kartonów i długa instrukcja.
-Coś się stało ?
-Nie, ale mógłbyś mi z tym pomóc ? - zapytała,
marszcząc czoło, kiedy drapała się po karku.
-Ojca nie ma ? - Justin kombinował na każdy sposób, aby tylko nie siedzieć
tutaj z Aną.
-Proszę Cię, Justin. Nie dzisiaj. - ostrzegła,
domyślając się poczynań syna.
-Okej. - uniósł dłonie w górę w geście rezygnacji
i podszedł do kartonów. Zdążył zauważyć, że była to dość nieduża szafka, którą
Ana planowała zakupić już od dawna.
Justin od razu zabrał się do pracy, postępując zgodnie
z instrukcją, a kilka minut potem mebel stał już na swoim miejscu przy
południowej ścianie tego domu obok niewielkiego kominka.
-Bardzo Ci dziękuję, synu. - zaćwierkotała Ana, a
Justin skrzywił się odrobinę, ale niezauważalnie, aby nie urazić kobiety,
stojącej przed nim. Kiwną głową i udał się do swojego pokoju. Zdjął z siebie
bawełnianą koszulkę, rzucając ją niedbale na krzesło, a w kieszeni odszukał
swój telefon. Był nieco zaskoczony nieodczytaną wiadomością, widniejącą na
ekranie, jako biała koperta z czerwonym wykrzyknikiem.
„Nie
ignoruj mnie, kochanie :* Niedługo się spotkamy i będziemy się pieprzyć do
samego świtu”
Justinowi zrobiło się niedobrze, docierając do
końca wiadomości tekstowej. Ze złością rzucił telefon na łóżko i wyszedł na
balkon, zabierając ze sobą paczkę papierosów.
Na dworze było chłodno, ale wewnętrzne
rozdrażnienie ogrzewało Justina, kiedy raz po raz zaciągał się trującym dymem.
Laska z klubu naprawdę zaczynała go wkurzać, ale jeszcze bardziej zaczął się
jej obawiać. Dziewczyna wkręciła się w niego na maksa i był pewien, że
zrobiłaby wszystko, żeby mieć go kolejny i kolejny raz.
Kończąc palenie, brunet wyrzucił końcówkę poza barierkę i wszedł do środka.
Wzdychając ciężko, położył się na łóżku, zaplatając ręce pod głową, aby było mu
wygodnie. Było zbyt wcześnie by iść spać, ale Justin przeczuwał, że sen nie
przyjdzie dziś do niego zbyt szybko, dlatego leżał i myślał o niczym i musiał
przyznać, że to były naprawdę relaksujące czynności zaraz po spaniu przy boku
Jessicii.***
Około północy oczy Jess zaczęły się same zamykać
ze zmęczenia, kiedy siedziała na krześle obrotowym, a naprzeciwko niej leżała
książka od fizyki, z której uczyła się na jutrzejsze pytanie nauczycielki.
Dziewczyna westchnęła i zrezygnowała z dalszego
uczenia się, kiedy po ponownym przeczytaniu 3 zdań, nie zrozumiała nic.
Zamknęła książkę i odłożyła ją do plecaka. Była zbyt wykończona, żeby pójść pod
prysznic, dlatego rzuciła się na łóżko w ubraniach dzisiejszego dnia. Wtuliła
głowę w poduszkę i przymknęła powieki.
Kilka chwil później usłyszała stukanie w ścian.
Jęknęła przeciągle, nieco sfrustrowana, tłumiąc wyraz swojego niezadowolenia
przez zakrycie ust dłonią. Szybko zdała sobie sprawę, że dźwięk ten pochodzi z
sypialni rodziców, a zaraz po nim nadszedł cichy jęk.
Jess poczuła się, jakby zjedzone śniadanie
podchodziło jej właśnie do gardła. Teraz już nie miała wątpliwości o to, co się
tam dzieje.
Założyła na stopy puchate kapcie i poczłapała
cichutko w stronę drzwi. Sama nie wiedziała co robić, lecz wiedziała jedno :
sama nie zaśnie.
Nogi same zaprowadziły ją do pokoju Justina.
Zatrzymała się przed drzwiami i cichutko zapukała, nie będąc pewna, czy powinna
to zrobić.
Kiedy jednak do jej uszu dotarł ponowny dźwięk
stuknięcia w ścianę, nie wytrzymała i weszła do pokoju, trzaskając drzwiami.
Zaskoczony brunet zerwał się, siadając po
turecku. Poczuł wyrzuty sumienia, że nie odezwał się wcześniej, lecz myślał, że
to może być któreś z jego rodziców.
- Co tutaj robisz? Idź spać. - Mruknął, zaspanym
głosem, mimo że wcale nie spał. Myślał o tym, co powiedział mu Nash. Wszystko
okazywało się dla niego cięższe z każdym dniem; godziną.
- Nie mogę spać. - Westchnęła, przeczesując włosy
nerwowym ruchem. - Więc...ugh, przyszłam do Ciebie i...um.. - Zaczęła rozglądać
się po pokoju, nie zawieszając wzroku na żadnym konkretnym obiekcie.
- Dlaczego niby nie możesz spać? - Zapytał
szorstko, ponieważ przez cały czas próbował zgasić w sobie uczucia do
dziewczyny, która stała na przeciwko niego.
-B-bo rodzice ... -Jess nie do końca wiedziała,
jak wyjaśnić to doświadczonemu w tych sprawach Justinowi, kiedy dla niej
okazała się to zbyt krępujące, by o tym mówić. Czuła ciepło na policzkach i już
wtedy wiedziała, że prawdopodobnie wygląda, jak burak.
Justin kompletnie nie rozumiał zachowania
dziewczyny, dlatego popatrzył na nią naglącym wzrokiem przez co dziewczyna
wypuściła z siebie urwany oddech.
-Oni uprawiają miłość. - oznajmiła spuszczając
wzrok na swoje kapcie.
Jess była nieśmiałą nastolatką, jeśli chodziło o
chłopców, a to równoznaczne było z tym, że nigdy nie miała chłopaka. BA!
Nigdy się nawet nie całowała, ale nie widziała w tym problemu. Wprost nie
rozumiała jej rówieśniczek, które potrafiły sypiać codziennie z innym
chłopakiem.
Justin uśmiechnął się na dobór słów brunetki i
jej zakłopotanie, oznaczające się na policzkach. W tamtym momencie była zbyt
słodka, żeby po prostu ją wyśmiać i powiedzieć, że niektóre rzeczy należy
nazywać po imieniu.
Ale może to było tylko zdanie Justina, bo jego
rodzice naprawdę się kochali.
- Nie wierzę, że nazwałaś to w ten sposób. -
Justin parsknął, spoglądając na dziewczynę roześmianymi oczami, które niemalże
błyszczały.
- Co w tym dziwnego? - Spytała niepewnie, wciąż unikając
wzroku Jussa. -Co dziwnego jest w kochaniu drugiej osoby i wymianie z nią uczuć
w taki sposób ?
-To pieprzenie. Pamiętaj, ptaszyno. Nie kochanie
się, czy uprawianie miłości. - odpowiedział, opuszczając się w dół, by jego
plecy dotknęły miękkiej pościeli.
Dopiero po tym pytaniu Od Jessici uświadomił
sobie, że tak naprawdę nigdy nie kochał się z Seleną, na której zależało mu
najbardziej na świecie. Za każdym razem podniecała go tak, że zachowywał się,
jak wygłodniałe zwierze, które znalazło swoją ofiarę i to odklejało plastry
którymi powoli, z dnia na dzień, łatał swoje złamane serce.
- Mam swoje własne zdanie na ten temat. -
Mruknęła, czując irytację, która powoli mieszała się z jej krwią. - Mogę usiąść
na Twoim fotelu i posłuchać muzyki? - Spytała, podnosząc do góry telefon i
słuchawki, które przyniosła razem ze sobą.
-Myślę, że rozsądniejszym pomysłem będzie
położenie się ze mną.
Jess chciała zaprzeczyć, wiedząc, że pomimo
wszystko i jej mieszanych uczuć, których nie mogła zinterpretowań, nie powinna
tego robić.
-Przestań, Jess. - przerwał jej Justin,
wywracając oczami. Zdawał sobie sprawę, że będzie żałował tego, że wpuści ją do
swojego łóżka, ale z drugiej strony naprawdę tego chciał. Ona była jego ostoją
i tylko dzięki niej tej nocy być może zaśnie.
- Cóż, może zaryzykuję. - Westchnęła ostrożnie
skanując twarz brata. - Ale Ty śpisz od strony ściany. - Zaznaczyła z
delikatnym uśmiechem na ustach. Chwilkę później okrywała się już kołdrą, która
pachniała zupełnie jak Justin. Spodziewała się czegoś zupełnie gorszego, bo w
końcu Bieber był młodym mężczyzną, a wiadomo, że ci nie dbają zbytnio o
czystość swojego środowiska. Justin był inny. Jego pościel pachniała
świeżością tak, jak on sam.
- Mam do Ciebie pytanie. - Zagaił, przerywając
spokojną ciszę pomiędzy nimi, podczas której zmęczona Jess zdążyła wygodnie
ułożyć się na poduszce, a jej łzawiące oczy od późnej pory, zamknęły. Była już
w półśnie, ponieważ czuła się bardzo dobrze w łóżku brata, które było
niewiarygodnie wygodne.
Justin przegryzł swoją dolną wargę, wsłuchując
się w łagodny oddech brunetki oraz czując jej oszałamiający zapach.
-Jesteś dziewicą, Jess ?
Każda mijająca sekunda była ciszą, kiedy Justin
czekał na odpowiedz. W końcu zniecierpliwiony odwrócił się w jej stronę,
spodziewając się, że dziewczyna leży obok niego zaskoczona z zaróżowionymi
policzkami. Jednakże ujrzał ją już śpiącą, na co mimowolnie uśmiechnął się, bo
to była najwspanialsza rzeczy, którą mógł zobaczyć. I spała obok niego.
--------------------------------------------
Jeśli
szanujesz te nasze kilka godzin/dni spędzonych nad pisaniem tego rozdziału to
zostaw chociaż najmniejszy komentarz.
Dziękujemy.
Witajcie Kochani !
Tą notkę napisałyśmy
razem, by coś Wam oznajmić.
Otóż, jak już każdy
wie, dziś jest 28 sierpnia, wraz z tym powoli kończą się wakacje.
Może i naszych postów
nie było wiele, ale wiedzcie, że naprawdę się dla Was staramy i chcemy, jak
najlepiej wykonywać naszą pracę, do
której się zobowiązałyśmy.
Chcemy powiedzieć,
żebyście nie opuszczali tego fanfiction tylko ze względu na opóźniający się
post. Alex idzie teraz do liceum, a Pam Lam czekają testy gimnazjalisty. Z
daleka wieje tu nauką.
Więc do konsensusu …
Włożymy wiele sił, aby rozdziały pojawiały się co MIESIĄC. Niestety tak musi
być i za to przepraszamy. Obiecujemy również, że będziemy pisać w każdej wolnej
chwili, abyście Wy byli zadowoleni do końca poznali historię Justina i Jessici.
Pamiętajcie, że Was
kochamy :*
Pozdrawiamy.