sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 1



       Po trzech kolejkach ostatni raz zaciągnął się papierosem rzucając niedbale niedopałek na chodnik, aby następnie przydeptać go czarnymi Suprami. Gdyby nie zabójcza substancja skręta, starannie owinięta w biały papierek, Selena prawdopodobnie wepchnęłaby mu język do gardła, aby pokazać całemu towarzystwu do kogo chłopak należy. Jej długie paznokcie delikatnie drapały kark blondyna, a usta posmarowane malinowym błyszczykiem pieściły jego ucho. Było mu dobrze mając przy boku taką piękność, której kumple mogli mu jedynie pozazdrościć. Oczywiście, nieliczni wierzyli w autentyczność tego związku. Selena za wszelką cenę chciała być popularna, a znany chłopak jej to zapewniał. Był obiektem westchnień każdej z uczennic lokalnego liceum. Selenie  pasowały plotki oraz rozgłos, więc nie miała nic przeciwko.

             -Huh, Bieber mamy dziś coś do załatwienia? - Spytał Luke, trzymając dłonie w kieszeniach swoich luźnych, czarnych spodni.

           -Tak, o 13 na parkingu. - Oznajmił Justin kładąc dłoń na plecach Sel, blisko jej okrągłej i bardzo ponętnej pupy.

          - Co to za sprawa ? - Nagle się ożywiła, skupiając wzrok na swoim chłopaku.
          Luke nerwowo podrapał się po karku, spodziewając się wybuchu przyjaciela, który nie chciał, aby nikt inny oprócz jego przyjaciół wiedział co robi. Tym bardziej Sel, która chciałaby uczestniczyć przy każdej akcji, a znając jej charakter, każda skończyłaby się klęską. Justin pozostał w stanie zupełnego spokoju, jaki dał mu skręt. Po prostu stał i chłodno mierzył wzrokiem przyjaciółki swojej dziewczyny, które przyszły na doczepkę, piszcząc z radości, kiedy dostały papierosa, aby spróbować czegoś nowego.

       -To nic wielkiego, skarbie. - Przyznał, bez śladu uśmiechu, i pocałował ją w skroń chcąc, aby odpuściła sobie ten temat.

         - Wydaje mi się, że masz przede mną jakieś tajemnice. Nie lubię tego. - Mruknęła, przeczesując palcami swoje włosy. Nie zwracała uwagi na kolegów swojego chłopaka, którzy wzdychali z rezygnacją.

         - Sel, kochanie... Oczywiście, że nie mam przed Tobą żadnych tajemnic. Po prostu razem z chłopakami mamy swoje męskie sprawy. Musisz to zrozumieć, myszko. - Przygryzł wargę, a następnie wpił się w duże, namiętne usta składając na nich pocałunek. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko zauważając, że ich pieszczoty mają świadków. Wiedziała, że każda dziewczyna chciałaby być na jej miejscu. Lubiła czuć się lepsza od nich.

          - No dobrze, Juss. - Westchnęła, nieustannie patrząc w oczy blondyna. Uśmiechała się prowokująco. Miała bowiem świadomość, że chłopak ma słabość na punkcie jej ust, które potrafiły czynić niesamowite rzeczy.  -  Będziemy się zbierać już z dziewczynami, bo trenujemy nowy układ! - Zaświergotała, dając znak swoim przyjaciółkom, że czas na opuszczenie miejsca,  w którym przebywały. - Do zobaczenia, misiu. - Cmoknęła chłopaka na odchodne, a następnie wzięła torbę, która leżała na ławce.

           - No hej.- Uśmiechnął się, machając do niej delikatnie dłonią. Było mu głupio, że dziewczyna nie pożegnała się z jego przyjaciółmi, aczkolwiek zaraz wymazał to z głowy. Odwrócił się do chłopaków, którzy rozmawiali ze sobą beztrosko, śmiejąc się i przeklinając. Uwielbiał tych ludzi, ponieważ oni byli podobni do niego - buntowali się. Buntowali się światu, który miał ich za nic.

          - Luke, nie wyskakuj z tymi swoimi pytaniami przy mojej dziewczynie.  - Burknął Bieber, patrząc z irytacją na jednego z bliźniaków. - Następnym razem Ty będziesz się tłumaczył.

           - Och, wyluzuj stary! To tylko laska, a Ty umiesz je bajerować. - Zaśmiał się głośno, przez co pozostali również do niego dołączyli. - Ale masz rację, teraz będę cicho.

          -Och, Brooks. - Justin westchnął, jednocześnie cicho chichocząc. Kiedy Sel się oddaliła mógł poczuć się bardziej sobą niż kimś, kogo musiał grać, aby nie przynieść wstydu Gomez. -Nie udawaj, że ty nie umiesz wciskać kitu laskom.

-Ja mówię od razu to co myślę. - Wzruszył ramionami.

-Tak ? - Blondyn popatrzył na niego nieco rozbawiony, unosząc brwi ku górze. Luke nie do końca rozumiał o co chodziło przyjacielowi, a reszta zdążyła już przełożyć, dosyć lekki plecak, przez jedno ramię. -To dlaczego nie powiedziałeś Amelii, że kiedy wkładała skręta w usta, wyobrażałeś sobie, że to jest twój kutas? - Luke przełknął głośno ślinę, słysząc słowa Biebera i pierwszy raz poczuł się zdezorientowany,  a jednocześnie miał ochotę uderzyć go w jądra.

              -Możemy już iść. -Wtrącił się Jai. Niecierpliwość to jego cecha szczególna.

             - Ok. - Rzucił krótko Justin i odepchnął się od czarnej maski swojego sportowego wozu. Złapał za sprany plecak, który spoczywał na ziemi i ruszył wraz z resztą w stronę szkoły.

              - Chcesz odpowiedzi? To proszę! - Luke krzyknął ze złością. - Nie chce skończyć, jak ty, będąc w tym popapranym związku z Gomez.

              -Seleną. - Poprawił go spokojnie blondyn, mrużąc oczy. Uciekanie przed prawdą było dla niego normalnością.  Jack oraz Jai nie mieli ochoty wysłuchiwać wywodów zwaśnionych przyjaciół, więc musieli jakoś załagodzić tę sytuację.

               - Ej frajerzy, jesteśmy przyjaciółmi, tak? Partnerami w zbrodni, łapiecie? - Mówił Gilinsky, patrząc na zdenerwowanego Luka i Justina, który był jednak mniej przejęty. - Jakieś głupie dupy nie mogą wejść pomiędzy nas i nie, nie obrażam Seleny, Juss.

                - Dokładnie, lepiej się zbierajmy po Nasha, bo ten młotek czeka na nas obok swojej szkoły. - Zagaił drugi z bliźniaków, który próbował zmienić temat na lżejszy. - A na zgodę możecie się jebnąć  w twarz, jeśli Wam to odpowiada. - Uśmiechnął się, wsiadając niezgrabnie do samochodu.

              - Jai, byłbyś kiepskim mediatorem. - Prychnął Luke, podążając za bratem. - My nawet się nie kłóciliśmy, prawda? - Klepnął Biebera w plecy na co ten zaśmiał się dźwięcznie. Po chwili siedział już za kółkiem swojego samochodu, jadąc po wcześniej wspominanego Nasha; przyjaciela chłopaków.

             Justin nawet nie chciał rozmyślać nad słowami Luka, odnoszącymi się do jego związku. Przecież on kochał Selenę, tak? Była dla niego idealna! A słowa Brooksa tłumaczył sobie jego zazdrością.

               - Słuchajcie,  musimy dzisiaj równo o dziewiętnastej pojawić się u nas w domu. - Stwierdził Jai. - Będziemy sami, więc tam powinniśmy ustalić całą akcję, którą przeprowadzimy po zmroku. Rozumiecie?

              - Tak, tak..- Justin pokiwał głową, a reszta uczyniła to samo. - Skupmy się teraz nad łupem, który leży w starych kamieniołomach. Musimy go stamtąd przewieźć do Nasha.

              - Co byśmy zrobili bez tego dzieciaka...- Westchnął Jack, uśmiechając się lekko. - To trochę nie fair, że bierzemy go ze sobą tylko wtedy, kiedy musimy coś przewieźć i zostawić u niego na działce.

             - Nie chcę mieć go na sumieniu, gdyby coś się stało. - Rzekł Bieber całkiem poważnie. W jego głosie można było usłyszeć troskę i zwykły strach o młodszego przyjaciela. Wiedział, że robiąc to, co robili byli narażeni na konfrontację z policją.

             Po kilku minutach samochód Justina zatrzymał się niedaleko przystanku, wewnątrz którego siedział niebieskooki chłopak ze snapbackiem na głowie Miał obojętny wyraz twarzy, lecz wszyscy byli do tego przyzwyczajeni. Nash nie okazywał zbyt wiele emocji, mimo że był bardzo wesołym siedemnastolatkiem. Chwilami mógł śmiać się do łez, ale miał również takie dni, że prawie wcale się nie odzywał. Wrażliwość go zjadała od środka, a on nie umiał nic na to poradzić.
           Justin zatrzymał się tuż obok niego, więc chłopak szybko wślizgnął się na tylne siedzenie samochodu. Przywitał się cichym ,,hej'', a następnie spojrzał w okno, nie mając ochoty na rozmowy.

          - Coś się stało, Nashley? - Zagaił wesoło Luke, siedzący na miejscu pasażera, z przodu. - Dziewczyna Ci nie dała? - Zapytał kpiąco, próbując poprawić humor nastolatkowi.

         - Och, spierdalaj. - Fuknął, zdejmując czapkę. - Nie mam nastroju na Twoje chore żarty, Brooks. Nie możesz przez chwilę być poważny?

        - Wyluzuj młody, to nic takiego. - Mruknął Jack, jedzący lizaka o ulubionym smaku truskawki.  - Musisz nauczyć się opanowania.

        - Nic nie muszę, dupku. - Krzyknął, co niestety wywołało salwę śmiechu jego towarzyszy.  Uwielbiali nabijać się  z ,, małego Nasha '', który zazwyczaj się buntował wszystkiemu.

        - Co tym razem Twoja rodzina Ci zrobiła? - Justin zapytał poważnie, mając świadomość na co tak naprawdę Grier jest zły.

        - Nic. - Warknął, naprawdę nie mając ochoty o niczym mówić. Bieber zrozumiał, aby nie drążyć tematu. Pewnie sam nie chciałby, aby ktoś wtrącał się w jego życie. Nash był prawie dorosły, więc musiał sam zmagać się ze swoimi problemami.

        - Po prostu, zapamiętaj, że ludzie czekają aż upadniesz. I to dosłownie wszyscy, młody. Nasza rodzina ma wartość, widzisz? Nasza rodzina to ja, Ty, Bieber, mój bliźniak i Jack. My zawsze będziemy tutaj dla Ciebie, jak...jak stały ląd. I nigdy Cię nie zawiedziemy, bo jesteśmy jednością, nieważne, że czasem się śmiejemy czy jesteśmy źli. Inni ludzie mogą jedynie udawać, że Cię kochają. Nash, miłości nie ma. To tylko kwestia przyzwyczajenia.  -  Mówił Jai, trzymając paczkę Malboro w dłoniach. Mimo wszystko to on zazwyczaj miał największe refleksje i przemyślenia. Próbował pomóc, przetłumaczyć przyjacielowi, że zawsze może liczyć  na ich paczkę.

          - Kiedyś stąd spierdolę. Gdzieś daleko. I już nikt mnie nie znajdzie. - Westchnął, sięgając po telefon. Na twarzach chłopaków pojawiły się małe, kpiące uśmiechy. Czasami bawiło ich, że Nash zachowywał się jak marzycielka, ze złamanym sercem. Ale akceptowali to, jak najbardziej.

          W samochodzie nastała cisza, której nikt nie próbował nawet przerwać. Była przyjemna i komfortowa, jak nigdy. Po upływie jakiegoś czasu, młodzi mężczyźni dojechali  w miejsce, w którym znajdowały się ich łupy. Niedaleko również zaparkowany był samochód transportowy należący do dziadka Jacka. Chłopak często pożyczał go od staruszka, a ten nigdy mu nie odmawiał.  Tym samochodem przewozili zdobycze na działkę Nasha, która znajdowała się na obrzeżach miasta. Nikt z rodziny Griera tam nie zaglądał, więc w domku letniskowym mogli przechowywać swoje fanty.

            - Wychodzimy, zbieramy wszystko i wkładamy na pakę busa, złapaliście? - Ryknął Justin, próbując pośpieszyć chłopaków, z obawy na patrol leśniczego.

         - Yeep! - Kumple odpowiedzieli mu chórkiem, a następnie pobiegli prosto do starych kamieniołomów, aby wykonać swoją pracę.

***

         Po godzinie chłopaki zapakowali cały bus, którym Jack miał jechać w wyznaczone miejsce, aby rozładować towar. Do pomocy wziął bliźniaków, którzy i tak nie mieli się do czego spieszyć. Justin namówił najmłodszego z całej paczki, aby jechał z nim do domu. Nie chciał, aby był smutny i myślał o problemach.

       - My spadamy, siema. - Justin pożegnał się krótko z grupą, ujmując w tym Nash'a i poprzez wąską alejkę, ruszył w stronę swojego samochodu. Brunet, który wcześniej przyjął zaproszenie od Biebera, machnął niedbale ręką i podbiegł do blondyna. Nie rozmawiali ze sobą podczas drogi, obserwując dokładnie teren wokół siebie. Wystarczyłaby tylko jedna, dodatkowa para ciekawskich oczu, aby wylądowali w pierdlu.

      -Wow, posprzątałeś ! - Krzyknął rozpromieniony Nash, a jego policzki zdobił rumieniec, który powstał przez silny wiatr na zewnątrz. Justin zmrużył oczy przypominając sobie, co było powodem do zrobienia porządku, ale usiadł na siedzeniu, wkładając kluczyki do stacyjki.
     -Taaa... -Mruknął, wiedząc, że nie może dalej ignorować przyjaciela i myśleć o Gomez. Ten zaintrygowany, rozsiadł się w fotelu i wbił zaciekawiony wzrok w blondyna o czekoladowych oczach. - Dwa dni temu wiozłem Selene i dziewczyny na koncert. Te świruski  wpierdalały chipsy oraz popcorn na tyłach.

    - Och, to ci współczuje, stary. - Usta Nasha wykrzywiły się, kiedy klepał Bibera po plecach, co miało znaczyć, że doskonale rozumie ból przyjaciela. Dla całej paczki porządek w samochodzie był świętością.

    -Ty nie masz takich problemów, co ?- Zapytał Justin, wyjeżdżając swoim wozem na utwardzaną drogę. Mocniej przycisnął pedał gazu, a Nash zagłębił się w fotelu, kurczowo łapiąc za deskę rozdzielczą.

Uroki jazdy z Bieberem...

     - Pozbyłem się tej dziwki. - Oznajmił z wyraźnym obrzydzeniem, przypominając sobie o dziewczynie, z którą spotykał się przez cztery miesiące. - Nie zamierzałem nabawić się jakiegoś gówna...wiesz, pieprzyła się z innymi.Kto wie, czy nie zaraziła się jakimś choróbskiem. Suka. -Wycedził, formując usta w cienką linię, a dłonie zacisnął w pięści.

     Justin doskonale rozumiał Nasha. Selena nie uganiała się za innymi, ale czuł jakby zdradzała go ze swoimi przyjaciółkami, które były najważniejsze, a on był zarezerwowany  tylko na wieczór, kiedy potrzebowała seksualnego zaspokojenia. Bieber po chwili spojrzał na przyjaciela.Oddech Nasha był płytki, kiedy próbował uspokoić szybko bijące serce.

     - A jak rodzice ?-Justin zmienił temat, choć nie był on również zbyt komfortowy. Sytuację rodzinną przyjaciela znał bardziej niż reszta grupy.

     -Bez zmian. Odkąd zrobili sobie drugie dziecko, mnie już nie zauważają. - Odpowiedział bez emocji brunet, patrząc na mijany w szybkim tempie krajobraz za oknem.

    -Wiesz, że chętnie bym się zamienił. - zaśmiał się Justin. Nash spojrzał na niego, z małym uśmiechem.

    -Mogę powiedzieć to samo. - odpowiedział rozbawiony.

     Sytuacja przestała być taka napięta, kiedy Chłopcy odrzucili na bok zmartwienia i zajęli się miłą pogawędką o samochodach, piłce nożnej i koszykówce, w którą uwielbiali grać w wolnym czasie.

     -Um ... SMS ci przyszedł. - Zauważył Nash. Uśmiech Justina szybko znikł z jego twarzy, przeczuwając kim mógłby nadawca wiadomości  i korzystając, że właśnie stoi na światłach, uwięziony między samochodami, chwycił telefon i odblokował go jednym ruchem kciuka.

Od : Selena.
Skarbie, mam na ciebie ochotę. Rodzice są na kolacji, a ja leżę ... Naga ... W łóżku. 

Blondyn chwilę wpatrywał się w ekran, a potem szybko wystukał odpowiedz, zanim wyciszył urządzenie i włożył je do kieszeni skórzanej kurtki.

Do: Selena
Nie mogę dzisiaj. Jestem z Nashem. 

       Nie żałował swojej odpowiedzi, bo przyjaźń była ważniejsza niż jakakolwiek laska, a tym bardziej nie mógł zostawić Griera, kiedy chłopak miał problemy w domu.
Zauważając, że światło zmieniło kolor, położył dłonie na kierownicy, wywracając oczami, kiedy samochody powolnie ruszały. Nash, wiedząc co się zaraz stanie, chwycił pas bezpieczeństwa i owinął go wokół swoich bioder.
Justin zaśmiał się cicho i nacisnął odpowiedni pedał. W akompaniamencie klaksonów, zbulwersowanych kierowców, ruszył z piskiem opon, mijając cały korek.

    - Nie zmienisz się, prawda ?

    - Nigdy. - Odpowiedział ze szczerym uśmiechem.

***

      Kiedy dojechali na posesję Bieberów, można było zauważyć palące się światło prawie w każdym pokoju, co nie było podobne do mieszkańców tego domu.
Oboje wysiedli z samochodu i powędrowali do budynku. Justin złapał za klamkę i otworzył drzwi, pierw przepuszczając Nash'a.

    - Skarbie to Ty ? - Głos mamy wypełnił ciszę, a jej szpilki stukały, kiedy szła w ich stronę. Justin zeskanował jej nienaganny, wyjściowy strój, którym była bordowa sukienka, opinająca jej ciało. - Dobrze, że wróciłeś. - Na jej ustach zamajaczył się uśmiech. Nash podszedł do kobiety i mówiąc „dzień dobry” ucałował ją w dłoń. Justin w tym czasie zdjął kurtkę i poszedł do kuchni, wyciągając z lodówki dwa schłodzone piwa.

     - Ana ! -krzyknął jego tata schodząc po schodach. Podczas tej czynności, starał się również zapiąć guziki koszuli, znajdujące się na rękawach. - Czy nasz rozwydrzony syn już jest ?

     -Nie jestem rozwydrzony. - Powiedział Justin, wywracając oczami. Jeremy przeszedł obok Nasha, ignorując jego obecność i stanął naprzeciw swojego syna. Blondyn nie był zainteresowany wyjściem ojca, o którym najwyraźniej chciał go poinformować, dlatego wyjął z szafki otwieracz, rozdziewiczył puszkę, torując sobie drogę do wyższej klasy przyjemności.

    -W takim razie powiedz, co robiłeś, że się spóźniłeś ?

   - Czy to ważne ? - blondyn jęknął. Nigdy nie miał zwyczaju tłumaczyć się z tego co robi i wcale nie chciał tego zmieniać.

   - Owszem. - potwierdził zdenerwowany Jeremy.

   -Kochanie, musimy już iść. -oznajmiła Ana, zakładając jasny płaszcz.

  - Pamiętasz o czym do cholery mówiliśmy rano ?! - Krzyczał, machając rękoma. A kiedy Justin otworzył usta,  by coś powiedzieć, ojciec znów mu przerwał. - Że wychodzimy, a na Tobie jak zwykle nie można polegać.  Żyjesz w swoim świcie i wszystko olewasz !

   - Jeremy. - Ana położyła dłoń na ramieniu męża, aby go uspokoić. W tym domu rzadko zdarzały się awantury, ale dzisiejsza sprawa była wielkiej wagi, dlatego nie naskoczyła na swojego przybranego syna, choć była zła, ale zbędna wymiana zdań, przesączona złością, spowodowałaby ich spóźnienie, które działało tylko na niekorzyść.

   - Jeżeli to się nie uda... - Głos Biebera z krwi i kości nieco się złamał, a w oczach zabłysły łzy. Justin patrzył na niego zdezorientowany, nie rozumiejąc, dlaczego przez spotkanie biznesowe zrobił się taki wrażliwy.

  - Co się nie uda ? - Wciął się blondyn.

   - Nie ważne. - Jeremy chwycił z krzesła górę swojego garnituru. - O wszystkim dowiesz się jutro. - Oznajmił, obejmując żonę ramieniem. Bez pożegnania udali się do drzwi, następnie głośno je zamykając.

   - Wow. - Wydukał Nash, mrugając powiekami, jakby chciał sprawdzić, czy nie śni. - Awantura u Biberów ... A to nowość !

   -Wiem co chcesz powiedzieć. - Uciął krótko Justin. -Ale nie wiem o co im chodzi. Ostatnio dziwnie się zachowują.

   -Nie wnikajmy w to. - Uśmiechnął się Nash, chwytając piwo.

   -To w co gramy? - Zapytał rześko Justin, wymazując błyskawicznie z pamięci sytuację która miała miejsce kilka minut temu.



OD AUTOREK: 


Hej z tej strony Alex i Pam. Prezentujemy przed Wami pierwszy rozdział naszego fanfiction o Justinie. Mamy nadzieję ze przypadł Wam do gustu!
Komentujcie, jeśli czytacie, podawajcie nas dalej!
Serdecznie pozdrawiamy, Alex i Pami

3 komentarze:

  1. Super, genialny czekam na następny!!! Co ile będą dodawane rozdziały? Mam nadzieje ze dosyć często i szybko :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Daty dodawania rozdziałów będą pojawiać się w Newsach (po prawej stronie bloga)
    Czy często ? Tego nie wiem. Zależy jak z pisaniem będzie wyrabiać się druga autorka :)
    Również pozdrawiam, Alex :*

    OdpowiedzUsuń