Jess zamrugała kilkakrotnie powiekami, lekko
oszołomiona sytuacją sprzed kilku minut. Jej klatka nadal unosiła się
chaotycznie, a dłonie drgały. Bliskość Justina sprawiła, że dziewczyna nie
potrafiła złapać swoich myśli. Była w rozsypce, ponieważ Juss od jakiegoś czasu
stosował wobec niej swoje gierki, które wcale nie były zabawne. Bynajmniej dla
niej, dziewczyny, której serce łamało sie za każdym razem, kiedy jej przybrany
brat próbował się do niej zbliżyć, a później odchodził, zostawiając ją oszukaną
i samotną. Była tylko nastolatką, zaczynającą widzieć w Justinie swoją
sympatię. Chciała odrzucić od siebie uczucia, które kierowała do bezczelnego,
młodego Biebera, lecz zazwyczaj kiedy pojawiał się przed nią, wszystko wracało.
Ona prawdopodobnie zaczęła się zauroczać się w blondynie, mając świadomość, że
dla niego była to zwykła zabawa.
***
Justin już od godziny stał na balkonie, a zimny
wiatr owiewał skórę na jego ramionach. Nie wszedł do środka, ignorując
pojawiające się na nich ciarki. Wsłuchiwał się w to, jak Jessica wraca do
pokoju, to jak zamyka drzwi. Mógł sobie ją nawet wyobrazić pogrążoną w
spokojnym śnie.
Kiedy te obrazy pojawiały się w jego głowie,
mocniej ściskał końcówkę papierosa, którą trzymał w dwóch palcach, a ta pod
wpływem nacisku nieco się spłaszczyła.
Był wściekły na siebie za to co zrobił, za
niepotrzebną złość, która tylko potwierdziła to, że zależy mu na dziewczynie.
Nie mógł wyrzucić jej ze swojej głowy, mimo że niejednokrotnie próbował. Jej
delikatne rysy twarzy czasy czas tkwiły w umyśle chłopaka. Był na nią chory,
ale nie mógł się przyznać. Miał dziewczynę, poza tym Jess miała być jego
siostrą. Wszystko układało się nie po jego myśli. Powinien jej nienawidzić, a nie
miewać o niej sny, podczas których wyglądała jak nieskazitelny i niewinny
aniołek. Przez natłok myśli, chłopak stał się jeszcze bardziej zdenerwowany i
niepewny wszystkiego, co czuł. Z nerwami wyrzucił niedopałek papierosa na
beton, który znajdował się pod balkonem. Nie dbał o to, kto posprząta jego
brudy. Nigdy nie dbał. Był osobą, która robiła bałagan na swojej drodze i szła
dalej, nie patrząc na zniszczenia. Nawet jego rodzice byli osobami, które nie
bardzo go interesowały. Nie byli jego rodziną. Jego rodziną byli przyjaciele,
tylko im ufał i tylko do nich życia nie wprowadzał chaosu.
- W końcu
zwariuję. - Warknął przez zaciśnięte zęby, wchodząc do środka domu. Nie
zamierzał jednak w nim zostawać, więc zaraz po przemierzeniu swojej sypialni
skierował się na dół, do korytarza, aby zarzucić na siebie ciepła bluzę, a
następnie wyjść. Dokąd zmierzał? Do miejsca, w którym nikt nie będzie go
szukał, ani go męczył ciągłymi radami i mądrościami. Nie chciał nikogo słuchać.
Był dorosły i robił to, co uważał za słuszne.Samochód wypełniała ciężka muzyka Guns'N Roses, kiedy mknął przez obwodnice miasta. Oczy Justina skupione były wyłącznie na drodze, a sam wsłuchiwał się w każdy nawet najmniejszy dźwięk gitar. Nie był jednak zdezorientowany, jego podzielność uwagi była czymś, co kochał i uważał za swoją zaletę. W pewnym momencie, telefon Jussa zawibrował, co oznaczało próbę połączenia. Spojrzał na wyświetlacz, a nazwa jaka się na nim wyświetliła nie pozwoliła mu zwlekać z odebraniem telefonu.
- Nash, co się dzieje? - Niepewność w głosie
chłopaka świadczyła o tym, że po prostu bał się o przyjaciela, który często
wpadał w tarapaty.
- Jeśli nie jesteś zajęty to przyjedź do
magazynu, proszę. - Głos młodego Griera był niecodzienny. Skąpany jakąś
tajemnicą, która nurtowała Biebera.
- Jadę tam, spodziewaj się mnie za pięć minut. -
Połączenie zostało zakończone właśnie po tych słowach. Justin wcisnął pedał
gazu jeszcze mocniej, przyśpieszając przy tym samochód. Kochał szybką jazdę i
nie bał się jej konsekwencji. Auto cięło powietrze, podczas gdy Justin
nucił nerwowo jakiś utwór, którego nie umiał zidentyfikować w tamtym momencie.
Wraz z ostatnimi słowami piosenki „Paradise City”
zajechał na obszerny parking wokół magazynu. Z zamachem wyjął kluczyki ze
stacyjki i wysiadł z auta, zamykając je jednym przyciskiem na małym pilocie,
dołączonym do kluczyków. Nerwowym krokiem przemierzył dystans dzielący go od
blaszanej budowli. Z zaniepokojeniem, które odczuł po tajemniczym telefonie
przyjaciela, wszedł do środka. Wokół stały pudła z tym, co należało już do ich
grupy, a w powietrzu unosił się kurz. Zaraz po pierwszym wdechu, młody Bieber
kichnął głośno, a echo rozniosło się po całym magazynie.
-Justin ? To ty ? - Bieber usłyszał cichy,
lecz pewny głos Griera. Był zadziwiony, ponieważ mimo słyszalnej pewności
chłopak dostrzegł również, jak łatwo jego głos się załamywał.
- Tak, Nashy. - Blondyn odgonił dłońmi smugi
kurzu, które kołowały się w przestrzeni magazynu.- Czemu tutaj jesteś? -
Zapytał, siadając obok odnalezionego przyjaciela.
- Umm.. Ja...on...oni chyba wyrzucili mnie z
domu. - Powiedział po chwili walki ze samym sobą. Nie wiedział, jak ubrać w
słowa swoje uczucia i myśli.
-Jak to, kurwa ?
-Przyznałem się. -Nash przełknął głośno ślinę.
Justin patrzył na niego ponaglająco. Teraz już kompletnie nic nie rozumiał.
Zanim Grier zdecydował się cokolwiek powiedzieć,
wstał z ziemi, otrzepując kurz ze spodni. Podszedł do dużego pudła, w którym
przechowywali broń, i oparł się o nie, pochylając lekko ciało do przodu.
- Nie jestem taki jak wszyscy, Justin. Nie
wybrałem tego, ale nie potrafię też z tym walczyć. Urodziłem się taki,
nie...nie potrafię się zmienić, przepraszam.
- O czym Ty pieprzysz? Jaśniej, Młody!- Justin
uniósł się przez co Nash skulił się w sobie. Nienawidził, kiedy ktoś na niego
krzyczał. Bał się.
- Jestem.. Jes-jestem gejem. - Powiedział,
patrząc wszędzie byle nie na Justina.- Możesz mnie nienawidzić, okay zrozumiem,
jeśli nie będziesz chciał mnie więcej znać.
- Ty co? - Gardło blondyna stało się suche w
przeciągu kilku sekund. Rozmiar jego oczu powiększył się dwa razy, a oddech
nieco przyspieszył. W pomieszczeniu nastała dziwna, krępująca cisza. Po
ułożeniu sobie w głowie przynajmniej kilku informacji, Bieber postanowił
przemówić.- Nigdy Cię nie znienawidzę, nie potrafiłbym. - Jego szept był ledwie
słyszalny, lecz Nash podniósł głowę znad pudła. Jego oczy były pełne bólu i
nadziei. - Naprawdę jesteś gejem? Jak to możliwe? Myślałem, że jesteś normalny
i...
- Chciałbym być normalny - Nash wciął się w
połowie zdania Justina, ponieważ jego słowa go zabolały. Na twarzy młodszego
chłopca wypisane było obrzydzenie...nienawidził tego kim był.
- Nash... Nie o to mi chodziło, przepraszam. Nie
ma nic złego w byciu gejem, naprawdę. Będę Cię wspierał, pamiętaj. - Justin
podszedł do bruneta, który nie spodziewał się spontanicznego przytulenia ze
strony blondyna. W objęciach Biebera czuł się bezpiecznie i to sprawiło, że
wtulił się mocniej w klatkę piersiową towarzysza. Juss kochał Griera jak brata
i musiał go bronić, to był jego priorytet. -Nie zostaniesz sam, Nash. Wszystko
będzie jak zawsze. Nic się nie zmieni.
Grier naprawdę chciał wierzyć w to co mówił jego
przyjaciel ...
***
Justin spędził jeszcze trochę czasu z Nash'em
dopóki się nie uspokoił, a on sam poukładał sobie tego w głowie. Znał swoich
przyjaciół i dobrze wiedział, że razem zrobią wszystko, aby Nash nie czuł
odrazy do samego siebie. Jego orientacja niczego nie zmieni w ich relacjach.
Ponieważ Nash na tamtą chwilę został bez dachu
nad głową, Justin nie pozwolił mu zostać w magazynie i zaproponował, aby
zanocował u niego, a jutro pomyślą nad tym co dalej. Niewiele myślał o tym,
gdzie on będzie spał. Priorytetem był przyjaciel.
-P-podoba Ci się ktoś z nas ? - spytał Justin
zanim zdążył ugryźć się w język. Myślał, że uda mu się rozładować atmosferę,
lecz szybko zrozumiał, że ta próba okazała się porażką. Nash patrzył na niego
ze zdziwieniem, zmieszaniem i tysiącem innych emocji, a młody Bieber miał
ochotę skoczyć z mostu, który właśnie mijali.
-Jai.
Justin kompletnie nie spodziewał się aż takiej
szczerości, ale jednocześnie ulżyło mu, że to nie jego imię wypowiedział
przyjaciel. Spojrzał na niego przyjaznym wzrokiem, chcąc żeby czuł się
komfortowo. Nie miał zamiaru go oceniać, ani mówić co jest dla niego lepsze.
- Ale on chyba...rozumiesz, nie jest gejem?
- Tutaj tkwi mój problem. - Nash uśmiechnął się
bez humoru, unikając spojrzenia starszego chłopaka.
- Przestań, na pewno znajdziesz dobrego i
kochającego chłopaka, obiecuję. - Uśmiech Justina trochę pocieszył Nasha.
Będąc już w domu zaprowadził kolegę do swojej
sypialni i pozwolił mu odpocząć. Chcąc dać mu odrobinę przestrzeni, Justin
wyszedł, zostawiając kubek herbaty na szafce nocnej.
Nie miał pojęcia co teraz zrobić. Zdawał sobie
sprawę, że prawdopodobnie nie usnąłby z natłoku emocji, które czuł. Po chwili
namysłu nogi same zaprowadziły go pod sypialnię Jessici, której drzwi były
lekko uchylone. Pchnął je, by otworzyły się całkiem i przystanął na progu,
skrzyżował dłonie na klatce piersiowej i oprał się ramieniem o futrynę.
Nogi Jess zaplątane były w białej pościeli, a ona
sama wyglądała, jak bogini. „Najcudowniejsza bogini” -Justin poprawił się w
myślach, a zaraz potem zacisnął dłonie w pięści. Do cholery ! Miał dziewczynę.
Ale Jess była zupełnie inna. Jej głos uspokajał
go lepiej niż jakiekolwiek ziółka, a serce biło mocniej, gdy tylko ją widział.
Była dla niego powodem, dla którego chciał wstać i pójść do szkoły, była
powodem dla którego chciał żyć.
Zanim zdążył przeanalizować za i przeciw,
podszedł do łóżka i usiadł obok jej nóg, lekko zgiętych w kolanach. Jej aksamitną
skórę oświetlało światło księżyca, wpadającego przez okno. I wyglądała pięknie.
Jego mały aniołek.
Jessica oddychała spokojnie, a jej różowe usta
były lekko rozchylone. Justin uśmiechnął się delikatnie, skanując jej ciało
okryte tylko jego za dużą koszulką i kusymi szortami. Przecież była taka
nieśmiała i słodka...
Pod wpływem impulsu uniósł dłoń i kciukiem
przejechał po jej brwi. Zaskoczony szybko zabrał rękę, kiedy dziewczyna poruszyła
się, po czym otworzyła swoje cudowne oczy, w które Justin mógłby patrzeć
godzinami.
-Justin ? - spytała cieniutkim głosem, lecz była
zbyt zmęczona by podnieść głowę.
-Ciii, śpij. - Brunet opiekuńczo szczelniej okrył
jej ciało kołdrą. Jess powstrzymywała się przed płaczem, godząc się na jego
poczynania, które łamały jej serce.
-Dlaczego tu jesteś ?
-Nash nocuje w moim pokoju. Chyba będę musiał
spać w prysznicu.
Zażartował, co wywołało na twarzy Jess nerwowy
uśmiech. Na jej twarzy wymalowane było wiele emocji, które uchwycił Justin, a
na które zaczął mieć wyrzuty sumienia.
-Zostań tu. - prawie szepnęła.
Chciała by tu został i był z nią. Potrzebowała
tego bardziej niż powietrza. Wiele razy powtarzała sobie, że nie może aż tak
ingerować w jego życie, ale nie potrafiła trzymać się od niego z daleka, jak na
początku sobie zaplanowali. To tylko zbliżyło ich do siebie. Rodzinne sekrety,
którymi Justin nie chciał się dzielić, tylko zespoliły ich w jedną całość.
Teraz już nie przykładała wagi do tego, co powiedziałaby
Selena, gdyby się dowiedziała. Najważniejsza była bliskość Justina, którą obdarzył
dziewczynę, układając wygodnie głowę na jej kolanach. Uśmiechnęła się leciutko,
ale wewnątrz płakała, wiedząc, że to nigdy więcej się nie powtórzy.
Cisza w towarzystwie Jess, była całkiem inna niż
gdy Justin zostawał sam. Ta nie była przesiąknięta jego złością, której chciał
się pozbyć.
-Przepraszam, Jessi. - powiedział ze szczerością,
wtulając głowę w kołdrę, przesiąkniętą jej zapachem. Poczuł wyraźną ulgę,
przyznając się przed samym sobą, że popełnił błąd. Ta mała istotka sprawiała,
że nie chciał udawać już twardziela, którym nie jest. Chciał być sobą, swoim
ja, które odnalazła ONA.
Jessica zesztywniała, słysząc te słowa, a jej ciałem
wstrząsnął szloch, którego Justin już nie usłyszał.
***
Ranek przyniósł ze sobą mocne promienie słoneczne
oraz świergot ptaków za oknem. Odgłosy budzącego się do życia przedmieścia
sprawiły, że Justin zaczął budzić się ze swojego snu. W jego głowie wciąż
tkwiła pewna, mała istotka, która zdecydowanie nie powinna go interesować. Chłopak
zaczął podnosić powieki, czując potrzebę całkowitego odstawienia snu na inna
porę. Nie był nawet śpiący, ani zmęczony. Chwilowy letarg przyniósł mu
niesamowitą ulgę. Bo spał z nią, w głowie Jussa odbijały się głosy. Po chwili
blondyn usiadł prosto dzięki czemu mógł przeskanować całą sypialnie, a przede
wszystkim łóżko. Dziewczyna już nie spała. Przyglądała mu się, siedząc na
drugim końcu miękkiego materaca. Jej wzrok był co najmniej trudny do opisania.
Młody Bieber nie był w stanie powiedzieć co było wypisane w jej oczach. Czasami
strach, podekscytowanie czy smutek były dokładnie widoczne na twarzy Jessici,
lecz nie dzisiaj.
- Dzień dobry. - Powiedziała po chwili
wpatrywania się w przyszywanego brata.
-Och ... Hej. - przywitał się nieco zakłopotany,
przeczesując ręką włosy.
-Jak się spało ? - zapytała z entuzjazmem. Nie
chciała już żywić do niego urazy.
Justin podniósł się do pozycji siedzącej i odczuł
lekki dyskomfort.
-Okej, tylko nieco boli mnie szyja. - poskarżył
się, rozmasowując zdrętwiały kark. Mimo niedogodności spania w złej pozycji,
nie zamieniłby na nic innego nocy spędzonej w łóżku Jess. -Co do ostatniej nocy
...
-Cześć Wam !
Do pokoju brunetki wparował Nash w całkiem innym
humorze. W pierwszej chwili Justin miał wrażenie, że jego kolega zażył coś
mocniejszego, a Jess otuliła się szczelniej kocem, odrobinę zakłopotana. Miała
nadzieję, że kolega jej brata nie zauważy, że koszulka, którą ma na sobie i
którą znalazła w łazience, należy do Justina.
-Jak tam ? - zagadnął Justin.
-Twoje łóżko jest chujowe. Nie wiem, jak
pieprzysz Selenę na tym czymś.
Justin pierwszy raz w życiu poczuł się
zakłopotany. Nie chciał, aby Jessica słuchała o jego miłosnych uniesieniach, a
tym bardziej by mówił o nich Nash, który zauważył dziwne miny na twarzach
rodzeństwa. Odchrząknął nerwowo, gdy napotkał groźny wzrok Justina i uśmiechnął
się sztucznie.
-Um ... Mógłbyś mnie podrzucić do domu ? Chcę
wziąć parę ciuchów.
-Okej. - przytaknął Bieber.
-To czekam na dole. - Nash wycofał się, uciekając
przed napiętą atmosferą. Zdał sobie sprawę, że nie potrzebnie wyraził opinię o
łóżku Justina. Mógł milczeć. Pieprzona szczerość, która trzymała go od wczoraj,
gdy przyznał, że jest gejem.
Jess wpatrywała się w okno, próbując udawać, że
wcale nie obchodzi ją to, co powiedział Nash, a Justin przetarł twarz dłońmi.
-Chcesz jechać z nami ? - zapytał, ochrypłym
głosem. Wiedział, że wycieczka samochodowa bez takiej kruszynki, będzie
okropnie nudna.
Serce Jessici zabiło szybciej, ale skinęła głową
i przegryzła wargę, powstrzymując uśmiech. Za to Justin widząc ten gest
powstrzymywał się, aby jej nie pocałować. Ale on nie miał tu nic do gadania, bo
jego penis momentalnie stwardniał i boleśnie cisnął się w spodniach.
-Wyjeżdżamy za pół godziny. - oznajmił, wstając,
po czym szybkim krokiem zniknął w korytarzu. Gdy schodził do kuchni, miał
nadzieję, że Jessica niczego się nie domyśliła.
Kiedy cała trójka siedziała już w samochodzie,
Jessica nie mogła przestać się uśmiechać. Powodem tego był bardzo
rozmowny i wesoły Nash oraz Juss który w towarzystwie młodszego chłopca nie był
tym gruboskórnym, złym chłopakiem lecz słuchającym, miłym i ciepłym bratem.
-Wpuszczą Cię, w ogóle, do domu ? - zapytał
jeszcze roześmiany Justin po niedawnym dowcipie przyjaciela. Właśnie skręcał w
ulicę, na której mieszkał, a jego jednopiętrowy dom z czerwoną dachówką,
dostrzegł niemalże od razu.
-Nie ma ich. - odpowiedział Nash, zakładając
kaptur na głowę. Jessica patrzyła na obojga ze zdziwieniem, bo nie miała
pojęcia o co im chodzi.
Dopiero gdy Justin zatrzymał się przy chodniku, a
Nash wyskoczył z auta, trzymając w dłoni czarną, sportową torbę, spojrzała
pytająco na brata.
-Taa ... Rodzice wyrzucili go z domu.
- Co? Jak to? Gdzie on się teraz podzieje?
Nie ma jeszcze osiemnastu lat!- Jess wytrzeszczyła oczy na Biebera,
martwiąc się o los niewinnego chłopca.
- Zostanie ze mną przez kilka dni, a później
odstawie go do bliźniaków. - Powiedział śmiejąc się w duchu. Wiedział że
Nash będzie zachwycony.
-Um ... To gdzie będziesz spał ? - na policzkach
Jess pojawiły się rumieńce. Czując zalewające ją gorąco spuściła wzrok na swoje
splecione na kolanach dłonie. Nie miałaby nic przeciwko, gdyby wczorajsza noc
się powtórzyła.
- Z nim, z Tobą.. w zależności od
nastroju. - Justin zaczął zabawnie poruszać brwiami, próbując rozluźnić
atmosferę. Wyobraził sobie nawet jego sylwetkę obok Nasha, a następnie obok
Jessici i zdecydowanie bardziej podobała mu się druga opcja.
-To s-super. - przyznała nieśmiało, próbując ukryć
uśmiech, cisnący się jej na usta.
-Ale pod jednym warunkiem.
Nie tego się spodziewała. Spojrzała na Justina.
-Nie pójdziesz na imprezę.
- Chwila, - Jessica westchnęła ciężko -
fakt że będziesz zajmował moje łóżko ma być dla mnie nagrodą za zostanie w
domu? - dziewczyna spojrzała na niego spod byka, nie wierząc w bezczelność
jaką ją uraczył.
-Owszem. - przytaknął beztrosko. Jego długie
palce spokojnie wystukiwały nieznany mu rytm na kierownicy.
- Zdziwię Cie, ponieważ zamierzam iść na tę
imprezę razem z Jaiem - Jess nabrała pewności siebie. Nie mogła pozwolić, żeby
Juss tak sobie pogrywał z jej uczuciami. - Sam mi zaproponował, więc -
Wyruszyła ramionami niczym typowa, biała dziewczyna, która niczym się nie
przejmowała.
-Co zrobił ?! - Justin ożywił się i do
ostatniej sekundy łudził się, że to tylko sen, lecz wojowniczy wzrok Jess
sprowadził go na ziemię. Teraz już sam nie wiedział co jest gorsze ...
-Zaprosił mnie. - dziewczyna wzruszyła ramionami
i odwróciła się do okna.
- Ale... przecież Nash...- Juss zaczął się jąkać
nie wiedząc co, w zasadzie powiedzieć. - Nie powinnaś z nim iść, naprawdę. -
Dodał, patrząc w dal, obawiając się pytającego wzroku dziewczyny.
-Zrobię to, Juss. - oznajmiła twardo. - I będzie
to naprawdę dobra zabawa. A Jai jest naprawdę dobrym chłopakiem.
Justin westchnął z rozczarowaniem, odchylając
głowę w tył, aby dotknęła zagłówka. Przegrał to i czuł się z tym okropnie,
doskonale wiedząc, że nie potrafi nakrzyczeć na tą niewinną istotkę, tak, aby
zmieniła swoje zdanie.
- Jestem! - Nagle w samochodzie rozległ się
huk zamykanych drzwi samochodu. - Wziąłem trochę rzeczy, reszty nie potrzebuję.
-Dobrze, Nashy. - Justin kiwnął głową,
uśmiechając się krótko. - Podwieziesz mnie do bliźniaków? Ich brat
powiedział ,że mnie nakarmi - Śmiech Nasha rozbrzmiał we wnętrzu pojazdu, co
sprawiło ze, pozostała dwójka zawtórowała. Grier opadł na siedzenie w tym samym
momencie, gdy samochód ruszył. Przez chwilę przyglądał się rodzeństwu, ale
zaprzestał tej czynności, czując lekkie mrowienie w ręce. Przeżył szok, gdy
podnosząc ją do góry, tuż powyżej nadgarstka zobaczył krwawiącą ranę.
-Kurwa ! - krzyknął spanikowany, nie tylko tym,
że tracił krew, ale zabrudzoną tapicerką. Justin go zabije.
-Co jest, Nashy ? - spytał beztrosko Bieber,
stając właśnie na czerwonym świetle.
Jess odwróciła się jako pierwsza i pobladła
widząc czerwoną ciecz, która była niemalże wszędzie. Na ręce chłopaka, na jego
spodniach, na siedzeniach. Niczego nie bała się bardziej niż krwi. Nienawidziła
jej widoku, zapachu, koloru ... Dosłownie wszystkiego, co ją przypomniało.
-No ja pierdole !
-Pod moim siedzeniem jest papier. Znajdź go ! -
polecił Justin, odwracając się twarzą do Jess. Była blada niczym ściana, a jej
ciało niezdolne do ruchu, kiedy złapał ją za ramiona.
Nash działał szybko, chcąc zatamować krew i
oszczędzić widoku Jessice. Już po chwili owinął papierem rękę i przytrzymywał
go dodatkowo palcami drugiej ręki. Tylko tyle zapamiętał z lekcji Edukacji dla
bezpieczeństwa w szkole.
Jess kręciło się w głowie, miała ochotę zwrócić
wszystko, co zjadła rano i nawet świeże powietrze nie pomagało.
Justin był spanikowany, ale doskonale to ukrywał,
by nie zostać zdemaskowanym. Przerzucił nogi przez biegi i siadł na miejscu
Jess, którą wciągnął sobie na kolana.
-Spokojnie, ptaszyno. - szepnął jej do ucha,
obejmując ramionami. Była taka mała, że bez problemu mieścili się razem na
jednym fotelu.
-Nash gówno mnie obchodzi, że rozwaliłeś sobie
rękę. Musisz nas dowieźć do bliźniaków, a oni nakleją Ci plasterek. Nie
umrzesz.
Nash spojrzał na Justina przerażonym wzrokiem.
Rzadko można było zobaczyć go tak zdesperowanego. Nigdy nie pozwalał nikomu
prowadzić jego samochodu, tym bardziej Nashowi. Co prawda, chłopak posiadał
prawo jazdy, ale bliźniaki oraz sam Bieber nie byli skłonni do tego, żeby
pozwalać mu jeździć. Uważali, że był za młody a jego roztrzepanie mogłoby być
przyczyną wielu wypadków. Ta sytuacja była jednak inna. Jess potrzebowała
pomocy, więc blondyna nie obchodziły braki w umiejętnościach Griera. Chciał jak
najszybciej przetransportować dziewczynę do miejsca, w którym będzie mogła
dojść do siebie.
- Oddychaj głęboko, otworzyłem okno, zaraz zrobi
Ci się lepiej. - Juss mówił do niej uspokajającym głosem, mimo że bał się jak
cholera, aby nie straciła przytomności.
- Myślę, że już... że jest lepiej. - Wyszeptała.
Jej oczy były jakieś zamglone, niewyraźne. - Muszę się napić. - Mruknęła,
akurat wtedy, gdy Nash wjechał na obwodnicę, na której po jakimkolwiek sklepie
nie było śladu. Najstarszy z obecnych w samochodzie zaczął przeszukiwać
schowki, boczne półki i inne zakamarki, aż w końcu odnalazł butelkę wody,
leżąca w niedziałającej lodówce samochodowej. Z uśmiechem odkręcił korek,
podając napój Jess. Miał nadzieję, że to pomoże. Jessica wzięła trzy duże łyki
i przełknęła je głośno, zupełnie tak, jakby nie piła dobre 24 godziny.
- Lepiej? - Młody Bieber zapytał, pocierając jej
ramiona. Dziewczyna jedynie pokiwała głową i uśmiechnęła się lekko. Mimo że
była wciąż blada, to jej oczy zdradzały, że czuje się lepiej. Były
bardziej błyszczące i bystre.
- Nash, boli Cię? - Jessy zapytała cichutko,
jakby każdy głośny dźwięk sprawiał jej ból.
- Nie przejmuj się mną, jestem dużym chłopcem, -
Zaśmiał się wesoło, z czego Juss bardzo się ucieszył. Lubił, gdy bliskie mu
osoby były szczęśliwe i uśmiechnięte.- poza tym, bliźniaki opatrzą mi to w
mieszkaniu.
- Tak, specjalnie poproszę o to Jaia. - Na ustach
Justina pojawił się gigantyczny uśmiech skierowany do niebieskookiego, który w
mgnieniu oka zrobił się czerwony jak burak ćwikłowy i pomidor w jednym. Jessica
nie miała pojęcia o co chodziło, ale była zbyt oszołomiona by się przejmować.
----------------------------------------------
ZDZIWIENI ? ... hahaha ;) Nasze szalone pomysły xd :P
Drodzy czytelnicy ! To dzięki Wam nadal mamy wenę, aby pisać, bo gdyby nie Wy nic z tego by nie wyszło. Dlatego zapraszamy wszystkich Was do głosowania na "You are my poison, Justin" w BLOGU MIESIĄCA CZERWIEC. Za każdy oddany głos będziemy ogromnie wdzięczne ;)
Głosować można tu: http://sonda.hanzo.pl/sondy,247701,8hSc.html
Być może ktoś z Was zauważył, ale polecam na zaglądanie do News'ów - na samej górze po prawej stronie bloga. Tam wszelkie informacje aktualizowane są na bieżąco, aby nie pisać tutaj, aż tyle, pod rozdziałem.
Pozdrawiamy, Alex i Pam Lam :*
Jeśli szanujesz te nasze kilka godzin spędzonych
nad pisaniem tego rozdziału to zostaw nawet najmniejszy komentarz.
Dziękujemy.
Hej podoba mi się!
OdpowiedzUsuńUwielbiam to ff <3 Ale czekam na jakąś większą akcję między nimi. W sumie fajnie jakby Jai też okazał się gejem haha :D
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńSuper uwielbiam jestescie swietne!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam to ♥♥♥
OdpowiedzUsuńświetne świetne świetne , ciesze się ze trafiłam na to opowiadanie :3 jestem ciekawa co będzie dalej XD i jak bedzie na imprezie , czekam na następny odcinek i życzę dużo weny i wygranej w konkursie :3
OdpowiedzUsuńbardzo fajny odcinek szkoda że tak szybko go przeczytałam , czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie <3 jesteście mega zdolne
OdpowiedzUsuńWspaniale piszecie ♥
OdpowiedzUsuńJak tak czytam, zastanawiam się ile Nash ma lat :D Fajnie, że jest gejem, tak jakoś się wyróżnia. :)
W ogóle to było takie słodkie że Jess i Jus spali razem *-* Szkoda, że do niczego nie doszło, haha :)
Kurde, zróbcie mi z Jai'a geja <3 Haha, zrymowało się ;D
No nic, już to lubię ♥
Uwielbiam Justina a wy nie zmieniłyście go jakoś tak bardzo i fajnie mieć takie jego wyobrażenie ^^ A Jess.. no cóż xd
Haha, rozwalił mnie tekst "jak ty na tym pieprzysz Selenę?" haha ;D Szczere xdd No ale mógł się pohamować, bo Jess w smuteczek popadła xD ;c
Jakbym była na miejscu któregoś z nich bym to po prostu powiedziała, bo mnie wkufiają xD Ten się kocha w tej, ta w tym, kurde, co za problem haha :D
No ale nic ♥ Kocham ten opek <3
Zapraszam do mnie i błagam o komentarz, to dla mnie bardzo ważne. :)
nevertrustff.blogspot.com
no kocham to opowiadanie cóż mogę więcej poradzić podoba mi się czekam już na następny życzę miłej weny oraz przyjemnych wakacji
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za spam
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię na moje fan fiction:
http://18th-street-jbff.blogspot.com/
"Życie na ulicy nie jest dla słabych. Oni zdążyli się o tym przekonać."
http://priest-jbff.blogspot.com/
"Zobacz, jak Justin Bieber spełni się w roli księdza!"
http://getting-closer-jbff.blogspot.com/
"Wrócił po niemal trzech latach, po wielu wyrządzonych krzywdach. A ja? Ja nadal nie potrafię przestać go kochać
rozdział mi się podoba i czekam na kolejny życzę miłej weny oraz przyjemnych wakacji
OdpowiedzUsuńCzekam na rozdział mam nadzieję że nie długo się pojawi. Rozdział mi się podoba mam nadzieję że między Justinem a Jessicą coś zaiskrzy no i co więcej będę mówiła czekam na kolejny życzę miłej weny. Pozdrawiam serdecznie Nella
OdpowiedzUsuńJustin i Jess >>>>>>>
OdpowiedzUsuń