Uwaga
! Rozdział zawiera sceny erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich. Czytając
robisz to na własną odpowiedzialność.
-Jess.
Spokojny głos przebił się przez świadomość
dziewczyny, ale nadal była zbyt znużona by się obudzić. Do tego było jej
strasznie chłodno i nie miała ochoty wychodzić z ciepłego samochodu i kurtki
Justina.
-Jesteśmy w domu, ptaszyno. - oznajmił, lecz Jess
pokręciła tylko głową, nadal w półśnie. Przez ten ruch głowy, włosy opadły jej
na twarz, łaskocząc. Brunetka zmarszczyła nos i ciaśniej otuliła się kurtką.
Z gardła Justina wydobył się cichy śmiech, a
zaraz po tym, jednym kciukiem, odgarnął kosmyki z twarzy siostry, zostawiając
je za uchem. Nie myślał już o tym co robi. Chciał trzymać się od niej z daleka,
ale nie potrafił.
Tyle wystarczyło, by rozbudzić Jessicę, która
zupełnie zdziwiona poczynaniami brata, otworzyła oczy, przyglądając mu się
uważnie. Kiedy skończył, językiem zwilżyła suche usta, ciągle się w niego
wpatrując.
Teraz to Justin był ugotowany. Ten niewinny gest
ze strony Jessici sprawił, że poczuł jakiś dziwny prąd, przechodzący przez jego
ciało, i doskonale wiedział, że to nie na miejscu ! Nie mógł pożądać własnej
siostry !
-Zaniosę Cię do domu. - powiedział ochryple, a
Jess skinęła głową w zgodzie. Justin wyszedł z samochodu, wpuszczając do środka
odrobinę zimnego powietrza. Jessica zazgrzytała zębami, kiedy wiatr dosięgną
jej ciała. Była prawie pewna, że jutro będzie chora, a to wszystko przez Abby,
na którą była wściekła.
Młody Bieber okrążył samochód szybkim krokiem i
otworzył drzwi po stronie Jess. Dziewczyna miała wrażenie, że staje się sopelkiem
lodu, ale to nie była nawet zima.
Justin zręcznie podniósł i wyciągnął dziewczynę z
samochodu. Pierwszym odruchem Jess było objęcie go za szyję. Kiedy powoli szedł
w stronę domu, ona wtuliła twarz pomiędzy jego szyję a obojczyk, zamykając
oczy. Była okropnie wykończona dzisiejszym dniem, który fakt faktem dał jej
nauczkę. Teraz wiedziała, że zupełnie nie nadaje się do takiego towarzystwa.
Chłopak poczuł dreszcze, kiedy jej chłodne ciało przylgnęło
do jego gorącego. Było to dość oszałamiające uczucie, ale podobało mu się.
„Bynajmniej jest jej ciepło” - myślał.
Tuż przed drzwiami zdał sobie sprawę, że rodzice
są w domu i jeśli zobaczą go ze zmarzniętą Jess, nie obędzie się bez awantury.
Łokciem nacisnął klamkę, a drzwi ustąpiły. Miał
szczęście, że nie były zamknięte.
Po cichu wszedł do środka, nie fatygując się by
zdjąć buty w korytarzu. Chciał zaświecić światło, by dotrzeć do schodów, ale
uprzedziła go inna ręka.
Kiedy tylko pokój rozświetlił się, zobaczył kilka
metrów dalej Anę. Jej wargi były zaciśnięte w cienką linię, a pomiędzy
zmarszczonymi brwiami nie było przerwy. Tak, zdecydowanie będzie awantura.
-Co ty jej zrobiłeś ?! - krzyknęła oskarżycielsko
Ana, stojąc u podnóża schodów. W ekspresowym tempie zeskanowała sylwetkę córki,
ułożoną w ramionach Justina. Jej uwadze nie ubiegła mokra sukienka i sklejone
włosy.
-Ktoś pchnął ją do basenu. Nic wielkiego.-
Mruknął przez zaciśnięte zęby, nie chcąc w ogóle powracać do zdarzenia, które
miało miejsce na imprezie.
- Nic wielkiego?! Justin Drew, ona jest przemarznięta!
- Ana wydawała się być bardzo przejętą i bliską panikowania. Juss mimo wszystko
nie chciał, aby matka była na niego zła.
- Spokojnie, czuję się okay. - Jess odezwała się
cichym, lecz pewnym głosem. - Justin nie jest niczemu winny, pomógł mi. - Dodała
w obronie brata. Miała do niego żal, owszem, ale czuła cholerną potrzebę
oczyszczenia chłopaka z zarzutów, jakimi obarczała go matka.
- Powinien był Cię pilnować, a on...- Kobiecie
nie było dane skończyć, ponieważ jej wyrzuty zostały przerwane przez trzymaną w
ramionach blondyna dziewczynę.
- Mogę iść do swojego pokoju, proszę? - Juss
jedynie kiwnął głową, kierując się w stronę schodów, wcale nie stawiając
Jessici na podłodze, czego ta oczekiwała. Zarówno Ana jak i Justin byli
zdziwieni zachowaniem nastolatki. Zdawała się być taka beznamiętna, przerywając
i ignorując swoją matkę zastępczą. Ale młodemu Bieberowi bardzo się to
podobało, czuł że dziewczyna w końcu zaczynała być sobą.
Ana bezradnie patrzyła na Justina, który w
szybkim tempie pokonał schody. Wiedziała bowiem, że nie da rady się z nim dalej
kłócić. Nawet mimo to Justin był zły i nie planował zostać dziś w domu. Chciał
uciec od problemów, które w nim są.
Jak najdelikatniej ułożył Jessicę na łóżku. Kiedy
ona wtulała się w poduszkę on odnalazł koc i przykrył nim jej zmarznięte ciało.
Nawet nie próbował przekonywać jej lub samemu rozbierać, gdyż to drugie
byłoby zbyt nie etyczne.
Pochylił się bardziej nad łóżkiem i dokładnie
naciągnął go pod szyję brunetki. Uwielbiał patrzeć, jak śpi. Wyglądała pięknie
nawet z sinymi od zimna ustami.
-Dobranoc, ptaszyno. - wyszeptał z ustami przy
jej czole, które lekko musnął, po czym szybko wyprostował się i wyszedł z
pokoju. Adrenalina przepływała w jego żyłach i tętnicach, mieszając się z
krwią.
Z domu wybiegł tak szybko, że Ana zdążyła tylko otworzyć usta, aby coś
powiedzieć, lecz nie wydobyła z siebie porządnego zdania. Odjechał równie
chaotycznie pozostawiając po sobie tylko smugę czarnego dymu.
Jazda, podczas której łamał prawie wszystkie
przepisy ruchu drogowego, odstresowywała go równie dobrze, jak dobry joint.
Uwielbiał słyszeć pracę, którą wykonywał silnik. Wtedy był on sam, w swoim
świecie, do którego nikt inny nie może wejść.
Około piętnaście minut później był już pod starą
fabryką. Tak naprawdę wolał spać tu niż jechać do chłopaków, którzy są schlani
po imprezie. Teraz cieszył się, że on stronił od alkoholu dzisiejszej nocy.
Odnalazł klucze w małej skrytce pod fotelem
pasażera i wysiadł z samochodu, który zamknął. Duże drzwi zaskrzypiały, kiedy
je otwierał, a kurz zawirował w powietrzu.
Przekręcił zamek, aby nikogo nie podkusić, by tu
wejść, i powędrował do kanapy. Wiedział, że jest cholernie niewygodna, ale
chciał tu zostać.
Zrzucił z siebie kurtkę i ułożył się na sofie,
wkładając dłonie pod głowę. Długo przyglądał się sufitowi, analizując wszystkie
czułości, jakimi obdarował dziś Jessicę. Zmieniał się i dopiero teraz zdał
sobie z tego sprawę. Tylko bał się, czy aby nie przyniesie to kłopotów.
***
Sen nie przychodził do Justina całą noc, chociaż
ten był zmęczony po tym co wydarzyło się minionego dnia. Jego powieki
pozostawały otwarte przez długie godziny, męcząc go i nużąc z każdą
chwilą coraz bardziej. Postanowił, że najlepiej będzie jeśli zajmie swoje myśli
czymś innym niż problemy. Wstał, ubrał na siebie skórzaną kurtkę i
wyszedł z fabryki, udając się prosto do swojego auta. Jego celem był dom Jaia ,
z którym bardzo chciał porozmawiać. Droga do mieszkania Brooksów trwała mniej
niż dwadzieścia minut.
- Otwórzcie te pieprzone drzwi..- Juss mruczał
pod nosem, kiedy nikt nie odpowiadał na pukanie do drewnianej powłoki.
Spróbował jeszcze raz, mocniej czym prawdopodobnie zbudził któregoś z
braci, co śmiał twierdzić słysząc kroki, dochodzące z mieszkania.
- Justin? Co Ty tutaj robisz? - Luke zapytał
zaspanym głosem, przecierając dłonią oczy.
- Nie spałem, mam kilka problemów w domu i
cholera, chciałem porozmawiać z Jaiem. - Oparł się o futrynę, przyglądając się
zmęczonemu bliźniakowi.
- Jest u siebie, wchodź. - Brooks odwrócił się i
zniknął za drzwiami swojego pokoju. Justin natomiast podążył do pokoju Jaidona.
-Obudź się, stary. - Justin potrząsnął za ramię
śpiącego Jai'a. Chłopak miał lekki sen, w przeciwieństwie do braci, toteż
szybko otworzył oczy.
-Jesteś takim kutasem. - jęknął w poduszkę, chcąc
powrócić do drzemki.
-Kac ? - spytał Bieber, podśmiewując się pod
nosem. Podszedł do biurka i obejrzał każdy nowy gadżet na nim pozostawiony,
podczas gdy Jai próbował rozciągnąć mięśnie równocześnie zwlekając z
odpowiedzią.
-Mhm. - przytaknął, w końcu, nieco ciszej, a
Justin usiadł w fotelu obitym czarną skórą. Nie mógł nie zauważyć, jak
przyjaciel rumieni się. Prawdopodobnie, gdyby Jess nie poinformowała go o tym
co wczoraj robił z Nash'em, nie zwróciłby na to najmniejszej uwagi. -Dlaczego
jesteś tu tak wcześnie ?
-Nie mogłem spać. Kanapa w fabryce jest kurewsko
twarda. - oznajmił z przekąsem i pokręcił głową, sprawdzając, czy jego kark
nadal jest obolały.
-Jak to w fabryce ?! - Jai odrzucił od siebie
kołdrę, zrywając się z łóżka. Zapomniał o skrępowaniu, które towarzyszyło mu,
gdy Justin zapytał o ostatnią noc. Przynajmniej z jednej rzeczy mógł być dumny.
O reszcie będzie musiał szczerze porozmawiać z Nash'em. -Dlaczego nie w domu ?
Zostawiłeś Jess po tym, co stało się wczoraj ?!
-Nie chciałem, okej ? Matka zobaczyła, jak
wchodzimy do domu, i zrobiła mi awanturę. Wkurwiłem się. - Justin skrzętnie
ukrył kilka szczegółów, jak siniaki na nadgarstku Jess, którymi naprawdę nie
chciał się chwalić. Wiedział, że musi uratować sytuację, tylko nie wiedział
jak.
-Jesteś bipolarny, stary ! - Jai kręcił głową z
niedowierzaniem. Częściowo również winił siebie, bo to on miał zając się
siostrą Biebera, którą sam tam zaprosił. -Najpierw patrzysz, jak wpada do
basenu, a potem udajesz wspaniałego brata, kiedy nikt nie patrzy, i odwozisz ją
do domu.
- Nie próbuj zgrywać niewinnego, Brooks! - Justin
warknął czując poirytowanie. - Wydaje mi się, że Ty też nie do końca
zachowujesz się fair względem mnie, braci i Jacka.
- O czym Ty pieprzysz? - Jai wytrzeszczył oczy
nie rozumiejąc przyjaciela. Widząc jednak cwaniacki uśmieszek, który formował
się na twarzy blondyna, zaczął domyślać się dokąd zmierzała ów rozmowa.
- Raczej, kogo Ty pieprzysz, Jaidon. - Justin
zaśmiał się cicho, obserwując zmianę wyrazu twarzy bliźniaka w całkowicie
zawstydzony i zmieszany.- No powiedz mi, kochanie. - Juss kontynuował upokarzanie
bruneta. Sprawiało mu to radość, ponieważ chociaż na chwile zapominał o swojej
dziewczynie, Jessice, rodzicach i pracy.
- To Ty lepiej powiedz mi, co zamierzasz zrobić
ze swoją kochaną Seleną, przez którą Jess wpadła do tego piekielnego basenu.-
Jai burknął, próbując zakryć wielkie rumieńce na jego twarzy.
- Co?! Jak to?! - Młody Bieber był w szoku. Nie
miał pojęcia, że Sel mieszała palce w tym incydencie. Co prawda, zachowywała
się jakby chciała trochę pośmiać się z jego siostry, lecz on nigdy nie
przypuszczałby, że ciemnowłosa będzie narażała życie Jessici dla zabawy. Nie
wierzył w to. - Selena była cały czas ze mną i..
- Jesteś głupi, Biebs. - Jai prychnął,
spoglądając w okno.- Abigail przyjaźni się z Gomez. Wystarczyło jedno słowo
Twojej cudownej dziewczyny, a Abbie była gotowa zrobić komuś świństwo. Dobrze
wiesz jaka z niej suka. - Patrzył na drzwi, jakby oczekiwał na czyjeś przyjście.-
Poza tym, słyszałem to od kilku dziewczyn na imprezie. Lepiej zerwij z tą
szmatą, zanim zniszczy Twoje życie i Ciebie.
- Przestań! To nieprawda, jak możesz mówić takie
brednie o mojej kobiecie, Jai! - Juss chaotycznie wstał z fotela, wyrzucając
dłonie w powietrze. - Pilnuj lepiej swoich spraw i nie próbuj zgrywać
wszystkowiedzącego. Ja przynajmniej mam dziewczynę i nie pieprzę swojego
przyjaciela, pedale! - Justin wrzasnął na całe gardło, patrząc na Jaia
wściekłymi oczami. Dopiero po kilku sekundach dotarło do niego, co powiedział.
Na twarzy bliźniaka dostrzegł ból, kiedy jego oczy skupione były na drzwiach
wejściowych do jego sypialni. Justin odwrócił się, a kiedy zobaczył
zaszokowanego, przestraszonego Nasha zrozumiał, że spieprzył kolejną sprawę.
- Nash... Nie chciałem, nie miałem tego na my...-
Blondynowi nie dane było skończyć, ponieważ w jego kieszeni rozległa się
melodia utworu Take Care, Drake'a i Rihanny. - Halo? Tak Jess,
zawiozę Cię do szkoły. Weź plecak z mojego pokoju i czekaj na mnie na dole,
widzimy się za kilka minut. - Wysłuchał jeszcze słowa pożegnania ze
strony siostry, a następnie się rozłączył.
- Tak, najlepiej stąd wyjdź Bieber, - Brooks
warknął, chwytając Nasha za rękę i prowadząc go w stronę łóżka. - Zanim powiesz
coś, co pogorszy tę sytuację.
***
Jessica obudziła się zaniepokojona, zziębnięta i
zdrętwiała. Ze zdziwieniem odkryła, że jej ciało otulone jest ciepłym kocem,
ale wilgotne ubrania przylegające do jej nagiej skóry nie dawały pełnego
uczucia komfortu.
Dziewczyna powoli podniosła się do pozycji
siedzącej, odgarniając posklejane włosy z twarzy. Z każdą sekundą docierały do
niej obrazy z wczorajszej nocy, której nie zaliczała do udanych.
Odruchowo podniosła rękę i obejrzała nadgarstek.
Widniał na nim siniak o rzucającym się w oczy kolorze, co zwiastowało, że nie
obędzie się dziś bez swetra lub bluzki z długim rękawem.
Jednak nie to męczyło ją od środka. Zastanawiała
się bowiem, gdzie podział się Justin. Miała nadzieję, że zostanie u niej w
pokoju, a zamiast tego zostawił ją w przemokniętych ciuchach. Nie była zła, a
raczej zawiedziona jego zachowaniem.
Nie chciała już o tym myśleć, dlatego wstała
zbierając po drodze wszystkie potrzebne rzeczy, aby odświeżyć się i iść do
szkoły. W głębi duszy chciała przekonać siebie, że może blondyn siedzi w
kuchni, jedząc ulubione kanapki z masłem i dżemem malinowym. Rozczarowała się,
kiedy po prysznicu, zeszła na dół, a we wspomnianym wcześniej pomieszczeniu
zastała tylko krzątającą się Anę. Zanim jednak weszła do kuchni, obciągnęła w
dół rękawy karmelowego swetra, którego zestawiła z czarnymi rurkami i vansami,
nie chcąc, by dowiedziała się o tym zajściu.
-Cześć, mamo. - przywitała się cicho, podchodząc
do kobiety, którą pocałowała w policzek, ówcześnie stając na palcach. Ana
zmartwionym wzrokiem zeskanowała jej sylwetkę.
-Wszystko w porządku? - spytała z troską,
zakładając kosmyk włosów za jej ucho, na których dziś Jess musiała użyć
prostownicy, by wyglądać dobrze.
-Jest okej. - przyznała.
-Na pewno ? - Ana z zapałem doszukiwała się
cienia wątpliwości na twarzy dziewczyny. Ona również była urażona, ponieważ
Justin kolejny raz udowodnił, że nic się nie zmienił. Nadal był rozwydrzonym
nastolatkiem, który ciągle ucieka zupełnie, jak wczoraj.
-Tak. - Jess odrobinę wymusiła uśmiech, bo nadal
była niespokojna. Potrzebowała obecności brata, jak narkoman białego proszku
czy też strzykawki. - Gdzie jest Justin ? - spytała, a Ana znieruchomiała. Rysy
jej twarzy uwydatniły się, a mała żyłka naprężyła, kiedy ze złością przełykała
ślinę.
-Nie wiem. - odparła dosyć chłodno. - Wyszedł
zaraz po tym, jak odłożył Cię do łóżka. -
Kobieta wróciła do przyrządzania owsianki dla
siebie.
-Aha.
Jess pokiwała głową i łapiąc jedną kanapkę z
talerza, powędrowała do salonu. Zanim wygodnie usiadła na kanapie, wyjęła z
kieszeni swój telefon i wybrała odpowiedni numer.
-Justin ? - zapytała dla pewności, kiedy odebrał.
Jej serce zaczęło bić mocniej, iż miała wrażenie, że chłopak usłyszy jego bicie
nawet po drugiej stronie. -Bo Cię nie ma ... A ... A ja mam zajęcia.
P-przyjedziesz po mnie ? Dobrze, do zobaczenia.
Rozłączyła się z dziwną świadomością, że Justin
był zirytowany. Choć nie ukazywał tego przy rozmowie z nią, jego głos był
napięty. Może tak samo, jak ona, denerwowal się ich spotkaniem ? Tak naprawdę
nie wiedziała co ma mu powiedzieć, ani nie mogła sobie wyobrazić, jak będzie
wyglądała atmosfera podczas jazdy. Napięta ? Tak, to jest bardzo prawdopodobne.
-To znaczy, że przyjedzie po ciebie ? - krzyknęła
Ana z kuchni, która na chwilę przestała wykonywać swoje prace, aby jak
najwięcej usłyszeć z ich rozmowy.
-Tak. - Z tymi słowy nastolatka wspięła się po
schodach na piętro, aby przynieść dwa plecaki z książkami, potrzebnymi do
szkoły. Wiedziała, że Juss prawdopodobnie nawet nie raczył przełożyć książek z
zeszłego tygodnia, ale przynajmniej nosił jakieś zeszyty. Po ostrożnym
wślizgnięciu się do sypialni brata, złapała czarny plecak i wyszła zamykając za
sobą drzwi. Zbiegła na dół i szybko założyła buty, nie przejmując się nawet
zjedzeniem śniadania. Nie była głodna.
- Jessica! Nie zjadłaś nic, proszę wrócić do
kuchni! - Ana wołała swoim nie znoszącym sprzeciwu głosem.
- Nie ma czasu, przepraszam! - Odpowiedź Jess
była co najmniej beznamiętna. Trzasnęła drzwiami frontowymi, wiedząc że w domu
nie było Jeremiego, który mógłby ją za to nakrzyczeć. Ku zdziwieniu dziewczyny
przed domem, na wjeździe stał już samochód Justina. Uśmiechnęła się nieśmiało,
po czym otworzyła drzwi do auta, witając się cicho. Odłożyła torbę na tylnie siedzenie
i zapięła pasy. Dopiero wtedy przyłapała Justina na ty, że ciągle się jej
przygląda.
- Dlaczego nie jedziemy ?
-Daj rękę. - polecił tonem nie znoszącym
sprzeciwu. Jess popatrzyła na niego z zdezorientowaniem, bo chciała o tym
zapomnieć. Siny znak sprawiał jej tyle samo bólu co młodemu Bieberowi. -Pokaż
rękę, do cholery ! - krzyknął, a Jess wzdrygnęła się, ale położyła dłoń na jego
udzie i szybko odwróciła wzrok w stronę szyby. Oczy ją zapiekły i nie zwracała
uwagi na to, jak Justin naprężył się, wypuszczając świst powietrza spomiędzy
malinowych warg.
Delikatnie, jakby dotykał płatków róży, dotknął
palców dziewczyny. Prześlizną się pomiędzy nimi swoimi palcami aż dotarł do
fioletowego znaku. Poczuł ogromny ból w klatce piersiowej, patrząc na niego z
myślą, że to on to zrobił, a ta myśl była dla niego, jak najgorsza trucizna.
-Otwórz schowek i wyciągnij z niego podkład
Seleny. - polecił spokojnie, nadal trzymając jej chudą rękę. Jessica miała
wielką ochotę sprzeciwić się, ponieważ zdawała sobie sprawę, że należał on do
Seleny, której nie chciała znać, ale postanowiła się nie sprzeciwiać tylko
zrobiła o co prosił.
Już po chwili siniak zniknął, dzięki palcom
Justina, które dokładnie wyklepały podkład w skórę na nadgarstku Jess.
Droga do szkoły trwała naprawdę niedługo, lecz
była męcząca ze względu na ciszę, która była zbyt niewygodna, aby ktokolwiek ją
przerywał. Kiedy dojechali na miejsce, na szkolny parking, Justin trzasnął
drzwiami, czekając aż Jess również opuści auto. Ku zdziwieniu Jessici czekał
na nią, zupełnie tak, jakby zamierzał iść z dziewczyną do szkoły.
- Idziemy razem? - Zapytała nieśmiało, pocierając
palce o materiał spodni.
- Pewnie, chodź. - Przytaknął, chcąc wynagrodzić
dziewczynie swoje zachowanie. - Uśmiechnij się, mała. Będzie dobrze. -Jess
pokiwała lekko głową i dołączyła do Justina. Ku jej zdziwieniu, nie szedł tak
szybko, jak robił to najczęściej tylko dostosował się do jej kroku.
Już na schodach, które oboje przeszli, omijając
co drugi stopień, poczuli, że coś jest nie tak. Każdy patrzył na nich z
nieustępliwą miną, której bała się Jess. Struchlała, otuliła się bardziej
swetrem i kurczowo trzymając swój plecak weszła do szkoły, kiedy Justin otworzył
jej drzwi. Prawdopodobnie chwaliłaby w myślach ten gest, gdyby nie była
świadoma, że wszyscy już wiedzą co działo się na wczorajszej imprezie. Mijając
ludzi ciągle słyszała szeptane zdania, w których pojawiała się „woda” i
„melanż”. Skąd ludzi tyle nienawiści.
-Proszę, proszę ! - za sobą usłyszała męski głos,
na który zatrzymał się również Justin, którego zaczepiał Louis. -Justin ze
swoją siostrzyczką ! Słyszałem, że robisz za niańkę, Bieber.
-To źle słyszałeś. - warknął Justin, powoli
podchodząc do niższego od siebie chłopaka. Jess była zmieszana, widząc złość
Justina, i sama nie wiedziała, czy ma ich od siebie rozdzielać.
-Och, Bieber, nie kłam. Wszyscy o tym wiedzą.
Selena jest wspaniałą koleżanką.
-S-Selena ? - Justin był w szoku. Ona ?
-Zaskoczony,co ? - Louis roześmiał się z
naiwności starszego chłopaka. -Biedy, Bieber. Dziewczyna go wykiwała. Pozostało
Ci tylko grać w szachy z beznadziejną siostrzyczką.
Justin nie wytrzymał. Nie mógł pozwolić, by Louis
obrażał Jessicę, która nie była niczemu winna. Gdyby nie Selena połowa szkoły
byłaby nieświadoma o tym, co działo się wczoraj.
Z całej siły, jednym ciosem prosto w twarz
powalił chłopaka na ziemię. Nachylił się nad nim.
-I taka mała rada: Lepiej nie powtarzaj plotek,
gnoju.
-Jesteś pojebany ! - krzyknął Louis, wycierając
rękawem krew lejącą się z lewej przegrody nosowej. Justin tylko uśmiechnął się
złośliwie i powrócił do pozycji stojącej i kopnął go w brzuch.
-A to za nazywanie mnie niańką i pojebanym. -
dodał, chwytając oszołomioną Jessicę za łokieć i ciągnąc w stronę klas.
Dziewczyna miała ochotę coś powiedzieć, skomentować
jego zachowanie, ale głos ugrzązł jej w gardle. Według niej nie powinien go
bić, ale to był Justin. Justin Bieber, który wstydził się jej i z każdym takim
zachowaniem łamał jej serce na pół.
Ale sam Justin wcale nie chciał, by tak to
wyglądało. Jego ego nie pozwalało na to, aby ktoś wyśmiewał go, ale również nie
mógł pozwolić, aby ktoś dokuczał Jess. Tak naprawdę była dla niego małą
dziewczynką, która dopiero teraz poznaje świat, jak jego wady i zalety, ale
także i ludzi. Aby zapewnić jej bezpieczeństwo a sobie psychiczny spokój
odprowadził ją pod samą klasę.
-Musisz iść na lekcję. - oznajmił, dostrzegając w
jej oczach niemy sprzeciw. Do dzwonka zostało dosłownie kilka minut, ale to
wystarczyłoby, aby pogadać o bójce z Louis'em.
-A Ty ? Spóźnisz się. - powiedziała,
przypominając sobie, że brat ma właśnie angielski na trzecim piętrze.
-Mną się nie przejmuj, dobrze ? - puścił jej rękę
- Poproszę któregoś z chłopaków, by Cię odebrał. Sam muszę coś załatwić.
-Ale ...
-To ważne, ptaszyno. -powiedział, patrząc jej
głęboko w oczy, a jej serce niemalże wyskoczyło z klatki piersiowej. -Będzie
dobrze tylko nie odpowiadaj na zaczepki.
Jess pokiwała głową, oznajmiając, że rozumie.
Justin tylko uśmiechnął się, a chwile potem zniknął, zostawiając ją samą z
szybko bijącym sercem i zapachem jego perfum, unoszącym się w powietrzu, dopóki
nie weszła do klasy.
***
„Będzie dobrze” wypowiedziane przez Justina wcale
nie uspokoiło Jessici. Przez całą lekcję fizyki trzęsła się niezauważalnie,
kiedy ktokolwiek na nią spojrzał, i cała się spinała. Była psychicznie
wykończona, by przejmować kolejne ciosy od ludzi ze szkoły. Wiedziała, że są
bezduszni, wiedziała, że liczy się dla nich sława, ale ze wszystkich ich Selena
była najgorsza. Jess zauważyła, jak zmienia się wyraz twarzy jej brata, gdy
tylko o tym usłyszał. Przecież Louis nie kłamał.
Prawdziwą twarz Seleny poznała na imprezie i
żałowała, że Justin nie dowiedział się wcześniej.
Walkę ze samą sobą przerwał jej dźwięk dzwonka.
Odetchnęła głęboko i w pośpiechu zaczęła się pakować. W przeciwieństwie do
innych, którzy wrzucali do plecaka swoje rzeczy, robiła to dość starannie,
dlatego została sama w klasie, bo nawet nauczyciel nie zadawał sobie trudu, by
poczekać aż uczniowie wyjdą.
-Cześć, sieroto. - Jess usłyszała męski głos i
przestała się pakować. Zimny pot pojawił się na jej czole. -Ignorujesz mnie,
tak ?
Duszące perfumy czuła coraz bliżej siebie. Nie
chcąc ryzykować powoli odwróciła się, kurczowo ściskając plecak w dłoniach,
który w konieczności, mógłby przynieść pomoc. Ale dobrze wiedziała, że nie
potrafi zrobić krzywdy człowiekowi.
-C-czego chcesz ? - spytała, trzęsącym się
głosem, a wzrok spuściła na swoje trampki.
Zayn, który został wysłany tu przez Abby i
któremu ta zapłaciła, zaśmiał się głośno i podszedł jeszcze bliżej. Widział
strach w oczach tej niewinnej dziewczyny, ale nie przestawał wykonywać swojej
misji. Może i tolerował kujonów z pierwszych klas, ale że sierota ?
Podejrzewał, jak to się skończy; przy Justinie będzie budować swoją sławę, a
potem nawet i jego kopnie w dupę. Myślał stereotypowo i nawet nie pomyślał o
tym, że Jessica może być całkiem inna, może być osobą, która myśli całkiem
inaczej, niż społeczeństwo, którym się otacza.
-Czego ja chciałem? - spytał ironicznie,
zatrzymując się tuż przed Jess. - Może czego Ty tu chcesz, co sieroto ?! Nie
chcemy tutaj takich, jak Ty.
Jess zabrakło powietrza zupełnie, jakby
niewidzialna ręka zacisnęła się na jej gardle.
-Ah tak ... Dzięki braciszkowi stać się sławną i
zająć miejsce Seleny, co ? - jego głos był coraz głośniejszy i dzikszy. Jess skuliła
się w sobie, a jedna łza spłynęła po jej policzku. - Odpowiadaj, kurwa ! -
krzyknął, łapiąc ją za ramię i lekko szarpiąc. Dziewczyna pisnęła, czując ból.
Bała się i jednocześnie modliła o pomoc. Zayn był, jak rozłoszczony byk, którego
nie można okiełznać.
-Odsuń się od niej, bo oberwę Ci jaja i zrobię z
nich zupę !
Zdezorientowany mulat odwrócił się w stronę
drzwi, rozluźniając uścisk. Gdy tylko zobaczył, stojącą w drzwiach Amandę, jego
ręka ześlizgnęła się z ciała przestraszonej dziewczyny, aż nie dołączyła do
boku chłopaka. Jess załzawionymi oczami spojrzała na swoją wybawicielkę, niemo
jej dziękując.
-A ty tu po jakiego chuja ? - Zayn zmarszczył
brwi, lecz wewnętrzna siła kazała mu natychmiast uciekać, bowiem wiedział, że
spotkanie z gangiem Justina nie byłoby tak przyjemne, jak groźby ze strony
ładnej Amandy. Mimo to do końca chciał utrzymywać maskę tego groźnego, co
Amanda miała ochotę wyśmiać.
-Nie rób problemów, Zayn. - powiedziała
wywracając oczami. Podeszła do Jessici i mocno ją przytuliła. -Lepiej wyjdź
stąd zanim przyjdzie tu Luke.
Głaszcząc z troską włosy, wtulonej w nią, jak w
misia siostry Justina, popatrzyła na niego poważnie. Zayn niczym spłoszone
zwierzę udał się do drzwi, nie patrząc za siebie.
-Już dobrze.
-Dziękuję, tak bardzo dziękuję. - wychrypiała
Jess, zanosząc się płaczem. Amanda uśmiechnęła się i bardziej ją do siebie
przytuliła. Kiedy Jess uspokoiła się na tyle, aby wyjść do ludzi, do sali
wbiegł Luke, który jak dzielny rycerz zabrał dziewczyny do samochodu,
szczególnie walcząc o względy Amadny.
-Zawiozę Cię do domu, Jess, a temu gnojowi na pewno
tego nie daruję.
***
Justin wcale nie zamierzał iść na lekcje
angielskiego i prawdopodobnie na żadną kolejną. Był wściekły po tym co usłyszał
od Louisa. Prawdopodobnie nie przejmowałby się słowami tego gnoja, gdyby nie
fakt, że dotyczyły one jego dziewczyny. Selena. Ugh, chłopak od jakiegoś czasu
czuł się, jakby dziewczyna wcale nie pałała do niego miłością. W
przeciwieństwie do niego, nie starała się i chodziło jej wyłącznie o seks i
lans. Justin nie był taki. Dla niego liczyło się coś więcej. Uczucie było tym,
czego oczekiwał. Dopiero teraz oprzytomniał dochodząc do wniosku, że Sel w
ogóle się nim nie przejmowała. Młody Bieber potrzebował kogoś, kto przytuli go
w chłodny dzień, kto pocieszy go, kiedy będzie miał problemy. Zupełnie tak jak
teraz. Życie Justina przypominało wielki chaos niekończących się zmartwień i
zakrętów, a najgorsze było to, że własna kobieta rzucała mu kłody pod nogi. To
nie było fair, więc chłopak postanowił to zakończyć. Raz na zawsze.
- Selena? Musimy porozmawiać, - Podszedł do
grupki dziewczyn, stojących przed szkołą. Wiedział, że Gomez ma właśnie
wychowanie fizyczne, więc będą mogli załatwić swoje sprawy. - To ważne - Dodał,
patrząc dziewczynie w oczy.
- Justin, kochanie! - Zaświergotała udając, że
wszystko jest w porządku.
- Sel, dlaczego to zrobiłaś? Dobrze wiedziałaś,
że nie chciałem, aby ludzie dowiedzieli się o Jess. To nie była Twoja sprawa. -
Wykrzyczał szeptem, kiedy odeszli na bok.
- Tak jakoś wyszło, ale nie wydaje mi się, że to
jakiś większy problem. - Wzruszyła ramionami. - Wiele osób ma żałosne
rodzeństwo i jakoś dają radę.
- To nie jest większy problem? To co powiesz na
incydent z basenem? Czy to prawda, że poleciłaś Abby, aby wrzuciła moją siostrę
do wody? - Pytał z wyrzutem, nie mogąc nic poradzić na złośc, która w nim
buzowała.
- To było zabawne, naprawdę rozruszałam tą
imprezę. - Zaśmiała się na wspomnienie felernej nocy. - I nie udawaj, że
obchodziło Cię gdy wpadła. Stałeś cały czas przy moim boku.
-Jesteś niedoinformowana, Sel. - Warknął,
przeczesując włosy agresywnym ruchem palcy. - Jai miał rację, kurwa,
każdy miał rację, a ja byłem ślepo zakochany w Twojej osobie. Nie mogę
uwierzyć, że dopiero teraz Cię rozgryzłem.
- Przestań i pocałuj mnie, Emma patrzy. -
Sapnęła, zbliżając swoją twarz do blondyna.
- Zwariowałaś? Zrywam z Tobą, Selena. -
Powiedział prosto w jej twarz, jakby martwił się o to, czy zrozumiała.
- Co? Nie możesz! Nie wygłupiaj się. - Prychnęła,
próbując chwycić rękę chłopaka, lecz on ją odepchnął.
- Ciesz się, że próbuję
załatwić to po cichu, aby szkoła się nie dowiedziała o tym, że Cię
rzuciłem. - Uśmiechnął się cynicznie, wkładając dłonie do kieszeń. - Nawet w
takim momencie troszczę się o Twoją reputację. - Mruknął, odchodząc w
nieokreślonym kierunku.
- Pożałujesz tego, popamiętasz mnie, Bieber! -
Wycharczała przez zaciśnięte zęby, tak, by tylko Juss mógł ją usłyszeć.
- Nie dbam o to, - Krzyknął, machając na nią
ręką. Skierował się do swojego samochodu ostatecznie opuszczając plac szkolny.
Mimo wczesnej pory zamierzał się upić, chcąc zapomnieć o całym bólu,
który odczuwa i każdym błędzie, który popełnił. Na jego szczęście na drogach
nie było zbyt wielu samochodów, które tworzyłyby korek, utrudniający mu
dotarcie do klubu, w którym nie był już dość dawno. Kiedy poznał Selenę
przestał interesować się puszczalskimi dziewczynami, które bywają tam niemalże
codziennie ubrane w krótkie spódniczki i cienkie bluzeczki, a na ich twarz
mocny makijaż, zakrywający każdą niedoskonałość.
-Cześć Ethan, trzy czyste. - powiedział bez
ceregieli, zastanawiając się czy to nie za mała ilość alkoholu, by zapić
dzisiejsze smutki. Chłopak, który pracował tutaj już od kilku ładnych lat,
przyjął zamówienie i kiwając krótko głową zabrał się za jego wykonanie. Ethan
Black, szatyn o szmaragdowych oczach i szpiczastym nosie, zdążył poznać
Justina. Przychodził tutaj tylko, gdy jego życie sypało się, a on spadał na
dno. Kompletnie nie popierał, gdy pił litry alkoholu, by zapomnieć o
przytłaczającej go rzeczywistości, ale on nie mógł nic zrobić. Gdyby tylko
spróbował nawiązać rozmowę z pijanym Bieberem, wyszedłby z wielkim siniakiem
pod okiem albo zostałby zwolniony, gdyż szef nie popierał żadnych bójek i
konfliktów, a z tych, które miały miejsce wyciągał poważne konsekwencje.
-Proszę.
- Ethan postawił na marmurowym blacie trzy zapełnione kieliszki, tak jak prosił
Justin. Brunet podniósł na niego zmęczony a zarazem wściekły wzrok i podniósł
jedno naczynie wypijając je duszkiem. Czuł, jak alkohol pali jego przewód
pokarmowy i rozgrzewa od środka. Tej nocy chciał uciec od wszystkiego.
-Masz szluga ? - spytał Bieber zaraz po wypiciu
drugiego kieliszka. Ethan może i był spokojnym, ułożonym chłopakiem, ale
posiadał pewne „bonusy”, dzięki którym zbierał na rozprawy sądowe, by w końcu
zabrać swoją córeczkę Carmen od jej wyrodnej matki.
Black odszukał w swojej torbie, leżącej pod
barem, dwa jointy z zawartością marihuany i z wdzięcznością podał je Bieberowi,
który w zamian położył na blacie banknot o o wiele większym nominale. Ethan otworzył
usta, aby zaprotestować, ale w zamian zamówił kolejne dwa kieliszki trunku mimo
że już czuł efekty jego spożycia.
- Problemy? - Ethan zapytał, patrząc na
zrozpaczonego, młodego mężczyznę. Justin jedynie kiwnął głową, potwierdzając
podejrzenia barmana.
- Trudna rodzina i pizdowata dziewczyna, ot
historia mojego życia. - Prychnął, śmiejąc się zupełnie bez krzty humoru. Black
jedynie uśmiechnął się wyrozumiale, wypełniając kolejne kieliszki wódką.
Następne kilkanaście minut mijały Justinowi na
wlewaniu w siebie alkoholu, co z każdym łykiem bardziej mu się podobało. Już
nie myślał o problemach, już nie rozpamiętywał rozmów z Jess. Wszystkim na co
zwracał uwagę w tamtym momencie były rozgolaszone, seksowne sylwetki dziewczyn,
które chwaliły się swoimi umiejętnościami tanecznymi na parkiecie. Justin
wiedział, jak działał na kobiety, dlatego zamierzał spróbować swoich
umiejętności i trochę się zabawić. Po odstawieniu kieliszków, dołączył do
długonogiej, egzotycznej brunetki, wykonując bardzo seksowne ruchu tuż obok jej
tyłka. Dziewczyna uśmiechnęła się, wiedząc do czego zmierzał chłopak. Zagryzła
dolną wargę, po czym odwróciła się przodem do blondyna obejmując jego szyję.
Wzrok młodego mężczyzny od razu przykuły sporych rozmiarów piersi oraz ponętne
usta, które niedługo później zaatakował swoimi. Pocałunek był bardzo chaotyczny
i pełen złości oraz rozbieżnych emocji, lecz Justin nie potrafił wytłumaczyć
ich nawet przed samym sobą.
Na zgrabnej pupie dziewczyny po chwili wylądowała
dłoń młodego Biebera. Ścisnął pośladek w taki sposób, że dziewczyna jęknęła
prosto w jego usta. Dryfowali po parkiecie przez jakiś czas, zupełnie, jakby
zapomnieli gdzie są. Liczyły się tylko ich rozgrzane ciała i walczące języki.
- Chodźmy do kib..- Justin nie musiał kończyć,
ponieważ dziewczyna doskonale wiedziała o co chodziło. Chwyciła go za dłoń i
niemalże pobiegła do męskiej toalety. Bieber sprytnie zamknął za nią drzwi, a
następnie popchnął ją lekko na ścianę. W świetle żarówki dziewczyna była
jeszcze piękniejsza, ale Justin wiedział, że po alkoholu nawet troll były dla
niego atrakcyjnym kochankiem. Mimo wszystko, blondyn ponownie pocałował pełne
usta, gryząc dolną wargę dziewczyny.
- Jestem Justin. - Sapnął, rozpinając rozporek
swoich spodni. - Zaraz będziesz krzyczała moje imię. - Mruknął seksownie, podwijając
koszulkę dziewczyny, z czym ta nie miała problemu. W ręcz przeciwnie,
uśmiechnęła się uwodzicielsko klękając przed chłopakiem w wiadomym celu. Bieber
wiedział, że tego właśnie potrzebował. Kiedy dziewczyna włożyła jego członka do
ust, w głowie blondyna zawirowało. Czuł wielkie podniecenie oraz pożądanie. Był
pewny, że ich zbliżenie nie skończy się jedynie na zrobieniu loda. Hinduska, bo
nią była obecna towarzyszka Justina, ssała i lizała czubek jego ogromnego
prącia, doprowadzając chłopaka do szaleństwa. Ciche jęki rozbrzmiewały się w
toalecie, powodując że Justin chciał więcej i więcej. Targał włosy dziewczyny,
dając jej do zrozumienia jak bardzo jest podjarany. Nie potrwało do długo,
zanim chłopak eksplodował prosto do jej gardła. Dziewczyna posłała mu
bezproblemowy uśmiech połykając dosłownie wszystko, co znalazło się w jej
ustach. Kiedy czarnowłosa podniosła się z kolan, Justin w ekspresowym tempie
odwrócił ją tyłem do siebie, zdejmując przy tym jej krótkie szorty oraz
stringi, które ozdabiały jej rejon rozrywki. Klepnięcie w jeden z pośladków
oznaczał, aby dziewczyna rozszerzyła swoje atrakcyjne nogi, ułatwiając
Justinowi dojście do pochwy. Na sam początek, Bieber włożył w nią dwa palce, na
co dziewczyna zareagowała głośnym, mocnym jęknięciem. Wypięła swój tyłek
jeszcze bardziej, prosząc o więcej rozkoszy. Blondynowi bardzo się to podobało,
dlatego szybko wyjął palce z jej dziurki i zastąpił je swoim twardym członkiem.
Wbił się w nią szybko i niespodziewanie. Hinduska krzyknęła, czując ból na
samym początku. Po chwili jednak, kiedy Bieber zaczął wykonywać szybkie, lecz
rytmiczne pchnięcia, oboje jęczeli z rozkoszy, czując niesamowitą satysfakcję.
Po kilku minutach intensywnej zabawy, Justin uznał, że nie wytrzyma ani minuty
dłużej, doszedł z wielkim sapnięciem. Wiedział, że jego partnerka doznała
szczytu jakiś czas wcześniej, a teraz opadła bezsilnie na ścianę. Justin
pamiętał, że nie użył prezerwatyw, dlatego uważał, aby jego nasienie nie
znalazło się wewnątrz czarnowłosej.
- Było dobrze. - Westchnął, spełniony. Zaczął
zapinać rozporek, kiedy dziewczyna stanęła na równe nogi.
- Było. - Sapnęła oddychając ciężko, lecz z
uśmiechem na twarzy. Nie była nieśmiała. - Myślisz, że mógłbyś do mnie
zadzwonić, przystojniaku? - Zagaiła nakładając majtki, a następnie spodenki.
Każdy ruch wykonywała w bardzo seksowny sposób.
- Myślę, że nie. - Westchnął, przeczesując włosy
palcami. - Nie umawiam się z laskami, które pieprzą nieznajomych w
kiblach. - Prychnął beznamiętnie i z tymi słowy, opuścił toaletę.
- Dupek! - Słyszał za sobą zaszokowaną oraz
zdenerwowaną dziewczynę. Taki już był, dostawał to co chciał i czasami nie
zwracał uwagi na uczucia innych.
Szybko przebrnął przez tłum tańczących par i
wyszedł na zewnątrz. Temperatura zmalała, ale jemu nie było zimno przez
grzejący go od środka alkohol. Wygrzebując z kieszeni papierosa, którego dał mu
Ethan, usiadł na krawężniku i odpalił go, zaciągając się.
Nie planował zbliżenia z Hinduską ani spełnienia
w jej ramionach, jednak musiał przyznać, że na chwilkę zapomniał o Selenie. W
te czynności seksualne włożył wiele swojej siły i złości na Gomez, jakby chciał
się w ten sposób na niej zemścić, zranić ją tak jak ona zraniła jego.
Spomiędzy warg chłopaka ponownie wydostał się
obłok białego dymu. Teraz chciał być, jak on - zupełnie wolny od wszystkiego.
Miał zaledwie dziewiętnaście lat, a życie już dało mu ostro popalić.
Siedząc na ulicy i spoglądając w niebo
przypomniał sobie o Jess, gdyż gwiazdy przypominały iskierki w jej oczach. Ona
była taka słodka i niewinna, szczęśliwa. Musiał przyznać sam przed sobą, że w
jej towarzystwie najmilej spędzał czas, zapominał o problemach dnia codziennego
choćby na krótką chwilę. Wystarczyła tylko ona; jej błyszczące oczy, mały nosek
i malinowe wargi. Justin czuł jak traci grunt pod nogami, lecz była to jedynie
iluzja. Miękki narkotyk, który pieprzył jego płuca, tak jak on pieprzył tamtą
dziewczynę sprawiał, że Bieber czuł się jakby na jawie. Bujał w pięknych obłokach
i widział tylko to, co chciał. Co prawda, to działo się tylko w jego głowie i
na dodatek przez krótką chwilę. Nie zdążył mrugnąć, a wszystko wróciło na
swoje, stare miejsce. Szarość niszczyła jego zdolność widzenia, zupełnie tak on
niszczył wszystko w swoim życiu. Był oszołomiony, kiedy nagle usłyszał klakson
samochodu, zupełnie nieopodal siebie. Rzucił papierosa na ziemię i przydeptał
go butem. Auto stanęło obok niego kilka sekund później, a przyciemniana szyba
zjechała w dół, ukazując Jai'a.
-Co ty tu robisz, Bieber ? -spytał Brooks,
chowając swoją urazę do przyjaciela, który był pijany i najwyraźniej
potrzebował pomocy. Justinowi kręciło się w głowie, ale zauważył nowy kolczyk
zdobiący łuk brwiowy jednego z bliźniaków.
Zanim jednak Bieber odpowiedział Jai'owi,
chwiejnym krokiem podszedł do samochodu i pociągnął klamkę, wsiadając do
środka.
- Szukałem ucieczki od problemów, stary.
-Ta, słyszałem. - westchnął czarnowłosy,
włączając się w ruch. - Podobno Louis nieźle oberwał.
-Pierdole tego gnoja. - Justin wybełkotał, a jego
ciało kiwało się na boki. Nie panował już nad tym co robić. -I Selenę też.
-Definitywnie zerwaliście ? - Jai dopytywał
ożywiony, nie ukazując swojej radości, lecz Justina tylko to zdenerwowało.
-Nie, kurwa, na niby, Brooks. - wywrócił oczami.
Otworzył szybę i zaciągnął się swieżym powietrzem, co minimalnie mu pomogło,
gdyż czuł, że z jego żołądkiem nie jest najlepiej. -Dlaczego, w ogóle, się do
mnie odzywasz ?
-Nie byłem zły, ale Ty powinieneś przeprosić
Nash'a. - Stwierdził bliźniak, zerkając na Biebera, który powoli wracał do
świata żywych.
- Wiem. - Przytaknął. - Ten dzieciak jest dla
mnie ważny, kocham go jak brata. - Westchnął chowając twarz w dłoniach, nie do
końca ze wstydu, lecz także z bezradności. - Ciebie też kocham Jai, przepraszam
za to wszystko co powiedziałem.
-Wybaczam. - Brooks uśmiechnął się promiennie, a
Justinowi nieco ulżyło. Przyjaciele stanowili nieodłączną część jego życia i
nie potrafił się na nich, chociaż wybuchały pomiędzy nimi sprzeczki, które
zawsze chcieli, jak najszybciej, załagodzić.
Kilka minut później byli na miejscu. Jai stanął
najbliżej chodnika i poczekał aż ledwie trzymający się na nogach Justin
wysiądzie z auta. Sam Brooks nie zamierzał iść razem z przyjacielem, gdyż
śpieszył się do Nash'a, który nadal nie mógł pogodzić się ze słowami
wypowiedzianymi przez młodego Biebera.
-Wchodzisz ? - spytał Justin, lekko bełkocząc.
-Nie dziś. - zbył go, odpalając silnik. - Siema !
Jai ruszył z piskiem opon, a młodemu Bieberowi
zakręciło się w głowie przez ten agresywny dźwięk.
Jego nogi były niczym z waty, kiedy szedł w
stronę domu, a jeden mocniejszy podmuch wiatru bez problemu mogłyby powalić go
na ziemię. Wchodząc do domu czuł się inaczej i nie wiedział w jaki sposób to
wytłumaczyć. Wszystkie emocje nagromadziły się w nim i miał ochotę popłakać się
niczym dziecko, lecz jego ego nie pozwalało pokazywać słabości. Musiał walczyć.
Niczym cień podszedł do schodów, a następnie
wszedł po nich stawiając ostrożnie stopy, gdyż jego ciało lekko się chwiało.
Pierwszym jego postanowieniem było pójście do pokoju i uwalenie się na łóżko,
ale czuł w sobie dziwną pustkę, nie widząc Jess prawie pół dnia. W środku
bardzo martwił się o nią, kiedy była w szkole. Tylko zobaczenie jej mogło mu
pomóc.
Uchylił delikatnie drzwi pokoju dziewczyny i
wszedł do środka. Brunetka spała plecami do niego. Justin po cichutku usiadł
przy jednej ze ścian naprzeciwko łóżka. Pochylił się nieco, zginając lekko
kolana, na których położył ręce, opierając na nich głowę. Kilka razy nerwowo
przeczesał włosy palcami. Dopiero teraz, kiedy w ciszy miał okazję coś
przemyśleć, stwierdził, że nie powinien uprawiać seksu z tamtą dziewczyną. Jej
zachowanie już po zapowiadało tylko kłopoty.
Jess znieruchomiała, słysząc otwierające się
drzwi do jej pokoju. Nie spała, bo martwiła się o Justina, który nie wracał.
Nie domyślała się kto może chcieć coś od niej późno w nocy dopóki nie wyczuła
charakterystycznych perfum jej brata zmieszanych z damskimi, odoru alkoholu i
chyba ... papierosów.
-Justin ? - spytała cicho, przyciskając do siebie
kołdrę. Słodkie damskie perfumy, którymi pachniał drażniły ją do granic
możliwości. Nie chciała myśleć o tym co robił i z kim, ale też nie mogła
wyrzucić tego z głowy.
-Dlaczego nie śpisz, ptaszyno ? - odpowiedział
pytaniem na pytanie, prawie szepcząc.
Jess powoli odwróciła się w stronę brata i
niemalże od razu poczuła wielką gulę w gardle, skanując jego sylwetkę. Justin
miał okropnie czerwone oczy, pogniecioną do granic możliwości koszulkę i typowo
potargane włosy. Nie wiedziała, dlaczego, ale w jednej chwili stała się
zazdrosna. Nie tylko o Selenę, z którą spędzał popołudnie, ale i o niego.
Pragnęła, żeby dzisiejsze popołudnie spędził z nią, przytulił i pocieszył,
kiedy naprawdę go potrzebowała, ale zastąpiła go Amanda. Jess odnajdowała tylko
jeden plus w tej sytuacji - zaufała dziewczynie, o którą starał się Luke.
Zaufała i miała nadzieję, że tego nie pożałuje.
-Bałam się o ciebie. - przyznała nieśmiało,
wtulając twarz w poduszką, chcąc ukryć gorące rumieńce.
Justin podniósł się i lekko chwiejnym krokiem
podszedł do łóżka, siadając na jego krawędzi.
-Nie potrzebnie, ptaszyno. - delikatnie, aby jej
nie wystraszyć, dotknął jej ciepłego policzka.
- Jesteś pijany? - Spytała szeptem, a w jej
głosie słychać było zawiedzenie i złość. Nie lubiła, gdy ktoś się upijał.
Szczególnie po felernej imprezie.
- Zwariowałaś? Jestem trzeźwy, nie widać? -
Zaśmiał się cicho, nie wyglądając nawet na zestresowanego. - Wypiłem dwa piwka,
mała. - Wyszczerzył się, zdejmując buty, następnie odrzucając je pod ścianę.
-Chyba dwa piwka razy cztery, duży. - Prychnęła,
zwracając gestownie uwagę chłopakowi, aby ten zdjął również brudne
skarpetki. - Powinieneś iść spać.- Zauważyła, kręcąc głową na chłopaka, który
wyglądał na niewinnego, małego chłopca. Podobał jej się nawet teraz - brudny,
spocony i pijany.
- Idę spać, nie widzisz? Oj Jess, masz chyba
dzisiaj zły dzień, bo wszystko Ci się miesza. - Zachichotał, dosłownie,
zachichotał przymykając oczy. Nieudolnie próbował zagrzebać się w kołdrach,
które znajdowały się na łóżku dziewczyny, lecz nie był w stanie nawet ułożyć
się na materacu bez pomocy Jessici, która zmuszona była wstać.
- Mam zły tydzień, Juss, złe życie. - Westchnęła
z nadzieją, że Justin nie będzie o tym pamiętał, kiedy obudzi się rankiem, następnego
dnia.
- Zerwałem z tą suką, wiesz? - Ponownie śmiech
wydostał się z jego ust. - Wyglądała jak taka wielka purchawa, kiedy z nią
zrywałem. - Jessica otworzyła usta, będąc zupełnie zaszokowana. W sumie
cieszyła się z ich rozstania.
- Przykro mi, - Szepnęła otulając blondyna kocem
- może nie byliście sobie przeznaczeni.
- Najwyraźniej. - Sapnął. - Wolałbym przyruchać
jakiegoś kolesia, niż ponownie dotknąć jej zeszmaconego ciała.
- Justin! - Jessica zaśmiała się głośno,
lecz po chwili zbeształa samą siebie, gdyż rodzice mogli to usłyszeć.
-No co ? - zrobił minę niewiniątka i posunął się
odrobinę, by zrobić miejsce dziewczynie. -Taka prawda mała, a teraz chodź spać.
-Tutaj ? - brunetkę nieco zaszokowała propozycja
brata, który leżał już wygodnie ułożony do snu, a jego powieki powoli opadały.
- Z ... tobą ?
-Przestań, ptaszyno. Już raz tu spałem. - jego
duża dłoń wystrzeliła spod kołdry i złapała jej kruchą. W ciągi kilku sekund
Jess wylądowała na łóżku, obok Justina, do którego klatki piersiowej przylegały
jej plecy. Musiała przyznać, że czuła się nieco nieswojo, ale podobało jej się
to.
Justin przytulił do siebie dziewczynę, jak
najbliżej tylko się dało. Jej obecność sprawiła, że zapomniał, zatracił się w
ślicznym zapachu jej włosów, ale czekał póki nie zaśnie.
Dzięki wypitemu alkoholowi miał siłę czekać i
przyglądać się pięknej kruszynce w jego ramionach, która właśnie przewracała
się na drugi bok, by być z nim twarzą w twarz.
-Dobranoc, księżniczko. - wyszeptał, muskając jej
czoło swoimi wargami, a potem sam zamknął oczy i zasnął.
--------------------------------------------
Jeśli
szanujesz te nasze kilka godzin/dni spędzonych nad pisaniem tego rozdziału to
zostaw chociaż najmniejszy komentarz.
Dziękujemy.
Jej jakie to słodkie. Nareszcie Justin zerwał ze Seleną nienawidzę jej ugh. Justin powinien przeprosić Nasha przykro mi się zrobiło wtedy kiedy on tak wybuchł biedny Nash. Co do Jessiki i Justina oni są słodcy i powinni być razem ze sobą. Rozdział mi się jak zawsze podoba uwielbiam to opowiadanie. Życzę weny i przyjemnych wakacji
OdpowiedzUsuńRozdział świetny zresztą jak zawsze :)))))
OdpowiedzUsuńWow wow ale się dzieje w tym rozdziale :) bardzo dobrze że Justin zerwał z tą suką onanie zasługiwała na niego. Szkoda tylko że Justin bzyknął tą laske w klubie no ale był pijany i wkurwiony więc wybaczam mu :D ale to co powiedział o Nashu było bardzo niefajne i muso go przeprosić... A jeśli chodzi o Jessike i Justina to razem są takie słodziaki ;) oni muszą być razem :)
OdpowiedzUsuńOoo cudowne ❤️ Wreszcie zerwał z ta suka! Cieszymy sie!
OdpowiedzUsuńRozdział genialny <333
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozdział cuudny *-* O YEAH !! Nareszcie z nią zerwał, TYLE WYGRAĆ ! :3 Alenie ładnie zachował się w klubie i jak tak nakrzyczał na Nash'a :c Ale mam nadzieje, że go przeprosi ^^ Super, piszcie dalej ;D ;>
OdpowiedzUsuńRozdział boski uwielbiam te opowiadanie nie moge doczekac sie kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńdobrze, lekko się czyta ;) pozdrawiam i zapraszam :)
OdpowiedzUsuń-Mefistofiel
Jezu jakie to jest idealne
OdpowiedzUsuńBoski 😍
OdpowiedzUsuń