Jest północ. Księżyc świeci jasno, w oszałamiającej
pełni, a gwiazdy wokół niego iskrzą radośnie, gdy wchodzę do klatki,
przecierając oczy, które zmęczone były od ciągłego patrzenia na drogę.
Drzwi do mieszkania otwieram najciszej, jak mogę,
choć nie jest to zbyt proste, bacząc na wiekowość zamków. Niemalże od razu
dociera do mnie woń, niedawno przygotowanych naleśników, która nie zdążyła
jeszcze uciec przez małe szpary niedomykających się okien.
Nie silę się na zdjęcie swojego ubrania wierzchniego
czy czarnych suprów, kiedy dostrzegam na kanapie maleńką postać. Siedzi
skulona, okryta kocem i dziwę się, jak to możliwe, że w tym miesiącu ciąży jest
nadal taka krucha.
W dłoniach trzyma swój ulubiony kubek z Kubusiem
Puchatkiem, z którego ucieka prawie nie widoczna para. I byłoby to prawie,
gdyby nie oświetlająca ją wątłym światłem lampka.
-Naleśniki są na stole. - oznajmia dziewczyna,
nawet na niego, nie patrząc. Jej serce bije mocniej, odkąd pojawił się w
mieszkaniu, lecz nie ma siły, by maglować go o tej porze. Pragnie tylko, by był
jej - przytulił, pocałował, dał wsparcie, którego od dawna już nie otrzymywała.
Czuła się tak, jakby z dnia na dzień tworzyła się
między nimi przepaść, której na razie nie udało się zasklepić. Stwarzała ona
szczególnie zagrożenie dla niej - jej wrażliwości i zszarpanej jego zachowaniem
psychiki.
-Dlaczego nie śpisz, Jessi ?- pyta miękkim głosem
i zajmuje miejsce obok niej. Jessica czuje, jak jej ciałem chce wstrząsnąć ogromny
szloch, ponieważ mimo bliskości, on nadal był zbyt daleko.
-Nie mogłam zasnąć bez ciebie. - oznajmia
cichutko. Chłopak uśmiecha się czuje, zabiera kubek z jej chudych palców,
stawiając go na stole i obejmuje ramieniem.
Dziewczyna ma ochotę płakać na ten gest, którego
już od dawna nie zaznała. Wtula się w jego klatkę piersiową i mocno zaciąga
jego zapachem, jakby zapach ten miałby być ostatni, jaki poczuje w swoim życiu.
Justin delikatnie gładzi ją po plecach,
zapominając o głodzie i kurczącym się żołądku, świadczącym mocno o tym stanie.
Nie chce jej wypuszczać ze swoich ramion, ponieważ w tej pozycji chwilowo
odnalazł spokój.
Nie dygotało mu serce, jak zwykle, gdy tylko był
blisko, nie pocił się, a w głownie nie posiadał już żadnych ciemnych scenariuszy,
mimo iż on sam był ciemniejszy niż przepasać, którą między nimi wytworzył.
-Daje mi dziś w kość. - śmieje się brunetka, dłoń
Biebera prowadząc na swój brzuch. Przez pierwszy moment chłopak czuje się, jak
w potrzasku, a małe włoski na jego szyi stają prosto.
Był bezdusznikiem, cholernym egoistą, wdając się
w najgorsze rzeczy z Seleną, kiedy tak blisko jest jego dziecko,
Gdy Jessi podnosi wzrok na blondyna on uroczo
całuje ją w nos, który odruchowo marszczy.
-Jadłaś już ?
- Tak. - dopowiada. - Zdążyłam, zanim zadzwoniła
Ana. - mówi to tak szybko, że Justin musi się chwile zastanowić, by wyłapać
sens wypowiedzianych przez nią słów.
Marszczy brwi.
-Co chciała ? - pyta głosem bardzo obojętnym, co
wbija ostrze w serce Jessici, tak samo jak to, że opuszcza ją, by znaleźć się
przed talerzem z jedzeniem.
-Ona bardzo żałuje. - mówi, wzdychając. Bierze
głęboki wdech, jak gdyby razem z powietrzem wdychając odwagę i pewność siebie.
- I chce się z Tobą pogodzić.
Justin staje w bezruchu. Powoli połyka ostatni
kęs naleśnika, przy czym tak samo porusza się jego jabłko Adama. Kiedy kończy
wbija w dziewczynę rozwścieczone spojrzenie.
-Dlaczego, do cholery, rozmawiałaś z nią o mnie
?! - krzyczy, uderzając w stół. Jessica nieznacznie podskakuje na kanapie. -
już wcześniej wyraziłem się o tej dziwce !
-Nie mów tak, Juss, proszę. - mówi błagalnie, a
uszy niemal jej krwawią na użyte przez chłopaka określenie. - Ona nas
potrzebuje.
-Mogła myśleć, co robi. - rzuca, wypijając następnie
szklankę wody.
Krew w nim buzuje, a podwyższony puls odznacza
się w żyłce na jego szyi.
Wie, że spokój w tej chwili zatracił, a samo to
oznaczało, że nie potrafił już myśleć racjonalnie.
-Justin. - jęczy Jessica. - Ona nie chciała, przecież
tego nie zaplanowali !
Jess stara się bronić Any jak tylko może. W
miłości jej i Jeremy'iego odnajduje ją i Justina - ich uczucie było też
zakazane, niemożliwe do spełnienia, a jednak odnaleźli drogę, by być razem.
-Nie chce więcej o niej słyszeć. ! - warczy i
jedyne co po nim pozostaje to głośnie trzaśnięcie drzwiami.
***
Jestem pod wrażeniem, stojąc pod wysokim
wieżowcem tak, że kilka razy ponownie zerkam na ekran telefonu, sprawdzając, czy
aby na pewno nie pomyliłem adresu. Kiedy już wiem, że do żadnej pomyłki moje
własne ego robi mi wyrzuty tak, że mam ochotę pozdrowić je środkowym palcem.
Z zaciśniętą szczęką przechodzę przez rozsuwane
drzwi, bez słowa mijam kogoś na portierni i wsiadam do windy. Pachnie w niej nowością i jakimś zapachowym
płynem do podłóg, na co mdli mnie lekko. Naleśnik, którego połknąłem pod
wpływem emocji, jakby strzelił focha, argumentując, że pod żadnym pozorem nie
da się strawić.
Mieszkanie dwieście trzydzieści sześć znajduję
już bez problemu, mijając grubą panią sprzątającą to piętro. Przymykam powieki,
kiedy naciskam na dzwonek i już wtedy wyobrażam sobie mnie i Jessi w takim
miejscu, co byłoby dla niej najlepszym wynagrodzeniem za wszystkie moje winy.
Moje rozmyślania szybko przerywa skrzypnięcie
drzwi, w których pojawia się Selena. O dziwo prawie nie ma na sobie makijażu,
jej ramiona okrywa krótki różowy szlafroczek, a paznokcie u nagich stóp mają
kolor jej oczu.
-Wejdź. - mówi, rozchylając drzwi szerzej.
Zupełnie, jak nogi przy prawie każdym naszym
spotkaniu.
Energicznie kręcę głową, by pozbyć się myśli,
które mogłyby sprowadzić mnie do punktu, niepozostawiającym na mnie żadnych
słów usprawiedliwień. I tak wiem, że trafię do piekła.
-Nieźle się urządziłaś. - oznajmiam z przekąsem.
Przemawia przeze mnie zazdrość i jestem tego totalnie świadomy.
Z ciekawością oglądam mieszkanie, kiedy idziemy
do kuchni. Na stole stoi otwarty laptop oraz parująca kawa, co uświadamia mnie,
że zastałem ją w trakcie pracy.
-Trzymaj się mnie, kotku, a będziesz miał o wiele
więcej. - oznajmia, odwracając się w moją stronę. Powoli siada na krześle,
odchylając lekko poły swego szlafroczka, a gdy widzę kolczyk w jej sutku,
zasycha mi w gardle.
To była kolejna jej gierka. Robiła mi wodę z
mózgu, zostawiając, jak bezbronne rozjechane na drodze zwierzę. Niszczyła mnie.
-Nie popadaj w samo zachwyt, kurwa. - burczę,
zajmując miejsce na krześle obok. Jest metalowe, dlatego lekki chłód owija moje
ciało. Selena patrzy w ekran komputera, gdy ja oglądam panoramę miasta z
wielkiego okna. A gdy dostrzegam swoje odbicie i widzę niemal zaszklone oczy,
ponownie wkładam na siebie maskę.
Gomez miała wszystko - kasę, apartament, sławę
"w tej dziedzinie", mnie.
Z pewnością nie doceniała niczego. Robiła co
chciała i miała wszystkich innych głęboko w dupie.
-Jakiś problem w waszym cudownym gniazdku ? -
pyta, nawet na mnie nie patrząc. Mimo że wzrok umiejscowiony ma w ekranie
urządzenia, doskonale zauważam jej uśmieszek. Już teraz czuła się wygrana.
-Reszta nie wie o jutrze. - oznajmiam, na co
ściska mnie w klatce piersiowej. Byłem tak omamiony nienawidzeniem jej, że
popełniałem błąd na błędzie, pomyłkę, na pomyłce.
-Dobrze, Juss. - przytakuje i pierwszy raz zwraca
swoje spojrzenie na mnie. - Ustaliliście szczegóły ?
-Robimy to zazwyczaj przed.
-Amatorzy. - komentuje, kręcąc głową i otwiera
następną stronę w przeglądarce. Nie komentuje jej złośliwej uwagi, wiedząc, że
na pewno kiedyś się odegram.
Przesuwa laptop bliżej mnie i upewniając się, że
widzę wszystko dokładnie wykonuje przelew na moje konto. Gdy zauważam ile sum
ma kwota, niemal dławię się własną śliną.
Chcę się kłócić, walczyć niczym lew o
przetrwanie, lecz nie jestem w stanie wydobyć z siebie ani jednego dźwięku.
Myślami powraca też do Jess, która dzięki temu
będzie mogła kupić naszemu dziecku najlepsze rzeczy, na które oboje zasługują.
-Teraz oboje ustalmy ten plan ... - oznajmia i
już wiem, że mam totalnie przesrane.
***
Płaczę choć nie mam siły.
Płaczę choć wiem, że to łamie moje serce na
kawałki.
Płaczę mimo tego, że nie powinnam.
Płaczę dlatego, bo go kocham.
Powoli podnoszę się z łóżka, na którym panuje
wielki bałagan i z łzami zamazującymi mi obraz, idę przed siebie, a celem
wędrówki są drzwi.
Otwieram je chaotycznie i od razu wpadam w
ramiona niewiele wyższej ode mnie brunetki.
-Jessi. - szepcze Amy, uspokajająco gładząc mnie
po plecach. Głośno zanoszę się kolejnym szlochem, ocierając łzy piąstką, by nie
zmoczyć jasnej koszulki dziewczyny.
-To znowu Bieber ? - pyta mnie, a ostrość jej
głosu na wspomnienie jego imienia powoduje tysiące małych iskierek, wędrujących
wzdłuż mojego kręgosłupa.
Nie muszę odpowiadać, gdyż niezgrabnie pociągam
nosem i jeszcze mocniej otulam ją rękami w tali.
-Luke z nim porozmawia, obiecuję. - mówi, całując
mnie we włosy. Kiwam tylko głową, pokładając w sercu wielką nadzieje, jako
sposób na ustatkowanie swojej sytuacji psychicznej. Mimo to wiem, że już go
straciłam, a żadna rozmowa niewiele zmieni.
***
Amanda zostaje ze mną do samego rana, za co
bardzo jej dziękuję, gdyż żegnamy się na przystanku autobusowym. Jej obecność
sprawiła, że choć przez krótki moment nie czułam się tak bardzo samotna.
W drodze powrotnej do domu, wchodzę jeszcze do
sklepu, robiąc szybkie zakupy. Biorę więcej niż planowałam, dlatego w połowie
drogi jedna z siatek urywa się, a cały kilogram jabłek ląduje na chodniku.
Przeklinam pod nosem i zaczynam je chaotycznie
zbierać, aż do momentu, gdy zauważam, że druga połowa jest już w siatce, a
siatkę tę trzyma wysoki blondyn.
-Nie musisz dziękować. - odzywa się. Głos ma wesoły i bardzo przyjemny. –
Jestem Jason.
----------------------------------------------------------------
Jeśli szanujesz te moje kilka godzin/dni/tygodni spędzonych nad pisaniem tego rozdziału to zostaw chociaż najmniejszy komentarz.
Dziękuję.
Hej!
OdpowiedzUsuńZaczęłam dopiero czytać, więc trudno mi się połapać ale to nadrobię! :)
Piszesz bardzo ładnie! Jestem pod wrażeniem! Podoba mi się jak płynnie przechodzisz pomiędzy rozmowami (w sensie nie ma tylko samych wypowiedzi, ale są opisane ich uczucia i to co robią)
Jednym słowem to jest śliczne piękne i jeszcze nie wiem jakie!
Wiem, że komentarze motywują do działania xdd. Sama prowadzę bloga i wiem, że cały czas się staram by to co publikuję było jak najbardziej przystępne i łatwe w czytaniu. Tobie się to udało :)
Pozdrawiam Digital!
Kiedy rozdziaaaaaał??? Dodawaj je częściej, proszę!!!
OdpowiedzUsuńKiedy ten Justin się ogarnie? Dobrze chociaż, że zdaje sobie sprawę z tego, że za mało czasu poświęca Jessi, a za dużo Selenie.
OdpowiedzUsuńTen Jason tu namiesza. Będzie ostro. Justin będzie zły, ale może w końcu zobaczy co traci i się ogarnie.
Kiedy następny ? Dodawaj częściej pls!
Pozdrawiam i mnóstwa weny
Mari:)
Kiedy następny?
OdpowiedzUsuńWitam, czy blog jest aktualny? Jeśli tak, prosimy o zgłoszenie go jako zwieszony/zakończony w naszym katalogu jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Księga Baśni