Czytasz=komentujesz.
„Przyjdź do namiotu. Potrzebuję Cię, Jess. ”
Głowa Justina opadła na puchową poduszkę, jeszcze
zanim wiadomość tekstowa, napisana przez chłopaka dotarła do właściwego
nadawcy.
Nie żartował. Chciał jej tutaj, bo wiedział, że
wystarczy jeden jej uśmiech, by poprawić jego humor, jeden mały gest, by znów w
siebie uwierzył, jeden czuły gest, by uskrzydlony wyszedł z namiotu, w którym
spędził noc i zapomniał o słowach ojca.
Może i słyszał je wiele razy, ale i to nie sprawiało,
że czuł się lepiej. Za każdym one jeszcze bardziej raniły, ale on nie chciał
się do tego przyznać. Nie kochał ojca, jak robią to ich dzieci. On go po prostu
znosił, a teraz stawał się nawet bardziej oschły przez połowiczną prawdę, którą
o nim odkrył. Jedno było pewne: Jeremy Bieber był wspaniałym kłamcą***
Ciało Jessici pochyliło się, kiedy ona ledwie
kręcąc biodrami w rytm muzyki, wyjmowała niezbędne produkty, by przyrządzić
śniadanie dla Justina.
Byłe jego go żal. Nie zasługiwał na słowa
usłyszane od Jeremy'iego ani tym bardziej, by spać w namiocie, rozłożonym na
środku ogródka.
Pierwsze o czym pomyślała, było zrobienie
kanapek. Nie posiadała żadnych umiejętności kucharskich tylko dlatego, że w
domu dziecka obiad dostawali pod nos. Lecz choć nie umiała tego robić, włożyła
cały wysiłek i uczucie, aby po chwili świeże bułeczki były przekrojone na pół,
równiutko.
I wtedy pojawił się problem - kompletnie nie
wiedziała, co Justin lubi. Nie chciała popełnić gafy.
Ze zrezygnowaniem patrząc w pieczywo, wsłuchiwała
się w tekst piosenki Nelly Furtado.
Nagle podskoczyła przestraszona przez
niespodziewany dotyk na swoim ramieniu. Odwróciła się gwałtownie i z ulgą
odetchnęła, dostrzegając naznaczoną czasem twarz babci.
Z grzeczności wyjęła słuchawki z uszu, nie
wyłączając muzyki, i włożyła je w tylnią kieszeń swoich obcisłych, jeansowych
rurek.
-Przepraszam, dziecko. Nie chciałam Cię
przestraszyć. - wyjaśniła od razu Rosaline, uśmiechając się ciepło w stronę
Jessici, która czuła się nie komfortowo nie tylko przez swój wzrost, który
przewyższał sylwetkę kobiety, ale też nieśmiałości wobec jej osób. W końcu nie
codziennie poznaje się swoich „dziadków”.
-Nic się nie stało. - brunetka odpowiedziała jej
takim samym, serdecznym uśmiechem.
-Wy, młodzież teraz taka technologiczna. Nawet
nie zauważyłam twoich zatyczek do uszu. Nie mogłaś spać ? Coś Ci przeszkadzało
?
-Nie, proszę pani. - Jessica zaprzeczyła próbując
powstrzymać się od śmiechu. - To słuchawki.
-Ach ! Nie znam się na tym. - machnęła dłonią
podchodząc do szafek ustawionych po drugiej stronie kuchni.
Jess westchnęła głośno, zdradzając tym swoje
zawiedzenie swoją próbą zrobienia czegoś miłego.
-Czy to śniadanie dla mojego wnuka ? - spytała
Rosaline, a dziewczyna od razu podniosła wzrok na babcię. - Biedak musiał spać
w namiocie. Czasem nie rozumiem swojego syna.
Jessica milczała, nie chcąc brać udziału ani tym
bardziej rozpoczynać dyskusji o Jeremy'im Biebierze, co mogło by tylko
zdenerwować starszą panią. Jess podejrzewała otóż, że babcia Rosaline na pewno
nie zna wielu szczegółów z życia syna, w która została wtajemniczona
dziewczyna. I nie chciała ich zdradzać. Całą sobą była po stronie Justina, ale
nie mogła zapominać, że to dzięki rodzinie Bieberów ma teraz lepsze życie.
-Weź to. - doświadczona życiem kobieta podała
Jess słoik masła orzechowego. Powiedzieć, że jest była zaskoczona nie było
adekwatnym słowem. Nawet jej twarz wyrażała to samo, jaki tok przybrały jej
myśli, i widząc to Rosaline dodała:
-Każdy mężczyzna potrzebuje poczuć się dzieckiem.
Będzie zachwycony takim śniadaniem.
Na koniec puściła jej oczko i zniknęła za bordową
ścianą, oddzielającą hol od przestrzennego salonu.
***
Jessica wyszła z domu, kierując swoje kroki
prosto do zagajnika, w którym mogła dostrzec ciemnoniebieski namiot. Zaczęła
zastanawiać się, czy Justin nie bał się nocować między drzewami. W sumie, nie
był to las, jednakże dzikie zwierzęta mogły przedrzeć się do ogrodu babci i
zniszczyć namiot, raniąc przy tym chłopaka. Nie znosiła myśli, mówiącej jej, że
Justin mógłby kiedykolwiek być zraniony. Chyba wolałaby cierpieć sama.
-Justin! - Zawołała delikatnie zza powłoki,
która pełniła funkcję namiotowych drzwi.
- Tak? - Usłyszała
znajomy głos. Dostrzegła, że Justin wcale nie był namiocie. Siedział zaraz za
nim. A właściwie, leżał na trawie z rękoma podłożonymi pod głowę.
- Prosiłeś, abym przyszła, więc jestem. - Jess
posłała mu lekki uśmiech, próbując pocieszyć chłopaka, który wyglądał na
wyjątkowo przybitego. - Mam śniadanie. -Dodała, siadając obok niego.
- Nie jestem głodny. - Mruknął, skanując
twarz dziewczyny. Próbował rozczytać jej emocje.
- Nie zachowuj się jak
dziecko. - Westchnęła. - Jeśli nie będziesz jadł, to będziesz głodny. Nic poza
tym. Nie zrobisz nikomu na złość, nie poprawi to Twojej sytuacji, nie rozwiąże
to Twoich kłopotów. Będziesz głodny, a to będzie pogłębiało Twoją irytację, -
Tłumaczyła mu jak małemu dziecku, smarując bułkę grubą warstwą masła
orzechowego. Justin jedynie uśmiechnął się, ponieważ dziewczyna miała rację i
wcale nie zamierzała owijać w bawełnę.
- Nie rozumiem Cię. - Wypalił. -
Zachowujesz się, jakby to wszystko Cię nie niszczyło. Ci ludzie, ten świat. O
co chodzi?
- Widzisz, Justin,
osoby, która niszczy siebie, nie może zniszczyć nic innego. - Odparła, podając
chłopakowi kanapkę.- Myślałem, że wszystko jest w porządku..
- Najwyraźniej nie. - Westchnęła.- Ale jeśli będziesz łaskaw, skończmy ten temat i zjedz te głupie kanapki, zanim zawołam Twoją babcie i zmusi Cię do zjedzenia większej ilości. - Zachichotała na koniec swojej sentencji. Justin uśmiechnął się do niej i zaczął jeść w ciszy. Obserwował dziewczynę, która rozglądała się dookoła, podziwiając krajobraz. Czuł się jakby byli swoimi bratnimi duszami...oboje byli złamani, oboje mieli demony, z którymi musieli walczyć.
Po zjedzeniu śniadania chłopak dołączył do dziewczyny, która siedziała teraz na skraju lasu, przy urwisku. Widok był piękny. Za każdym razem zabierał Justinowi dech w piersiach. Nieważne, ile razy chłopak go widział...zawsze był tak samo magiczny.
- Ten widok jest piękny. - Westchnęła, czując obecność blondyna.
- Ty też jesteś piękna. - Uśmiechnął się, kładąc
jedno z ramion na jej talii. - Kiedyś będzie dobrze, okay? Obiecuję. -
Wyszeptał do jej ucha, a następnie położył brodę na czubku jej głowy. Trwali w
takiej pozycji dopóki nie usłyszeli samochodu, który najwyraźniej parkował
przed domem babci.
- Spodziewacie się gości? - Spytała
dziewczyna, spoglądając na swojego towarzysza,
- Nie. - Zmarszczył brwi krótkim w
zamyśleniu. - Chodźmy sprawdzić, kto to. - Nachyliwszy się nad Jessicą, musnął
wargami kąciki jej ust, co sprawiło, że dziewczyna stała, jak sparaliżowana.
Justin uśmiechnął się, ponieważ uwielbiał to, jak wpływał na dziewczynę, i jak
na niego reagowała. Delikatnie pociągnął ją za sobą do domu. Kulturalnie
przywitał się z babcią, która krzątała się po kuchni, a następnie ruszył na
podjazd przed domem. To co ujrzał, odebrało mu na chwilę zdrowe myślenie i
chciał uciec, lecz wiedział, że to bez sensu. Postanowił zmierzyć się z Seleną,
która właśnie wychodziła z zaparkowanego Mercedesa.
Brunetka nosiła w sobie dziwnie niepokojące
uczucie, idąc tuż za Justinem. Przez chwilę wpatrywała się w napięte mięśnie
pleców pod jego przewiewną koszulką i widziała, że jest zdenerwowany.
Pierwsze co ujrzeli, zaraz po samochodzie, to
czerwone, wysokie szpilki, smukła i gładka noga, a następnie całą Gomez ubraną
w zwiewną sukienkę, która odejmowała jej lat i sprawiała, że wyglądała jeszcze
seksowniej. Na jej nosie znajdowały się okulary przeciwsłoneczne, które podniosła
wplatając we włosy, a Jessica mogła podziwiać jej starannie wykonany makijaż. I
czuła się kompletnie źle, bo ona dziś uczesała tylko włosy, a znając Selenę
była już na kilku zabiegach w klinice piękności.
-Co tu robisz ? - wrzasnął Justin, ostro, stając
niedaleko kobiety.
-Spokojnie, kochanie. - Selena zaśmiała się
perliście, ignorując obecność speszonej Jessici. -Musimy pogadać.
Justin ze wzroku byłej dziewczyny wyczytał, że
zaczyna robić się poważnie. Przestał zaciskać już mięśnie tak mocno jak wcześniej,
a jego rysy złagodniały nieco.
-Możesz pójść do domu, Jessi ? - Biebera starał
się mówić tonem, jak najbardziej przyjaznym, lecz tym razem mu się to nie
udało. Jessica miała ochotę spierać się o to, czy powinna zostać, ale wyniosła
sylwetka Seleny, zdominowała ją, i dlatego postanowiła odpuścić.
Mocno gryząc wargę ze zdenerwowania ruszyła w
stronę domu. Bała się, bała się tego, że Selena będzie próbowała jej odebrać
Justina. Dobrze wiedziała, że nie da rady sobie bez niego.
-Jessi ? - Selena roześmiała się, patrząc
zalotnie na Justina.
-Co jest tak ważne, że musiałaś tu, do cholery,
przyjeżdżać ?!
-Przebieg tej rozmowy nie będzie dobry, jeśli nie
powstrzymasz swojej opryskliwości. - odparła, przybierając bardziej opanowaną
postawę. Odrzuciła wlosy do tyłu, a pupę docisnęła do maski samochodu, by się
oprzeć.
Justin prychnął tylko na jej słowa i włożył ręce
do kieszeni, spoglądając gdzieś w dal, za sylwetką Seleny. Owszem, wyglądała
dziś bardzo ponętnie, ale jego już to nie kręciło. Ciągle pamiętał, kiedy
bawiła się nim, jak marionetką w teatrze.
-Zapewne pamiętasz, o czym mówiłam Ci aż dwa razy
? - Gomez rozpoczęła swój monolog, zaplatając ręce na piersiach. Milczenie
Justina wzięła za pozytywną odpowiedź. - Skończył Ci się czas, Justin. Twój i
tej całej Jessi. - prychnęła. - Nie zamierzam dalej świecić oczkami i udawać,
że to tylko chwilowy kryzys.
-Zawsze byłaś w tym dobra. - wtrącił się
niegrzecznie, lecz Selena nie skomentowała tego tak, jak powinna.
-Wybór należy do ciebie, Bieber. Albo wracasz do
mnie, spędzamy ze sobą czas, a może nawet czasami pójdziemy do łó ...
-Albo ? - przerwał jej, nie chcąc by kończyła to
zdanie. W ogóle chciał, żeby to był tylko sen, a nie rzeczywistość w której
Gomez przypomina prawdziwą terrorystkę.
-Powiem o wszystkim twoim rodzicom i przy okazji
dziadkom. - uśmiechnęła się z wyższością, a Justin miał wrażenie, że jego
szczęka ląduje na ziemi. - Nie próbuj mi teraz wciskać kitu, Justin. Dobrze
wiem, że już dawno się spiknęliście. - oznajmiła, odpychając się od maski samochodu.
Podeszła bliżej do Justina tak, że czuła jego zapach; perfumy i żel pod
prysznic.-Myślisz, że co powiedzą ? Będą zadowoleni, szczęśliwi ? Czy wyzwą Cię
od najgorszego dziecka ?
-Zamknij się. - Justin wycedził przez zęby.
Mówiła prawdę i to go najbardziej bolało. Selena robiła wszystko, by go złamać
i jak na razie była na bardzo dobrej drodze. -A może nawet wyrzucą z domu, co ?
Ałć, to byłoby naprawdę bolesne.
W przypływie złości Justin złapał Selene za
gardło byle by przestała paplać i popchnął ją lekko by wylądowała na masce
swojego samochodu.
-Kim ty do cholery jesteś, żeby mówić mi co mam
robić.
-Potrzebujesz mnie i dobrze o tym wiesz. -
wyrzuciła z siebie jednym tchem, gdyż powoli brakowało jej życiodajnego
powietrza. Oczy Justina były już prawie, czarne, pełne nienawiści, ale
wiedziała, że w głowie analizuje, co ma zrobić, by nikomu nie zaszkodzić. -A
teraz miło byłoby, gdybyś mnie pocałował, bo rodzice patrzą.
Justin uniósł fałszywie swoje kąciki ust,
pozorując uśmiech. Lecz jedyne o czym myślał, to nienawiść do osoby stojącej
przed nim. Jego serca pękało na miliony małych kawałków, ponieważ tak bardzo
jak nie chciał - ranił wszystkich dookoła. A najbardziej Jessicę. Walczył
ciężko, żeby powstrzymywać łzy, które cisnęły mu się do oczu. Bezsilność w
końcu go wykończy, do tego nie miał wątpliwości.
Niechętnie zbliżył
swoje wargi do ust panny Gomez. Próbował wyobrazić sobie w jej miejscu Jess.
Słodką, niewinną dziewczynę, której prawdopodobnie wbijał w tym momencie nóż
prosto w serce. W momencie, w którym usta ,,pary'' się spotkały, Justin poczuł
obrzydzenie do samego siebie. Ale...Ale cóż mógł począć? Uważał, że to co robi
jest mniejszym złem. Że to co robi ochroni jego i Jessicę.
Ich pocałunek trwał kilka chwil. Justin leniwie
poruszał ustami, czując odrazę do własnego ja. Za każdym razem, kiedy Selena
próbowała dodać namiętności ich złączonym wargom, Bieber nie dawał się. Nie
pozwalał swojemu ciału i psychice ponieść się emocjom. Nienawidził Gomez.
Dziewczyna jednak miała wielką frajdę. Nie czuła
żadnych wyrzutów sumienia z powodu tego, że zmusza chłopaka do robienia czegoś
na co nie ma ochoty. Nie liczyło się dla niej zdanie Justina, chciała po prostu
odzyskać swoją pozycję w otaczającym jej świecie.
Przeczucie nie myliło ją, że przy oknie stanie
również Jeremy, którego dojrzała kątem oka, przegryzając wargę Justina, a
następnie wpić się mocniej w jego usta. Wygięła plecy w łuk, jeszcze bardziej
się do niego przybliżając, a prawą rękę chłopaka poprowadziła na swój pośladek.
Justin lekko poruszał głową, ukazując swoją
dezaprobatę, lecz Gomez uszczypnęła go w bliznę na boku, którą nabył po bójce z
pamiętnym chłopakiem z imprezy urodzinowej. Pamiętała, jak próbował ją
zbajerować tanimi tekstami, a Justin uratował ją od nudnej rozmowy, odrobinę za
bardzo się angażując.
Bieber czując ukucie bólu, w odruchu zacisnął
rękę na jej pośladku, ale gdy dyskomforty się zmniejszył, od razu oderwał się
od jej pełnych warg.
-Co to, kurwa, za szopka ! - wycedził przez
zaciśnięte zęby.
-Spokojnie, kochanie. Musisz się wczuć. Czy
chcesz tego czy nie od dzisiaj jesteś mój. - odpowiedziała namiętnym głosem,
seksownie otwierając wargi i uśmiechając się z wyższością, zanim pocałowała go
w policzek.
***
To było jak grom z jasnego nieba, jak piorun
uderzający w bezbronne ciało i spalający każdą najmniejszą komórkę, jak
największe oskarżenie wygłoszone w sądzie za które musisz odsiedzieć karę wielu
lat; samotny i pozostawiony na pastwę losu, jak zagubione szczenię, pragnące
miłości swojej matki i jak ptak, któremu odcięto skrzydła, by więcej nie doznał
tak wspaniałego uczucia, jak uniesienie się do góry ku wolności.
Tak właśnie można nazwać złamane serce.
Jessica nie wiedziała dokładnie, co czuje. Nie
znała tego, nigdy nie poznała, dopóki nie zobaczyła co działo się miedzy Justinem
a Seleną. Płakała łzami bardzo podobnymi do nasion grochu, przykładając głowę
do zimnej szybki, umiejscowionej w drzwiach. Chciała, żeby to był sen. Chciała
oszukać samą siebie, aby tylko ten obraz opuścił jej myśli.
Oszukana - tak mogłaby nazwać swoją bohaterkę,
która grała by główną role w filmie o niej i jak łatwo dała się ponieść temu,
czego doświadczyła po raz pierwszy. Uczucia bezpieczeństwa, ale nie zwykłego,
zupełnie innego jaki na przykład mogą zapewnić rodzice. To był jego inny
rodzaj; bardziej intymny.
Wargi jej drgały i nieco mrowiły na
przypomnienie, że to ją niedawno całował. Czy myślał wtedy o atrakcyjnej Gomez
?
Jessica nie chciała jednak poznawać odpowiedzi na
to pytanie, tym bardziej, że mały teatrzyk właśnie się skończył, a oni zbliżali
się do domu.
Ich splecione palce - to było to, co ostatnie
widziała, zanim pobiegła na schody. Łzy zasłaniały jej obraz, przez co
wywróciła się, a chwilę potem poczuła ból w kostce. Można było porównać go
nawet z tym w sercu. Niczym się nie różnił.
Jednak nie mogła się poddać, nie mogła pokazać,
że tak bardzo cierpi. Więc zanim drzwi się otworzyły ona była już w swoim
pokoju, a gdy zawołano ją na obiad, udawała, że śpi, chociaż słone łzy płynęły
po jej policzkach, a wstrzymany oddech gnieździł się w gardle, czekając na
uwolnienie, które nadeszło z kolejnym szlochem.
***
-Obiad był naprawdę wyśmienity. - pochwaliła
nazbyt uprzejmym głosem Selena, odkładając zgrabnie chusteczkę na stół.
-Dziękujemy, Seleno. Bardzo się starałyśmy. - Ana
cała rozpromieniała na ten komplement i w ramach wdzięczności pocałowała
Rosaline, swoją teściową, w policzek.
Justin prychnął tylko pod nosem, do tej pory nie
ukazując swojego zniesmaczenia całą tą kolacją. Nie zjadł prawie nic oprócz
ziarenek zielonego groszku, a wszystko przez zdenerwowanie. Martwił się
nieobecnością Jessici przy stole. Chciał jej jeszcze coś powiedzieć, wyjaśnić,
że to nie tak, lecz nie miał takiej możliwości.
-Będziemy się zbierać, prawda kochanie ? - Selena
zwróciła się do Justina, kładąc zadbaną dłoń na jego ramieniu . Wyczuła, że
spiął się pod wpływem jej dotyku.
-Tak. -mruknął od niechcenia, odsuwając od siebie
talerz.
-Och, myślałam, że zostajesz Justin. - zauważyła
Ana.
-Nie ograniczajmy go, kochanie. - Jeremy pokrył
swoją dłonią dłoń żony, która leżała na stole. - Niech się sobą nacieszą.
Przypomnij sobie co my robiliśmy, gdy byliśmy młodzi.
Justina zdziwiła taka postawa ojca. Nie pamiętał
kiedy ostatnio był tak rodzinny i przyjazny. Chyba w święta zeszłego roku. Na
co dzień jest zimnym chujem i parszywym kłamcą.
-To z pewnością były piękne czasy. - zaśmiała się
Selena, ujmując Justina za ramię. - Do zobaczenia za kilka dni ! - pożegnała
się ze swoim firmowym, śnieżnobiałym uśmiechem, zanim oboje wyszli z domu,
wsiadając do czarnego Mercedesa, którego oczywiście prowadziła Gomez. Mimo że
siedział tu z najbardziej toksyczną kobietą na ziemi, ulżyło mu ,gdy wyszedł z
domu i zostawił za sobą przesłodzoną atmosferę. Jednak Jessica nadal siedziała
w jego głowie, ale nie chciał i nie mógł się jej pozbyć. Bula osobą, dla której
robił tą głupotę i poddawał się Selenie.
-Dlaczego jesteś taki spięty, Juss ? - zapytała
Selena, będąca w wyśmienitym humorze. Tak jak Justin lubiła mieć wszystko pod
kontrolą i może dlatego gdzieś kiedyś się odnaleźli. Jednak powiedzenie, że
przeciwieństwa się przyciągają było bardziej znaczące dla Justina. Ono
potwierdzało to, że na Jessica bardziej mu zależy, bo jest inna.
-Nie łudź się, że będę przykładnym chłopakiem.
Nie po tym co zrobiłaś.
-Och, Justin, dobrze wiesz, że może być, jak
dawniej. - przegryzła dolną wargę. - Twoja siostrunia tylko namieszała Ci w
głowie. Przy mnie jesteś prawdziwym Justinem.
-Nie wiem, czy nadal chce być tą osobą.
-Nie masz wyjścia, kotku. Nie kiedy wiem o waszym
słodziutkim sekrecie. -Selena czuła rozpierającą ją wewnętrzną satysfakcję,
dlatego kontynuowała. - Dobrze całuje ? Podejrzewam, że jest cnotką.
-Zamknij się, do kurwy nędzy. - wrzasnął na całe
gardło Justin, łapiąc za kierownicę. Gwałtownie skręcił nią w prawo, zajeżdżając
na bok, a chwilę potem specjalne czujniki, sprawiły, że samochód zatrzymał się.
-Przestań mnie wkurzać, okej ?
-Oczywiście, panie wściekły. - burknęła, ponownie
uruchamiając silnik. -Ale i tak wiem, że nie oprzesz mi się kiedy dojedziemy do
domu ? Nawet teraz nie mam na sobie bielizny.
Kusiła, kusiła, ale to już nie działało na niego.
Ale musiał to zrobić, zmuszony sytuacją. Wszystko, by ochronić dziewczynę,
która cały czas siedziała w jego głowie.
***
***
***
~2 dni później~
Jessica czuła się nadal źle, lecz robiła
wszystko, by tylko zapomnieć o Justinie. Nie potrafiła mu wybaczyć, że oskarżał
Jeremy'iego o kłamstwa, skoro robił to samo - udawał, że zależy mu na niej, a
gdy tylko nadarzyła się okazja wrócił do Seleny.
Jej umysł był wykończony, tak jak i ciało,
ciągłym płaczem i myśleniem co było by gdyby. Nie znalazła żadnego racjonalnego
wytłumaczenia, dlaczego Justin tak okrutnie z nią postąpił, więc zrzuciła to
wszystko na to, że nadal ją kochał. Kochał, łapiąc przy tym malutkie serduszko
Jess, które również coś do niego czuło. Do cholery, nawet mu o tym powiedziała,
przyznała się !
Mimo to ten czas poświęciła na to, by
zaprzyjaźnić się z babcią Rosaline. Dzięki pieczeniu z nią muffinek, robieniu
ręcznie wełnianych czapek i pielęgnacji ogródka, zapomniała o swoim bracie i
najchętniej wcale nie wracałaby do miasta.
Dzisiejszego ranka również pomogła babci upiec
jabłecznik. Kiedy ciasto było polane lukrem, pokrojone na równe kawałki,
wszyscy zasiedli przy stole, aby /zjeść ostatni posiłek - zwieńczenie tego
kilkudniowego wyjazdu. Niestety nie tak wyobrażała go sobie najmłodsza osoba w
tej rodzinie.
-Kiedy ponownie nas odwiedzicie ? - zapytał
dziadek, poprawiając się na krześle.
-Nie wiem. Mamy dużo pracy. - odpowiedział dosyć
chłodno Jeremy. Prawdopodobnie już był w swojej firmie, gdzie używał swojego
formalnego tonu. W końcu wczoraj Ana ledwie powstrzymała go przez rozpoczęciem
pracy na laptopie.
-Ale Jessica i Justin mogą wpaść, kiedy chcą. -
uśmiechnęła się promiennie Ana, biorąc do ust kolejny kawałek ciasta.
-Och, to byłoby wspaniale ! - krzyknęła z
zachwytem Rosaline. - Chciałabym lepiej poznać Selenę. Taka piękna z niej
dziołcha ! Idealna dla mojego wnuka.
-Masz rację, mamo. - potwierdził Jeremy. -
Zakochany, niczym kundel, Justin bynajmniej nie robi wielu problemów. Sam nie
wiem po co się rozstawali.
-Potrzebowali przerwy, Jeremy. - Ana położyła
dłoń na ramieniu męża. - Ważne, że wrócili do siebie. Selena to prawdziwy
skarb.
Konwersacja, wychwalająca pannę Gomez trwałaby
bez końca, gdyby nie Jessica gwałtownie wstawiająca od stołu. Choć łzy
zamazywały jej drogę, bezpiecznie dotarła na ganek, gdzie usiadła na huśtawce.
Spięła każdy mięsień swojego ciała, aby tylko nie płakać. Wiedziała, że
prawdopodobnie zaraz przyjdą wszyscy, a słony płyn na jej policzek, mógł ją
tylko zdradzić.
I nie myliła się. Kilka sekund później drzwi
otworzyły się, a na ganku stanęli wszyscy.
-Coś się stało, Jessico ? - Ana jak zwykle była
pełna troski. Podeszła do dziewczyny, kucając naprzeciw niej.
-Nic, mamo. - odpowiedziała brunetka, jeszcze
speszona tym, że nazywa ją swoją „mamą”. - Po prostu nie lubię Seleny i nigdzie
nie będę z nią jeździć.
„I to ona zabrała mi Justina” - choć te słowa
cisnęły się jej na usta, nigdy nie wyszły z jej gardła.
-Dobrze, kochanie. Nikt Cię do tego nie zmusza. -
zapewniła, uśmiechając się pokrzepiająco.
-Właśnie, Jessi. - do rozmowy przystąpił również
Jeremy. -Jeżeli będziesz chciała przyjechać do dziadków zrobisz to taksówką lub
pociągiem. Znając życie i zakochanego syna wiem, że teraz nie będzie go za
często w domu.
Syna ?
-Jedzcie juz. - powiedziała Rosaline, widząc, że
Jessica ponownie krzywi się na wspomnienie pary przez jej syna. - Robi się
późno. Nie lubię gdy wracacie nocą.
-Mama ma rację. - przyznał Jeremy. - Pakujcie
się, dziewczyny, do samochodu.
***
Podróż okazała się bardzo dobrą rzeczą dla
Jessici. Oprócz tego, że pierwszy raz od kilku dni mogła spokojnie spać, ani
razu nie była bliska płaczu, choć w radiu leciały powolne piosenki, najczęściej
o miłości i to nieszczęśliwej.
Może nie na długo, ale zapomniała o Justinie. To
co jej zrobił było okrutne, ale chciała pamiętać same dobre chwile, które
spędzali razem. W końcu to on był pierwszym, z którym się całowała, pierwszym,
z którym szła za rękę - takiego kalibru wspomnień nie da się ot tak zapomnieć.
One pozostają w sercu na bardzo długi czas.
W końcu, po czterech godzinach jazdy, samochód
zatrzymał się gwałtownie, a Jessica otworzyła zamknięte oczy. W jej słuchawkach
właśnie leciała piosenka Ariany Grande- One last time.
Powoli wyjęła je z uszu i ze zdezorientowaniem
popatrzyła na rodziców, którym nie było śpieszno do wyjścia.
-Musimy podjechać do sklepu. Oprócz szarlotki
nasza lodówka świeci pustkami. - wyjaśniła Ana odwracając się w stronę Jessici.
-Więc mogę wam potowarzyszyć. - odparła z
entuzjazmem, pierwszy raz od dni ukazując coś pozytywnego w swojej osobie.
-Jesteś zmęczona, Jessi. Przyda Ci się
odpoczynek. - głos zabrał Jeremy, a dziewczyna wiedziała, że nawet nie ma szans
na podjęcie dyskusji i przedstawienie swoich argumentów. Może i mężczyzna
cieszył się, że ma córkę, ale swojego charakteru nie umiał zmienić.
-Skoro tak ... -Jessica chwyciła swoją torebkę,
wrzucając w nią niedbale telefon oraz podłączone do niego słuchawki. Wydostała
się z auta, stając na brukowanym chodniku. - Do zobaczenia później. -
powiedziała do rodziców przez okno, któro było otwarte ze strony Any. Sztuczny
uśmiech przy okazji zagościł na jej twarzy. Nigdy doskonale nie poznała, co to
znaczy, a tym razem rozbolały ją aż policzki szczególnie, gdy musiała wytrzymać
z nim, dopóki Jeremy nie odjechał z piskiem opon.
Odetchnęła z ulgą, kiedy auto zniknęło za
zakrętem, a ona spokojnie mogła udać się do domu.
Znasz to uczucie, kiedy tak bardzo potrzebujesz
spokoju, a coś wtedy ci przeszkadza ?
Znasz uczucie, kiedy czujesz, że jest lepiej, a
jedna sytuacja sprawia, że ponownie spadasz na sam dół ?
Znasz to uczucie, kiedy twoje serce ponownie
rozpada się na miliony kawałków ?
Ale pamiętaj - ono już było zranione i za każdym
razem boli jeszcze bardziej.
Teraz wiesz o jakim uczuciu mówię ?
Z całą pewnością Jessicia wiedziała i znała je
bardzo dobrze.
Wystarczyła jedna chwila, w której nie mogła
złapać oddechu, a łzy niebezpiecznie zapiekły ją w kąciku ust, próbując
wydostać się na zewnątrz.
Już dzisiaj z samego rana Selena i Justin
postanowili, że dzisiejszy dzień spędzą w domu rodzinnym Biebera. Jednak
chłopak nie przewidywał tego, że Jessica, którą tak bardzo chciał zobaczyć,
pojawi się właśnie dzisiaj.
Ponętne ciało Seleny spoczywało na kanapie w
salonie. Jej czarna, koronkowa bielizna idealnie wpasowała się w fuksjowy kolor
wypoczynku. Opalona skóra niczym polana miodem, perfekcyjnie prezentowała się w
świetle, które do pomieszczenia dostawało się przez małe okno.
Również nagi tors Justina nie wyglądał gorzej.
Czarny tusz wstrzyknięty w jego ciało był okropnie seksownym widokiem ,że to
zabolało Jessicę. Teraz to Selena oglądała go takiego.
Cala sytuacja zburzyła spokoju, który cegiełka po
cegiełce, budowała Jessica, aby w końcu pogodzić się ze swoim losem. Jednak nie
wiedziała, że będzie to aż tak trudne.
Łzy pojawiły się na jej policzkach i wraz z tym
od razu wybiegła z domu.
-Jessica ! - pół nagi Justin ruszył za nią, mając
w nosie to co powie leżąca w salonie Selena.
Zatrzymał dziewczynę jeszcze zanim przeszła na
drugą stronę ulicy.
-Zostaw mnie, Justin ! - krzyknęła, próbując
wyrwać swoją rękę z jego uścisku, lecz Justin wykorzystał to, by odwrócić
brunetkę w swoją stronę. Jego puls przyśpieszył widząc, że płakała.
-Nie uciekaj, proszę. - wyszeptał, napędzany
poczuciem winy i wyrzutami sumienia. - Chce Ci wszywko wytłumaczyć.
-Nie zamierzam cię słuchać, Justin. - odparła. -
Teraz, za miesiąc, nigdy.
-To nie jest tak jak myślisz, Jessi.
-Wszyscy tak mówicie ! - wykrzyknęła, choć jej
głos lekko drżał. -Rozumiem, kochasz ją, ale nie musiałeś karmić mnie
kłamstwami. Chce, żebyś była bezpieczna. Jesteś dla mnie ważna. - wymieniła,
udając Justinowy akcent, na co on spuścił głowę. Czuł się okropnie. - Po co to
było ? Musiałeś podnieść swoje ego ?
-To nadal jest prawdą. Moje uczucia do ciebie się
nie zmieniły. - odpowiedział szczerze. Miał również nie odparte wrażenie, że
teraz jeszcze bardziej się ona nasilają i właśnie dlatego nie chce pozwolić jej
odejść.
-Wiele się zmieniło, Justin. - wyszeptała,
czując, że powoli trsci pewność siebie i silną wolę. Był spełnieniem jej
najskrytszych marzeń, osobą przy której chciała być, spędzać czas, ale nie
kiedy on kocha inną. - Wracaj do Seleny, jeśli jesteś z nią szczęśliwy.
Tym razem Bieber nie starał się zatrzymywać
Jessici, choć jego serce krwawiło tak jak i jej. Pozwolił jej odejść wiedząc,
że robi to dla dobra ich obojga.
***
-Jai, proszę, przyjedź po mnie. - to były
ostatnie słowa jakie wypowiedziała do chłopaka po drugiej stronie, zanim
rozpłakała się jak małe dziecko, a telefon wypadł jej z dłoni.
Jessica długo wybierała numer, do którego powinna
zadzwonić, ze swojej listy kontaktów. Nie była ona obszernych rozmiarów, ale
wybrała Jai'a, dlatego, że był on drugim chłopakiem, zaraz po Nash'u, któremu
zaufała bardziej.
Kiedy chłopak pojawił się w parku, dziewczyna
podbiegła do niego i wpadła w jego ramiona. Widząc ją płaczącą nie odważył
zapytać się co się wydarzyło. W ciszy przytulił ją do siebie i pozwalał, by
jego nowa koszulka pochłaniała łzy Jessici.
-Zabierz mnie stąd. - poprosiła, pociągając
nosem. Chłopak odsunął brunetkę od siebie, lecz nie na długo, ponieważ objął ją
ramieniem i poprowadził do swojego samochodu. Otworzył drzwi od strony
pasażera, czekając aż zgrabnie wejdzie na siedzenie, a następnie obszedł auto i
zajął miejsce po swojej stronie.
-Czy Justin nadal kocha Selenę ? - zapytała
Jessica, potrzebując potwierdzenia. Może wtedy naprawdę zdoła zapomnieć o
chłopaku, bo na razie szło jej to zdecydowanie opornie.
-Nie sądzę. Zmienił się od kiedy z nią zerwał, a
między wami się poprawiło. - Jai uśmiechnął się, wyjeżdżając z parkingu.
-Dlaczego pytasz ?
-Wrócił do niej.
-Co, kurwa ?!
Jai gwałtownie zahamował, a Jessica odruchowo
złapała za pas, natychmiast zapinając go. Brooks miał szczęście, że właśnie
zapaliło się czerwone światło. Potrzebował kilku chwil, aby przetrawić
informację, którą przekazała mu siostra kumpla.
-Ale jak ...
-Ja też tego nie rozumiem, Jai. Jestem bardziej
zdezorientowana niż kiedykolwiek. - poskarżyła się wycierając ostatnią łzę z
policzka. Na dziś zapas słonej wody chyba się skończył, ponieważ czuła tylko
irytujące pieczenie skóry wokół oczu. -Byliśmy nad jeziorem, zwierzał mi się,
nawet pocałował, a następnego dnia to oni się lizali pod domem.
-Nie wiem, co powiedzieć, Jessi. - przyznał
szczerze Jai, powoli ruszając. Justin i Jess ?
-Obiecaj tylko, że nikomu nie powiesz, okej ? -
popatrzyła błagalnie na chłopaka.
-Masz moje słowo, kochana. - Jai puścił oczko do
dziewczyny. - Poza tym Nash coś mi wspomniał, ale nie wierzyłem w to ...
-Znaczy co ?
-Że Justin się w tobie zakochał.
Jessica miała wrażenie, że jej szczęka opada w
dół, a gdy już wraca na swoje miejsce ona odzyskuje zdolność mówienia.
-Okej, tego nie było, zapomnij.
Jai speszył się podczas, gdy Jessica próbowała
dojść do siebie po tym co powiedział.
-To nie jest to, Jai. On kocha Selenę.
Jessica czuła się dziwnie mówiąc to, ale
postanowiła to zignorować. Nie musiała i nie chciała się tłumaczyć. Czuła do
Justina coś innego, ale nie wiedziała, czy może nazwać to kochaniem, skoro
nigdy czegoś takiego nie doświadczyła.
***
-Ostrzegam, nie jesteśmy sami. - oznajmił Jai,
zanim oboje weszli do domu. Jessica od progu usłyszała głośne śmiechy i coś jak
zderzenie się kilku szklanych rzeczy.
-Może przeszkadzam ...
-Nie, Jessi. Jest w porządku. W końcu i tak
byś ich poznała.
Brunetka nie miała czasu pytać o więcej, gdyż Jai
wepchnął ją do salonu, widząc, że dziewczyna zaczyna powoli się rozmyślać.
Na jej policzki wpłynął rumieniec, ponieważ w pomieszczeniu
znajdowali się sami mężczyźni, w tym dwóch których zupełnie nie znała.
Ale jeden z nich wyglądał dosyć śmiesznie - miał
czerwone włosy, ale nie wyglądał w nich ani groźnie ani poważnie.
-To jest Jessica. Siostra Justina. - przedstawił
brunetkę Jai, siadając na fotelu. Obaj „nowi” wstali z szerokimi uśmiechami i
zaróżowionymi policzkami, jak podejrzewała Jessica, od wypitego alkoholu o czym
informowały dwie puste butelki na kawowym stoliku.
To sprawiło, że dziewczyna poczuła się nieco
pewniej. Jeśli się wygłupi czymś to jutro i tak nie będą o tym pamiętać.
-Michael. - podał jej rękę czerwono włosy, a za
nim drugi ujawniając swoje imię jako Luke.
-Siadaj, Jessi. - zaproponował Luke Brooks,
udostępniając odrobinę miejsca obok siebie, jednak na tyle wystarczająco, aby
dziewczyna mogła spokojnie usiąść. -Justin by mnie zabił.
-Nie rozmawiajmy o nim. - odparła.
-Siostra kumpla to jak świętość. - zaznaczył,
śmiejąc się Mike.
-Bieber wrócił do Gomez. - oznajmił Jai,
posyłając Jessica przepraszające spojrzenie, kiedy ta ciskała w niego
piorunami. Brooks czuł bowiem wewnętrzną potrzebę, aby poinformować o tym
przyjaciół.
-Nagrzmocił się jakimś gównem, prawda ? - Luke
spytał, niedowierzając. Nienawidził Gomez i byłby gotów zrobić wszystko, aby
zakończyć ich związek.
-Obawiam się, że nie. - Jai podniósł swój kubek z
wodą i upił z niego łyk.
-Słynna panna Gomez, huh ? - zaciekawił się Mike.
Jessica dziwiła się, że nowo poznany Luke siedzi
nic nie mówiąc, a tylko przysłuchuje się rozmowie innych.
-Ta, największa dziwka na świecie. - skomentował
Luke, zaciskając dłonie w pięści. Jessica bojąc się, że może zrobić sobie tym
krzywdę, delikatnie rozluźniła jego uścisk, patrząc mu w oczy. W ten sposób
dała znać chłopakowi, że również nie podoba jej się to. Jednak czuła się
jeszcze odrobinę niepewnie w towarzystwie nowych chłopaków, żeby o tym
opowiadać.
-Więc ... Zbieramy się na tą imprezę ? - zagaił
Jai, chcąc zakończyć przykry temat.
-Wychodzicie ?
-A Ty idziesz z nami, Jessi. - oznajmił Luke.
-Nie, ja się nie nadaję. - tłumaczyła, krzywiąc
się na samo wyobrażenie głośnej muzyki i pijanych ludzi.
-Och, przestań. To domówka. Będzie fajnie. -Mike
uśmiechnął się do niej szeroko.
-No nie wiem ... - zmarszczyła śmiesznie nos,
zastanawiając się. Była pod wrażeniem samej siebie, że dała się tak szybko
chociaż w połowie namówić.
-Poza tym zrobisz na złość Justinowi. - dodał
Jai, śmiejąc się. -Poznasz nowych ludzi, a ja obiecuję, że będę Cię pilnował.
-Ale jeżeli nie będzie fajnie to wyjdziemy, okej
? - postawiła warunek.
-Słowo byłego harcerza.
Dziewczyna uśmiechnęła się niewinnie, czując na
sobie wzrok chłopaków. Bardzo chciała zrobić na złość Bieberowi i mimo że
imprezy nie były jej rzeczą, postanowiła się poświęcić. Jedna balanga nikogo
jeszcze nie zabiła, prawda?
- Musimy
podjechać do domu Bieberów, bo jak na razie wyglądam niezbyt imprezowo. -
Stwierdziła, chwytając swoją bluzę z fotela. - Kto chętny, by mnie podwieźć?- Chłopaki, uszykujcie się tutaj i pojedziemy wszyscy do domu Bieberów, Jess się przebierze i uderzamy na imprezę! - Zaplanował Jai, pisząc wiadomość do Nasha, aby ten się uszykował.
- Hej, czy nie jesteś siostrą Justina? - Zagaił Michael. - Dlaczego mówisz Dom Bieberów, zamiast po porostu ,, mój dom '' ? - Spytał, marszcząc brwi w niezrozumieniu.
- Bo to nie jest mój dom. - Westchnęła. - Dom jest tam, gdzie miłość. Miłości tam nie ma. - W tym momencie dłonie wydały się dla niej najbardziej interesującą rzeczą na świecie. Skupiła na nich cały swój wzrok i uwagę.
- Nie mam tutaj żadnych ubrań! - Wszyscy usłyszeli głos Luka, przyjaciela Clifforda. - Jak mam się tutaj uszykować?
- Pożycz coś mojego, to nie problem. - Zaoferował Jaidon, wpatrując się w telefon.
- Co, nie chcę żeby Luke chodził w Twoich ubraniach, - zaprotestował Mike - bez obrazy Jaidon, ale ugh, po prostu nie.
- To zabrzmiało pedalsko. - Wtrącił się bliźniak Luke. - Jesteście razem, czy coś? Nie mam nic przeciwko, ale jesteście dwoma złymi chłopcami i jeśli okaże się, że w nocy leżycie przytuleni do siebie na łyżeczki to wybuchnę śmiechem.
- Nie, my po prostu... to mój najlepszy przyjaciel. Jest młodszy i muszę się nim opiekować, okay? To wszystko. - Warknął Clifford. - I radzę Ci mnie nie oceniać. Ani jego.
- Och Cliffo, Ty zakochana psino. - Prychnął Brooks, dławiąc się własną śliną. Oczywiście, dostał w potylicę od Luka, który nienawidził być w centrum uwagi. Jessica zachichotała cicho na cały przebieg wydarzeń. Niby dorośli, groźnie wyglądający mężczyźni a zachowywali się jak małe misie, proszące o zabawę i jedzenie.
- Jedziemy panienki. - Zakomunikował Jai, po czym wszyscy wpakowali się do jego dziesięcioosobowego Vana, którego zakupił całkiem niedawno. Po drodze zabrali Nasha, który w oczach Jaia wyglądał zarówno słodko, jak i seksownie. Cóż, dla niego zawsze tak wyglądał, nie mógł tego ukryć. Jessica doskonale widziała ten błysk w oczach pary chłopaków, kiedy siebie zobaczyli. To była miłość, o której Jess zawsze marzyła. Do domu, w którym mieszkała Jess, dojechali w następne pięć minut. Chłopcy nie mogli zamknąć swoich jadaczek, ponieważ cały czas dyskutowali na temat swoich ulubionych zespołów. Okazało się, że Mike i Luke uwielbiają Blink 182, a bracia Brooks kochają Nirvanę, zaś Nash był wyjątkiem, który wiernie wspierał i słuchał Nickelback.
- Dobra, lecę się przebrać i zaraz do Was wracam. Jakby Justin tu przypełznął to Jai, - Skierowała swoją twarz w stronę kierowcy - przejedź go. - Zatrzasnęła za sobą drzwi, dlatego nie była w stanie słyszeć śmiechów, jakie wywołała.
***
-Nie ma mowy, że ona pójdzie tam sama ! -
protestował Bieber, kiedy Jessica była już gotowa do wyjścia, ubrana w czarną
sukienkę z długimi rękawami i srebrne balerinki. - No zróbcie coś ! - krzyknął
w stronę swoich rodziców, którzy nadal pozostawali obojętni na jego bulwers.
Justin przez chwilę czuł się, jak w zamkniętym
zakładzie psychiatrycznym, ale wewnętrzny głos kazał mu walczyć. Niestety on
nie mógł wybrać się na imprezę, ponieważ miał inne plany z Seleną. Chciał, żeby
Jessica była bezpieczna, a na odległość nie może jej tego zapewnić. Samej, w
towarzystwie osób upojonych alkoholowych, może się coś stać.
-Uspokój się, Justin. - poprosiła Ana. -Jessica
idzie tam z twoimi przyjaciółmi, nic jej nie będzie. Poza tym zasługuje na
wyjście. Może kogoś pozna.
Kobieta uśmiechnęła się ciepło w stronę Jessici.
-Tsa. - prychnął Bieber. - Chyba nigdy nie
byliście na imprezach !
-Owszem, uczęszczaliśmy na takie. - odparł
Jeremy, który do tej pory czytając gazetę, czekał aż Justin całkiem się
wykrzyczy. - I nie rób problemów, okej ? A ty Jessi zbieraj się już.
Puścił jej oczko, zadowolony, że w końcu wyjdzie
do ludzi. Jessica dziękując mu szerokim uśmiechem pobiegła w stronę korytarza.
Z wieszaka zabrała czarną ramoneskę i opuściła dom. Czuła wewnętrzną
satysfakcję, ponieważ nie wątpliwie Justin był wkurzony na maksa.
Z bananem na twarzy, wsiadła do samochodu, gdzie
chłopaki patrzyli na nią wyczekującym wzrokiem.
***
Jako że impreza odbywała się w ogromnej villi
Amy, Jessica z początku nie czuła się samotna. Jej przyjaciółka lawirowała
między znajomymi i nieznajomymi przedstawiając brunetkę przez co ona czuła się
odrobinę onieśmielona. Jeszcze nigdy nie poznawała tylu osób naraz !
Niestety później, zarówno Amy z Luke'im Brooks'em
jak i Jai oraz Nash, zniknęli w tłumie, a ona pozostała sama na pastwę losu.
Cóż ... Nie na długo, ponieważ gdy ktoś zaproponował jej alkohol, chętnie
skorzystała, a po pierwszych łykach już czuła się lepiej. Żałowała tylko, że
nie ma tutaj z nimi Justina, który z pewnością byłby teraz na nią nieźle wkurzony.
Z wewnętrzną satysfakcją przyjmowała kolorowe
drinki, ale i z zazdrością patrzyła na inne szczęśliwe pary wokół niej. Ona też
taka była, jeszcze kilka dni temu, kiedy Justin nie postanowił wrócić do swojej
byłej. Przecież tyle jej obiecywał ...
Próbując zapomnieć o przykrej sytuacji, piła mimo
palącego żołądka i do czasu kiedy straciła świadomość, udając się na górę do
jednego z bardzo ładnie urządzonych pokoi.
Na imprezę przyszła z przyjaciółmi, którzy
powinni ją pilnować, jednak w tamtym momencie jej to nie obchodziło. Nawet, gdy
była nieźle pijana, miała świadomość, że chłopcy mają co robić.
Szczególnie Jai,
który właśnie wtedy ciągnął swojego chłopaka za rękę do jednego z pokoi na
poddaszu. Oboje byli rozgrzani i pełni żądzy. Jedyne o czym byli w stanie
marzyć to bliskość swoich ciał. Minęła krótka chwila, a byli już na łóżku,
zrywając z siebie kolejne części ubrań. Nie liczył się nikt oprócz nich. Tylko
oni i gorące usta dotykające ciała. Kochali się. Żaden nie odważył się jeszcze
tego przyznać, ale chemia między nimi była odczuwalna, niemalże widoczna.
- Jai..- Wymruczał Nash, pod wpływem przyjemności
jaką dostarczał mu drugi chłopak. - Proszę.. nie przestawaj. - Sapał, ciągnąc
bliźniaka za jego ciemne, lekko kręcone włosy.
A co w tym czasie robił pomysłodawca wyjścia na
melanż? Niezaprzeczalnie spożywał alkohol ze swoim najlepszym przyjacielem,
który niewinnie spoglądał na kolejne kieliszki wódki, które były mu
podstawiane. Luke czuł, że dłużej tak nie pociągnie i niedługo odleci całkowicie.
- Luke, nie powinieneś przestawać pić. -
Stwierdził Mike - Musimy zapomnieć o tym całym gównie, naprawdę. Chyba nie
chcesz zwariować.
- Michael, daj spokój. - Westchnął, wstając -
chodźmy na górę, trochę się przespać. Później znajdziemy resztę. Jak wypiję
więcej to nie dam rady chodzić.
- U mm..dla Ciebie wszystko. - I poszli, poszukać
miejsca na drzemkę. Zupełnie tak samo jak Jessica, która właśnie odlatywała do
krainy Morfeusza.
-------------------------------------------
Przepraszamy za mały poślizg !
Cóż ... złośliwość rzeczy martwych.
Mamy nadzieję, że długość rozdziału zrekompensuje wszystko !
Prosimy o komentarze !
To nas bardzo wspiera.
Pozdrawiamy.
Nienawidzę Seleny, dobrze się w sumie składa bo w realu też za nią nie przepadam :D :D Justin musi jej wszystko wytłumaczyć bo będzie źle!
OdpowiedzUsuńLubie takie rekompensaty! :D
Między J.J wszystko musi być dobrze!
OdpowiedzUsuńKocham Wasze opowiadanie, jest takie oryginalne. <3
Pozdrawiam, życzę weny i czekam na kolejny! x
rozdzial bardzoooooooooo fajny!!:) uwielbiam to ff jest mega. szkoda tylko ze rozdialy nie sa zbyt czesto ale tak to perf;)
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham. Nie mogę doczekać się kolejnego! ������
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next :-D
OdpowiedzUsuńgenialny :*
OdpowiedzUsuńselena byla mi obojetna, zas teraz jej nienawidze, ciekawa jestem co sie dalej na tej imprezie stanie :/ Czekam na kolejny rozdzial ��
OdpowiedzUsuńOOO nienawidzie Seleny :(
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że to się wszystko wyjaśni !
Czekam na nn ! :D
Piszcie dalej! Jeszcze nigdy w życiu moje serce nie zapałało tak mocnym uczuciem do kogokolwiek lub czegokolwiek jak do tego ff! Kocham to opowiadanie, kocham Justina, kocham was, kocham nawet tą homoseksualną miłość ;D a Selena to suka, niech przejedzie ją auto, albo niech wybuchną jej te jej sztuczne cycki. Mam nadzieję, że w miarę możliwości oczywiście rozdział pojawi się prędko, w innym razie umrę z tęsknoty NIE ŻARTUJĘ :D kocham, dziękuję i czekam z utęsknieniem na nn!
OdpowiedzUsuńNaprawdę podoba mi się to opowiadanie i czekam na kolejne rozdziały, co dziwne, nie jestem fanką ff, a tu proszę ! Nie mogę się oderwać :) No ładnie.. jestem z http://wykrzyczmiszeptemmm.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :) Możesz mnie w komentarzach informować o dalszych rozdziałach
Super Alex!
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie sie strasznie różni od pozostałych i dlatego tak sie w nie wkręciłam. Nie przestawajcie tylko pisać ❤️
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny!!! Czekam na następny *_*
OdpowiedzUsuń