Poranek przyszedł wraz z mocnymi promieniami
słonecznymi, które zaczęły podrażniać oczy śpiącej Jesscii. Nie trwało to
długo, zanim wybudziła się ze spokojnego snu. Nie ma nic gorszego od pobudki w obcym
miejscu. Jess nie miała pojęcia, gdzie była. Nie rozpoznawała mebli ani koloru
ścian.
- Ugh - Mruknęła, podnosząc głowę. Pierwszym, co
rzuciło jej się w oczy była ramka ze zdjęciami. Po przyjrzeniu się fotografiom,
dziewczyna domyśliła się, że jest w pokoju jednego z bliźniaków Brooks. Leniwie
podniosła się z łóżka i opatuliła się ciepłą bluzą, która leżała na fotelu. Po
chwili, wyszła z sypialni, kierując się głosami przyjaciół. Dopiero po wstaniu,
nastolatka poczuła okropny ból głowy. Ledwo utrzymała się na nogach, kiedy ból
uderzył w jeden z czulszych punktów. Westchnęła, wchodząc do salonu, gdzie
ujrzała Michaela klęczącego przed wysokim blondynem. Krwawił z nosa.
- Co się stało? - Zapytała spanikowana, podbiegając
do przyjaciół. - Luke, co się stało?
- Jest, odejdź. - Mruknął Jai - Mike wie, co
robi. - Wskazał palcem na apteczkę, która znajdowała się tuż obok nóg
Clifforda.
Dziewczynę zdenerwowała nieco ta nie wiedza.
-Powiedzcie mi prawdę ! - krzyknęła, tupiąc prawą
nogą, jak mała dziewczynka. Nash, który stał w kuchni z założonymi rękami na
piersi, przywędrował do salonu.
-Prawdę ? Proszę bardzo ...
-Nash ogarnij się. Nic mi nie jest. - Luke Brooks
zainterweniował, choć było tu trudne, kiedy chłopcy próbowali udawać lekarzy, a
wszyscy stali naokoło niego, jakby był co najmniej umierający.
-Rano wparował tu wkurwiony Justin, jakby dostał wścieklizny.
Darł się, a z tej złości uderzył Luke'a, który próbował go uspokoić.
-Mój boże. - wychrypiała Jessica, przykładając
dłoń do ust. To była jej wina i w zupełności zdawała sobie z tego sprawę.
Nadal oszołomiona streszczeniem wydarzeń usiadła
w fotelu naprzeciwko kanapy, tępo wpatrując się w jasny dywan.
Trzeźwo patrząc na sytuację stwierdziła, że
Justin również nie musiał zachowywać się tak impulsywnie, chociaż go do tego zmusiła.
Nie musiał już udawać troszczącego się braciszka, skoro tak perfidnie ją
okłamywał, a na samym końcu wrócił do Seleny, zapominając o tym co mu zrobiła.
-Odejdźcie. -Luke wstał z kanapy, odpychając od
siebie kolegów. - Jess, odwiozę Cię do domu.
-Myślę, że nie powinieneś ... - zaczął ostrożnie
Jai.
-Przestańcie udawać moje niańki. Jestem dorosły i
ich nie potrzebuję, a poza tym muszę pogadać z Justinem. Jak przyjaciele. -
oznajmił stanowczo, wyciągając w stronę Jessici rękę.
Dziewczyna niepewnie wstała z fotela i pozwoliła,
żeby chłopak poprowadził ją do garażu, a następnie otworzył drzwi od strony
pasażera, aby mogła wsiąść do środka.
Luke usiadł za kierownicą i włączył radio, w
którym cicho brzmiały głosy Little Mix.
-Nie przejmuj się, Jessi. - bliźniak uśmiechnął
się do niej szeroko. - Po prostu go poniosło.
-Nie powinien był tego zrobić. - powiedziała
twardo. - W ogóle nie powinien już wtrącać się w moje życie.
Nagle poczuła przypływającą złość, która razem z
krwią, krążyła w jej obiegu.
-Martwi się. To że wrócił do tej suki Seleny nic
nie zmienia w tym, że chce się Toba opiekować.
-Nie, Luke. To wszystko zmienia. - rzekła z
westchnieniem. Ból w jej oczach, który wyczytał Brooks , sprawił, że poraziło
go niczym prądem i nie miał odwagi dopytywać się o co tak naprawdę chodzi.
-Ale impreza była przednia. - zaśmiał się, chcąc rozluźnić
atmosferę, która była dość gęsta.
Jessica uśmiechnęła się szeroko, a humor powrócił
do stanu, w którym był, kiedy się obudziła.
-Właśnie. - zamyśliła się, postukując palcem w
podbródek, jak robią to rasowi biznesmeni. -Gdzie wczoraj zniknąłeś ? Owszem
piłam, ale tamten czas jeszcze pamiętam.
-Chyba powinnaś zapytać się Amy. - odpowiedział z
chrząknięciem.
Jessica zastanawiała się chwilę czy wydaje się
jej czy naprawdę zauważyła lekki rumienieć na policzkach tak pewnego siebie
chłopaka, jakim jest Luke Brooks. Mimo to bardzo cieszyła się, że przynajmniej
jej przyjaciółka jest szczęśliwa. Przy okazji obiecała sobie, że zadzwoni do
niej później.
Nie dopytywała o szczegóły, nie chcąc, by Luke
poczuł się niekomfortowo, ale również w tym czasie rozbrzmiała jej ulubiona
piosenka, którą zaczął również dla jaj śpiewać Luke.
Kiedy dotarli do domu oboje byli roześmiani i
wyluzowani - Jessica zapomniała o wszystkich nieprzyjemnych wydarzeniach
dzisiejszego dnia, a Luke o lekkim bólu nosa i obawie, czy przypadkiem nie był
złamany.
Kolejny dowcip wypłynął z ust Brooks'a, w tym
samym czasie, gdy Jessica otwierała drzwi domu. Ani nie pomyślała, żeby zapukać
ani zadzwonić. W końcu mieszka tutaj.
Ale potem okazało się, że samo przyjeżdżanie
tutaj było złym pomysłem. Zaraz za progiem przywitała ich pół naga Selena,
której ciało było tylko okryte białym ręcznikiem. Bowiem najgorsze jednak było
to, kiedy Jessica zdała sobie sprawę, że to był jej ulubiony.
Od razu wściekła się widząc jej twarz o idealnych
rysach i nienagannym, lekkim makijażu.
-Gdzie jest Justin ? - spytała ostro, a Luke dla
ostrzeżenia złapał dziewczynę za łokieć.
-Wow, cukiereczku. - Selena zaśmiała się wesoło.
- Justin jest pod prysznicem.
Jessica zacisnęła dłonie w piąstki, walcząc z
łzami, które wezbrały się pod powiekami.
-Nie prowokuj jej, Gomez. - ostrzegł Luke,
doskonale znając ten wyraz twarzy.
-Nie upominaj mnie, Brooks. - odszczekała,
trzymając dłonie na biodrach.
Brunetka wykorzystała ten moment i szybko wyrwała
rękę spod uścisku bliźniaka i pobiegła na górę. Cała zdyszana i wściekła
dodatkowo wpadła do pokoju Biebera, który ubrany był tylko w stare spodnie od
dresu i właśnie wyciągał koszulkę z komody.
-Jess ?
Justin zamrugał kilka razy powiekami, jakby nie
dowierzał, że to właśnie ona stoi przed nim.
-Nie miałeś prawa ! - zaatakowała go, jak rasowa
lwica broniąca swoich dzieci.
-O co ...
-Po co tam przyszedłeś ?! Powiedziałam Ci, że mam
tego dość i nie chce się z tobą widywać !
Te słowa przecięły serce Justina na pół.
-Bo nie jesteś w stanie zatroszczyć się sama o
siebie ! - wyrzucił, nie wiedząc czego tak nagle podniósł swój głos.
Owszem nie lubił być oskarżany, tym bardziej
wtedy kiedy miał rację tylko beznadziejna sytuacja z Seleną to wszystko
skomplikowała.
-Wystarczyła chwila, a Ty upiłaś się do nieprzytomności
i do tego spałaś w obcej sypialni ! A gdyby ktoś tam był ? Gdyby ktoś Cię tknął
?!
-Ale nie było ! I schowaj w kieszeń tą swoją
pewność siebie ! Zajmij się w końcu swoją dziewczyną, którą tak bardzo kochasz
!
To chyba ogromna złość była powodem, dla którego
ostatnie zdanie przeszło przez jej usta tak bardzo łatwo i płynnie. W
normalnych sytuacjach nawet nie potrafiła z siebie wydusić „dziewczyna Justina”
nie mówiąc już o tym, by nazwać Selenę po imieniu, które tak bardzo do niej
pasowało. Idealne dla takiej suki, jaką jest.
-Czego Ty do cholery nie możesz zrozumieć
kretynko ?! - krzyknął, ciskając koszulką o podłogę. Szybkim krokiem, niczym
rozwścieczone zwierze, szedł w jej stronę, a ona coraz bardziej cofała się pod
ścianę. Kiedy plecami jej dotknęła zaczęła się coraz bardziej bać. Justin
górował nad nią wzrostem, a jego tęczówki były ciemne, nieobecne.
-Czego Ty nie możesz zrozumieć ?! - odparła,
siląc się na ostatnie pokłady pewności siebie, dawno gdzieś ukryte.
-Zależy mi nadal na Tobie. - wycedził przez
zaciśnięte zęby, łapiąc ją za biodra i przyciągając tak, że zderzyła się
naprzeciwko wyszły jej biodra Justina.
Oczy Jessici zaszły mgłą i jedynie co widziała to
ból na jego twarzy. Ból, a nie skruchę za uderzenie Luke'a.
-Kłamiesz ! - krzyknęła piskliwie. - Ty dupku !
Jej ręka uniosła się, żeby uderzyć Biebera w
policzek, ale zatrzymała się w połowie drogi. Justin mocno ściskał jej
nadgarstek i wiedziała bowiem, że zostanie na nim ślad.
Wysilała się, aby wyswobodzić rękę z jego
uścisku, lecz niewiele to dało. W końcu wiedziała, że nie da rady tak dłużej i
po prostu poddała się.
Justin patrzył na dziewczynę z żalem, że zadawał
jej ból fizyczny i psychiczny. Tak bardzo chciał zakończyć związek z Seleną i
znów być Jess.
Dziewczyna pozwoliła, żeby ciepłe łzy popłynęły
po jej policzkach. Teraz kiedy emocje powoli opadały czuła się jeszcze gorzej.
-Błagam ! - nagle do pokoju wpadł Brooks, który
od razu odciągnął Biebera od jego siostry. -Zwariowaliście, do cholery ?!
Chcieliście się pozabijać ?! - krzyczał niczym ojciec.
Jess było teraz okropnie głupio, dlatego wybiegła
z domu jak najszybciej, potrącając przy tym Selenę, która rzuciła w jej stronę
wiązankę przekleństw.
Justin oddychał głęboko, kiedy Brooks trzymał
jego ręce. Serce chłopaka biło szybko i tylko dlatego, że chciał pobiec za
Jessi.
To prawda, wkurzyła go okropnie, ale powinien
zachować odrobinę przyzwoitości, a on zachował się jak debil, a do tego nazwał
ją kretynką.
-Musimy pogadać, stary.
***
Niebo pokryło się gęstymi chmurami w kolorze szarym.
Wiatr zerwał się nagle przez co obeschłe, kolorowe liście spadały na chodnik.
Słońce skryło się w mgle z obłoków, a temperatura nagle spadła.
Mimo niedogodnych warunków pogodowych Jessica
nadal biegła, zalewając się łzami. W myślach miała tylko to, jaką idiotką jest.
Nie bała się już siebie tak nazwać. Za bardzo zaangażowała się w sytuację
Justina. Dobry Boże, ona się z nim nawet całowała !
Przypominając sobie te wszystkie razy, kiedy ich
usta stykały się, zaniosła się jeszcze większym płaczem i musiała przestać
biec, aby normalnie oddychać.
Szybkim spacerem doszła na róg ulicy Wallstreet.
Wtedy przystanęła na kilka chwil, rękawem ocierając wszystkie łzy z policzków.
Postanowiła, że pójdzie do domu dziecka, by
spotkać się ze swoją przyjaciółką, skoro i tak nie miała się gdzie podziać.
Taylor była jej najbliższą osobą, a do domu nie mogła wrócić od tak. Nie po tym
co zaszło między nią i Justinem.
Oprócz złości poczuła coś jeszcze ... jakby więź silniejszą
niż mogłoby się jej wydawać. Dlatego właśnie tak bardzo bolało ją tą, że Justin
wybrał Selenę. Może tylko ona żywiła do niego głębsze uczucia, a on nadal
kochał ją ?
Dwie minutki później stała już przed obszernych
rozmiarów budynkiem. Odkąd wyszła prawie nic nie zmieniło się oprócz drzew,
które zostały przycięte i wyglądały teraz bardziej estetycznie.
Przeszła przez kutą furteczkę, a kiedy zadzwoniła
dzwonkiem w drzwiach pojawiła się starsza recepcjonistka, której włosy były
pomalowane ognisto czerwoną farbą.
-Ja do Taylor. - oznajmiła Jessica słabym
głosikiem.
-Wejdź, dziecino. - Kobieta od razu rozpoznała
brunetkę i wpuściła ją do środka bez zbędnych formalności. Podała Jess numer
pokoju i pozwoliła popędzić do przyjaciółki.
Jessica czuła zimny dreszcz przechodzący jej po
plecach, kiedy samotnie przemierzała kolejne korytarze. Nie wyobrażała sobie
już życia tutaj i bardzo chciałaby, żeby cudowną Taylor spotkał taki los, jak
ją, żeby została adoptowana.
Pokój znajdował się na drugim piętrze. Jessica
przystanęła na zmienionej wycieraczce i cicho zapukała. Kroki słyszała, z każdą
minutą, coraz bliżej aż w końcu sylwetka Taylor pojawiła się naprzeciw niej.
Figura dziewczyny nadal była nienaganna, włosy urosły jej jakieś osiem
centymetrów, a twarz nieco zaokrągliła się.
Jessica bez słowa zamknęła przyjaciółkę w
objęciach, schowała twarz w zagłębieniu jej szyi i znów zaczęła płakać.
Na początku Taylor zesztywniała nie spodziewając
się tutaj Jessici, ale po chwili położyła dłonie na jej plecach i zaczęła je
pocierać, aby wesprzeć przyjaciółkę.
-Co się stało, Jessi ? - spytała, odsuwając ją do
siebie. Jessica miała oczy czerwone od płaczu, a włosy potargane we wszystkie
strony przez wiatr szalejący na zewnątrz. - Ta rodzina coś ci zrobiła ?
-Nie, Taylor. - Jess delikatnie się uśmiechnęła,
ocierając łzy. Cieszyła się widząc Taylor, z którą tak długo nie miała kontaktu
i żywiła nadzieje, że uda sie jej z nią szczerze porozmawiać. Miała dość
ukrywania swoich emocji, które jej codziennie towarzyszyły.
-Więc ... ? - Taylor uniosła do góry
wypielęgnowane brwi.
-Może zacznijmy od początku, co ? - odparła Jess
nieśmiało. Dziewczyny zasiadły na łóżku. Głowa Jessici spoczywała na kolanach
siedzącej Taylor, która ze skupieniem wsłuchiwała się w każde słowo Jess.
Dziewczyna opowiedziała cała historię od
początku, zaczynając od tego, gdy postanowili sobie z Justinem nie wchodzić w
drogę. To nie zdało egzaminu, a Jessica nie potrafiła znaleźć konkretnego
powodu dlaczego. Podejrzewała, że gdyby nie jej ciekawość to nie próbowałaby
naprawić Justina, który był jak zakazany owoc.
Zaskakujące było jednak to, że przy całym swoim
monologu ani razu nie uroniła łzy, nawet gdy opowiadała o spektakularnym powrocie
Justina do Seleny.
-O Boże ! Mała ! To jak jakiś serial ! - Taylor
nadal była w szoku.
-Trochę kiepski. - rzuciła z przekąsem Jessica,
bawiąc się skrawkiem swojej koszulki.
-A może Ty po prostu jesteś w nim zakochana,
Jessi. Dlatego tak się czujesz.
Brunetka znieruchomiała odkładając materiał ze
swoich rąk.
-Co ?
-Tak, Jessi. To jest właśnie miłość, kiedy
czujesz motyle w brzuchu i nie potrafisz wyjaśnić co się z Tobą dzieje. - przekonywała.
Jessica podniosła się do pozycji siedzącej.
-Ja go nie kocham, Taylor. - zaśmiała się, lecz
wyszło jej to odrobinę za sztucznie. Czyżby próbowała oszukać samą siebie ?
-Staram się mu pomóc, to wszystko, a on za każdym razie to niszczy.
-Och Jessi, Jessi. - Taylor pokręciła głową,
śmiejąc się. -Całowaliście się, do cholery !
-Zamknij sie ! - krzyknęła brunetka z
rozbawieniem, rzucając w Taylor poduszką. -Lepiej opowiadaj co u ciebie.
***
-Co to, w ogóle, miało być, Bieber ?!
-Dałem się sprowokować, Luke. - wyjaśnił
spokojnym głosem Justin, którym nadal targały porządne wyrzuty sumienia. Zdawał
sobie bowiem sprawę, że zachował się karygodnie i nigdy nie powinno do tego
dojść.
-Sprowokować ? Stary ! Myślałem, że się
pozabijacie. - przyznał Brooks, podnosząc ton swojego głosu.
Luke nadal nie dowierzał zbytnio w to co zobaczył
i nie wiedział jak ma zinterpretować tą sytuację. Jessica i Justin byli
jednocześnie zbyt blisko siebie, a tym samym tak daleko, kiedy się kłócili.
Brooksa zawsze uważano za zimnego drania, dlatego
nikt nigdy nie prosił go o rady dotyczące spraw sercowych. Jednak on taki nie
był. Pokazał to w sytuacji z Amy, w której po prostu się zakochał i była
pierwszą, którą obdarzył tak głębokim uczuciem.
Otóż zobaczył coś w oczach Jessici, wczoraj gdy
była u nich, i Justina dzisiaj, gdy patrzył na nią z uczuciem jednocześnie
zadając ból.
-Bez przesady. - westchnął Bieber, odwracając
wzrok w stronę okna.
Dopiero teraz, kiedy powróciło jego zdrowe
myślenie niezamącone najpiękniejszą siostrą na świecie, mógł docenić swojego
przyjaciela jeszcze bardziej niż wcześniej. Prawdopodobnie gdyby nie jego
interwencja postąpiłby, wtedy w pokoju, trochę inaczej - na ochach wszystkich
pocałowałby Jessicę, wkładając w ten pocałunek całą swoją czułość i namiętność
do dziewczyny, którą darzył uczuciem i nauczył się go dobrze ukrywać.
Wystarczyły dwa jej zdania, gdy zła była jeszcze
piękniejsza, żeby go pobudzić i wzniecić ogień i to w nieprzyzwoity sposób.
-Zamierzasz to tak teraz olać ?!
-Wiem co mam robić, Brooks. Nie musisz udawać
mojego ojca. -odparł nieco niemiło.
Luke jednak nie poczuł się urażony.
-Co się między wami dzieje, co ? Chce wiedzieć,
czy jest większy powód tego, że oberwałem w nos. - zapytał dociekliwie, a
Justin zesztywniał siedząc w fotelu. Pas broniący jego zdrowia pas
bezpieczeństwa zaczął go uciskać w klatce piersiowej. -Dlaczego mam nieodparte
wrażenie, że to już nie jest tylko relacja czyszto siostrzano-braterska ?
-To tylko wrażenie. Może być mylące. -
odpowiedział szorstkim głosem.
-Skończ z udawaniem groźnego, Bieber. Jesteśmy
przyjaciółmi !
-Ale to nie jest głupi film romantyczny, których
naoglądałeś się z Amy !
Justin zacisnął dłonie w pięści.
-Jeszcze nie byliśmy w kinie !
-To ją zaproś, a mi daj święty spokój. - burknął
Bieber, definitywnie kończąc tą rozmowę. -I między nami nic nie ma.
-Okej. - przyznał piskliwym głosem Luke, jak
wkurzona nastolatka, kiedy coś nie idzie po jej myśli.
Owszem, Justin ufał swoim przyjaciołom
najbardziej na świecie, ale nigdy nie przyszło mu do głowy, żeby wyznać im co
czuje w obecności Jessici - przypływ szczęścia, namiętności i niezwykłej więzi
, która należała tylko do ich dwójki.
Zajeżdżając na posesję, na której stał magazyn,
od razu zauważyli, że coś jest nie tak. Coś nie współgrało.
Metalowy płot został wygięty, jakby pod wpływem
uderzenia, na podjeździe rysowały się ślady opon, które mogły powstać po
agresywnym hamowaniu, a na głównej bramie widniał wielki znak.
-Myślisz o tym samym co ja ? - spytał Justin,
patrząc na Luke'a. Obaj byli oszołomieni.
-Tak, stary. Niewątpliwie będziemy mieć kłopoty.
***
Statystycznie około dziewięćdziesięciu procent
osób nie lubi pożegnań przy których zbyt bardzo się rozczulają. A wszystko
przez to, że są bardzo uczuciowy i dość szybko przywiązują się do spotkanych
osób. Czasami wystarczy nawet jeden dzień spędzony razem.
Na taką przypadłość cierpiała również Jessica.
Powstrzymywała się z całej siły, by nie płakać, kiedy żegnała się z
przyjaciółką, obiecując, że spotkają się niedługo.
Wychodząc z domu dziecka ruszyła w kierunku,
chyba jedynego tak wysokiego wieżowca w Stratford, gdzie mieściła się siedziba
firmy Jeremyiego.
Jess była pod wrażeniem nowoczesnego stylu, w
jakim budynek urządzony był w środku. Dominował tam kolor stalowo szary, a
całości dopełniały musztardowe dodatki.
Zanim jednak wsiadła do windy zapytała miłą
recepcjonistkę o to, gdzie urzęduje jej ojciec.
Trzecie piętro było mniej tętniące życiem w porównaniu
do drugiego. Tutaj wszyscy pracowali, jak mrówki chcąc zaimponować wymagającemu
szefowi.
Złota tabliczka z nazwiskiem „BIEBER"
napisana wielkimi literami na drewnianych drzwiach widniała naprzeciwko
Jessici, która stwierdziła że Jeremy musi być bardzo szanowany.
Zapukała cicho do drzwi, a kiedy usłyszała proszę
weszła do środka. Jeremy pochylał się nad biurkiem wraz z innym młodym
mężczyzną, kalkulując tegoroczny budżet.
-Jeśli przeszkadzam ... - Jessica zdenerwowała
się nieco, a jej twarz pokrył rumieniec.
Ale nie była to tylko obawa, że ojciec może ją
zganić, a to , że jego astystent wbijał w nią swoje głębokie spojrzenie.
-Witaj, słonko. - Jeremy uśmiechnął się szeroko.
-Nie przeszkadzasz, a wręcz przeciwnie ! Miło mi że przyszłaś !
***
Jessica wypuściła powietrze ze świstem, kiedy
asystent jej ojca opuścił gabinet.
Młody mężczyzna o imieniu Harry był tu nowym
stażystą, który nie dawno skończył studia. I to nie byle jakim.
Jessica bez wahania mogła stwierdzić, że był
przystojny i nawet ją i onieśmielał, ale zaraz potem przypominał się jej
Justin, który psuł wszystko.
-Nie zanudziło Cię to spotkanie ? - spytał
Jeremy, robiąc ostatnie poprawki na komputerze.
-Oczywiście, że nie ! - odpowiedziała z
entuzjazmem. Miło było nauczyć się czegoś nowego.
Jeremy uśmiechnął się szeroko.
-Sprawdzałem ostatnio twoje oceny. Matematyka
idzie Ci nieźle. Kto wie, a może zamiast Justina Ty przejmiesz ten rodzinny
interes.
-Dobry humor opuścił Jessicę, jak za dotknięciem różdżki,
a na dodatek pobladła.
-S-słucham ?
-Mój syn nie przykłada się do nauki i nawet nie
wyraża chęci zrobienia czegoś w stronę swojej przyszłości. Dobrze, że mamy
Ciebie.
-Może Justin zrozumie ... - odpowiedziała cicho z
zaciśniętym gardłem. Nie mogła mu teho zrobić ...
-Nie sądzę. - uciął krótko, zamykając laptopa. -
Chodźmy. Odbierzemy Anę z pracy i kupimy coś do jedzenia.
***
W samochodzie Jessica nie czuła się dobrze i nawet
żałowała, że przyszła do biura ojca, bojąc się spotkania z bratem.
Nie ważne jak bardzo ją zranił, nie zasłużył na
taką pogardę w słowach i myślach swojego ojca, a ona niestety nie zrobiła nic,
żeby temu zapobiedz. Była zbyt zaskoczona, a teraz uważała się za największą w
świecie świnię.
-Opowiem wam, co mi się dziś przytrafiło. - słowa
Any wyrwały Jessicę z zamyślenia.
Nie myśląc już o Justinie, słuchała zabawnej
historii Any, która skończyła się dopiero w progu domu, a końcowe wydarzenia
spowodowały u wszystkich śmiech.
Jessicę bolały już policzki i brzuch, ale kiedy
zauważyła Justina przestała się śmiać. Wyglądał na ... dotkniętego i zranionego
tym co zobaczył.
-Justin ! Mamy dobry obiad, siadaj do stołu. -
zaprosiła Ana.
-Nie, dziękuję.- odparł sucho, pokonując schody,
aby dotrzeć do swojego pokoju.
-Dlaczego zawsze jest tak, kiedy się staram ? - spytała
podminowana gospodyni.
- Porozmawiam z nim. - oświadczyła Jessica,
czując wewnętrzną potrzebę.
Bez pukania weszła do pokoju Justina, gdzie chłopak
leżąc na łóżku bawił się zapalniczką.
-Teraz zamierzasz trzymać z nimi ?! - spytał od
razu. Jessica wzdrygnęła się na chłód, który towarzyszył tonowi jego głosu.
-Zazdrosny jesteś ?
-O nich ? W życiu. - prychnął, a dziewczyna zauważyła
swój błąd w tej rozmowie. Powinna była opowiedzieć nieco inaczej. Postanowiła,
że się wycofa, ale wychodząc powiedziała coś, czego Justin nie zapomni nigdy.
-Nie jestem z nimi. Zawsze jestem z Tobą.
---------------------------------------------------
Jeśli szanujesz te nasze kilka godzin/dni/tygodni spędzonych nad pisaniem tego rozdziału to zostaw chociaż najmniejszy komentarz.
Dziękujemy.
Świetny jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie :) zawsze na kolejny rozdzial czekam z niecierpliwoscia :33
OdpowiedzUsuńmeeeeega
OdpowiedzUsuńSuper! Lecę czytać !
OdpowiedzUsuńCudny! <3
OdpowiedzUsuńTen koniec awwww❤️
OdpowiedzUsuńJejuuu *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny , cudowny :***
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :
giveyoumeheart.blogspot.com/?m=1
Świetny❤❤❤❤❤ kooooooocham to!! Czekam na nn����������������
OdpowiedzUsuńSuper nie mohe sie doczekac kolejnych rozdzialow
OdpowiedzUsuńŁoło
OdpowiedzUsuń❤💔💜💛💚💙
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudny <33
OdpowiedzUsuń*-*
OdpowiedzUsuńUwielbiam 😍
OdpowiedzUsuńCzekam na następny z niecierpliwością ;)
OdpowiedzUsuńCudowny awww.....!!! <3
OdpowiedzUsuńAaa... fajne zakończenie.:)
OdpowiedzUsuńSweet ❤
OdpowiedzUsuńdobre
OdpowiedzUsuńsuper jest :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie!
http://be-hopeful-of.blogspot.com/
Świetny rozdział *,* nie mogę doczekać się następnego <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszecie, jedno z lepszych opowiadań jakie czytałam!! Mam nadzieję,że będą dodawane często rozdziały oraz że bedziecie miały wene :))) <3
OdpowiedzUsuńCudo, czekam na kolejny!<3:)
OdpowiedzUsuń