Jest nam miło poinformować, że jesteśmy teraz już w połowie tej części opowiadania ;)
Zdradzimy jeszcze,że kolejne wydarzenia będą bardzo przełomowe dla
wszystkich bohaterów :D
Miłego czytania :*
-Jak leci ?
Następnego dnia rano, głowa Justina pojawiła się
pierwsza w drzwiach pokoju Jessici, zanim do tej części ciała dołączył cały
tułów.
Jessica odłożyła na bok czytaną właśnie książkę i
podciągnęła do siebie koc, dający jej przyjemne ciepło. Nie można było
powiedzieć, że była dziś totalnie bez humoru, ale nadal przeżywała to co działo
się wczoraj. Nie zadzwoniła nawet, aby dowiedzieć się, co u Luke'a, który
wylądował na ostrym dyżurze, gdyż bała się tego, co może usłyszeć.
-Jest okej. - odpowiedziała, zaciskając wargi, co
prawdopodobnie miało być jakąś imitacją uśmiechu. Nieusfakcjonowany Justin, westchnął
głośno i wszedł w głąb pokoju, przymykając za sobą drzwi. Pokonał niewielki kawałek dzielący jego
i Jessi i usiadł na krańcu łóżka.
-Przepraszam.
On też nie czuł się dobrze mimo iż wiedział, że
Hemmings wyzdrowieje.
-To nie twoja wina, Juss. - Jessica położyła
swoją rękę na jego, przez co od razu dostała rumieńców. Bieber uśmiechnął się do
niej delikatnie. – Nie powinnam była wtrącać się w wasze sprawy. Przez to
mieliście jeszcze więcej kłopotów.
Dopiero teraz dziewczyna zdała sobie sprawę, jak
lekkomyślnie postępowała. Raz na zawsze zrezygnowała z udowadniania
Justinowi, że wcale jej nie zranił, a ona czuje się wyśmienicie. Tak naprawdę
cierpiała i musiała to robić, tłumiąc w sobie wszystkie emocje.
-Ja powinienem Cię pilnować, a nie ciągle
prowokować.
-Nie jestem bez winy, Justin.
-Ale to ja jestem starszy.
-Wiek nie ma z tym nic wspólnego. Ważne, że już
jest wszystko okej. - uśmiechnęła się pokrzepiająco, dzięki czemu Justinowi
zrobiło się lżej. Nie ma słów, aby opisać to jak wczoraj się o nią martwił.
Była najważniejsza w jego życiu. Była jego małą księżniczką.
-Czyli z Tobą też jest okej ? - zaśmiał się.
-Tak. - odparła, przegryzając wargę. Justin
szybko przerwał tę słodką atmosferę, wiedząc, że za chwilę może się nie
powstrzymać przed pocałowaniem jej.
-Muszę gdzieś pojechać.
-Do Seleny ?
-Nie, do detektywa. - mówiąc to wstał, poprawiając
czarną bluzę z kapturem.
-Jechać z Tobą ? - zaproponowała, poruszona
sytuacją. Dobrze wiedziała, że Justin może później potrzebować wsparcia.
-Nie trzeba. - zaprzeczył, schylając się, być
szczelniej przykryć Jessicę, co było dla niej niewiarygodnie cudownym uczuciem.
-Odpoczywaj, księżniczko. - wyszeptał, oddając jej szybkiego całusa w czoło.
Jessica chciała poprosić jeszcze, by pozwolił jej
jechać, lecz chłopak niczym burza wybiegł z pokoju. Bała się o niego i z całej
siły próbowała przekonać swój mózg, by myślał w bardziej pozytywny sposób.
***
Smród w starej kamienicy jakby zwiększył swoją
intensywność. Przechadzając się po schodach Justin natknął się na starą
strzykawkę, którą bez wahania kopnął gdzieś w kąt. Zastanawiało go tylko
dlaczego tak dobry detektyw musiał zrobić swoje biuro w tak obskurnym miejscu.
No tak, nie rzucał się w oczy. Menele i narkomani pozostaną cicho, gdy tylko da
im się kilka dolarów za milczenie.
Zdejmując kaptur z głowy, przystanął przy
drzwiach z numerkiem siedem. Zadzwonił dzwonkiem kilka razy, krzyżując nogi.
Naprawdę tylko oszukiwał siebie, że wcale tak bardzo nie przejmuje się tym, co
ma dla niego detektyw, bo przecież od dawna przygotowywał się na tą prawdę.
Zamek skrzypnął trzy razy, zanim w futrynie
ukazał się mężczyzna.
-Bieber, wejdź.
Detektyw odsunął się, by wpuścić Justina.
Mężczyzna nie okazywał uprzejmości, dlatego Bieberowi było o wiele łatwo. Nie
przyszedł tutaj po to by pogadać. Miał dość życia w zakłamaniu.
Oboje powędrowali do gabinetu.
-Co znalazłeś ? - zaczął Justin, omijając stojące
krzesło, aby podejść do okna zasłoniętego roletą.
-Wiele rzeczy. - odparł, nieco naśmiewając się z
chłopaka. Jego morderczy wzrok kazał się opanować mężczyźnie.
-Konkrety. - oznajmił spokojnie Justin, kiedy
detektyw sięgnął po teczkę, która podwoiła swoją grubość, odkąd był tutaj
ostatnim razem.
-Pattie Mallete - zamieszkała w Portland, z
dwójka dzieci, pracuje w markecie, nie skończyła większych studiów.
-Co to ma do rzeczy ? - spytał coraz bardziej
zniecierpliwiony.
-Oprócz dwójki tamtych dzieci, jej synem jesteś
Ty, Justin.
Wiedział, wiedział, że coś nie grało w jego
idealnej na pokaz rodzince.
Zacisnął dłonie w pięści, próbując powstrzymać
gniew, który pompowało jego serce wraz z krwią.
Ufał ojcu przez większość swojego życia, a on tak
go potraktował.
-Coś jeszcze ?
-Z Twoim ojcem byli parą jeszcze w liceum. Dwa
lata przed twoim urodzeniem pobrali się. Twojemu ojcu, będącemu na studiach,
było trudno Cię wychowywać, a kiedy dostał propozycję pracy wyjechał. Potem po
prostu odebrał Cię twojej matce i związał się z Aną.
Drań.
Drań,
Kutas.
Justin nie potrafił znaleźć w głowie idealnego
określenia jego ojca, który przestał nim być wraz z dzisiejszym dniem. Chłopak
jeszcze nie wiedział co zrobi, ale po rozrachunku z ojcem, z pewnością się
wyprowadzi.
-To wszystko ?
Bieber zachowywał kamienną twarz. Przy detektywie
nie mógł dać ponieść się emocjom.
-Jeśli chcesz zobaczyć jeszcze dokumenty, zdjęcia
...
-Nie, to wystarczy. - zarządził, wiedząc, że nie
zniesie więcej. -Zapłata. Dziękuję za robotę.
Wyjął z kieszeni plik banknotów. Rzucił je
niedbale na biurko mężczyzny i wyszedł mocno zamykając za sobą drzwi.
Tym razem Justinowi nie przeszkadzał smród
unoszący się na całości klatki schodowej, ani siedzący na stopniach narkoman,
który prosił o pieniądze, ale i jego Bieber zgrabnie ominął. Nie było takiej
rzeczy, która mogłaby go powstrzymać, kiedy czuł potrzebę wyjścia z budynku.
Nadal tego nie pojmował. Jak człowiek, z którym
mieszkał tyle lat, mógł być takim draniem ?! Dlaczego, do cholery, nawet nie
próbował mu powiedzieć ani zapoznać go z biologiczną matką?!
Był kłamcą, głupim kłamcą, a Justin nie cierpiał
takich ludzi panoszących się w jego otoczeniu.
Świeże powietrze, witające go po wyjściu z
kamienicy, nie zrobiło na chłopaku większego wrażenia. Zarzucił tylko kaptur na
głowę, wyjął kluczyki z kieszeni spodni i szedł dalej.
Okolica była cicha, dlatego bez problemu usłyszał
warkot auta, kiedy tylko postawił jedną nogę na czarnej jezdni. Spojrzał w
prawo i wtedy zauważył pędzące auto, które kierowało się wprost na niego.
Całe życie pojawiło się przed oczyma brunetowi.
Światła auta oślepiły go, a sekundy potem poczuł wszechogarniający ból,
wzniesienie się, upadek na maskę auta, a następnie odbicie się i zimną ziemię.
***
-Jessica, mogę Cię prosić ?
Głos Any, dobiegający z garderoby, karze
dziewczynie zakończyć czytanie i odłożyć książkę na stolik nocy. Była co prawda
wykończona, ale cieszyła się, że w końcu może zająć się czymś innym byleby za
wiele nie myśleć. Tak czy inaczej lektura zaczęła ja odrobinę nudzić.
Odrzuciła od siebie koc i postawiła stopy na
ziemni. Wsunęła ja w kapcie owieczki i wyszła ze swojego pokoju, zmierzając w
stronę garderoby.
-Tak ? - przystanęła na progu i oparła się
ramieniem o futrynę. Ana właśnie przykładała do swojego ciała piękną, czarną
suknię ze złotymi wstawkami, a dwie inne - fioletowa i kremowa- wysiały na
wieszakach.
-Musisz mi pomóc. - Ana uśmiechnęła się ciepło i
złapała Jessicę za rękę. Wciągnęła ją do środka pod samo lustro, które sięgało
od samego sufitu po podłogę. -Jutro moja firma ma ważny bankiet. Myślisz, że w
której będę wyglądać najlepiej ?
Jessica podniosła wzrok i każdą suknię dokładnie
przeanalizowała. Mimo wysiłku nie mogła zdecydować, która pasuje do matki
najlepiej. Ana była urodziwą kobietą, więc co nie ubrałaby będzie z pewnością
wyglądać przepięknie.
-Niestety nie znam się na modzie. - wytłumaczyła
Jessi. - Wszystko będzie na Tobie pięknie wyglądać.
-A którą Ty byś ubrała ?
To pytanie zbiło z tropu Jessicę. Niby kiedy
miałaby tak elegancką kreację ubrać ?
Pozwoliła, aby jej mózg na chwilę przestał
pracować na pełnych obrotach i od tazu pomyślała o licealnym balu, na który
mogłaby pójść z Justinem. Tylko ona i on, pogrążeni w tańcu, nie przejmujący
się innymi, poruszający się w rytm muzyki, cieszący się sobą.
-Myślę, że ta kremowa. - powiedziała, powracając
do rzeczywistości. Ścisnęła w dłoni materiał wspomnianej sukni i z bólem serca
stwierdziła, że nigdy jej marzenia się nie spełnią.
-Masz rację. - Ana pokiwała głową, śmiejąc się.
Na okrągłym stoliku ustawionym w kącie, nagle zaczął
dzwonić telefon. Ana odwiesiła sukienkę i podeszła do urządzenia, odbierając
go.
Jessica obserwowała, jak kobieta wita się z kimś
po drugiej stronie, nie dowierza słowom, które wypowiedział dzwoniący, a
następnie blednie. Serce Jessici przyśpieszyło, a jej samej zrobiło się
chłodno.
Wbiła niecierpliwy wzrok w Anę, kiedy ta odłożyła
telefon.
-Jedziemy do szpitala. Justin miał wypadek.
----------------------------------------------------------------
Jeśli szanujesz te nasze kilka godzin/dni/tygodni spędzonych nad pisaniem tego rozdziału to zostaw chociaż najmniejszy komentarz.
Dziękujemy.
Boże uwielbiam to opowiadanie *o* codziennie zaglądam i patrzę czy jest nowy rozdział <3 czekam z niecierpliwością :*
OdpowiedzUsuńCudny❤❤
OdpowiedzUsuńNaprawde? W takim momencie?!
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny! Dodajcie szybko nowy. Nie mogę się doczekać <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń<3!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział !
OdpowiedzUsuńświetne
OdpowiedzUsuńChyba żartujecie kończyć w tym momencie :( Cudny <3
OdpowiedzUsuńJak mogłaś, TERAZ?!
OdpowiedzUsuńKrotki jakiś :/
OdpowiedzUsuńSuper! Ale mam ochote cie zabić za skończenie w tym momencie!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
OdpowiedzUsuńSuper. Jestem ciekawa następnego rozdziału
OdpowiedzUsuńOpowiadanie zostało zgłoszone na Blog Miesiąca. Głos można oddać na naszej stronie głównej spisu lub pod linkiem: http://sonda.hanzo.pl/sondy,256337,85Qb.html
OdpowiedzUsuńKod do ankiety znajduje się na spisie w zakładce "współpraca".
Pozdrawiamy, załoga spisfanfiction.blogspot.com
Naprawdę cudny :) czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńHej. Chciałabym do was wystąpić z propozycją ogarniania tego na wattpadzie. Mianowicie wy byści pisały to tutaj a ja bym dodawała rozdziały te same przepisane na wattpad'a. Co wy na to ?
OdpowiedzUsuń