poniedziałek, 15 lutego 2016

Rozdział 26





Nie ważne czy było to szpitalne łóżko czy ekskluzywne łoże małżeńskie w pięciogwiazdkowym hotelu. Spanie razem, dla nich, nie kwestionowało tego, czy jest wygodnie. Liczyło się tylko to, że mogą być razem, dzieląc się swoim ciepłem, które wytwarzają ich ciała czy też bezpieczeństwo i spokój.
Jessice spało się najlepiej na świecie mimo zdrętwiałego ciała. Nie próbowała się nawet poruszyć, mając na uwadze to, że może zranić Justina.
Słońce weszło ponad horyzont już trochę temu, a pobudka, którą zafundowano dziewczynie nie była przyjemna.
-Proszę wstawać ! - krzyknęła kobieta, kolejny raz potrząsając ramieniem Jessici. Dziewczyna powoli otworzyła oczy i zamrugała nimi kilkakrotnie, próbując przyzwyczaić się do jasnego światła.
-Co się dzieje? - zapytała, patrząc na pielęgniarkę, która krzątała się po sali, wynosząc śmieci pozostałe po wczorajszej kolacji oraz dodaje jakiś lek do kroplówki, połączonej długim kabelkiem ze śpiącym Justinem.
-Panienka musi wstać natychmiast. Policja jest tutaj.
-Policja ?
-Tak, przyszli po zeznania. - wytłumaczyła, poprawiając jeszcze koc, którym dodatkowo okryte były niewładne nogi Biebera.
Jessica, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, ostrożnie podniosła się do pozycji siedzącej, pochylając się nad Justinem.
Chłopak otworzył oczy kilka sekund później, czując jak kosmyki włosów dziewczyny łaskoczą go w okolicy obu policzków.
-Policja tu jest, Justin. Czekają na Ciebie. - powiedziała Jessica jednym tchem. Z każdą chwilą robiła się coraz bardziej zmartwiona, wiedząc, że składanie zeznań jest równoznaczne z tym, że Justin ponownie będzie musiał powrócić do wypadku, co nie jest dobrym wspomnieniem.
-Będzie dobrze, księżniczko. - odpowiedział Bieber, odnajdując strach i niepewność w ciemnych oczach dziewczyny. Wytężył swoje ciało, mimo bólu, i podniósł się, by pocałować ją opiekuńczo w czoło.
Jessi uśmiechnęła się blado i wstała z łóżka. Pod nim znalazła swoje trampki, zakładając je na stopy i starannie wiążąc ze sznurówek kokardki.
Po tak dobrym zakończeniu poprzedniego dnia, Justin liczył na lepsze rozpoczęcie dzisiejszego, bez zbędnych ekscesów. Czekając na wejście policji nie czuł si3 dobrze. Choć ciało bolało mniej, w psychice było gorzej.
Kiedy była przy nim Jessica starał się nie okazywać tego, jak bardzo go to boli. Ten wypadek, ta wiadomość sprawiły, że przestał się czymkolwiek przejmować, skoro i tak już nigdy nie stanie na własnych nogach. Cieszył się jedynie z tego, że poznał prawdę. Całą prawdę, której ojciec nigdy nawet nie chciał mu powiedzieć, przyznać się do tego co zrobił, rozdzielając go z biologiczną matką.
-Jestem gotowy. - powiedział, wpatrując się w jeden punkt na białej ścianie.
Jessica zauważyła głębokie zamyślenie Justina i kolejny raz poczuła się kompletnie słaba, niezdolna do pocieszenia Biebera. Chciała to robić, chciała sprawić, żeby mimo tego co się stało był szczęśliwy.
Usłyszawszy słowa pacjenta, pielęgniarka wybiegła na korytarz. Brunetka spojrzała na Justina.
-Jesteś tego pewien ? Nie musisz ...
-Nic mi nie będzie, Jess. - zapewnił, nie potwierdzając swoich słów nawet cieniem uśmiechu, który sprawiłby, że dziewczyna uwierzyłaby w jego słowa.
Mimo to zeszła z łóżka i wygodnie usadowiła się na szpitalnym krzesełku w momencie gdy do sali weszło dwóch mężczyzn. Obaj wysocy, w ciemnych mundurach i czapkach, a ich twarze jakby wykute z kamienia.
Jessica od razu poczuła się nieswojo, a zauważając to Justin złapał ją za rękę, aby podnieść ją na duchu.
-Witamy, panie Bieber. - powiedział jeden, wyjmując z kieszeni niewielki notes.
-Czy możemy już zacząć ? Bez zbędnych ceregieli ... - przerwał mu Justin, mając na uwadze dobro siedzącej koło niego Jessici.
-Cóż ... przekazano panu fałszywe informacje, panie Bieber.
Justin zacisnął wolną dłoń w pięść bowiem denerwowało go podejście policjanta do swojej pracy oraz to, jak każde zdanie kończył wypowiadając jego nazwisko.
-Więc o co chodzi ?
-Nie znaleźliśmy jeszcze osoby odpowiedzialnej za pana stan, ale nie mamy dobrych wiadomości. - oznajmił.
Jessice przeszedł dreszcz po plecach, a wzrok spuściła na jej złączoną dłoń z dłonią Justina, który wyczekująco wpatrywał się w wysokiego funkcjonariusza.
-Pana ojciec nie żyje. Popełnił samobójstwo.
To były ułamki sekund, gdy ta wiadomość bardzo dobrze dotarła do Jessici. Jeremy, jej tata.
Nagle i zupełnie mimowolnie zaczęła się trząść, a w głowie jej wirowało. Tym razem wiedziała co się dzieje - to początek ataku paniki.
W ustach jej zaschło i  czuła, że ciało sztywnieje, ściskając mocniej rękę Justina.
-Jessica, uspokój się księżniczko. - nawet ciepłe słowa Justina niewiele pomagały, kiedy ona przeżywała tragedię. Dlaczego akurat samobójstwo ?
Na przestrzeni czasu wszyscy domyślili się już, że Justin nie dogadywał się z ojcem, a ich stosunki były dość chłodna, dlatego pewnie teraz nie zdziwili się, że może i chłopakiem początkowo wstrząsnęła ta wiadomość, ale nie na tyle, by ją dłużej roztrząsać. I może teraz wydaje się to okrutne, ale to nadal ten sam człowiek, który ukrywał przed nim prawdę przez wiele lat.
-Jeżeli to wszystko, mogą państwo wyjść. - Justin zwrócił się do funkcjonariuszy dość oficjalnie. - Muszę zając się siostrą, a jak widać nie będzie to łatwe, gdyż jestem sparaliżowany.
-Może zawołać lekarza ? - spytał ten, który jeszcze ani razu się nie odezwał.
-Nie trzeba, poradzę sobie. - odparł Justin i mimo lekkiego bólu, przesunął się na kraniec łóżka, by być bliżej Jess.
-Do zobaczenia, panie Bieber.

***
Justin martwił się, gdy uspokajał Jessicę. Chociaż widział ją już okropnie przestraszoną przy porwaniu, teraz wyglądała o wiele gorzej. Cała trzęsąca się, a łzy jak grochy spływające po policzkach.
Sam odetchnął z ulgą, dopiero gdy jego mała księżniczka leżała w jego ramionach tak samo jak poprzedniej nocy. Kolor jej twarzy z białego zmienił się na naturalnie piaskowy, oczy przestały być czerwone od płaczu, a jej ciało pokrywała tylko gęsia skórka.
-Czy już dobrze ? - spytał, trzymając brodę na czubku jej głowy. Jessica, chociaż nadal nie pojmująca tego co się stało, mocniej objęła go w pasie.
-Tak, dziękuję Justin. - odpowiedziała, przełykając ślinę. Nie czuła się dobrze, ani psychicznie ani fizycznie. Straciła ważną dla siebie osobę w życiu i nie wiedziała, co będzie dalej.
Jedyną przystanią był dla niej tylko jej brat. Widział już każdy jej stan ataku paniki i miała wrażenie, że znał ją lepiej niż ona siebie samą.
-Wszystko dla ciebie, księżniczko. - powiedział Bieber i w tym momencie czuł, jak jego serce zaczyna bić mocniej. Na początku nie wiedział, co to oznaczało, ale teraz naprawdę polubił to uczucie. Chciał, aby trwało, jak najdłużej, a jego płomień mogła podtrzymać tylko jedna osoba.
-Co teraz będzie, Justin ? - spytała, a jej głos nieco się załamał. Gdy się uspokajała obiecała Justinowi, że nie będzie więcej płakać i zamierzała tego dotrzymać, jednak niepokój w sercu nadal pozostał, kiełkujący jak młody krzak róży.
-Poradzimy sobie, Jessi. Może i jestem sparaliżowany, ale zajmę się Tobą i ... Aną.
-Nie nazwiesz jej już mamą ?
-Nie jest moją matką, Jessica.
-Wychowała Cię, Justin. I bardzo Cię kocha.
-Rozumiem to, ale to mój ojciec to zniszczył. - oznajmił chłodno.
Dolna warga Jessici zaczęła niebezpiecznie drżeć.
-Dlaczego on to zrobił ? - zapytała z rozżaleniem.
-Nie mam pojęcia, ptaszyno.
Justin mocniej przytulił do siebie dziewczynę. To że on czuł czystą obojętność nie oznacza tego, że Jessica musi być taka sama. Rozumiał to, że tak zareagowała i zamierzał ją wspierać, dopóki nie wyjdzie na prostą. Dzięki temu choć na chwilę zapominał o swoim nieszczęściu.
-Ale dowiemy się. - dodał, widząc, jak jedna łza wpływa na policzek dziewczyny. Sięgnął po telefon i zdecydował się napisać wiadomość do detektywa, a następnie razem z Jessi usnęli wtuleni w siebie.

***

Po przebudzeniu się, wszystkim co widział, było przeraźliwe, jasne światło. Co prawda, przyzwyczaił się do szpitalnych warunków, ale ta rzecz zawsze będzie mu przeszkadzała. Zbyt dużo białej barwy dookoła, sprawiała, że Justin miał ochotę stąd uciec.  Po uchyleniu powiek dostrzegł, że nie był sam. Obok niego spała Jessica, a na krzesłach siedzieli jego przyjaciele, nie spodziewał się ich obecności, ale naprawdę ucieszył się ich przyjścia.
- Co Wy tu robicie? - Wycharczał, przeczesując włosy palcami.
- Obudziłeś się? -Spytał szeptem Jack, nie chcąc obudzić dziewczyny. - Cholera, Justin, co się dzieje? Wszystko wydaje się być takie chore.
- Chory to jestem ja. - Prychnął Bieber, próbując rozluźnić atmosferę. - Na szczęście, odzyskałem czucie w stopach.
- Justin. To nie czas oraz okoliczności na żarty. - Warknął Gilinsky. - Shawn umiera, Ty jesteś w szpitalu, Clifford nie jest radzi sobie psychicznie i na dodatek Twój ojciec popełnił samobójstwo. Czy to jakiś pierdolony film? - Warknął, nie mogąc poradzić sobie ze stresem, jaki go przytłaczał. Nie mógł znieść faktu, ze coś wymykało się im spod kontroli, ze coś szło zupełnie niezgodnie z ich założeniami.
- G, sam nie wiem co się dzieje. - Westchnął blondyn. - Co masz na myśli mówiąc, że Shawn umiera?
- Ma raka, zapomniałeś? - Mruknął Jai, hamując łzy, które zbierały się w jego oczach. - Hemmings mówi, że został mu tydzień lub dwa.
- Wszystko się pieprzy, mam rację?
-To mało powiedziane, Biebs. - odparł z przekąsem Jack. - Nie chodzimy nawet do pieprzonej szkoły, bo Gomez rozpowiada jakieś chore plotki. Wszyscy patrzą się na nas, jakbyśmy byli co najmniej kosmitami.
-Nie dramatyzujcie, jeszcze tydzień i ucichnie. - odpowiedział Justin, a ponieważ bardzo dobrze znał Selenę, był stu procentowo pewny swoich słów.
Na kilka chwil nastała cisza. Każdy pogrążył się w swoich własnych myślach, wszystko dokładnie analizując. Czuli się bezbronni, tylko dlatego, że pierwszy raz nie mieli planu, co robić dalej. Kiedyś wszystko mieli zaplanowane co do najmniejszego szczegółu, a teraz wszystko sypało się jak domek z kart.
-A Wy ?- zapytał Jack, ruchem podbródka, pokazując na śpiącą Jessicę, przytuloną do Justina. Chłopak zmarszczył brwi, nie rozumiejąc do czego tyczy się pytanie przyjaciela. -Co się między Wami dzieje ? - ponowił pytanie.
Justin poczuł się niewiarygodnie obnażony. O ile mógł porozmawiać o tej sytuacji z Nash'em tym razem nie wiedział, co dokładnie mógłby powiedzieć. Odkąd trafił do szpitala tysiąc pięćset razy myślał o tym, co czuje do Jessi oraz szukał odpowiedzi w głębi swojej duszy. Powoli zaczął domyślać się na co jest „chory”, ale nie był gotowy, by o tym mówić.
Ku jego szczęściu nie musiał udzielać odpowiedzi na pytanie Jack'a, ponieważ wysoka, chuda, blond włosa pielęgniarka weszła do Justinowej sali.
-Przepraszam, ale jest tutaj za dużo osób. - oznajmiła. - A na wizytę do pana Biebera czeka jeszcze jedna osoba.
-Wpadniemy jutro, Juss. - powiedział Jack, zbierając się do wyjścia tak jak reszta przyjaciół, która w drzwiach wyminęła się z detektywem. Gilinsky był zdziwiony widząc po raz pierwszy mężczyznę, a Justin uspokoił go tylko wzrokiem, oznajmiającym, że wytłumaczy mu wszystko.
Tak czy inaczej teraz nie miał nic do stracenia.
-Dzień Dobry, Justin. - przywitał się dosyć przyjaźnie, co nieco zbiło Biebera z tropu. Czyżby wyjście z mieszkania czyniło z niego bardziej sympatyczniejszego człowieka ?
-Wystarczy tego. - warknął Justin, próbując poprawić się na łóżku, gdyż bolał go już kręgosłup. Gdyby mógł ruszać nogami byłoby o wiele łatwiej, dlatego szybko zrezygnował, przykrywając Jess kołdrą. -Chce wiedzieć, dlaczego mój ojciec nagle popełnił samobójstwo.
-To nie jest takie proste, Justin.
-Przestań pieprzyć, jak ten lekarz. Nie prosiłbym Cię o pomocy, gdybym, cholera, nie był sparaliżowany.
-Nie muszę wszczynać dochodzenia. - oznajmił, spuszczając głowę w dół. Mężczyźnie były cholernie wstyd z powodu tego co zrobił, ale Justin zasługiwał na prawdę.
Ciągłe rozmowy i szmery sprawiły, że Jessica zaczęła się budzić, lecz nie otwierała oczy ani nie ruszała się, słysząc, że ktoś jest w sali. Tylko słuchała.
-Więc o co chodzi ? - zapytał Justin ze złością, irytując się. Jego paraliż i to, że czuł się bezsilny, sprawiał, że często wściekał się bez powodu.
-Ty i Twój ojciec zgłosiliście się do mnie w tym samym czasie, więc przyjąłem Was obu tylko dlatego, że potrzebowałem pieniędzy, by wraz z moją narzeczoną znaleźć porządne mieszkanie, w którym będziemy mogli wychować nasze dziecko, które urodzi się za cztery miesiące. Nawet nie wiem kiedy to wszystko uciekło mi spod kontroli.
Justin z niedowierzaniem, słuchał tej historii, a Jessicę przeszedł zimny dreszcz. Oboje bali się prawdy.
-To Twój ojciec Cię potrącił, Justin, a potem z rozpaczy, że dowiedziałeś się prawdy, popełnił samobójstwo.

 -------------------------------------------------------------------


Jeśli szanujesz te nasze kilka godzin/dni/tygodni spędzonych nad pisaniem tego rozdziału to zostaw chociaż najmniejszy komentarz.
Dziękujemy.

30 komentarzy:

  1. OMG
    Końcówka mnie zabiła, przeżuła, wypluła i wrzuciła do śmietnika.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaa !!! Rozdział !!! Kocham cię :* Dziękuje C:

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz siedzę i powtarzam tylko : " O Boże " ... Coś podejrzewałam, że to jego ojciec go potrącił jak to cztałam. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. O mój Boze, jestem w szoku, świetny rozdział, czekam na kolejny, pozdrawiam, życzę dużo weny. ❤😭

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzisiaj 16.02.2016r. Justin zabrał braciszka - Jaxona, na galę rozdania nagród grammy . I dostał tę nagrodę !!!!! Tak się cieszę jego szczęściem !!!!! Jejku ... on na to zasługuje !!! Jeśli chcecie zobaczyć zdjęcia ( Justina i Jaxona ) i poczytać więcej o Justinie ( nie tylko o tej gali ) wszystko jest na pudelekx.pl . Nawet to że chce usunąć tatuaż z twarzą Seleny ( popieram to bo nigdy nie byłam za Jeleną ) :O :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miał być komentarz odnośnie opowiadania, a nie tego za kim byłaś/byłeś a kim nie. Doceń pracę dziewczyn :)

      Usuń
    2. Większość cztających to Beliebers więc jakby któraś nie wiedziała chciałam tylko powiedzieć ... pomóc. I szanuje jej pracę napewno bardziej od cb ..,

      Usuń
  7. Rozdział cudowny! Ale prawda jaka wyszła na jaw przerażająca, chciałabym żeby Justin był z Jess, tak oficjalnie, w końcu nie są prawdziwym rodzeństwem <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie no cudo ! <3
    Nie mogę uwierzyć że jego własny ojciec spowodował wypadek.
    Do następnego

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział!:D Końcówka mnie zabiła...

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja pierdzielę... Nie wierzę w to co wyprawiacie z tym opowiadaniem, ze mną *.*

    OdpowiedzUsuń
  11. Łooo końcówka mnie zaskoczyła xd swietny rodział czekam na next *-*

    OdpowiedzUsuń
  12. Super rozdział!
    Zapraszam na tego bloga, może się spodoba<3:
    http://night-dream-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zerknę wieczorem na tego bloga :)

      Usuń
  13. Tyle się teraz dzieje, jejku! Boję się jak to będzie dalej wyglądać, każdym rozdziałem zaskakujecie mnie coraz bardziej:) cudowny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ejjj!! Przeczytałam dzisiaj wszystko i nagle patrzę...nie ma więcej rozdziałów.
    Końcówka mnie powalila:)
    Życzę wam weny i piszcie szybko
    Buziaczki:*
    Zapraszam również do siebie
    enjoyjustinbieber.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Znam ten ból xD Przeżywałam to co ty 2 rozdziały temu ...

    OdpowiedzUsuń
  16. Wreszcie miałam czas tutaj zajrzeć i nie żałuje! Jestem zachwycona tym opowiadaniem, odwalacie kawał dobrej roboty!
    Fajnie wreszcie przeczytać coś, co nie jest pisane w pierwszej osobie (i za to macie ogromny plus). W dodatku akcja toczy się bardzo powoli, naturalnie, a mimo to ciągle się coś dzieje!
    Końcówka mnie zdecydowanie powaliła. Już wiadomość o samobójstwie starszego Biebera wydała mi się dość podejrzana, nawet przez chwilkę pomyślałam, że może ma coś doczynienia z tym wypadkiem, jednak sam fakt, że to on prawie zabił własnego syna, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Co teraz z firmą? Kto będzie ich utrzymywał? I w dodatku czy Justin będzie szukał swojej prawdziwej matki. No i co z uczuciami głównych bohaterów? Tyle pytań, ale jestem przekonana, że z rozdziału na rozdział wszystko będzie powoli stawało się jasne.
    Jeszcze raz na koniec życzę wam weny i serio dziewczyny odwalacie KAWAŁ DOBREJ ROBOTY.

    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Czemu nadal ni ma rozdziału ? Już minęło 12 dni ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Data komentarza jest zła jakby co bo ja piszę to o 7:00 27 lutego

      Usuń
  18. Kochane ! W życiu nie da się pewnych rzeczy ot tak przeskoczyć.
    Zdaję sobie sprawę, że minęło tyle dni ( stosunkowo małe, były większe przerwy) i informuję, że potrwa to jeszcze chwilę, gdyż jesteśmy w trakcie pisania chyba najdłuższego rozdziału w historii tego bloga ;)
    Pozdrawiam :*
    I za chwilkę zajmę się naprawieniem dat komentarzy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli tak na kiedy możemy się spodziewać nowego rozdziału ? Tylko pytam ....

      Usuń
    2. Jeżeli nie będę mieć zbyt dużo nauki to pod koniec tego tygodnia ;)

      Usuń
    3. Dziękuje :*

      Usuń
  19. rozdział cudowny, dziękuje za poświęcony czas na tłumaczeniem :)

    OdpowiedzUsuń
  20. przepraszam za pomyłkę, dziękuje za poświęcony czas na pisanie :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Mega, ale czekam na nowy cały czas:*
    Jeżeli by się komuś nudziło to zapraszam(nie moje):
    http://night-dream-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń