-Dlaczego wydaje mi się, że jesteś jeszcze bardziej gównianie
zdesperowana niż ja, choć powinnam być ?
Cichy głos Madison sprawia, że odwracam lekko głowę w jej
stronę, przestając wpatrywać się czerwono-pomarańczowe korony drzew za
szpitalnym oknem, które kołysały się swobodnie, poruszone delikatnym wiatrem.
-Martwię się o Jacka. – mówię,
połykając wielką gulę w gardle. Kłamię. Ohydnie kłamię. Tak naprawdę jedyne o
czym myślę to Justin, zastanawiając się, jak znaleźć wyjście z tej sytuacji.
-Jessi. – łapie mnie za rękę,
zmuszając bym usiadła na krawędzi jej pokrytego białą pościelą, łóżka.
Niepocieszona odrywam wzrok od okna, by móc skupić się tylko i wyłącznie na
niej. – Bieber to zadufany w sobie dupek. Czy Ty naprawdę jesteś teraz z nim
szczęśliwa ?
Jej oczy skanują moje tęczówki,
które zachodzą łzami. Lekko się trzęsę, powstrzymując płacz, a uścisk jej ręki,
choć zupełnie delikatny, dla mnie staje się tak mocny, iż niemalże czuję, jak
krew przestaje krążyć przez żyły mojego nadgarstka.
Czyż nie właśnie na tym polega
miłość ? – by darzyć kogoś uczuciem tak bezwarunkowo, by próbować zrozumieć
jego czyny.
-Kocham go, Mads. – piszczę, zaciskając
oczy, by łzy nie wydostały się spod moich powiek. Złamała mnie. Wystarczyło
jedno zdanie, by podrażnić gojącą się ranę w moim sercu.
Patrzy na mnie ze współczuciem i
doskonale widzę, jak prawie niewidocznie porusza głową. Jack różni się od
Justina. Nie skosztował jego życia, nie wie jak to jest trwać w tak wielkim
kłamstwie.
Tym tłumaczę sobie zachowanie poobijanej Madison. Nie winię
jej. Winię siebie, że pozwalam zmienić swoje życie w takie samo kłamstwo.
-Dzień Dobry, szanownym Paniom.
Do Sali niezapowiedzianie wchodzi
ordynator szpitala. Od razu odwracamy się w jego stronę.
-Czy coś już wiadomo ?
Mads od razu puszcza moją rękę,
przerywając mężczyźnie w białym fartuchu. Jej oczy błyszczą, a nerwowe bicie
serca mogę usłyszeć nawet siedząc obok niej.
-Może odwiedzić Pani partnera. Jest
stabilny. – obdarza dziewczynę najcieplejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek
mogłam spodziewać się zobaczyć u lekarza.
-Wiedziałam, że mnie nie zostawi. –
szepcze cicho w moją stronę i odrzuca od siebie cienką kołdrę. Emanuje
radością, a ja kulę się w sobie.
-Pielęgniarka zaprowadzi Panią na
oddział. – oznajmia formalnym tonem. – Jednak Pani jest w zbyt zaawansowanej
ciąży. – zwraca się do mnie. – Proszę pojechać i odpocząć. Spędziła Pani tutaj
już kilka godzin.
-Idź, Mads. – mówię cichutko,
próbując wcisnąć na usta jakikolwiek uśmiech. Wychodzi mi to gorzej niż
myślałam.
-Zadzwonię do Nash’a, żeby odwiózł
Cię do domu. – woła na odchodne, a potem znika z zasięgu mojego wzroku.
Naciągam mocnej sweter na ramiona, powoli wstając z łóżka. Jest mi coraz ciężej
przez ciążę i to, że wcale nie jestem szczęśliwa.
Nasza przyszłość miała być inna –
przepełniona tylko i wyłącznie miłością, nami, owocem naszych uczuć. Tymczasem
jedyne co dobrze znam to ból. Ból psychiczny, którego nie potrafię się wyzbyć.
Kocham go i jednocześnie nienawidzę.
Chcę go udusić i jednocześnie
pocałować.
Chcę go uderzyć i jednocześnie
przytulić.
Wychodzę z Sali, gdy pojedyncza łza
spływa po moim policzku. Z głębokiej kieszeni swojego okrycia wyciągam telefon.
Nie napisał. Nie zadzwonił. Nie odezwał się.
Serce kłuje mnie, a jedyne co mogę
zrobić to wziąć głęboki oddech połykając słony płyn. Dziecko w moim łonie
porusza się niespokojnie. Układam dłoń na swoim brzuchu, w miejscu, gdzie nawet
przez koszulkę widzę maleńką stópkę.
Bez celu przejeżdżam po ekranie
swojego telefonu, aż odnajduję kontakt do Jasona i bez zawahania wybieram jego
numer.
-Mógłbyś mi pomóc ?
To krótkie zdanie to jedyne na co
mnie stać. Nie chcę myśleć, nie chcę czuć. Nie chcę wiedzieć.
Gdzie jesteś, gdy tak cholernie mocno Cię potrzebuję ?
***
-Martwię się o Ciebie, Justin.
Jej głos jej spokojny, można stwierdzić, że badawczy, ale
współczujący. Siada naprzeciwko mnie, gdy po raz setny obracam kubek herbaty
wokół jego własnej osi. Jej oczy skanują moje rozdygotane od emocji ciało.
Przestaję bawić się szklanym naczyniem, odsuwając je na bok.
Gorzka herbata, której ledwie spróbowałem, przyprawia mnie o mdłości. Podnoszę
wzrok na matkę, a w jej zmartwionej mimice widzę wszystkie swoje przewinienia.
Obydwie mi ufają. Bez granic. A ja jestem chujem, który
podcina tym Aniołom skrzydła.
-Pogubiłem się. Za bardzo. – przyznaję cicho. Wstydzę się
tego, że czuję, wstydzę się tego, że jestem takim miękkim gównem, by
komukolwiek opowiadać o swoich emocjach. Tamto życie wróciło niczym boomerang.
Obudziło we mnie żywioł, którego nie mogę okiełznać.
-Widzę to, Juss. – mówi pewna siebie. Bierze łyk swojej
herbaty i odstawia kubek na stół. – Zakończ to póki masz szansę. Jessica nie
jest z kamienia. Złamie się szybciej, niż się tego spodziewasz.
Gdy to mówi mój żołądek wykonuje fikołka. Brakuje mi oddechu,
mając wrażenie, że za chwilę się uduszę. W niebezpiecznym pośpiechu wstaję,
prawie przewracając krzesło na którym siedziałem.
Nie żegnam się, po prostu wychodzę. Jak spragniony powietrza,
balansuje na krawędzi znoszącej mój ból. Prawda była gorsza niż kłamstwo,
prawda mnie zabijała.
Gdy znajduje się w samochodzie gotowy mam plan. Mam ją w
myślach. Mojego Anioła. Czuję ją.
Świat mijam z zawrotną prędkością, jakby i to miało mi pomóc
w powrocie do życia. W powrocie do niej.
Do dawnych nas.
Parkując pod wysokim blokiem, moje nozdrza rozszerzają się w
szybkim tempie. Mój gniew rośnie, gdy zmierzam po schodach, by rozprawić się z
winowajczynią zamieszania. Winowajczynią, która jednym przyciskiem włączył we
mnie coś, czego nie powinienem czuć.
-Dzisiaj się Ciebie nie spodziewałam, Bieber. – wita mnie
błyskotliwie w samym satynowym szlafroku, ale mimo to uchyla drzwi mieszkania,
by mnie wpuścić.
-Mamy do pogadania, suko. – odszczekuję się, nacierając na
jej ciało, które jest zbyt szczupłe i kruche. Łapie ją za szyję, niemalże
wciskając w ścianę. Jestem ponad nią, chociaż jest blisko. Za blisko.
-Radzę Ci, żebyś się uspokoił. – chrypie, próbując wbić
długie paznokcie w mój bok. Jest słaba. W końcu słabsza ode mnie. Cieszy mnie
ta przewaga, cieszy mnie to, że tym razem to ja dyktuję warunki.
-Rozjebałaś moje życie, żmijo. – syczę, blisko jej ust, drugą
ręką przytrzymując jej brodę, by patrzyła mi prosto w oczy.
-Za chwilę mogę rozjebać Ci mózg.
Sztywnieję,
czując zimny metal z tyłu głowy. Lekko poluźniam uścisk, którym wyżywam się na
Gomez.
-To było… uch… Niezłe przywitanie. –
komentuje, uwalniając się. Lekko rozmasowuje kark i poprawia szlafrok, który
zsunął się z jej ramienia. Zaciągam się powietrzem, gdy widzę przez ułamek
sekundy jej nagi sutek.
-Nie skończyliśmy, kurwa.
Jednym ruchem powalam jej osiłka na
podłogę i kopię go w jaja. Słysząc perlisty śmiech Seleny, jestem wściekły
jeszcze bardziej. Jednak gdy wchodzę do salonu jestem zdziwiony, że jeszcze nie
obciąga kutasa dwóm innym fagasom, który przynieśli jej towar do spróbowania.
-Nie wiem jak Ty, ale ja zamierzam
delektować się tym wieczorem. – mówi spokojnie, siadając w fotelu. Sięga po
kieliszek i upija z niego łyk czerwonego wina. Jej „podwładni” patrzą na mnie
beznamiętnie, gdy podchodzę do niej opierając się o oparcia drogiego fotela z
aksamitu.
-Masz, kurwa, ze mną porozmawiać. –
cedzę przez zęby każde słowo, by dosadnie mnie zrozumiała. Uśmiecha się
cynicznie w moją stronę i gestem ręki wygania niepotrzebnych gapiów.
-Ewidentnie pączusiu potrzebujesz
czegoś zanim zaczniesz ze mną rozmawiać. – odpowiada, przechylając głowę tak,
bym zrozumiał o co dokładnie chodziło. Jej wzrok sprawia, że buzuję w środku i
wiem, że w każdym przypadku nie dam rady z nią inaczej skończyć.
Oddalam się od fotela, by opaść na
miękką kanapę. Z kieszeni wyjmuję kartę płatniczą i nią formuję sobie idealną
kreskę.
- Kończę z Tobą, Gomez. – mówię
poważnie, następnie pochylając się. Biały proszek szczypie mnie w nos, gdy
mocno zaciągam się powietrzem.
- Pamiętaj, że to ja dyktuję
warunki. – uśmiecha się do mnie zwycięsko, gdy widzi, że narkotyk zaczyna na
mnie działać. Mimo że nie chce, to zdaję sobie sprawę, że to prawda. Ona ma
nade mną władzę. Ona jest trucizną.
-Rozbierz się. – nakazuję cicho.
Moje plecy dotykają oparcia. Lekko rozstawiam nogi, skupiając się na
spustoszeniu do jakiego prowadzi wciągnięta kreska. Ale chce się zemścić. Chcę
jej pokazać, że to ona jest pionkiem.
Niezniechęcona wstaje i rozwiązuje
poły satynowej tkaniny. Nie wiem co się dzieje, ale wystarczyło tylko to, bym
był już podniecony. Całym tym gniewem, hajem, adrenaliną, nią.
-Zemścij się na mnie, Bieber. –
szepcze erotycznie, a gdy wypowiada moje nazwisko, szlafrok opada na jasny
parkiet. Zastygam, szukam kotwicy w myślach, by móc jeszcze zawrócić, ale
jestem wstanie wypowiedzieć tylko dwa zdania.
-Na kolana. A potem Cię przelecę.
***
-Muszę przyznać, że ciąża Ci służy.
Jason przerywa chwilę ciszy, gdy
niesie zakupy w kierunku klatki naszego bloku. Śmieję się cicho pod nosem i
otwieram mu drzwi.
-Ja natomiast słyszałam, że nosząc
dziewczynkę, to ona odbiera urodę. – odpowiadam wesoło, na co Jason krzywi się,
jakby jadł własnie kwaśną cytrynę.
-Nie czytaj więcej takich
głupot.-kwituje, gdy przekręcam klucz w zamku drzwi. Popycham je lekko i
wpuszczam blondyna pierwszego.
Do mieszkania wchodzi niepewnie,
uśmiech zniknął z jego twarzy, gdy ze skupieniem odkłada zakupy na stół, bym
mogła łatwiej je rozpakować. Uśmiecham się do niego pocieszająco, kładąc
płaszcz na kanapę.
-Napijesz się czegoś ? – pytam
luźno, otwierając szafkę. Nim jednak Jason zdążył odpowiedzieć, drzwi wejściowe
z impetem roztrzaskują się o ścianę. Przestraszona opuszczam trzymaną w ręce
szklankę i wzrok skierowuję na stojącego w salonie Justina.
Jego włosy są w nieładzie, pewnie
roztargane przez szalejący na dworze wiatr. Przepełnione gniewem brązowe oczy
wpatrują się w Jasona, który stoi wyprostowany niczym struna.
- Co tu robisz, gnoju ?
Justin nie przebiera w słowach,
zdejmuje kurtkę. Jego mięśnie są zaciśnięte, doskonale obrysowując się pod
białą koszulką z długim rękawem.
Zgrabnie omijam odłamki szkła,
powstające przy zderzeniu naczynia z podłogą i staje pomiędzy Justinem a
Jasonem, mając na uwadze to, że w takich chwilach Bieber jest nieobliczalny.
- Idź już, Jason, proszę. – mówię
cicho, gdy mój głos załamuje się. Spojrzenie Justina wywierca we mnie dziurę,
chce się dostać do mojego serca i wyrwać je z klatki piersiowej.
Jason kiwa tylko głową i pośpiesznie
wychodzi, zamykając za sobą cicho drzwi. Jest mi przykro, że został postawiony
w tej sytuacji.
-Juss … - zaczynam ostrożnie,
unosząc rękę, by dotknąć jego zaróżowionego policzka. Z impetem uderza moją
dłoń, a ból promieniuje aż do mojego ramienia
-Czy ciąża nie może Cię powstrzymać
od puszczania się na lewo i prawo ? – pyta z przekąsem. Otwieram usta, lecz
żadne słowa nie opuszczają mojego gardła. Rani mnie, wbija nóż w każdy narząd w
moim ciele. – Hormony aż tak szaleją, huh ?
Gorące łzy spływają po moim
policzku. To było za dużo z jego strony. Moja miłość, mój świat popycha mnie na
samą krawędź.
-Sam nie wierzysz w to co mówisz.
Dławię się łzami, duszę oddechem.
-Wystarczająco widziałem. – odrzuca
z przekąsem na odchodne. Zamyka się w łazience, zostawiając mnie kompletnie
rozbitą na środku tego wielkiego bałaganu, którego był sprawcą.
Co się z nami stało, że jesteśmy w
tym momencie ?
Połykam gorycz, która zebrała się na
moim języku. Nie chcę czuć, nie chcę tu być.
Odnajduje swoją niewielką torebkę na
podłodze obok drewnianego stolika kawowego. Wkładam do niej najpotrzebniejsze
rzeczy byleby szybciej stąd uciec. To już nie był nasz azyl. To było piekło.
Gdy jestem gotowa do wyjścia ostatni
raz patrzę na zamknięte do łazienki drzwi. Widzę w nich jego cień, gdy przemywa
twarz wodą. Szlocham nie poznając człowieka, z którym uciekłam przed dwoma
laty. Nie poznaję naszego życia. Nie
poznaję siebie.
Tłamszę w sobie ból, jaki wywołał,
wychodząc z pomieszczenia. Na przystanku tramwajowym odnajduję telefon.
-Ana, przenocuję dziś u was. Twój
syn oszalał.
-----------------------------------------------------------------------------
Jeśli szanujesz te moje kilka godzin/dni/tygodni spędzonych nad pisaniem tego rozdziału to zostaw chociaż najmniejszy komentarz.
Dziękuje.
The Wynn Casino Launches New Hotel in NV - KTNV
OdpowiedzUsuńIt's been a fantastic time for 논산 출장샵 Vegas to feature the Wynn Las 정읍 출장샵 Vegas,” said Barbara Kraft, CEO of Wynn Resorts. “But 동해 출장안마 the Wynn 포천 출장샵 Las Vegas 충주 출장샵 now comes