czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 14





Pod postem jest informacja. Prosimy, by każdy, kto przeczytał rozdział zapoznał się z jej treścią. To dla nas bardzo ważne.

Promienie słoneczne zaczęły przebijać się przez rolety w sypialni Jessici. Słońce świeciło mocno, jak na tak wczesną porę dnia. W Stratford zapowiadał się upał. Jess kręciła się z boku na bok, nie mogąc zasnąć jeszcze chociaż na kilka minut ze względu na fakt, że Justin leżał obok niej. W łóżku było naprawdę gorąco, a spowodowała to nie tylko wysoka temperatura powietrza. Ciało chłopaka było niemal przyciśnięte do lewego ramienia nastolatki. Zmieniała pozycje bardzo delikatnie, aby nie obudzić brata. Było to trudne, ponieważ blondyn był dużym mężczyzną i zajmował znaczną część łóżka.
Dochodziła dziewiąta, kiedy Jess była kompletnie poirytowana ciałem chłopaka obok niej. Czuła, że jest bliska roztopienia się, a o wyjściu z łóżka nie było mowy, gdyż zajmowała miejsce przy ścianie, a młody Bieber przycisnął ją swoją, umięśnioną i ciężką ręką. Postanowiła zakończyć swoją męczarnie.
- Justin! - Krzyknęła szeptem. - Obudź się, miażdżysz moje organy! - Potrząsnęła nim lekko, mając nadzieję, że to go obudzi. - Justin!
- Hm... - Mruknął, przecierając twarz dłonią. - Dlaczego mnie budzisz? Odejdź...
- Justin śpisz w moim łóżku, przygniotłeś mnie..mógłbyś przenieść się do siebie?
- Co? A co ja..co ja tu robię? - Podniósł się leniwie do pozycji siedzącej, a następnie przeczesał włosy palcami i rozszerzył oczy, aby mógł cokolwiek zobaczyć. - O mój Boże, już pamiętam. - Westchnął, wyglądając jeszcze trochę nieprzytomnie.
- To nic, byłeś tylko trochę pijany. - Stwierdziła Jess, uśmiechając się lekko.- Rodzice nie mają pojęcia.
- Oni mnie jakoś nie interesują. - Fuknął, następnie ziewając. - Powiedz mi, czy nie sprawiłem Ci problemów? Mówiłem głupoty? Dlaczego w ogóle tu spałem?
- Nic nie zrobiłeś, spokojnie. - Powiedziała patrząc na chłopaka. - Po prostu byłeś zmęczony i zasnąłeś tutaj, zaraz po przyjściu. - Juss pokiwał głową i wstał z miękkiego materaca, prostując się i szukając koszulki, która jakimś cudem leżała obok drzwi. Ubrał się szybko i stanął wyprostowany na przeciw dziewczyny, skanując ją wzrokiem.
- Wyglądasz uroczo. - Uśmiechnął się delikatnie, aby kontynuować,-  dziękuję za trzymanie mnie tutaj całą noc i pomoc. To miłe Jessie.
- Nie ma za co, - Zarumieniła się soczyście, co potwierdziło, jak mocno Justin na nią działał. - rodzeństwo powinno sobie pomagać.
- Nie jesteśmy rodzeństwem. - Burknął po chwili przyglądania się jej pięknej, dziewczęcej twarzy.- A teraz pozwól, że pójdę coś zjeść w nadziei, że ojca i matki już nie ma.
- Nie jesteśmy! - Potwierdziła ukrywając jakiekolwiek, większe emocje czekając, aż chłopak opuści jej pokój. Dopiero wtedy wypuściła powietrze i pozwoliła, by serce pojedynczo ją zakuło. Z jednej strony miała nadzieję, że ich relacje poprawią się przez to co razem przeszli, a z drugiej cieszyła się, że tak odbierał kwestię ich więzów rodzinnych, bo czuła do niego coś, czego zdecydowanie nie powinna czuć do brata.
Justin beztrosko przebiegł po schodach, po chwili znajdując się w pustej kuchni. Wyczuł tam mocny aromat kawy połączony z drogą nutą rodzicielskich perfum. To oznaczało tylko, że już wyszli, za co był im wdzięczny. Z pewnością skomentowali, by jego wygląd, jak i zachowanie nawet jeśli jest już dorosłym mężczyzną, który odpowiada za siebie i własne czyny, a to zepsułoby mu humor.
Brunet zmarszczył nos, kiedy dotarła do niego mocniejsza woń zapachów, a jego żołądek zacisnął się w supeł. Zdecydowanie miał kaca.
Podszedł do jednej z wiszącej szafek i wyjął z nich szklankę. Wraz ze szklanym naczyniem, udał się do zlewu, odkręcając wodę, aby napełnić przeźroczyste naczynie. Całość wypił duszkiem, dzięki czemu poczuł się lepiej, a uciążliwe pieczenie w przełyku przestało być tak dokuczliwe.
Pustą szklankę odłożył na blat, a następnie oparł się na nim, pochylając do przodu swoje ciało i spuszczając głowę. Obrazy wczorajszej nocy ponownie zawitały w jego głowie; zerwanie z Seleną, pieprzenie Hinduski i spanie u boku Jessici. Z pierwszego był dumny, gdyż nie mógłby być z osobą, która traktowała go jak przedmiot, a nie człowieka, w której on naprawdę się zakochał, do drugiego miał dość obojętny stosunek, a trzecia rzecz była najprzyjemniejszą, jaką przeżył mimo że był pijany. Nawet seks z Hinduską nie był tak dobry, jak zaśnięcie w łóżku Jess.
Justin wypuścił z siebie urwany oddech i pokręcił głową, jakby sam nie dowierzał, że myśli w ten sposób. Choć dla niego to był tylko nic nieznaczący papierek, to w oczach świata zawsze będą rodzeństwem.
Justin myśląc, że już nic gorszego nie zamąci mu dnia dzisiejszego, bardzo się pomylił, kiedy na drewnianym, podłużnym stole ujrzał białą kartkę. Z ciekawości ruszył w stronę mebla. W tym domu nie potrafił czuć się bezpiecznie przez kłamstwa, które tutaj bardzo dobrze ukrywano, aby nie wyszły na światło dzienne.
Młody Bieber bladł z każdą chwilą, przyglądając się kolejnym linijkom. Jego klatka piersiowa unosiła się chaotycznie, a nozdrza rozszerzały nienaturalnie, kiedy brał szybkie, wściekłe oddechy.
Użyl całej swojej siły, odkładając dokument, a przy okazji uderzając pięścią w stół. Dokument kolejny raz potwierdzał jego przypuszczenia, kolejny raz stawiał jego ojca w złym świetle, kolejny raz ranił go dogłębnie, kolejny raz powalał na ziemię, jak bolesny cios, kolejny  raz był to wyciąg z kąta bankowego oznajmiający o przelewie na nieznane mu konto.
Justin wplątał palce we włosy, ciągnąc za ich końcówki. Chodził  w tę i wewtę próbując pozbyć się złości, lecz nic nie pomagało.
Jessica, schodząc ze schodów, podskoczyła przestraszona, słysząc huk dochodzący z wnętrza kuchni. Powoli podeszła bliżej, dopóki nie zobaczyła Justina. Widząc go, zdała sobie sprawę, że nigdy jeszcze nie był tak ... Rozbity.
-Justin ? - zaczepiła go cichym głosem. Chłopak niemalże od razu podniósł wzrok na dźwięk jej anielskiego głosu. Jess poczuła ciarki przechodzące przez kręgosłup, dostrzegając jego oczy. Były prawie czarne, głębokie, takie, że najnormalniej w świecie się ich bała i nie potrafiła zrobić kolejnego kroku ani wydobyć z siebie konkretnego zdania.
Brunet, patrząc na zdezronientowaną Jessicą , nie myślał racjonalnie. Szybkim krokiem podszedł do niej i nim ona zrozumiała co się dzieje, była w jego ramionach. Tulił ją mocno, zaciągając się kwiatowym zapachem jej włosów. Skrył się w jej ramionach jakby była jedyną opoką, a on za chwilę miał zginąć. Tulił się do niej jak zapłakany pięciolatek do swojej mamy i czuł się naprawdę dobrze.
Jess niemalże pisnęła z zaskoczenia, gdy Justin wpadł w jej ramiona. Jednak po chwili nieco się rozluźniła i położyła dłonie na jego plecach. Nie wiedziała o co chodzi, nie chciała nawet wiedzieć byleby trwali w tej pozycji wiecznie.
Minęło kilka sekund, a oddech Justina powoli wracał do normalność tak, jak kolor jego tęczówek. Otworzył szeroko oczy, zdając sobie sprawę co zrobił i w jakiej pozycji się oboje znaleźli. Bez uprzedzenia odskoczył, niczym oparzony, od Jess i powrócił do stołu.
-Co się stało ? - zapytała, ukrywając łamiący się głos. Widziała, że Justin jest zakłopotany, dlatego pierwsza postanowiła zabrać głos, aby oddalić niezręczność.
-To, kurwa! - krzyknął ze złością, chwytając wyciąg bankowy, który z następnym zdaniem rzucił na podłogę. - Nienawidzę go. Tak bardzo, kurwa, go nienawidzę.
Z bezsilności, którą czuł, ciągnął za końcówki swoich włosów.
Jess popatrzyła na niego, a jej oczy zaszkliły się. Nie mogła słuchać tego, co mówił. Dla niej Jeremy był dobry, uratował ją od życia w bidulu, zapewnił wszystko co najlepsze. Nie wyobrażała sobie, że mógłby być inny i swoimi kłamstwami tak bardzo ranić Justina.
Dziewczyna podeszła do miejsca, gdzie leżała kartka i przykucnęła, biorąc ją do ręki. Może nie znała się na sprawach bankowych, ale z pewnością mogła stwierdzić, że podobny kwitek Justin znalazł ostatnio w biurze ich ojca. Powoli podniosła głowę na Justina, którego wzrok utkwiony był w szybie, a jego dłonie zaciśnięte na jego krawędzi. Knykcie chłopaka pobielały z siły, której używał. -To znaczy, że ...
-To znaczy, że jedziemy do detektywa. - wciął się, odchodząc od stołu i łapiąc dziewczynę za rękę. -Zbieraj się.
Nie dał jej nawet czasu na przyswojenie wszystkiego, kiedy ciągnąc za sobą wyprowadził z domu. Jej włosy rozwiał wiatr, szalejący na zewnątrz, przez co nie widziała nic poza brązowymi kosmykami.
Justin widząc jej nieporadność, która czasami naprawdę działała mu na nerwy, podniósł ją w tali i niczym małe dziecko posadził na siedzeniach, zapinając pasy. Podczas gdy dziewczyna poprawiała włosy, by móc znów normalnie widzieć, on obszedł samochód szybkim krokiem z zaciśniętymi w jedną, cienką linę wargami, co tylko było oznaką tego, jak wkurzony był.
Droga do detektywa trwała około piętnastu minut. Oboje milczeli, a jedynym dźwiękiem rozbrzmiewającym pomiędzy nimi był warkot silnika i delikatna melodia sącząca się z radio. Justin nie jednokrotnie przekroczył prędkość, lecz nie zwracał na to większej uwagi. Dobrze znał drogę, po której się poruszał i wiedział dokąd zmierzał. Jess zamrugała kilka razy przyglądając się temu, jak bardzo chłopak był skupiony, zły, pełen emocji. Po wspomnianym kwadransie,  rodzeństwo wysiadało z samochodu i skierowało się do szarego budynku. Nie był on obskurny, ale nie był on również piękny i bardzo zadbany. Jessica dokładnie przyjrzała się obszarowi obok bloku. Na ławkach siedzieli starcy a pomiędzy nimi kręciły się koty lub maleńkie psy. Po chwili, Justin pukał już do drzwi, na których widoczne było imię, nazwisko i specjalizację detektywa.
Zamek zaskrzypiał, a oczom rodzeństwa ukazał się rosły mężczyzna z krótkimi włosami i czarnymi okularami na nosie. Jess szczelniej otuliła się kurtką, czując od mężczyzny zdecydowaną dominację nad jej wzrostem.
-Byliście umówieni ? - spytał znudzonym tonem, przyglądając się obojgu nastolatkom.
-Nie, ale zapłacę. - zareagował szybko Justin. Wysoki mężczyzna stuknął kilka razy palcem wskazującym w swój podbródek, rozważając tę propozycję, a Justin z każdą minutą tracił nadzieję na odkrycie prawdy. Ulżyło mu jednak, kiedy mężczyzna cofnął się, robiąc przejście.
Justin złapał zimną dłoń Jessici i wciągnął do środka, gdzie było dość sterylnie i pachniało całkiem przyjemnie.
-Usiądźcie. - polecił detektyw i sam usiadł na przeciwko rodzeństwa. - Nazywam się Bill Newman. Co Was sprowadza ?
-Musi pan coś sprawdzić. - Justin nie owijał w bawełnę. Był zbyt zniecierpliwiony, by to robić.
Z prędkością światła opowiedział mężczyźnie każde podejrzenie, każde dokładnie opisał, do samego końca  zachowując maskę twardego, którą zakładał, by nie pokazywać swoich emocji. Tym bardziej, że koło niego siedziała kompletnie zmieszana dziewczyna, która była dla niego czymś więcej.
-Dziękuję, Justin. Myślę, że uda mi się coś zrobić w twojej sprawie. - oznajmił, odkładając kartkę z ołówkiem na bok. Omiótł rodzeństwo znudzonym wzrokiem, dając do zrozumienia, że chce, aby już wyszli.
-Tylko coś, kurwa ?! - Justin chaotycznie zerwał się z krzesła, wkurzony gestem człowieka siedzącego naprzeciwko. Człowieka, któremu zaufał i powierzył największą tajemnicę, kiedy obok siedziała Jess, która z szeroko otwartymi ustami słuchała słów Justina i nie mogła w to uwierzyć.
-Będę Cię informował na bieżąco, Justin.
Wzrok młodego Biebera strzelał piorunami w sylwetkę detektywa, dla którego była to kolejna, zwyczajna sprawa.
Jessica, otrząsając się z doznanego szoku spodowanego wyznaniami brata, również wstała i położyła chudą dłoń na ramieniu zdenerwowanego bruneta. Oddychał szybko i nierówno, a detektyw zdawał się nawet tym nie przejmować.
Justin rozluźnił się minimalnie dzięki dotykowi dziewczyny, ale to i tak było za mało.
Wzruszył ramieniem, zrzucając jej rękę i wyszedł, trzaskając za sobą drzwiami, na co Jess wzdrygnęła się lekko.
-On zawsze taki nerwowy ? - zapytał, wyłączając swój komputer. Jess odwróciła się w jego stronę.
-Proszę mu pomóc. Jest naprawdę rozbity i jestem pewna, że nie chciałby pan być na jego miejscu. Może i robił złe rzeczy, ale jest naprawdę dobry. - mimowolnie pomyślała o poprzedniej nocy i zapachu damskich perfum, lecz szybko powróciła do poważnej postawy. Czuła wewnętrzną potrzebę wstawienia się za nim. -Niech pan o tym pamięta.
Po tym od razu opuściła biuro, na zewnątrz oddychają głęboko. Zbyt dużo myśli kłębiło się w jej mózgu.
Powoli pokonała schody i kiedy wyszła z klatki schodowej ujrzała Justina opartego o maskę samochodu. Jego głowa spuszczona była w dół, a w długich palcach trzymał papierosa.
-Rozumiem. - oznajmiła współczująco, siadając na przedzie samochodu, obok bruneta. Jej nogi zwisały w powietrzu, a ona ruszała nimi w tył i przód, patrząc w horyzont.
Młody Bieber dopiero po chwili podniósł wzrok i zaciągnął się jeszcze raz, zanim zapytał.
-Co rozumiesz ?
-Rozumiem to, co czujesz.
-Nie sądzę. - rzucił krótko, rzucając papierosa na ziemię. Chciał zakończyć tą rozmowę, lecz Jessica nie potrafiła poddać się tak łatwo.
-Justin, nie tylko Ciebie skrzywdzili rodzice. Nie ważne w jaki sposób.
-Nic o mnie nie wiesz, Jess.
-To pozwól mi siebie poznać ! - krzyknęła z zdesperowaniem. -Dlaczego odrzucasz ludzi ?!
-Bo wszyscy, którym ufałem, mają mnie kurwa za nic !
Justin czuł, jak w szaleńczym tempie bije jego serce przez jedno zdanie, kilka wyrazów, które przypomniały mu o Selenie. Kochał ją i robił dla niej wszystko, a ona po prostu bawiła się nim mając za nic jego uczucia.
Chłopak wiedział, że jest coraz bliższy pokazania swojej prawdziwej twarzy, dlatego odepchnął się od samochodu, rzucił papierosa i po przydeptaniu go butem bez słowa udał się do samochodu.
Jessica, wiedzą, że jest na straconej pozycji, również zeszła z auta i zajęła swoje miejsce obok kierowcy.
-Pojedziemy teraz do chłopaków, okej ?
-Jasne. - przytaknęła cicho, zapinając pasy. Justin ruszył z piskiem opon, a następnie włączył się do ruchu.
Cisza, która panowała w środku przez dobre kilka minut, zabijała Jess od środka. Zdała sobie bowiem sprawę, że nie powinna naskakiwać na Justina, chociaż miała dobre chęci. Chciała mu pomóc, chciała, by przestał cierpieć, ponieważ nie lubiła go w takim stanie. Oddałaby wszystko, żeby uśmiechał się częściej, a Selenie za to co mu zrobiła, najchętniej wyrwałaby te ciemne kudły.
-Przepraszam, Justin. - odezwała się cicho, odwracając się w stronę chłopaka, który skupiony był na jeździe, lecz wcale jej to nie przeszkadzało. -Nie powinnam ...
-Ufam Ci, Jess. Tylko tobie. - przerwał jej szczerym wyznaniem dodatkowo łapiąc jej chudą dłoń. Splótł jej palce ze swoimi, jak zazwyczaj robią to pary, i położył ich ręce na skrawku wolnego miejsca na swoim fotelu. Jessica chwilowo przestała oddychać na owy gest ze strony swojego brata, ale nie potrafiła zaprotestować.

***
Justin zamierzał spotkać się z Nash’em i resztą przyjaciół, aby chociaż na chwilę zapomnieć o sytuacji w jego całkiem prywatnym życiu. Musiał również przeprosić Nash’a. Czuł się winny, cholernie winny. Podczas drogi do starej fabryki, gdzie miało odbyć się spotkanie całej paczki Jessica spoglądała ukradkiem na przybieranego brata. Miała na sobie zbyt dużą bluzę, w której czuła się komfortowo i bezpiecznie. To nie tak, że obawiała się Justina, ale nieśmiałość w jego towarzystwie brała nad nią górę.
- Jesteśmy, chodź. - Bieber odezwał zaraz po zatrzymaniu auta. Szybko wyskoczył z samochodu, a następnie go okrążył, aby otworzyć drzwi dziewczynie. Zaskoczył ją,  więc zmogła się jedynie na nieśmiały, krótki  uśmiech. Justin z satysfakcją podniósł kąciki swoich ust. Lubił działać na nastolatkę w różne sposoby. Chwycił ją za ramię i prowadził schodami starej fabryki na samą górę. Już z daleka słychać było śmiechy i rozmowy, co oznaczało że cała ekipa była już na miejscu.
- Siema. - Justin krzyknął, uśmiechnąwszy się szeroko. Jego oczy rozbłysły się kiedy dojrzał Luka, Jaia, Nasha i Jacka, którego nie widział już  jakiś czas. Od razu przywitał się z nimi soczystym uściśnięciem dłoni.
- Juss, to jest mój kuzyn Jake! - Gilinsky wskazał na niskiego blondyna, który stal obok niego.
- Miło Cię poznać stary, co tam?
-Nie przedstawisz nam swojej dziewczyny ? - wypalił szeroko uśmiechnięty Jake, wyciągając rękę w stronę Jessici. Zmieszanie wzięło górę nad Justinem i przez chwilę nie był w stanie nic z siebie wydusić.
-Jesteśmy rodzeństwem. - oznajmiła Jess twardym głosem. Owinęła się ramionami i leciutko skryła za plecami Justina, widząc, jakim wzrokiem patrzy się na nią Jake.
-Wow, Bieber! - do rozmowy wtrącił się zainteresowany Jack. - Co tu się działo, kiedy mnie nie było ?
-Długa historia. - rzucił krótko, zaciskając usta na widok śliniącego się Jake' a do jego siostry. Właśnie, JEGO. -Może napijmy się, a potem wszystko opowiem, co ?
-Czekam, Bieber ! - Jack uraczył wszystkich najszerszym uśmiechem świata, kiedy prowadził Justina do kanapy, trzymając swoje ramię na jego plecach. Brunet zdążył tylko posłać Jessice przepraszające spojrzenie, zanim wylądował na miękkich poduszkach, a Luke podał mu puszkę schłodzonego piwa.
Dziewczyna uśmiechnęła się tylko smutno i odwróciła, chcą podejść do fotela, gdzie mogłaby spokojnie usiąść i przysłuchiwać się rozmowom chłopaków. Chrząknięcie sprawiło, że zatrzymała się.
-Nie przedstawisz się ? - spytał Jake.
-Jessica. - brunetka odparła od niechcenia, nadal nie podając mu ręki. Nie podobał się jej sposób w jaki chłopak na nią patrzył ani to, jak zalotnie uśmiechał się.
Po kilku minutach wszyscy wesoło rozmawiali ze sobą, nawet Jess nawiązała konwersacje z Nash’em i Jai’em. Byli dla niej naprawdę mili i przyjaźni. Lubiła ich i czuła się dobrze  w całym towarzystwie, lecz przeszkadzał jej uciążliwy wzrok Jake'a. Czuła go na sobie, dlatego przesunęła się bliżej Nash’a, a on widząc jej ruch owinął ramię wokół niej.
- Grier, podrywasz siostrę sławnego Biebera? Nie boisz się że duży brat skopie Ci dupe? - W pewnym momencie głos nowego w ich paczce rozbrzmiał się w pomieszczeniu. Jessica skrzywila się, nawet nie chcąc patrzeć na twarz kuzyna Gilinskyego. Nash zachichotał ledwo słyszalnie, spoglądając ukradkiem na Jai’a, który również posłał mu rozbawiony grymas.
- Nie, jakoś nie mam obaw. - Mruknął niebieskooki, próbując zostać poważnym. Justin patrzył groźnie na blondyna wzrokiem, który gdyby było to możliwe, mógłby go zabić. Nie mógł znieść tego, jak Jake próbuje zbliżyć się do brunetki, ale bał się zareagować. Bał się tego, że pokaże, jak bardzo mu na niej zależy i sposób, w jaki nie powinien czegoś do niej czuć.
-Więc lepiej uważaj. - ostrzegł go Nash, przyciągając Jess bardziej do swojego boku. Czuł, że powinien to zrobić, ponieważ dziewczyna ledwo zauważalnie drżała ze strachu. Justin dziękując niemo Nash'owi za pomoc nieco rozluźnił się. Jemu ufał, chociaż ten był na niego zły.
-Jestem już dużym chłopcem, poradzę sobie. - zapewnił, śmiejąc się. Podobną reakcję wywołał u Jai'a, który zakrztusił się piwem. W myślach wyśmiewał naiwność Jake, któremu na pewno nie spodobałby się gniew Justina ani połamane kończyny.
Chwilę potem wraz z przyjściem wiadomości tekstowej na telefon Justina, rozmowa grupy zeszła na tor motoryzacji oraz elektroniki.
Brunet odstawił puszkę piwa na mały stolik kawowy i wyciągnął swojego IPhone'a z kieszeni spodni. Odblokował go i kliknął na SMS'a od nieznanego mu numeru.

„Musimy to powtórzyć, Justin :*”

Od razu zrozumiał od kogo dostał tę wiadomość i nie miał do tego żadnych wątpliwości. Pamiętając jeszcze reakcję Hinduski po ich stosunku, mógł się domyśleć, że dziewczyna tak łatwo nie odpuści, chociaż dokładnie dał jej do zrozumienia, że to tylko seks, bez uczuć.
Najwidoczniej dziewczyna nie chciała zapomnieć o przystojnym brunetem z czekoladowymi oczami, a on z daleka wyczuwał, że będą z nią kłopoty.
Zacisnął wargi w prostą linię i ze złością schował urządzenie do kieszeni. Nie chciał o tym myśleć, ani odpisywać. Wychodził z założenia, iż jeśli on kompletnie ją oleje, ona odpuści.
Ponownie sięgnął po piwo i wziął dużego łyja.
-Nash, możemy pogadać ? - spytał, próbując odciągnąć swoje myśli z dala od Hinduski. Nash przerwał rozmowę z Luke'iem i zdziwiony popatrzył na Bieber'a. Pomimo tego co Justin powiedział ostatnim razem, dla Nash'a nadal był jego najlepszym przyjacielem, dlatego kiwnął głową i powoli wstał z kanapy, cicho przepraszając Jessicę tak, aby tylko ona mogła to usłyszeć.
Nash oraz Justin zeszli na parter fabryki, aby móc spokojnie zamienić ze sobą kilka słów. Grier wyglądał na zaszokowanego w pewnym sensie. Nie wiedział o czym będą rozmawiać.
- Chodzi o tę akcję z Jessicą? Stary, tylko żartowałem. Wiesz, że dziewczyny mnie nie interesują. - Nash zaśmiał się nerwowo. Kilka sytuacji sprawiło, że obawiał się Biebera. Kochał go jak brata, ale jakaś cząstka jego umysłu podpowiadała mu, aby nie igrał z blondynem.
- Wiem, Nash. Spokojnie. - Juss potarł swój kark. - Wiem, że broniłeś ją przed tym frajerem. - Dodał, opierając się o budynek.
- Tak. - Kiwnął głową. - Wiec, dlaczego tu jesteśmy?
 - Chciałem Cię przeprosić Nash. Zachowałem się jak idiota, rozumiesz? Jak ostatni drań...którym, mam nadzieję, nie jestem. Przepraszam za to, co kiedyś powiedziałem. Przepraszam,  że zawiodłem. -  Ostatnie słowa wyszeptał podchodząc bliżej niebieskookiego. - Zawodzę ludzi, taki jestem, ale kocham Cię, słyszysz? Jestem tu dla Ciebie, bracie. - Owinął ramiona wokół mniejszego chłopaka. - Przechodzę przez masę problemów teraz i mam wrażenie, że nie radzę sobie z  samym sobą.
-  Chodzi o Jessicę. - Grier stwierdził pocierając plecy Biebera. - Nie martw się o to, Juss. Przejdziecie przez to. Uciekniecie. Będzie dobrze.
            - Nash...jak? Skąd możesz wiedzieć, o co chodzi? - Blondyn prychnął odsuwając się nieco od chłopaka. - To tylko siostra, nie rozumiem o co  Ci chodzi. Mam problemy z rodzicami, nie z nią.
- Przestań kłamać, Biebs. - Nash zaśmiał się bez krzty humoru. -To jest właśnie Twój pieprzony problem. Nie pozwalasz, aby prawda wyszła na jaw. Kłamstwa kiedyś wypalą dziury w Twoich organach, a Ty i tak będziesz udawał, że jest okay. Przestań.
            - Nic nie rozumiesz Nash. - Justin warknął przyglądając się beznamiętnej twarzy Griera. -  Moj ojciec mnie oszukuje, Jessica mąci mi w głowie i na dodatek tkwię w pieprzonym bagnie, przez te wszystkie włamania. To wszystko jest skomplikowane.
- Doskonale to rozumiem, ale Ty wciąż traktujesz mnie jak dziecko.  - Nash westchnął, próbując ukryć poirytowanie. - Przestań ranić ją, mnie i kobietę, która mimo wszystko Cię wychowała. - Warknął, po czym wbiegł schodami na górę, do reszty paczki. Bieber postanowił wracać do domu, dlatego po piętnastu minutach tkwił w samochodzie razem z Jessicą, która mimo wszystko chętnie opuściła fabrykę. Była zmęczona a na dodatek miała zadaną pracę domową.
Przez drogę zastanawiał się, czy powiedzieć Jess o podejrzeniach, które kierował w ich stronę Nash, lecz zrezygnował, wiedząc, że doda dziewczynie tylko kolejnych zmartwień.

***
-Justin ?! Jessica ?! To wy ? - rodzeństwo przywitał donośny głos Any, kiedy tylko przeszli przez próg. Brunet westchnął głośno, nawet nie próbując ukrywać swojej frustracji i kiwną głową na schody, pokazując tym gestem, aby brunetka poszła się uczyć. Jessica szybko zdjęła trampki z nóg i pobiegła na górę, zamykając drzwi swojego pokoju. Justin zaś udał się do salonu, gdzie jego matka siedziała po turecku na dywanie, a obok niej kilka kartonów i długa instrukcja.
-Coś się stało ?
-Nie, ale mógłbyś mi z tym pomóc ? - zapytała, marszcząc czoło, kiedy drapała się po karku.
-Ojca nie ma ? - Justin kombinował na każdy sposób, aby tylko nie siedzieć tutaj z Aną.
-Proszę Cię, Justin. Nie dzisiaj. - ostrzegła, domyślając się poczynań syna.
-Okej. - uniósł dłonie w górę w geście rezygnacji i podszedł do kartonów. Zdążył zauważyć, że była to dość nieduża szafka, którą Ana planowała zakupić już od dawna.
Justin od razu zabrał się do pracy, postępując zgodnie z instrukcją, a kilka minut potem mebel stał już na swoim miejscu przy południowej ścianie tego domu obok niewielkiego kominka.
-Bardzo Ci dziękuję, synu. - zaćwierkotała Ana, a Justin skrzywił się odrobinę, ale niezauważalnie, aby nie urazić kobiety, stojącej przed nim. Kiwną głową i udał się do swojego pokoju. Zdjął z siebie bawełnianą koszulkę, rzucając ją niedbale na krzesło, a w kieszeni odszukał swój telefon. Był nieco zaskoczony nieodczytaną wiadomością, widniejącą na ekranie, jako biała koperta z czerwonym wykrzyknikiem.

„Nie ignoruj mnie, kochanie :* Niedługo się spotkamy i będziemy się pieprzyć do samego świtu”

Justinowi zrobiło się niedobrze, docierając do końca wiadomości tekstowej. Ze złością rzucił telefon na łóżko i wyszedł na balkon, zabierając ze sobą paczkę papierosów.
Na dworze było chłodno, ale wewnętrzne rozdrażnienie ogrzewało Justina, kiedy raz po raz zaciągał się trującym dymem. Laska z klubu naprawdę zaczynała go wkurzać, ale jeszcze bardziej zaczął się jej obawiać. Dziewczyna wkręciła się w niego na maksa i był pewien, że zrobiłaby wszystko, żeby mieć go kolejny i kolejny raz.
Kończąc palenie, brunet wyrzucił końcówkę poza barierkę i wszedł do środka. Wzdychając ciężko, położył się na łóżku, zaplatając ręce pod głową, aby było mu wygodnie. Było zbyt wcześnie by iść spać, ale Justin przeczuwał, że sen nie przyjdzie dziś do niego zbyt szybko, dlatego leżał i myślał o niczym i musiał przyznać, że to były naprawdę relaksujące czynności zaraz po spaniu przy boku Jessicii.

***
Około północy oczy Jess zaczęły się same zamykać ze zmęczenia, kiedy siedziała na krześle obrotowym, a naprzeciwko niej leżała książka od fizyki, z której uczyła się na jutrzejsze pytanie nauczycielki.
Dziewczyna westchnęła i zrezygnowała z dalszego uczenia się, kiedy po ponownym przeczytaniu 3 zdań, nie zrozumiała nic. Zamknęła książkę i odłożyła ją do plecaka. Była zbyt wykończona, żeby pójść pod prysznic, dlatego rzuciła się na łóżko w ubraniach dzisiejszego dnia. Wtuliła głowę w poduszkę i przymknęła powieki.
Kilka chwil później usłyszała stukanie w ścian. Jęknęła przeciągle, nieco sfrustrowana, tłumiąc wyraz swojego niezadowolenia przez zakrycie ust dłonią. Szybko zdała sobie sprawę, że dźwięk ten pochodzi z sypialni rodziców, a zaraz po nim nadszedł cichy jęk.
Jess poczuła się, jakby zjedzone śniadanie podchodziło jej właśnie do gardła. Teraz już nie miała wątpliwości o to, co się tam dzieje.
Założyła na stopy puchate kapcie i poczłapała cichutko w stronę drzwi. Sama nie wiedziała co robić, lecz wiedziała jedno : sama nie zaśnie.
Nogi same zaprowadziły ją do pokoju Justina. Zatrzymała się przed drzwiami i cichutko zapukała, nie będąc pewna, czy powinna to zrobić.
Kiedy jednak do jej uszu dotarł ponowny dźwięk stuknięcia w ścianę, nie wytrzymała i weszła do pokoju, trzaskając drzwiami.
Zaskoczony brunet zerwał się, siadając po turecku. Poczuł wyrzuty sumienia, że nie odezwał się wcześniej, lecz myślał, że to może być któreś z jego rodziców.
- Co tutaj robisz? Idź spać. - Mruknął, zaspanym głosem, mimo że wcale nie spał. Myślał o tym, co powiedział mu Nash. Wszystko okazywało się dla niego cięższe z każdym dniem; godziną.
- Nie mogę spać. - Westchnęła, przeczesując włosy nerwowym ruchem. - Więc...ugh, przyszłam do Ciebie i...um.. - Zaczęła rozglądać się po pokoju, nie zawieszając wzroku na żadnym konkretnym obiekcie.
- Dlaczego niby nie możesz spać? - Zapytał szorstko, ponieważ przez cały czas próbował zgasić w sobie uczucia do dziewczyny, która stała na przeciwko niego.
-B-bo rodzice ... -Jess nie do końca wiedziała, jak wyjaśnić to doświadczonemu w tych sprawach Justinowi, kiedy dla niej okazała się to zbyt krępujące, by o tym mówić. Czuła ciepło na policzkach i już wtedy wiedziała, że prawdopodobnie wygląda, jak burak.
Justin kompletnie nie rozumiał zachowania dziewczyny, dlatego popatrzył na nią naglącym wzrokiem przez co dziewczyna wypuściła z siebie urwany oddech.
-Oni uprawiają miłość. - oznajmiła spuszczając wzrok na swoje kapcie.
Jess była nieśmiałą nastolatką, jeśli chodziło o chłopców, a to równoznaczne było  z tym, że nigdy nie miała chłopaka. BA! Nigdy się nawet nie całowała, ale nie widziała w tym problemu. Wprost nie rozumiała jej rówieśniczek, które potrafiły sypiać codziennie z innym chłopakiem.
Justin uśmiechnął się na dobór słów brunetki i jej zakłopotanie, oznaczające się na policzkach. W tamtym momencie była zbyt słodka, żeby po prostu ją wyśmiać i powiedzieć, że niektóre rzeczy należy nazywać po imieniu.
Ale może to było tylko zdanie Justina, bo jego rodzice naprawdę się kochali.
- Nie wierzę, że nazwałaś to w ten sposób. - Justin parsknął, spoglądając na dziewczynę roześmianymi oczami, które niemalże błyszczały.
- Co w tym dziwnego? - Spytała niepewnie, wciąż unikając wzroku Jussa. -Co dziwnego jest w kochaniu drugiej osoby i wymianie z nią uczuć w taki sposób ?
-To pieprzenie. Pamiętaj, ptaszyno. Nie kochanie się, czy uprawianie miłości. - odpowiedział, opuszczając się w dół, by jego plecy dotknęły miękkiej pościeli.
Dopiero po tym pytaniu Od Jessici uświadomił sobie, że tak naprawdę nigdy nie kochał się z Seleną, na której zależało mu najbardziej na świecie. Za każdym razem podniecała go tak, że zachowywał się, jak wygłodniałe zwierze, które znalazło swoją ofiarę i to odklejało plastry którymi powoli, z dnia na dzień, łatał swoje złamane serce.
- Mam swoje własne zdanie na ten temat. - Mruknęła, czując irytację, która powoli mieszała się z jej krwią. - Mogę usiąść na Twoim fotelu i posłuchać muzyki? - Spytała, podnosząc do góry telefon i słuchawki, które przyniosła razem ze sobą.
-Myślę, że rozsądniejszym pomysłem będzie położenie się ze mną.
Jess chciała zaprzeczyć, wiedząc, że pomimo wszystko i jej mieszanych uczuć, których nie mogła zinterpretowań, nie powinna tego robić.
-Przestań, Jess. - przerwał jej Justin, wywracając oczami. Zdawał sobie sprawę, że będzie żałował tego, że wpuści ją do swojego łóżka, ale z drugiej strony naprawdę tego chciał. Ona była jego ostoją i tylko dzięki niej tej nocy być może zaśnie.
- Cóż, może zaryzykuję. - Westchnęła ostrożnie skanując twarz brata. - Ale Ty śpisz od strony ściany. - Zaznaczyła z delikatnym uśmiechem na ustach. Chwilkę później okrywała się już kołdrą, która pachniała zupełnie jak Justin. Spodziewała się czegoś zupełnie gorszego, bo w końcu Bieber  był młodym mężczyzną, a wiadomo, że ci nie dbają zbytnio o czystość swojego środowiska.  Justin był inny. Jego pościel pachniała świeżością tak, jak on sam.
- Mam do Ciebie pytanie. - Zagaił, przerywając spokojną ciszę pomiędzy nimi, podczas której zmęczona Jess zdążyła wygodnie ułożyć się na poduszce, a jej łzawiące oczy od późnej pory, zamknęły. Była już w półśnie, ponieważ czuła się bardzo dobrze w łóżku brata, które było niewiarygodnie wygodne.
Justin przegryzł swoją dolną wargę, wsłuchując się w łagodny oddech brunetki oraz czując jej oszałamiający zapach.
-Jesteś dziewicą, Jess ?
Każda mijająca sekunda była ciszą, kiedy Justin czekał na odpowiedz. W końcu zniecierpliwiony odwrócił się w jej stronę, spodziewając się, że dziewczyna leży obok niego zaskoczona z zaróżowionymi policzkami. Jednakże ujrzał ją już śpiącą, na co mimowolnie uśmiechnął się, bo to była najwspanialsza rzeczy, którą mógł zobaczyć. I spała obok niego.


--------------------------------------------


Jeśli szanujesz te nasze kilka godzin/dni spędzonych nad pisaniem tego rozdziału to zostaw chociaż najmniejszy komentarz.
Dziękujemy.
 


 
Witajcie Kochani !
Tą notkę napisałyśmy razem, by coś Wam oznajmić.
Otóż, jak już każdy wie, dziś jest 28 sierpnia, wraz z tym powoli kończą się wakacje.
Może i naszych postów nie było wiele, ale wiedzcie, że naprawdę się dla Was staramy i chcemy, jak najlepiej  wykonywać naszą pracę, do której się zobowiązałyśmy.
Chcemy powiedzieć, żebyście nie opuszczali tego fanfiction tylko ze względu na opóźniający się post. Alex idzie teraz do liceum, a Pam Lam czekają testy gimnazjalisty. Z daleka wieje tu nauką.
Więc do konsensusu … Włożymy wiele sił, aby rozdziały pojawiały się co MIESIĄC. Niestety tak musi być i za to przepraszamy. Obiecujemy również, że będziemy pisać w każdej wolnej chwili, abyście Wy byli zadowoleni do końca poznali historię Justina i Jessici.
Pamiętajcie, że Was kochamy :*
Pozdrawiamy.

wtorek, 11 sierpnia 2015

UWAGA ! BARDZO WAŻNE !







Witam Was kochani ! Z tej strony Alex. Co prawda post jest napisany dopiero w 10%, ale mamy dla Was wspaniałą informację. Przez jednego z naszych kochanych czytelników zostałyśmy nominowane do Bloga Sierpnia na Internetowym Spisie. Jest to dla nas niemałe zaskoczenie, ale jesteśmy naprawdę dumne, że nasza praca została w ten sposób uhonorowana, ponieważ kompletnie się tego nie spodziewałyśmy. Jeżeli zgadzacie się z nominacją głosujcie na nasz blog w tej sondzie. Kochamy Wszystkich czytelników i serdecznie dziękujemy za wszystkie komentarze i wyświetlenia. Bez Was nasza praca nie miałaby sensu i nie byłaby dla nas tak przyjemna :*

Pozdrawiamy Was, Alex i Pam Lam






A ponieważ do kolejnego postu trzeba będzie odrobinę poczekać, Ci którzy jeszcze nie przeczytali rozdziału 13, zapraszam ! :D Liczymy również na komentarze :*


czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział 13



 
Uwaga ! Rozdział zawiera sceny erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich. Czytając robisz to na własną odpowiedzialność.


-Jess.
Spokojny głos przebił się przez świadomość dziewczyny, ale nadal była zbyt znużona by się obudzić. Do tego było jej strasznie chłodno i nie miała ochoty wychodzić z ciepłego samochodu i kurtki Justina.
-Jesteśmy w domu, ptaszyno. - oznajmił, lecz Jess pokręciła tylko głową, nadal w półśnie. Przez ten ruch głowy, włosy opadły jej na twarz, łaskocząc. Brunetka zmarszczyła nos i ciaśniej otuliła się kurtką.
Z gardła Justina wydobył się cichy śmiech, a zaraz po tym, jednym kciukiem, odgarnął kosmyki z twarzy siostry, zostawiając je za uchem. Nie myślał już o tym co robi. Chciał trzymać się od niej z daleka, ale nie potrafił.
Tyle wystarczyło, by rozbudzić Jessicę, która zupełnie zdziwiona poczynaniami brata, otworzyła oczy, przyglądając mu się uważnie. Kiedy skończył, językiem zwilżyła suche usta, ciągle się w niego wpatrując.
Teraz to Justin był ugotowany. Ten niewinny gest ze strony Jessici sprawił, że poczuł jakiś dziwny prąd, przechodzący przez jego ciało, i doskonale wiedział, że to nie na miejscu ! Nie mógł pożądać własnej siostry !
-Zaniosę Cię do domu. - powiedział ochryple, a Jess skinęła głową w zgodzie. Justin wyszedł z samochodu, wpuszczając do środka odrobinę zimnego powietrza. Jessica zazgrzytała zębami, kiedy wiatr dosięgną jej ciała. Była prawie pewna, że jutro będzie chora, a to wszystko przez Abby, na którą była wściekła.
Młody Bieber okrążył samochód szybkim krokiem i otworzył drzwi po stronie Jess. Dziewczyna miała wrażenie, że staje się sopelkiem lodu, ale to nie była nawet zima.
Justin zręcznie podniósł i wyciągnął dziewczynę z samochodu. Pierwszym odruchem Jess było objęcie go za szyję. Kiedy powoli szedł w stronę domu, ona wtuliła twarz pomiędzy jego szyję a obojczyk, zamykając oczy. Była okropnie wykończona dzisiejszym dniem, który fakt faktem dał jej nauczkę. Teraz wiedziała, że zupełnie nie nadaje się do takiego towarzystwa.
Chłopak poczuł dreszcze, kiedy jej chłodne ciało przylgnęło do jego gorącego. Było to dość oszałamiające uczucie, ale podobało mu się. „Bynajmniej jest jej ciepło” - myślał.
Tuż przed drzwiami zdał sobie sprawę, że rodzice są w domu i jeśli zobaczą go ze zmarzniętą Jess, nie obędzie się bez awantury.
Łokciem nacisnął klamkę, a drzwi ustąpiły. Miał szczęście, że nie były zamknięte.
Po cichu wszedł do środka, nie fatygując się by zdjąć buty w korytarzu. Chciał zaświecić światło, by dotrzeć do schodów, ale uprzedziła go inna ręka.
Kiedy tylko pokój rozświetlił się, zobaczył kilka metrów dalej Anę. Jej wargi były zaciśnięte w cienką linię, a pomiędzy zmarszczonymi brwiami nie było przerwy. Tak, zdecydowanie będzie awantura.
-Co ty jej zrobiłeś ?! - krzyknęła oskarżycielsko Ana, stojąc u podnóża schodów. W ekspresowym tempie zeskanowała sylwetkę córki, ułożoną w ramionach Justina. Jej uwadze nie ubiegła mokra sukienka i sklejone włosy.
-Ktoś pchnął ją do basenu. Nic wielkiego.- Mruknął przez zaciśnięte zęby, nie chcąc w ogóle powracać do zdarzenia, które miało miejsce na imprezie.
- Nic wielkiego?! Justin Drew, ona jest przemarznięta! - Ana wydawała się być bardzo przejętą i bliską panikowania. Juss mimo wszystko nie chciał, aby matka była na niego zła.
- Spokojnie, czuję się okay. - Jess odezwała się cichym, lecz pewnym głosem. - Justin nie jest niczemu winny, pomógł mi. - Dodała w obronie brata. Miała do niego żal, owszem, ale czuła cholerną potrzebę oczyszczenia chłopaka z zarzutów, jakimi obarczała go matka.
- Powinien był Cię pilnować, a on...- Kobiecie nie było dane skończyć, ponieważ jej wyrzuty zostały przerwane przez trzymaną w ramionach blondyna dziewczynę.
- Mogę iść do swojego pokoju, proszę? - Juss jedynie kiwnął głową, kierując się w stronę schodów, wcale nie stawiając Jessici na podłodze, czego ta oczekiwała. Zarówno Ana jak i Justin byli zdziwieni zachowaniem nastolatki. Zdawała się być taka beznamiętna, przerywając i ignorując swoją matkę zastępczą. Ale młodemu Bieberowi bardzo się to podobało, czuł że dziewczyna w końcu zaczynała być sobą.
Ana bezradnie patrzyła na Justina, który w szybkim tempie pokonał schody. Wiedziała bowiem, że nie da rady się z nim dalej kłócić. Nawet mimo to Justin był zły i nie planował zostać dziś w domu. Chciał uciec od problemów, które w nim są.
Jak najdelikatniej ułożył Jessicę na łóżku. Kiedy ona wtulała się w poduszkę on odnalazł koc i przykrył nim jej zmarznięte ciało. Nawet nie próbował przekonywać jej lub samemu rozbierać,  gdyż to drugie byłoby zbyt nie etyczne.
Pochylił się bardziej nad łóżkiem i dokładnie naciągnął go pod szyję brunetki. Uwielbiał patrzeć, jak śpi. Wyglądała pięknie nawet z sinymi od zimna ustami.
-Dobranoc, ptaszyno. - wyszeptał z ustami przy jej czole, które lekko musnął, po czym szybko wyprostował się i wyszedł z pokoju. Adrenalina przepływała w jego żyłach i tętnicach, mieszając się z krwią.
Z domu wybiegł tak szybko, że Ana zdążyła tylko otworzyć usta, aby coś powiedzieć, lecz nie wydobyła z siebie porządnego zdania. Odjechał równie chaotycznie pozostawiając po sobie tylko smugę czarnego dymu.
Jazda, podczas której łamał prawie wszystkie przepisy ruchu drogowego, odstresowywała go równie dobrze, jak dobry joint. Uwielbiał słyszeć pracę, którą wykonywał silnik. Wtedy był on sam, w swoim świecie, do którego nikt inny nie może wejść.
Około piętnaście minut później był już pod starą fabryką. Tak naprawdę wolał spać tu niż jechać do chłopaków, którzy są schlani po imprezie. Teraz cieszył się, że on stronił od alkoholu dzisiejszej nocy.
Odnalazł klucze w małej skrytce pod fotelem pasażera i wysiadł z samochodu, który zamknął. Duże drzwi zaskrzypiały, kiedy je otwierał, a kurz zawirował w powietrzu.
Przekręcił zamek, aby nikogo nie podkusić, by tu wejść, i powędrował do kanapy. Wiedział, że jest cholernie niewygodna, ale chciał tu zostać.
Zrzucił z siebie kurtkę i ułożył się na sofie, wkładając dłonie pod głowę. Długo przyglądał się sufitowi, analizując wszystkie czułości, jakimi obdarował dziś Jessicę. Zmieniał się i dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Tylko bał się, czy aby nie przyniesie to kłopotów.

***

Sen nie przychodził do Justina całą noc, chociaż ten  był zmęczony po tym co wydarzyło się minionego dnia. Jego powieki pozostawały otwarte przez długie godziny,  męcząc go  i nużąc z każdą chwilą coraz bardziej. Postanowił, że najlepiej będzie jeśli zajmie swoje myśli czymś innym niż problemy.  Wstał, ubrał na siebie skórzaną kurtkę i wyszedł z fabryki, udając się prosto do swojego auta. Jego celem był dom Jaia , z którym bardzo chciał porozmawiać. Droga do mieszkania Brooksów trwała mniej niż dwadzieścia minut.
- Otwórzcie te pieprzone drzwi..- Juss mruczał pod nosem, kiedy nikt nie odpowiadał na pukanie do drewnianej powłoki.  Spróbował jeszcze raz, mocniej czym prawdopodobnie zbudził któregoś z braci, co śmiał twierdzić słysząc kroki, dochodzące z mieszkania.
- Justin? Co Ty tutaj robisz? - Luke zapytał zaspanym głosem, przecierając dłonią oczy.
- Nie spałem, mam kilka problemów w domu i cholera, chciałem porozmawiać z Jaiem. - Oparł się o futrynę, przyglądając się zmęczonemu bliźniakowi.
- Jest u siebie, wchodź. - Brooks odwrócił się i zniknął za drzwiami swojego pokoju. Justin natomiast podążył do pokoju Jaidona.
-Obudź się, stary. - Justin potrząsnął za ramię śpiącego Jai'a. Chłopak miał lekki sen, w przeciwieństwie do braci, toteż szybko otworzył oczy.
-Jesteś takim kutasem. - jęknął w poduszkę, chcąc powrócić do drzemki.
-Kac ? - spytał Bieber, podśmiewując się pod nosem. Podszedł do biurka i obejrzał każdy nowy gadżet na nim pozostawiony, podczas gdy Jai próbował rozciągnąć mięśnie równocześnie zwlekając z odpowiedzią.
-Mhm. - przytaknął, w końcu, nieco ciszej, a Justin usiadł w fotelu obitym czarną skórą. Nie mógł nie zauważyć, jak przyjaciel rumieni się. Prawdopodobnie, gdyby Jess nie poinformowała go o tym co wczoraj robił z Nash'em, nie zwróciłby na to najmniejszej uwagi. -Dlaczego jesteś tu tak wcześnie ?
-Nie mogłem spać. Kanapa w fabryce jest kurewsko twarda. - oznajmił z przekąsem i pokręcił głową, sprawdzając, czy jego kark nadal jest obolały.
-Jak to w fabryce ?! - Jai odrzucił od siebie kołdrę, zrywając się z łóżka. Zapomniał o skrępowaniu, które towarzyszyło mu, gdy Justin zapytał o ostatnią noc. Przynajmniej z jednej rzeczy mógł być dumny. O reszcie będzie musiał szczerze porozmawiać z Nash'em. -Dlaczego nie w domu ? Zostawiłeś Jess po tym, co stało się wczoraj ?!
-Nie chciałem, okej ? Matka zobaczyła, jak wchodzimy do domu, i zrobiła mi awanturę. Wkurwiłem się. - Justin skrzętnie ukrył kilka szczegółów, jak siniaki na nadgarstku Jess, którymi naprawdę nie chciał się chwalić. Wiedział, że musi uratować sytuację, tylko nie wiedział jak.
-Jesteś bipolarny, stary ! - Jai kręcił głową z niedowierzaniem. Częściowo również winił siebie, bo to on miał zając się siostrą Biebera, którą sam tam zaprosił. -Najpierw patrzysz, jak wpada do basenu, a potem udajesz wspaniałego brata, kiedy nikt nie patrzy, i odwozisz ją do domu.
- Nie próbuj zgrywać niewinnego, Brooks! - Justin warknął czując poirytowanie. - Wydaje mi się, że Ty też nie do końca zachowujesz się fair względem mnie, braci i Jacka.
- O czym Ty pieprzysz? - Jai wytrzeszczył oczy nie rozumiejąc przyjaciela. Widząc jednak cwaniacki uśmieszek, który formował się na twarzy blondyna, zaczął domyślać się dokąd zmierzała ów rozmowa.
- Raczej, kogo Ty pieprzysz, Jaidon. - Justin zaśmiał się cicho, obserwując zmianę wyrazu twarzy bliźniaka w całkowicie zawstydzony i zmieszany.- No powiedz mi, kochanie. - Juss kontynuował upokarzanie bruneta. Sprawiało mu to radość, ponieważ chociaż na chwile zapominał o swojej dziewczynie, Jessice, rodzicach i pracy.
- To Ty lepiej powiedz mi, co zamierzasz zrobić ze swoją kochaną Seleną, przez którą Jess wpadła do tego piekielnego basenu.- Jai burknął, próbując zakryć wielkie rumieńce na jego twarzy.
- Co?! Jak to?! - Młody Bieber był w szoku. Nie miał pojęcia, że Sel mieszała palce w tym incydencie. Co prawda, zachowywała się jakby chciała trochę pośmiać się z jego siostry, lecz on  nigdy nie przypuszczałby, że ciemnowłosa będzie narażała życie Jessici dla zabawy. Nie wierzył w to. - Selena była cały czas ze mną i..
- Jesteś głupi, Biebs. - Jai prychnął, spoglądając w okno.- Abigail przyjaźni się z Gomez. Wystarczyło jedno słowo Twojej cudownej dziewczyny, a Abbie była gotowa zrobić komuś świństwo. Dobrze wiesz jaka z niej suka. - Patrzył na drzwi, jakby oczekiwał na czyjeś przyjście.- Poza tym, słyszałem to od kilku dziewczyn na imprezie. Lepiej zerwij z tą szmatą, zanim zniszczy Twoje życie i Ciebie.
- Przestań! To nieprawda, jak możesz mówić takie brednie o mojej kobiecie, Jai! - Juss chaotycznie wstał z fotela, wyrzucając dłonie w powietrze. - Pilnuj lepiej swoich spraw i nie próbuj zgrywać wszystkowiedzącego. Ja przynajmniej mam dziewczynę i nie pieprzę swojego przyjaciela, pedale! - Justin wrzasnął na całe gardło, patrząc na Jaia wściekłymi oczami. Dopiero po kilku sekundach dotarło do niego, co powiedział. Na twarzy bliźniaka dostrzegł ból, kiedy jego oczy skupione były na drzwiach wejściowych do jego sypialni. Justin odwrócił się, a kiedy zobaczył zaszokowanego, przestraszonego Nasha zrozumiał, że spieprzył kolejną sprawę.
- Nash... Nie chciałem, nie miałem tego na my...- Blondynowi nie dane było skończyć, ponieważ w jego kieszeni rozległa się  melodia utworu Take Care, Drake'a i Rihanny.  - Halo? Tak Jess, zawiozę Cię do szkoły. Weź plecak z mojego pokoju i czekaj na mnie na dole, widzimy się za kilka minut. -  Wysłuchał jeszcze słowa pożegnania ze strony siostry, a następnie się rozłączył.
- Tak, najlepiej stąd wyjdź Bieber, - Brooks warknął, chwytając Nasha za rękę i prowadząc go w stronę łóżka. - Zanim powiesz coś, co pogorszy tę sytuację.

***
Jessica obudziła się zaniepokojona, zziębnięta i zdrętwiała. Ze zdziwieniem odkryła, że jej ciało otulone jest ciepłym kocem, ale wilgotne ubrania przylegające do jej nagiej skóry nie dawały pełnego uczucia komfortu.
Dziewczyna powoli podniosła się do pozycji siedzącej, odgarniając posklejane włosy z twarzy. Z każdą sekundą docierały do niej obrazy z wczorajszej nocy, której nie zaliczała do udanych.
Odruchowo podniosła rękę i obejrzała nadgarstek. Widniał na nim siniak o rzucającym się w oczy kolorze, co zwiastowało, że nie obędzie się dziś bez swetra lub bluzki z długim rękawem.
Jednak nie to męczyło ją od środka. Zastanawiała się bowiem, gdzie podział się Justin. Miała nadzieję, że zostanie u niej w pokoju, a zamiast tego zostawił ją w przemokniętych ciuchach. Nie była zła, a raczej zawiedziona jego zachowaniem.
Nie chciała już o tym myśleć, dlatego wstała zbierając po drodze wszystkie potrzebne rzeczy, aby odświeżyć się i iść do szkoły. W głębi duszy chciała przekonać siebie, że może blondyn siedzi w kuchni, jedząc ulubione kanapki z masłem i dżemem malinowym. Rozczarowała się, kiedy po prysznicu, zeszła na dół, a we wspomnianym wcześniej pomieszczeniu zastała tylko krzątającą się Anę. Zanim jednak weszła do kuchni, obciągnęła w dół rękawy karmelowego swetra, którego zestawiła z czarnymi rurkami i vansami, nie chcąc, by dowiedziała się o tym zajściu.
-Cześć, mamo. - przywitała się cicho, podchodząc do kobiety, którą pocałowała w policzek, ówcześnie stając na palcach. Ana zmartwionym wzrokiem zeskanowała jej sylwetkę.
-Wszystko w porządku? - spytała z troską, zakładając kosmyk włosów za jej ucho, na których dziś Jess musiała użyć prostownicy, by wyglądać dobrze.
-Jest okej. - przyznała.
-Na pewno ? - Ana z zapałem doszukiwała się cienia wątpliwości na twarzy dziewczyny. Ona również była urażona, ponieważ Justin kolejny raz udowodnił, że nic się nie zmienił. Nadal był rozwydrzonym nastolatkiem, który ciągle ucieka zupełnie, jak wczoraj.
-Tak. - Jess odrobinę wymusiła uśmiech, bo nadal była niespokojna. Potrzebowała obecności brata, jak narkoman białego proszku czy też strzykawki. - Gdzie jest Justin ? - spytała, a Ana znieruchomiała. Rysy jej twarzy uwydatniły się, a mała żyłka naprężyła, kiedy ze złością przełykała ślinę.
-Nie wiem. - odparła dosyć chłodno. - Wyszedł zaraz po tym, jak odłożył Cię do łóżka. -
Kobieta wróciła do przyrządzania owsianki dla siebie.
-Aha.
Jess pokiwała głową i łapiąc jedną kanapkę z talerza, powędrowała do salonu. Zanim wygodnie usiadła na kanapie, wyjęła z kieszeni swój telefon i wybrała odpowiedni numer.
-Justin ? - zapytała dla pewności, kiedy odebrał. Jej serce zaczęło bić mocniej, iż miała wrażenie, że chłopak usłyszy jego bicie nawet po drugiej stronie. -Bo Cię nie ma ... A ... A ja mam zajęcia. P-przyjedziesz po mnie ? Dobrze, do zobaczenia.
Rozłączyła się z dziwną świadomością, że Justin był zirytowany. Choć nie ukazywał tego przy rozmowie z nią, jego głos był napięty. Może tak samo, jak ona, denerwowal się ich spotkaniem ? Tak naprawdę nie wiedziała co ma mu powiedzieć, ani nie mogła sobie wyobrazić, jak będzie wyglądała atmosfera podczas jazdy. Napięta ? Tak, to jest bardzo prawdopodobne.
-To znaczy, że przyjedzie po ciebie ? - krzyknęła Ana z kuchni, która na chwilę przestała wykonywać swoje prace, aby jak najwięcej usłyszeć z ich rozmowy.
-Tak. - Z tymi słowy nastolatka wspięła się po schodach na piętro, aby przynieść dwa plecaki z książkami, potrzebnymi do szkoły. Wiedziała, że Juss prawdopodobnie nawet nie raczył przełożyć książek z zeszłego tygodnia, ale przynajmniej nosił jakieś zeszyty. Po ostrożnym wślizgnięciu się do sypialni brata, złapała czarny plecak i wyszła zamykając za sobą drzwi. Zbiegła na dół i szybko założyła buty, nie przejmując się nawet zjedzeniem śniadania. Nie była głodna.
- Jessica! Nie zjadłaś nic, proszę wrócić do kuchni! - Ana wołała swoim nie znoszącym sprzeciwu głosem.
- Nie ma czasu, przepraszam! - Odpowiedź Jess była co najmniej beznamiętna. Trzasnęła drzwiami frontowymi, wiedząc że w domu nie było Jeremiego, który mógłby ją za to nakrzyczeć. Ku zdziwieniu dziewczyny przed domem, na wjeździe stał już samochód Justina. Uśmiechnęła się nieśmiało, po czym otworzyła drzwi do auta, witając się cicho. Odłożyła torbę na tylnie siedzenie i zapięła pasy. Dopiero wtedy przyłapała Justina na ty, że ciągle się jej przygląda.
- Dlaczego nie jedziemy ?
-Daj rękę. - polecił tonem nie znoszącym sprzeciwu. Jess popatrzyła na niego z zdezorientowaniem, bo chciała o tym zapomnieć. Siny znak sprawiał jej tyle samo bólu co młodemu Bieberowi. -Pokaż rękę, do cholery ! - krzyknął, a Jess wzdrygnęła się, ale położyła dłoń na jego udzie i szybko odwróciła wzrok w stronę szyby. Oczy ją zapiekły i nie zwracała uwagi na to, jak Justin naprężył się, wypuszczając świst powietrza spomiędzy malinowych warg.
Delikatnie, jakby dotykał płatków róży, dotknął palców dziewczyny. Prześlizną się pomiędzy nimi swoimi palcami aż dotarł do fioletowego znaku. Poczuł ogromny ból w klatce piersiowej, patrząc na niego z myślą, że to on to zrobił, a ta myśl była dla niego, jak najgorsza trucizna.
-Otwórz schowek i wyciągnij z niego podkład Seleny. - polecił spokojnie, nadal trzymając jej chudą rękę. Jessica miała wielką ochotę sprzeciwić się, ponieważ zdawała sobie sprawę, że należał on do Seleny, której nie chciała znać, ale postanowiła się nie sprzeciwiać tylko zrobiła o co prosił.
Już po chwili siniak zniknął, dzięki palcom Justina, które dokładnie wyklepały podkład w skórę na nadgarstku Jess.
Droga do szkoły trwała naprawdę niedługo, lecz była męcząca ze względu na ciszę, która była zbyt niewygodna, aby ktokolwiek ją przerywał. Kiedy dojechali na miejsce, na szkolny parking, Justin trzasnął drzwiami, czekając aż Jess również opuści auto. Ku  zdziwieniu Jessici czekał na nią, zupełnie tak, jakby zamierzał iść z dziewczyną do szkoły.
- Idziemy razem? - Zapytała nieśmiało, pocierając palce o materiał spodni.
- Pewnie, chodź. - Przytaknął, chcąc wynagrodzić dziewczynie swoje zachowanie. - Uśmiechnij się, mała. Będzie dobrze. -Jess pokiwała lekko głową i dołączyła do Justina. Ku jej zdziwieniu, nie szedł tak szybko, jak robił to najczęściej tylko dostosował się do jej kroku.
Już na schodach, które oboje przeszli, omijając co drugi stopień, poczuli, że coś jest nie tak. Każdy patrzył na nich z nieustępliwą miną, której bała się Jess. Struchlała, otuliła się bardziej swetrem i kurczowo trzymając swój plecak weszła do szkoły, kiedy Justin otworzył jej drzwi. Prawdopodobnie chwaliłaby w myślach ten gest, gdyby nie była świadoma, że wszyscy już wiedzą co działo się na wczorajszej imprezie. Mijając ludzi ciągle słyszała szeptane zdania, w których pojawiała się „woda” i „melanż”. Skąd ludzi tyle nienawiści.
-Proszę, proszę ! - za sobą usłyszała męski głos, na który zatrzymał się również Justin, którego zaczepiał Louis. -Justin ze swoją siostrzyczką ! Słyszałem, że robisz za niańkę, Bieber.
-To źle słyszałeś. - warknął Justin, powoli podchodząc do niższego od siebie chłopaka. Jess była zmieszana, widząc złość Justina, i sama nie wiedziała, czy ma ich od siebie rozdzielać.
-Och, Bieber, nie kłam. Wszyscy o tym wiedzą. Selena jest wspaniałą koleżanką.
-S-Selena ? - Justin był w szoku. Ona ?
-Zaskoczony,co ? - Louis roześmiał się z naiwności starszego chłopaka. -Biedy, Bieber. Dziewczyna go wykiwała. Pozostało Ci tylko grać w szachy z beznadziejną siostrzyczką.
Justin nie wytrzymał. Nie mógł pozwolić, by Louis obrażał Jessicę, która nie była niczemu winna. Gdyby nie Selena połowa szkoły byłaby nieświadoma o tym, co działo się wczoraj.
Z całej siły, jednym ciosem prosto w twarz powalił chłopaka na ziemię. Nachylił się nad nim.
-I taka mała rada: Lepiej nie powtarzaj plotek, gnoju.
-Jesteś pojebany ! - krzyknął Louis, wycierając rękawem krew lejącą się z lewej przegrody nosowej. Justin tylko uśmiechnął się złośliwie i powrócił do pozycji stojącej i kopnął go w brzuch.
-A to za nazywanie mnie niańką i pojebanym. - dodał, chwytając oszołomioną Jessicę za łokieć i ciągnąc w stronę klas.
Dziewczyna miała ochotę coś powiedzieć, skomentować jego zachowanie, ale głos ugrzązł jej w gardle. Według niej nie powinien go bić, ale to był Justin. Justin Bieber, który wstydził się jej i z każdym takim zachowaniem łamał jej serce na pół.
Ale sam Justin wcale nie chciał, by tak to wyglądało. Jego ego nie pozwalało na to, aby ktoś wyśmiewał go, ale również nie mógł pozwolić, aby ktoś dokuczał Jess. Tak naprawdę była dla niego małą dziewczynką, która dopiero teraz poznaje świat, jak jego wady i zalety, ale także i ludzi. Aby zapewnić jej bezpieczeństwo a sobie psychiczny spokój odprowadził ją pod samą klasę.
-Musisz iść na lekcję. - oznajmił, dostrzegając w jej oczach niemy sprzeciw. Do dzwonka zostało dosłownie kilka minut, ale to wystarczyłoby, aby pogadać o bójce z Louis'em.
-A Ty ? Spóźnisz się. - powiedziała, przypominając sobie, że brat ma właśnie angielski na trzecim piętrze.
-Mną się nie przejmuj, dobrze ? - puścił jej rękę - Poproszę któregoś z chłopaków, by Cię odebrał. Sam muszę coś załatwić.
-Ale ...
-To ważne, ptaszyno. -powiedział, patrząc jej głęboko w oczy, a jej serce niemalże wyskoczyło z klatki piersiowej. -Będzie dobrze tylko nie odpowiadaj na zaczepki.
Jess pokiwała głową, oznajmiając, że rozumie. Justin tylko uśmiechnął się, a chwile potem zniknął, zostawiając ją samą z szybko bijącym sercem i zapachem jego perfum, unoszącym się w powietrzu, dopóki nie weszła do klasy.

***
„Będzie dobrze” wypowiedziane przez Justina wcale nie uspokoiło Jessici. Przez całą lekcję fizyki trzęsła się niezauważalnie, kiedy ktokolwiek na nią spojrzał, i cała się spinała. Była psychicznie wykończona, by przejmować kolejne ciosy od ludzi ze szkoły. Wiedziała, że są bezduszni, wiedziała, że liczy się dla nich sława, ale ze wszystkich ich Selena była najgorsza. Jess zauważyła, jak zmienia się wyraz twarzy jej brata, gdy tylko o tym usłyszał. Przecież Louis nie kłamał.
Prawdziwą twarz Seleny poznała na imprezie i żałowała, że Justin nie dowiedział się wcześniej.
Walkę ze samą sobą przerwał jej dźwięk dzwonka. Odetchnęła głęboko i w pośpiechu zaczęła się pakować. W przeciwieństwie do innych, którzy wrzucali do plecaka swoje rzeczy, robiła to dość starannie, dlatego została sama w klasie, bo nawet nauczyciel nie zadawał sobie trudu, by poczekać aż uczniowie wyjdą.
-Cześć, sieroto. - Jess usłyszała męski głos i przestała się pakować. Zimny pot pojawił się na jej czole. -Ignorujesz mnie, tak ?
Duszące perfumy czuła coraz bliżej siebie. Nie chcąc ryzykować powoli odwróciła się, kurczowo ściskając plecak w dłoniach, który w konieczności, mógłby przynieść pomoc. Ale dobrze wiedziała, że nie potrafi zrobić krzywdy człowiekowi.
-C-czego chcesz ? - spytała, trzęsącym się głosem, a wzrok spuściła na swoje trampki.
Zayn, który został wysłany tu przez Abby i któremu ta zapłaciła, zaśmiał się głośno i podszedł jeszcze bliżej. Widział strach w oczach tej niewinnej dziewczyny, ale nie przestawał wykonywać swojej misji. Może i tolerował kujonów z pierwszych klas, ale że sierota ? Podejrzewał, jak to się skończy; przy Justinie będzie budować swoją sławę, a potem nawet i jego kopnie w dupę. Myślał stereotypowo i nawet nie pomyślał o tym, że Jessica może być całkiem inna, może być osobą, która myśli całkiem inaczej, niż społeczeństwo, którym się otacza.
-Czego ja chciałem? - spytał ironicznie, zatrzymując się tuż przed Jess. - Może czego Ty tu chcesz, co sieroto ?! Nie chcemy tutaj takich, jak Ty.
Jess zabrakło powietrza zupełnie, jakby niewidzialna ręka zacisnęła się na jej gardle.
-Ah tak ... Dzięki braciszkowi stać się sławną i zająć miejsce Seleny, co ? - jego głos był coraz głośniejszy i dzikszy. Jess skuliła się w sobie, a jedna łza spłynęła po jej policzku. - Odpowiadaj, kurwa ! - krzyknął, łapiąc ją za ramię i lekko szarpiąc. Dziewczyna pisnęła, czując ból. Bała się i jednocześnie modliła o pomoc. Zayn był, jak rozłoszczony byk, którego nie można okiełznać.
-Odsuń się od niej, bo oberwę Ci jaja i zrobię z nich zupę !
Zdezorientowany mulat odwrócił się w stronę drzwi, rozluźniając uścisk. Gdy tylko zobaczył, stojącą w drzwiach Amandę, jego ręka ześlizgnęła się z ciała przestraszonej dziewczyny, aż nie dołączyła do boku chłopaka. Jess załzawionymi oczami spojrzała na swoją wybawicielkę, niemo jej dziękując.
-A ty tu po jakiego chuja ? - Zayn zmarszczył brwi, lecz wewnętrzna siła kazała mu natychmiast uciekać, bowiem wiedział, że spotkanie z gangiem Justina nie byłoby tak przyjemne, jak groźby ze strony ładnej Amandy. Mimo to do końca chciał utrzymywać maskę tego groźnego, co Amanda miała ochotę wyśmiać.
-Nie rób problemów, Zayn. - powiedziała wywracając oczami. Podeszła do Jessici i mocno ją przytuliła. -Lepiej wyjdź stąd zanim przyjdzie tu Luke.
Głaszcząc z troską włosy, wtulonej w nią, jak w misia siostry Justina, popatrzyła na niego poważnie. Zayn niczym spłoszone zwierzę udał się do drzwi, nie patrząc za siebie.
-Już dobrze.
-Dziękuję, tak bardzo dziękuję. - wychrypiała Jess, zanosząc się płaczem. Amanda uśmiechnęła się i bardziej ją do siebie przytuliła. Kiedy Jess uspokoiła się na tyle, aby wyjść do ludzi, do sali wbiegł Luke, który jak dzielny rycerz zabrał dziewczyny do samochodu, szczególnie walcząc o względy Amadny.
-Zawiozę Cię do domu, Jess, a temu gnojowi na pewno tego nie daruję.

***
Justin wcale nie zamierzał iść na lekcje angielskiego i prawdopodobnie na żadną kolejną. Był wściekły po tym co usłyszał od Louisa. Prawdopodobnie nie przejmowałby się słowami tego gnoja, gdyby nie fakt, że dotyczyły one jego dziewczyny. Selena. Ugh, chłopak od jakiegoś czasu czuł się, jakby dziewczyna wcale nie pałała do niego miłością. W przeciwieństwie do niego, nie starała się i chodziło jej wyłącznie o seks i lans. Justin nie był taki. Dla niego liczyło się coś więcej. Uczucie było tym, czego oczekiwał. Dopiero teraz oprzytomniał dochodząc do wniosku, że Sel w ogóle się nim nie przejmowała. Młody Bieber potrzebował kogoś, kto przytuli go w chłodny dzień, kto pocieszy go, kiedy będzie miał problemy. Zupełnie tak jak teraz. Życie Justina przypominało wielki chaos niekończących się zmartwień i zakrętów, a najgorsze było to, że własna kobieta rzucała mu kłody pod nogi. To nie było fair, więc chłopak postanowił to zakończyć. Raz na zawsze.
- Selena? Musimy porozmawiać, - Podszedł do grupki dziewczyn, stojących przed szkołą. Wiedział, że Gomez ma właśnie wychowanie fizyczne, więc będą mogli załatwić swoje sprawy. - To ważne - Dodał, patrząc dziewczynie w oczy.
- Justin, kochanie! - Zaświergotała udając, że wszystko jest w porządku.
- Sel, dlaczego to zrobiłaś? Dobrze wiedziałaś, że nie chciałem, aby ludzie dowiedzieli się o Jess. To nie była Twoja sprawa. - Wykrzyczał szeptem, kiedy odeszli na bok.
- Tak jakoś wyszło, ale nie wydaje mi się, że to jakiś większy problem. - Wzruszyła ramionami. - Wiele osób ma żałosne rodzeństwo i jakoś dają radę.
- To nie jest większy problem? To co powiesz na incydent z basenem? Czy to prawda, że poleciłaś Abby, aby wrzuciła moją siostrę do wody? - Pytał z wyrzutem, nie mogąc nic poradzić na złośc, która w nim buzowała.
- To było zabawne, naprawdę rozruszałam tą imprezę. - Zaśmiała się na wspomnienie felernej nocy. - I nie udawaj, że obchodziło Cię gdy wpadła. Stałeś cały czas przy moim boku.
-Jesteś niedoinformowana, Sel. - Warknął, przeczesując włosy agresywnym ruchem palcy. - Jai miał rację, kurwa,  każdy miał rację, a ja byłem ślepo zakochany w Twojej osobie. Nie mogę uwierzyć, że dopiero teraz Cię rozgryzłem.
- Przestań i pocałuj mnie, Emma patrzy. - Sapnęła, zbliżając swoją twarz do blondyna.
- Zwariowałaś? Zrywam z Tobą, Selena. - Powiedział prosto w jej twarz, jakby martwił się o to, czy zrozumiała.
- Co? Nie możesz! Nie wygłupiaj się. - Prychnęła, próbując chwycić rękę chłopaka, lecz on ją odepchnął.
            - Ciesz się, że próbuję załatwić to po cichu, aby szkoła się nie dowiedziała o tym,  że Cię rzuciłem. - Uśmiechnął się cynicznie, wkładając dłonie do kieszeń. - Nawet w takim momencie troszczę się o Twoją reputację. - Mruknął, odchodząc w nieokreślonym kierunku.
- Pożałujesz tego, popamiętasz mnie, Bieber! - Wycharczała przez zaciśnięte zęby, tak, by tylko Juss mógł ją usłyszeć.
- Nie dbam o to, - Krzyknął, machając na nią ręką. Skierował się do swojego samochodu ostatecznie opuszczając plac szkolny. Mimo wczesnej pory zamierzał się upić, chcąc zapomnieć  o całym bólu, który odczuwa i każdym błędzie, który popełnił. Na jego szczęście na drogach nie było zbyt wielu samochodów, które tworzyłyby korek, utrudniający mu dotarcie do klubu, w którym nie był już dość dawno. Kiedy poznał Selenę przestał interesować się puszczalskimi dziewczynami, które bywają tam niemalże codziennie ubrane w krótkie spódniczki i cienkie bluzeczki, a na ich twarz mocny makijaż, zakrywający każdą niedoskonałość.
-Cześć Ethan, trzy czyste. - powiedział bez ceregieli, zastanawiając się czy to nie za mała ilość alkoholu, by zapić dzisiejsze smutki. Chłopak, który pracował tutaj już od kilku ładnych lat, przyjął zamówienie i kiwając krótko głową zabrał się za jego wykonanie. Ethan Black, szatyn o szmaragdowych oczach i szpiczastym nosie, zdążył poznać Justina. Przychodził tutaj tylko, gdy jego życie sypało się, a on spadał na dno. Kompletnie nie popierał, gdy pił litry alkoholu, by zapomnieć o przytłaczającej go rzeczywistości, ale on nie mógł nic zrobić. Gdyby tylko spróbował nawiązać rozmowę z pijanym Bieberem, wyszedłby z wielkim siniakiem pod okiem albo zostałby zwolniony, gdyż szef nie popierał żadnych bójek i konfliktów, a z tych, które miały miejsce wyciągał poważne konsekwencje.
            -Proszę. - Ethan postawił na marmurowym blacie trzy zapełnione kieliszki, tak jak prosił Justin. Brunet podniósł na niego zmęczony a zarazem wściekły wzrok i podniósł jedno naczynie wypijając je duszkiem. Czuł, jak alkohol pali jego przewód pokarmowy i rozgrzewa od środka. Tej nocy chciał uciec od wszystkiego.
-Masz szluga ? - spytał Bieber zaraz po wypiciu drugiego kieliszka. Ethan może i był spokojnym, ułożonym chłopakiem, ale posiadał pewne „bonusy”, dzięki którym zbierał na rozprawy sądowe, by w końcu zabrać swoją córeczkę Carmen od jej wyrodnej matki.
Black odszukał w swojej torbie, leżącej pod barem, dwa jointy z zawartością marihuany i z wdzięcznością podał je Bieberowi, który w zamian położył na blacie banknot o o wiele większym nominale. Ethan otworzył usta, aby zaprotestować, ale w zamian zamówił kolejne dwa kieliszki trunku mimo że już czuł efekty jego spożycia.
- Problemy? - Ethan zapytał, patrząc na zrozpaczonego, młodego mężczyznę. Justin jedynie kiwnął głową, potwierdzając podejrzenia barmana.
- Trudna rodzina i pizdowata dziewczyna, ot historia mojego życia. - Prychnął, śmiejąc się zupełnie bez krzty humoru. Black jedynie uśmiechnął się wyrozumiale, wypełniając kolejne kieliszki wódką.
Następne kilkanaście minut mijały Justinowi na wlewaniu w siebie alkoholu, co z każdym łykiem bardziej mu się podobało. Już nie myślał o problemach, już nie rozpamiętywał rozmów z Jess. Wszystkim na co zwracał uwagę w tamtym momencie były rozgolaszone, seksowne sylwetki dziewczyn, które chwaliły się swoimi umiejętnościami tanecznymi na parkiecie. Justin wiedział, jak działał na kobiety, dlatego zamierzał spróbować swoich umiejętności i trochę się zabawić. Po odstawieniu kieliszków, dołączył do długonogiej, egzotycznej brunetki, wykonując bardzo seksowne ruchu tuż obok jej tyłka. Dziewczyna uśmiechnęła się, wiedząc do czego zmierzał chłopak. Zagryzła dolną wargę, po czym odwróciła się przodem do blondyna obejmując jego szyję. Wzrok młodego mężczyzny od razu przykuły sporych rozmiarów piersi oraz ponętne usta, które niedługo później zaatakował swoimi. Pocałunek był bardzo chaotyczny i pełen złości oraz rozbieżnych emocji, lecz Justin nie potrafił wytłumaczyć ich nawet przed samym sobą.
Na zgrabnej pupie dziewczyny po chwili wylądowała dłoń młodego Biebera. Ścisnął pośladek w taki sposób, że dziewczyna jęknęła prosto w jego usta. Dryfowali po parkiecie przez jakiś czas, zupełnie, jakby zapomnieli gdzie są. Liczyły się tylko ich rozgrzane ciała i walczące języki.
- Chodźmy do kib..- Justin nie musiał kończyć, ponieważ dziewczyna doskonale wiedziała o co chodziło. Chwyciła go za dłoń i niemalże pobiegła do męskiej toalety. Bieber sprytnie zamknął za nią drzwi, a następnie popchnął ją lekko na ścianę. W świetle żarówki dziewczyna była jeszcze piękniejsza, ale Justin wiedział, że po alkoholu nawet troll były dla niego atrakcyjnym kochankiem. Mimo wszystko, blondyn ponownie pocałował pełne usta, gryząc dolną wargę dziewczyny.
- Jestem Justin. - Sapnął, rozpinając rozporek swoich spodni. - Zaraz będziesz krzyczała moje imię. - Mruknął seksownie, podwijając koszulkę dziewczyny, z czym ta nie miała problemu. W ręcz przeciwnie, uśmiechnęła się uwodzicielsko klękając przed chłopakiem w wiadomym celu. Bieber wiedział, że tego właśnie potrzebował. Kiedy dziewczyna włożyła jego członka do ust, w głowie blondyna zawirowało. Czuł wielkie podniecenie oraz pożądanie. Był pewny, że ich zbliżenie nie skończy się jedynie na zrobieniu loda. Hinduska, bo nią była obecna towarzyszka Justina, ssała i lizała czubek jego ogromnego prącia, doprowadzając chłopaka do szaleństwa. Ciche jęki rozbrzmiewały się w toalecie, powodując że Justin chciał więcej i więcej. Targał włosy dziewczyny, dając jej do zrozumienia jak bardzo jest podjarany. Nie potrwało do długo, zanim chłopak eksplodował prosto do jej gardła. Dziewczyna posłała mu bezproblemowy uśmiech połykając dosłownie wszystko, co znalazło się w jej ustach.  Kiedy czarnowłosa podniosła się z kolan, Justin w ekspresowym tempie odwrócił ją tyłem do siebie, zdejmując przy tym jej krótkie szorty oraz stringi, które ozdabiały jej rejon rozrywki. Klepnięcie w jeden z pośladków oznaczał, aby dziewczyna rozszerzyła swoje atrakcyjne nogi, ułatwiając Justinowi dojście do pochwy. Na sam początek, Bieber włożył w nią dwa palce, na co dziewczyna zareagowała głośnym, mocnym jęknięciem. Wypięła swój tyłek jeszcze bardziej, prosząc o więcej rozkoszy. Blondynowi bardzo się to podobało, dlatego szybko wyjął palce z jej dziurki i zastąpił je swoim twardym członkiem. Wbił się w nią szybko i niespodziewanie. Hinduska krzyknęła, czując ból na samym początku. Po chwili jednak, kiedy Bieber zaczął wykonywać szybkie, lecz rytmiczne pchnięcia, oboje jęczeli z rozkoszy, czując niesamowitą satysfakcję. Po kilku minutach intensywnej zabawy, Justin uznał, że nie wytrzyma ani minuty dłużej, doszedł z wielkim sapnięciem. Wiedział, że jego partnerka doznała szczytu jakiś czas wcześniej, a teraz opadła bezsilnie na ścianę. Justin pamiętał, że nie użył prezerwatyw, dlatego uważał, aby jego nasienie nie znalazło się wewnątrz czarnowłosej.
- Było dobrze. - Westchnął, spełniony. Zaczął zapinać rozporek, kiedy dziewczyna stanęła na równe nogi.
- Było. - Sapnęła oddychając ciężko, lecz z uśmiechem na twarzy. Nie była nieśmiała. - Myślisz, że mógłbyś do mnie zadzwonić, przystojniaku? - Zagaiła nakładając majtki, a następnie spodenki. Każdy ruch wykonywała w bardzo seksowny sposób.
- Myślę, że nie. - Westchnął, przeczesując włosy palcami. -  Nie umawiam się z laskami, które pieprzą nieznajomych w kiblach. - Prychnął beznamiętnie i z tymi słowy, opuścił toaletę.
- Dupek! - Słyszał za sobą zaszokowaną oraz zdenerwowaną dziewczynę. Taki już był, dostawał to co chciał i czasami nie zwracał uwagi na uczucia innych.
Szybko przebrnął przez tłum tańczących par i wyszedł na zewnątrz. Temperatura zmalała, ale jemu nie było zimno przez grzejący go od środka alkohol. Wygrzebując z kieszeni papierosa, którego dał mu Ethan, usiadł na krawężniku i odpalił go, zaciągając się.
Nie planował zbliżenia z Hinduską ani spełnienia w jej ramionach, jednak musiał przyznać, że na chwilkę zapomniał o Selenie. W te czynności seksualne włożył wiele swojej siły i złości na Gomez, jakby chciał się w ten sposób na niej zemścić, zranić ją tak jak ona zraniła jego.
Spomiędzy warg chłopaka ponownie wydostał się obłok białego dymu. Teraz chciał być, jak on - zupełnie wolny od wszystkiego. Miał zaledwie dziewiętnaście lat, a życie już dało mu ostro popalić.
Siedząc na ulicy i spoglądając w niebo przypomniał sobie o Jess, gdyż gwiazdy przypominały iskierki w jej oczach. Ona była taka słodka i niewinna, szczęśliwa. Musiał przyznać sam przed sobą, że w jej towarzystwie najmilej spędzał czas, zapominał o problemach dnia codziennego choćby na krótką chwilę. Wystarczyła tylko ona; jej błyszczące oczy, mały nosek i malinowe wargi. Justin czuł jak traci grunt pod nogami, lecz była to jedynie iluzja. Miękki narkotyk, który pieprzył jego płuca, tak jak on pieprzył tamtą dziewczynę sprawiał, że Bieber czuł się jakby na jawie. Bujał w pięknych obłokach i widział tylko to, co chciał. Co prawda, to działo się tylko w jego głowie i na dodatek przez krótką chwilę. Nie zdążył mrugnąć, a wszystko wróciło na swoje, stare miejsce. Szarość niszczyła jego zdolność widzenia, zupełnie tak on niszczył wszystko w swoim życiu. Był oszołomiony, kiedy nagle usłyszał klakson samochodu, zupełnie nieopodal siebie. Rzucił papierosa na ziemię i przydeptał go butem. Auto stanęło obok niego kilka sekund później, a przyciemniana szyba zjechała w dół, ukazując Jai'a.
-Co ty tu robisz, Bieber ? -spytał Brooks, chowając swoją urazę do przyjaciela, który był pijany i najwyraźniej potrzebował pomocy. Justinowi kręciło się w głowie, ale zauważył nowy kolczyk zdobiący łuk brwiowy  jednego z bliźniaków.
Zanim jednak Bieber odpowiedział Jai'owi, chwiejnym krokiem podszedł do samochodu i pociągnął klamkę, wsiadając do środka.
- Szukałem ucieczki od problemów, stary.
-Ta, słyszałem. - westchnął czarnowłosy, włączając się w ruch. - Podobno Louis nieźle oberwał.
-Pierdole tego gnoja. - Justin wybełkotał, a jego ciało kiwało się na boki. Nie panował już nad tym co robić. -I Selenę też.
-Definitywnie zerwaliście ? - Jai dopytywał ożywiony, nie ukazując swojej radości, lecz Justina tylko to zdenerwowało.
-Nie, kurwa, na niby, Brooks. - wywrócił oczami. Otworzył szybę i zaciągnął się swieżym powietrzem, co minimalnie mu pomogło, gdyż czuł, że z jego żołądkiem nie jest najlepiej. -Dlaczego, w ogóle, się do mnie odzywasz ?
-Nie byłem zły, ale Ty powinieneś przeprosić Nash'a. - Stwierdził bliźniak, zerkając na Biebera, który powoli wracał do świata żywych.
- Wiem. - Przytaknął. - Ten dzieciak jest dla mnie ważny, kocham go jak brata. - Westchnął chowając twarz w dłoniach, nie do końca ze wstydu, lecz także z bezradności. - Ciebie też kocham Jai, przepraszam za to wszystko co powiedziałem.
-Wybaczam. - Brooks uśmiechnął się promiennie, a Justinowi nieco ulżyło. Przyjaciele stanowili nieodłączną część jego życia i nie potrafił się na nich, chociaż wybuchały pomiędzy nimi sprzeczki, które zawsze chcieli, jak najszybciej, załagodzić.
Kilka minut później byli na miejscu. Jai stanął najbliżej chodnika i poczekał aż ledwie trzymający się na nogach Justin wysiądzie z auta. Sam Brooks nie zamierzał iść razem z przyjacielem, gdyż śpieszył się do Nash'a, który nadal nie mógł pogodzić się ze słowami wypowiedzianymi przez młodego Biebera.
-Wchodzisz ? - spytał Justin, lekko bełkocząc.
-Nie dziś. - zbył go, odpalając silnik. - Siema !
Jai ruszył z piskiem opon, a młodemu Bieberowi zakręciło się w głowie przez ten agresywny dźwięk.
Jego nogi były niczym z waty, kiedy szedł w stronę domu, a jeden mocniejszy podmuch wiatru bez problemu mogłyby powalić go na ziemię. Wchodząc do domu czuł się inaczej i nie wiedział w jaki sposób to wytłumaczyć. Wszystkie emocje nagromadziły się w nim i miał ochotę popłakać się niczym dziecko, lecz jego ego nie pozwalało pokazywać słabości. Musiał walczyć.
Niczym cień podszedł do schodów, a następnie wszedł po nich stawiając ostrożnie stopy, gdyż jego ciało lekko się chwiało. Pierwszym jego postanowieniem było pójście do pokoju i uwalenie się na łóżko, ale czuł w sobie dziwną pustkę, nie widząc Jess prawie pół dnia. W środku bardzo martwił się o nią, kiedy była w szkole. Tylko zobaczenie jej mogło mu pomóc.
Uchylił delikatnie drzwi pokoju dziewczyny i wszedł do środka. Brunetka spała plecami do niego. Justin po cichutku usiadł przy jednej ze ścian naprzeciwko łóżka. Pochylił się nieco, zginając lekko kolana, na których położył ręce, opierając na nich głowę. Kilka razy nerwowo przeczesał włosy palcami. Dopiero teraz, kiedy w ciszy miał okazję coś przemyśleć, stwierdził, że nie powinien uprawiać seksu z tamtą dziewczyną. Jej zachowanie już po zapowiadało tylko kłopoty.
Jess znieruchomiała, słysząc otwierające się drzwi do jej pokoju. Nie spała, bo martwiła się o Justina, który nie wracał. Nie domyślała się kto może chcieć coś od niej późno w nocy dopóki nie wyczuła charakterystycznych perfum jej brata zmieszanych z damskimi, odoru alkoholu i chyba ... papierosów.
-Justin ? - spytała cicho, przyciskając do siebie kołdrę. Słodkie damskie perfumy, którymi pachniał drażniły ją do granic możliwości. Nie chciała myśleć o tym co robił i z kim, ale też nie mogła wyrzucić tego z głowy.
-Dlaczego nie śpisz, ptaszyno ? - odpowiedział pytaniem na pytanie, prawie szepcząc.
Jess powoli odwróciła się w stronę brata i niemalże od razu poczuła wielką gulę w gardle, skanując jego sylwetkę. Justin miał okropnie czerwone oczy, pogniecioną do granic możliwości koszulkę i typowo potargane włosy. Nie wiedziała, dlaczego, ale w jednej chwili stała się zazdrosna. Nie tylko o Selenę, z którą spędzał popołudnie, ale i o niego. Pragnęła, żeby dzisiejsze popołudnie spędził z nią, przytulił i pocieszył, kiedy naprawdę go potrzebowała, ale zastąpiła go Amanda. Jess odnajdowała tylko jeden plus w tej sytuacji - zaufała dziewczynie, o którą starał się Luke. Zaufała i miała nadzieję, że tego nie pożałuje.
-Bałam się o ciebie. - przyznała nieśmiało, wtulając twarz w poduszką, chcąc ukryć gorące rumieńce.
Justin podniósł się i lekko chwiejnym krokiem podszedł do łóżka, siadając na jego krawędzi.
-Nie potrzebnie, ptaszyno. - delikatnie, aby jej nie wystraszyć, dotknął jej ciepłego policzka.
- Jesteś pijany? - Spytała szeptem, a w jej głosie słychać było zawiedzenie i złość. Nie lubiła, gdy ktoś się upijał. Szczególnie po felernej imprezie.
- Zwariowałaś? Jestem trzeźwy, nie widać? - Zaśmiał się cicho, nie wyglądając nawet na zestresowanego. - Wypiłem dwa piwka, mała. - Wyszczerzył się, zdejmując buty, następnie odrzucając je pod ścianę.
-Chyba dwa piwka razy cztery, duży. - Prychnęła, zwracając gestownie uwagę chłopakowi, aby ten  zdjął również brudne skarpetki. - Powinieneś iść spać.- Zauważyła, kręcąc głową na chłopaka, który wyglądał na niewinnego, małego chłopca. Podobał jej się nawet teraz - brudny, spocony i pijany.
- Idę spać, nie widzisz? Oj Jess, masz chyba dzisiaj zły dzień, bo wszystko Ci się miesza. - Zachichotał, dosłownie, zachichotał przymykając oczy. Nieudolnie próbował zagrzebać się w kołdrach, które znajdowały się na łóżku dziewczyny, lecz nie był w stanie nawet ułożyć się na materacu bez pomocy Jessici, która zmuszona była wstać.
- Mam zły tydzień, Juss, złe życie. - Westchnęła z nadzieją, że Justin nie będzie o tym pamiętał, kiedy obudzi się rankiem, następnego dnia.
- Zerwałem z tą suką, wiesz? - Ponownie śmiech wydostał się z jego ust. - Wyglądała jak taka wielka purchawa, kiedy z nią zrywałem. - Jessica otworzyła usta, będąc zupełnie zaszokowana. W sumie cieszyła się z ich rozstania.
- Przykro mi, - Szepnęła otulając blondyna kocem - może nie byliście sobie przeznaczeni.
- Najwyraźniej. - Sapnął. - Wolałbym przyruchać jakiegoś kolesia, niż ponownie dotknąć jej zeszmaconego ciała.
 - Justin! - Jessica zaśmiała się głośno, lecz po chwili zbeształa samą siebie, gdyż rodzice mogli to usłyszeć.
-No co ? - zrobił minę niewiniątka i posunął się odrobinę, by zrobić miejsce dziewczynie. -Taka prawda mała, a teraz chodź spać.
-Tutaj ? - brunetkę nieco zaszokowała propozycja brata, który leżał już wygodnie ułożony do snu, a jego powieki powoli opadały. - Z ... tobą ?
-Przestań, ptaszyno. Już raz tu spałem. - jego duża dłoń wystrzeliła spod kołdry i złapała jej kruchą. W ciągi kilku sekund Jess wylądowała na łóżku, obok Justina, do którego klatki piersiowej przylegały jej plecy. Musiała przyznać, że czuła się nieco nieswojo, ale podobało jej się to.
Justin przytulił do siebie dziewczynę, jak najbliżej tylko się dało. Jej obecność sprawiła, że zapomniał, zatracił się w ślicznym zapachu jej włosów, ale czekał póki nie zaśnie.
Dzięki wypitemu alkoholowi miał siłę czekać i przyglądać się pięknej kruszynce w jego ramionach, która właśnie przewracała się na drugi bok, by być z nim twarzą w twarz.
-Dobranoc, księżniczko. - wyszeptał, muskając jej czoło swoimi wargami, a potem sam zamknął oczy i zasnął.

--------------------------------------------
Jeśli szanujesz te nasze kilka godzin/dni spędzonych nad pisaniem tego rozdziału to zostaw chociaż najmniejszy komentarz.
Dziękujemy.