niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział 21



Poranek przyszedł wraz z mocnymi promieniami słonecznymi, które zaczęły podrażniać oczy śpiącej Jesscii. Nie trwało to długo, zanim wybudziła się ze spokojnego snu. Nie ma nic gorszego od pobudki w obcym miejscu. Jess nie miała pojęcia, gdzie była. Nie rozpoznawała mebli ani koloru ścian.
- Ugh - Mruknęła, podnosząc głowę. Pierwszym, co rzuciło jej się w oczy była ramka ze zdjęciami. Po przyjrzeniu się fotografiom, dziewczyna domyśliła się, że jest w pokoju jednego z bliźniaków Brooks. Leniwie podniosła się z łóżka i opatuliła się ciepłą bluzą, która leżała na fotelu. Po chwili, wyszła z sypialni, kierując się głosami przyjaciół. Dopiero po wstaniu, nastolatka poczuła okropny ból głowy. Ledwo utrzymała się na nogach, kiedy ból uderzył w jeden z czulszych punktów. Westchnęła, wchodząc do salonu, gdzie ujrzała Michaela klęczącego przed wysokim blondynem. Krwawił z nosa.
- Co się stało? - Zapytała spanikowana, podbiegając do przyjaciół. - Luke, co się stało?
- Jest, odejdź. - Mruknął Jai - Mike wie, co robi. - Wskazał palcem na apteczkę, która znajdowała się tuż obok nóg Clifforda.
Dziewczynę zdenerwowała nieco ta nie wiedza.
-Powiedzcie mi prawdę ! - krzyknęła, tupiąc prawą nogą, jak mała dziewczynka. Nash, który stał w kuchni z założonymi rękami na piersi, przywędrował do salonu.
-Prawdę ? Proszę bardzo ...
-Nash ogarnij się. Nic mi nie jest. - Luke Brooks zainterweniował, choć było tu trudne, kiedy chłopcy próbowali udawać lekarzy, a wszyscy stali naokoło niego, jakby był co najmniej umierający.
-Rano wparował tu wkurwiony Justin, jakby dostał wścieklizny. Darł się, a z tej złości uderzył Luke'a, który próbował go uspokoić.
-Mój boże. - wychrypiała Jessica, przykładając dłoń do ust. To była jej wina i w zupełności zdawała sobie z tego sprawę.
Nadal oszołomiona streszczeniem wydarzeń usiadła w fotelu naprzeciwko kanapy, tępo wpatrując się w jasny dywan.
Trzeźwo patrząc na sytuację stwierdziła, że Justin również nie musiał zachowywać się tak impulsywnie, chociaż go do tego zmusiła. Nie musiał już udawać troszczącego się braciszka, skoro tak perfidnie ją okłamywał, a na samym końcu wrócił do Seleny, zapominając o tym co mu zrobiła.
-Odejdźcie. -Luke wstał z kanapy, odpychając od siebie kolegów. - Jess, odwiozę Cię do domu.
-Myślę, że nie powinieneś ... - zaczął ostrożnie Jai.
-Przestańcie udawać moje niańki. Jestem dorosły i ich nie potrzebuję, a poza tym muszę pogadać z Justinem. Jak przyjaciele. - oznajmił stanowczo, wyciągając w stronę Jessici rękę.
Dziewczyna niepewnie wstała z fotela i pozwoliła, żeby chłopak poprowadził ją do garażu, a następnie otworzył drzwi od strony pasażera, aby mogła wsiąść do środka.
Luke usiadł za kierownicą i włączył radio, w którym cicho brzmiały głosy Little Mix.
-Nie przejmuj się, Jessi. - bliźniak uśmiechnął się do niej szeroko. - Po prostu go poniosło.
-Nie powinien był tego zrobić. - powiedziała twardo. - W ogóle nie powinien już wtrącać się w moje życie.
Nagle poczuła przypływającą złość, która razem z krwią, krążyła w jej obiegu.
-Martwi się. To że wrócił do tej suki Seleny nic nie zmienia w tym, że chce się Toba opiekować.
-Nie, Luke. To wszystko zmienia. - rzekła z westchnieniem. Ból w jej oczach, który wyczytał Brooks , sprawił, że poraziło go niczym prądem i nie miał odwagi dopytywać się o co tak naprawdę chodzi.
-Ale impreza była przednia. - zaśmiał się, chcąc rozluźnić atmosferę, która była dość gęsta.
Jessica uśmiechnęła się szeroko, a humor powrócił do stanu, w którym był, kiedy się obudziła.
-Właśnie. - zamyśliła się, postukując palcem w podbródek, jak robią to rasowi biznesmeni. -Gdzie wczoraj zniknąłeś ? Owszem piłam, ale tamten czas jeszcze pamiętam.
-Chyba powinnaś zapytać się Amy. - odpowiedział z chrząknięciem.
Jessica zastanawiała się chwilę czy wydaje się jej czy naprawdę zauważyła lekki rumienieć na policzkach tak pewnego siebie chłopaka, jakim jest Luke Brooks. Mimo to bardzo cieszyła się, że przynajmniej jej przyjaciółka jest szczęśliwa. Przy okazji obiecała sobie, że zadzwoni do niej później.
Nie dopytywała o szczegóły, nie chcąc, by Luke poczuł się niekomfortowo, ale również w tym czasie rozbrzmiała jej ulubiona piosenka, którą zaczął również dla jaj śpiewać Luke.
Kiedy dotarli do domu oboje byli roześmiani i wyluzowani - Jessica zapomniała o wszystkich nieprzyjemnych wydarzeniach dzisiejszego dnia, a Luke o lekkim bólu nosa i obawie, czy przypadkiem nie był złamany.
Kolejny dowcip wypłynął z ust Brooks'a, w tym samym czasie, gdy Jessica otwierała drzwi domu. Ani nie pomyślała, żeby zapukać ani zadzwonić. W końcu mieszka tutaj.
Ale potem okazało się, że samo przyjeżdżanie tutaj było złym pomysłem. Zaraz za progiem przywitała ich pół naga Selena, której ciało było tylko okryte białym ręcznikiem. Bowiem najgorsze jednak było to, kiedy Jessica zdała sobie sprawę, że to był jej ulubiony.
Od razu wściekła się widząc jej twarz o idealnych rysach i nienagannym, lekkim makijażu.
-Gdzie jest Justin ? - spytała ostro, a Luke dla ostrzeżenia złapał dziewczynę za łokieć.
-Wow, cukiereczku. - Selena zaśmiała się wesoło. - Justin jest pod prysznicem.
Jessica zacisnęła dłonie w piąstki, walcząc z łzami, które wezbrały się pod powiekami.
-Nie prowokuj jej, Gomez. - ostrzegł Luke, doskonale znając ten wyraz twarzy.
-Nie upominaj mnie, Brooks. - odszczekała, trzymając dłonie na biodrach.
Brunetka wykorzystała ten moment i szybko wyrwała rękę spod uścisku bliźniaka i pobiegła na górę. Cała zdyszana i wściekła dodatkowo wpadła do pokoju Biebera, który ubrany był tylko w stare spodnie od dresu i właśnie wyciągał koszulkę z komody.
-Jess ?
Justin zamrugał kilka razy powiekami, jakby nie dowierzał, że to właśnie ona stoi przed nim.
-Nie miałeś prawa ! - zaatakowała go, jak rasowa lwica broniąca swoich dzieci.
-O co ...
-Po co tam przyszedłeś ?! Powiedziałam Ci, że mam tego dość i nie chce się z tobą widywać !
Te słowa przecięły serce Justina na pół.
-Bo nie jesteś w stanie zatroszczyć się sama o siebie ! - wyrzucił, nie wiedząc czego tak nagle podniósł swój głos.
Owszem nie lubił być oskarżany, tym bardziej wtedy kiedy miał rację tylko beznadziejna sytuacja z Seleną to wszystko skomplikowała.
-Wystarczyła chwila, a Ty upiłaś się do nieprzytomności i do tego spałaś w obcej sypialni ! A gdyby ktoś tam był ? Gdyby ktoś Cię tknął ?!
-Ale nie było ! I schowaj w kieszeń tą swoją pewność siebie ! Zajmij się w końcu swoją dziewczyną, którą tak bardzo kochasz !
To chyba ogromna złość była powodem, dla którego ostatnie zdanie przeszło przez jej usta tak bardzo łatwo i płynnie. W normalnych sytuacjach nawet nie potrafiła z siebie wydusić „dziewczyna Justina” nie mówiąc już o tym, by nazwać Selenę po imieniu, które tak bardzo do niej pasowało. Idealne dla takiej suki, jaką jest.
-Czego Ty do cholery nie możesz zrozumieć kretynko ?! - krzyknął, ciskając koszulką o podłogę. Szybkim krokiem, niczym rozwścieczone zwierze, szedł w jej stronę, a ona coraz bardziej cofała się pod ścianę. Kiedy plecami jej dotknęła zaczęła się coraz bardziej bać. Justin górował nad nią wzrostem, a jego tęczówki były ciemne, nieobecne.
-Czego Ty nie możesz zrozumieć ?! - odparła, siląc się na ostatnie pokłady pewności siebie, dawno gdzieś ukryte.
-Zależy mi nadal na Tobie. - wycedził przez zaciśnięte zęby, łapiąc ją za biodra i przyciągając tak, że zderzyła się naprzeciwko wyszły jej biodra Justina.
Oczy Jessici zaszły mgłą i jedynie co widziała to ból na jego twarzy. Ból, a nie skruchę za uderzenie Luke'a.
-Kłamiesz ! - krzyknęła piskliwie. - Ty dupku !
Jej ręka uniosła się, żeby uderzyć Biebera w policzek, ale zatrzymała się w połowie drogi. Justin mocno ściskał jej nadgarstek i wiedziała bowiem, że zostanie na nim ślad.
Wysilała się, aby wyswobodzić rękę z jego uścisku, lecz niewiele to dało. W końcu wiedziała, że nie da rady tak dłużej i po prostu poddała się.
Justin patrzył na dziewczynę z żalem, że zadawał jej ból fizyczny i psychiczny. Tak bardzo chciał zakończyć związek z Seleną i znów być Jess.
Dziewczyna pozwoliła, żeby ciepłe łzy popłynęły po jej policzkach. Teraz kiedy emocje powoli opadały czuła się jeszcze gorzej.
-Błagam ! - nagle do pokoju wpadł Brooks, który od razu odciągnął Biebera od jego siostry. -Zwariowaliście, do cholery ?! Chcieliście się pozabijać ?! - krzyczał niczym ojciec.
Jess było teraz okropnie głupio, dlatego wybiegła z domu jak najszybciej, potrącając przy tym Selenę, która rzuciła w jej stronę wiązankę przekleństw.
Justin oddychał głęboko, kiedy Brooks trzymał jego ręce. Serce chłopaka biło szybko i tylko dlatego, że chciał pobiec za Jessi.
To prawda, wkurzyła go okropnie, ale powinien zachować odrobinę przyzwoitości, a on zachował się jak debil, a do tego nazwał ją kretynką.
-Musimy pogadać, stary.

***
Niebo pokryło się gęstymi chmurami w kolorze szarym. Wiatr zerwał się nagle przez co obeschłe, kolorowe liście spadały na chodnik. Słońce skryło się w mgle z obłoków, a temperatura nagle spadła.
Mimo niedogodnych warunków pogodowych Jessica nadal biegła, zalewając się łzami. W myślach miała tylko to, jaką idiotką jest. Nie bała się już siebie tak nazwać. Za bardzo zaangażowała się w sytuację Justina. Dobry Boże, ona się z nim nawet całowała !
Przypominając sobie te wszystkie razy, kiedy ich usta stykały się, zaniosła się jeszcze większym płaczem i musiała przestać biec, aby normalnie oddychać.
Szybkim spacerem doszła na róg ulicy Wallstreet. Wtedy przystanęła na kilka chwil, rękawem ocierając wszystkie łzy z policzków.
Postanowiła, że pójdzie do domu dziecka, by spotkać się ze swoją przyjaciółką, skoro i tak nie miała się gdzie podziać. Taylor była jej najbliższą osobą, a do domu nie mogła wrócić od tak. Nie po tym co zaszło między nią i Justinem.
Oprócz złości poczuła coś jeszcze ... jakby więź silniejszą niż mogłoby się jej wydawać. Dlatego właśnie tak bardzo bolało ją tą, że Justin wybrał Selenę. Może tylko ona żywiła do niego głębsze uczucia, a on nadal kochał ją ?
Dwie minutki później stała już przed obszernych rozmiarów budynkiem. Odkąd wyszła prawie nic nie zmieniło się oprócz drzew, które zostały przycięte i wyglądały teraz bardziej estetycznie.
Przeszła przez kutą furteczkę, a kiedy zadzwoniła dzwonkiem w drzwiach pojawiła się starsza recepcjonistka, której włosy były pomalowane ognisto czerwoną farbą.
-Ja do Taylor. - oznajmiła Jessica słabym głosikiem.
-Wejdź, dziecino. - Kobieta od razu rozpoznała brunetkę i wpuściła ją do środka bez zbędnych formalności. Podała Jess numer pokoju i pozwoliła popędzić do przyjaciółki.
Jessica czuła zimny dreszcz przechodzący jej po plecach, kiedy samotnie przemierzała kolejne korytarze. Nie wyobrażała sobie już życia tutaj i bardzo chciałaby, żeby cudowną Taylor spotkał taki los, jak ją, żeby została adoptowana.
Pokój znajdował się na drugim piętrze. Jessica przystanęła na zmienionej wycieraczce i cicho zapukała. Kroki słyszała, z każdą minutą, coraz bliżej aż w końcu sylwetka Taylor pojawiła się naprzeciw niej. Figura dziewczyny nadal była nienaganna, włosy urosły jej jakieś osiem centymetrów, a twarz nieco zaokrągliła się.
Jessica bez słowa zamknęła przyjaciółkę w objęciach, schowała twarz w zagłębieniu jej szyi i znów zaczęła płakać.
Na początku Taylor zesztywniała nie spodziewając się tutaj Jessici, ale po chwili położyła dłonie na jej plecach i zaczęła je pocierać, aby wesprzeć przyjaciółkę.
-Co się stało, Jessi ? - spytała, odsuwając ją do siebie. Jessica miała oczy czerwone od płaczu, a włosy potargane we wszystkie strony przez wiatr szalejący na zewnątrz. - Ta rodzina coś ci zrobiła ?
-Nie, Taylor. - Jess delikatnie się uśmiechnęła, ocierając łzy. Cieszyła się widząc Taylor, z którą tak długo nie miała kontaktu i żywiła nadzieje, że uda sie jej z nią szczerze porozmawiać. Miała dość ukrywania swoich emocji, które jej codziennie towarzyszyły.
-Więc ... ? - Taylor uniosła do góry wypielęgnowane brwi.
-Może zacznijmy od początku, co ? - odparła Jess nieśmiało. Dziewczyny zasiadły na łóżku. Głowa Jessici spoczywała na kolanach siedzącej Taylor, która ze skupieniem wsłuchiwała się w każde słowo Jess.
Dziewczyna opowiedziała cała historię od początku, zaczynając od tego, gdy postanowili sobie z Justinem nie wchodzić w drogę. To nie zdało egzaminu, a Jessica nie potrafiła znaleźć konkretnego powodu dlaczego. Podejrzewała, że gdyby nie jej ciekawość to nie próbowałaby naprawić Justina, który był jak zakazany owoc.
Zaskakujące było jednak to, że przy całym swoim monologu ani razu nie uroniła łzy, nawet gdy opowiadała o spektakularnym powrocie Justina do Seleny.
-O Boże ! Mała ! To jak jakiś serial ! - Taylor nadal była w szoku.
-Trochę kiepski. - rzuciła z przekąsem Jessica, bawiąc się skrawkiem swojej koszulki.
-A może Ty po prostu jesteś w nim zakochana, Jessi. Dlatego tak się czujesz.
Brunetka znieruchomiała odkładając materiał ze swoich rąk.
-Co ?
-Tak, Jessi. To jest właśnie miłość, kiedy czujesz motyle w brzuchu i nie potrafisz wyjaśnić co się z Tobą dzieje. - przekonywała.
Jessica podniosła się do pozycji siedzącej.
-Ja go nie kocham, Taylor. - zaśmiała się, lecz wyszło jej to odrobinę za sztucznie. Czyżby próbowała oszukać samą siebie ? -Staram się mu pomóc, to wszystko, a on za każdym razie to niszczy.
-Och Jessi, Jessi. - Taylor pokręciła głową, śmiejąc się. -Całowaliście się, do cholery !
-Zamknij sie ! - krzyknęła brunetka z rozbawieniem, rzucając w Taylor poduszką. -Lepiej opowiadaj co u ciebie.

***

-Co to, w ogóle, miało być, Bieber ?!
-Dałem się sprowokować, Luke. - wyjaśnił spokojnym głosem Justin, którym nadal targały porządne wyrzuty sumienia. Zdawał sobie bowiem sprawę, że zachował się karygodnie i nigdy nie powinno do tego dojść.
-Sprowokować ? Stary ! Myślałem, że się pozabijacie. - przyznał Brooks, podnosząc ton swojego głosu.
Luke nadal nie dowierzał zbytnio w to co zobaczył i nie wiedział jak ma zinterpretować tą sytuację. Jessica i Justin byli jednocześnie zbyt blisko siebie, a tym samym tak daleko, kiedy się kłócili.
Brooksa zawsze uważano za zimnego drania, dlatego nikt nigdy nie prosił go o rady dotyczące spraw sercowych. Jednak on taki nie był. Pokazał to w sytuacji z Amy, w której po prostu się zakochał i była pierwszą, którą obdarzył tak głębokim uczuciem.
Otóż zobaczył coś w oczach Jessici, wczoraj gdy była u nich, i Justina dzisiaj, gdy patrzył na nią z uczuciem jednocześnie zadając ból.
-Bez przesady. - westchnął Bieber, odwracając wzrok w stronę okna.
Dopiero teraz, kiedy powróciło jego zdrowe myślenie niezamącone najpiękniejszą siostrą na świecie, mógł docenić swojego przyjaciela jeszcze bardziej niż wcześniej. Prawdopodobnie gdyby nie jego interwencja postąpiłby, wtedy w pokoju, trochę inaczej - na ochach wszystkich pocałowałby Jessicę, wkładając w ten pocałunek całą swoją czułość i namiętność do dziewczyny, którą darzył uczuciem i nauczył się go dobrze ukrywać.
Wystarczyły dwa jej zdania, gdy zła była jeszcze piękniejsza, żeby go pobudzić i wzniecić ogień i to w nieprzyzwoity sposób.
-Zamierzasz to tak teraz olać ?!
-Wiem co mam robić, Brooks. Nie musisz udawać mojego ojca. -odparł nieco niemiło.
Luke jednak nie poczuł się urażony.
-Co się między wami dzieje, co ? Chce wiedzieć, czy jest większy powód tego, że oberwałem w nos. - zapytał dociekliwie, a Justin zesztywniał siedząc w fotelu. Pas broniący jego zdrowia pas bezpieczeństwa zaczął go uciskać w klatce piersiowej. -Dlaczego mam nieodparte wrażenie, że to już nie jest tylko relacja czyszto siostrzano-braterska ?
-To tylko wrażenie. Może być mylące. - odpowiedział szorstkim głosem.
-Skończ z udawaniem groźnego, Bieber. Jesteśmy przyjaciółmi !
-Ale to nie jest głupi film romantyczny, których naoglądałeś się z Amy !
Justin zacisnął dłonie w pięści.
-Jeszcze nie byliśmy w kinie !
-To ją zaproś, a mi daj święty spokój. - burknął Bieber, definitywnie kończąc tą rozmowę. -I między nami nic nie ma.
-Okej. - przyznał piskliwym głosem Luke, jak wkurzona nastolatka, kiedy coś nie idzie po jej myśli.
Owszem, Justin ufał swoim przyjaciołom najbardziej na świecie, ale nigdy nie przyszło mu do głowy, żeby wyznać im co czuje w obecności Jessici - przypływ szczęścia, namiętności i niezwykłej więzi , która należała tylko do ich dwójki.
Zajeżdżając na posesję, na której stał magazyn, od razu zauważyli, że coś jest nie tak. Coś nie współgrało.
Metalowy płot został wygięty, jakby pod wpływem uderzenia, na podjeździe rysowały się ślady opon, które mogły powstać po agresywnym hamowaniu, a na głównej bramie widniał wielki znak.
-Myślisz o tym samym co ja ? - spytał Justin, patrząc na Luke'a. Obaj byli oszołomieni.
-Tak, stary. Niewątpliwie będziemy mieć kłopoty.

***

Statystycznie około dziewięćdziesięciu procent osób nie lubi pożegnań przy których zbyt bardzo się rozczulają. A wszystko przez to, że są bardzo uczuciowy i dość szybko przywiązują się do spotkanych osób. Czasami wystarczy nawet jeden dzień spędzony razem.
Na taką przypadłość cierpiała również Jessica. Powstrzymywała się z całej siły, by nie płakać, kiedy żegnała się z przyjaciółką, obiecując, że spotkają się niedługo.
Wychodząc z domu dziecka ruszyła w kierunku, chyba jedynego tak wysokiego wieżowca w Stratford, gdzie mieściła się siedziba firmy Jeremyiego.
Jess była pod wrażeniem nowoczesnego stylu, w jakim budynek urządzony był w środku. Dominował tam kolor stalowo szary, a całości dopełniały musztardowe dodatki.
Zanim jednak wsiadła do windy zapytała miłą recepcjonistkę o to, gdzie urzęduje jej ojciec.
Trzecie piętro było mniej tętniące życiem w porównaniu do drugiego. Tutaj wszyscy pracowali, jak mrówki chcąc zaimponować wymagającemu szefowi.
Złota tabliczka z nazwiskiem „BIEBER" napisana wielkimi literami na drewnianych drzwiach widniała naprzeciwko Jessici, która stwierdziła że Jeremy musi być bardzo szanowany.
Zapukała cicho do drzwi, a kiedy usłyszała proszę weszła do środka. Jeremy pochylał się nad biurkiem wraz z innym młodym mężczyzną, kalkulując tegoroczny budżet.
-Jeśli przeszkadzam ... - Jessica zdenerwowała się nieco, a jej twarz pokrył rumieniec.
Ale nie była to tylko obawa, że ojciec może ją zganić, a to , że jego astystent wbijał w nią swoje głębokie spojrzenie.
-Witaj, słonko. - Jeremy uśmiechnął się szeroko. -Nie przeszkadzasz, a wręcz przeciwnie ! Miło mi że przyszłaś !

***
Jessica wypuściła powietrze ze świstem, kiedy asystent jej ojca opuścił gabinet.
Młody mężczyzna o imieniu Harry był tu nowym stażystą, który nie dawno skończył studia. I to nie byle jakim.
Jessica bez wahania mogła stwierdzić, że był przystojny i nawet ją i onieśmielał, ale zaraz potem przypominał się jej Justin, który psuł wszystko.
-Nie zanudziło Cię to spotkanie ? - spytał Jeremy, robiąc ostatnie poprawki na komputerze.
-Oczywiście, że nie ! - odpowiedziała z entuzjazmem. Miło było nauczyć się czegoś nowego.
Jeremy uśmiechnął się szeroko.
-Sprawdzałem ostatnio twoje oceny. Matematyka idzie Ci nieźle. Kto wie, a może zamiast Justina Ty przejmiesz ten rodzinny interes.
-Dobry humor opuścił Jessicę, jak za dotknięciem różdżki, a na dodatek pobladła.
-S-słucham ?
-Mój syn nie przykłada się do nauki i nawet nie wyraża chęci zrobienia czegoś w stronę swojej przyszłości. Dobrze, że mamy Ciebie.
-Może Justin zrozumie ... - odpowiedziała cicho z zaciśniętym gardłem. Nie mogła mu teho zrobić ...
-Nie sądzę. - uciął krótko, zamykając laptopa. - Chodźmy. Odbierzemy Anę z pracy i kupimy coś do jedzenia.

***
W samochodzie Jessica nie czuła się dobrze i nawet żałowała, że przyszła do biura ojca, bojąc się spotkania z bratem.
Nie ważne jak bardzo ją zranił, nie zasłużył na taką pogardę w słowach i myślach swojego ojca, a ona niestety nie zrobiła nic, żeby temu zapobiedz. Była zbyt zaskoczona, a teraz uważała się za największą w świecie świnię.
-Opowiem wam, co mi się dziś przytrafiło. - słowa Any wyrwały Jessicę z zamyślenia.
Nie myśląc już o Justinie, słuchała zabawnej historii Any, która skończyła się dopiero w progu domu, a końcowe wydarzenia spowodowały u wszystkich śmiech.
Jessicę bolały już policzki i brzuch, ale kiedy zauważyła Justina przestała się śmiać. Wyglądał na ... dotkniętego i zranionego tym co zobaczył.
-Justin ! Mamy dobry obiad, siadaj do stołu. - zaprosiła Ana.
-Nie, dziękuję.- odparł sucho, pokonując schody, aby dotrzeć do swojego pokoju.
-Dlaczego zawsze jest tak, kiedy się staram ? - spytała podminowana gospodyni.
- Porozmawiam z nim. - oświadczyła Jessica, czując wewnętrzną potrzebę.
Bez pukania weszła do pokoju Justina, gdzie chłopak leżąc na łóżku bawił się zapalniczką.
-Teraz zamierzasz trzymać z nimi ?! - spytał od razu. Jessica wzdrygnęła się na chłód, który towarzyszył tonowi jego głosu.
-Zazdrosny jesteś ?
-O nich ? W życiu. - prychnął, a dziewczyna zauważyła swój błąd w tej rozmowie. Powinna była opowiedzieć nieco inaczej. Postanowiła, że się wycofa, ale wychodząc powiedziała coś, czego Justin nie zapomni nigdy.
-Nie jestem z nimi. Zawsze jestem z Tobą.


---------------------------------------------------


Jeśli szanujesz te nasze kilka godzin/dni/tygodni spędzonych nad pisaniem tego rozdziału to zostaw chociaż najmniejszy komentarz.
Dziękujemy.

25 komentarzy:

  1. Uwielbiam to opowiadanie :) zawsze na kolejny rozdzial czekam z niecierpliwoscia :33

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten koniec awwww❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny , cudowny :***
    Zapraszam do mnie :
    giveyoumeheart.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny❤❤❤❤❤ kooooooocham to!! Czekam na nn����������������

    OdpowiedzUsuń
  5. Super nie mohe sie doczekac kolejnych rozdzialow

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam 😍

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na następny z niecierpliwością ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny awww.....!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Aaa... fajne zakończenie.:)

    OdpowiedzUsuń
  11. super jest :)
    Zapraszam do siebie!
    http://be-hopeful-of.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział *,* nie mogę doczekać się następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetnie piszecie, jedno z lepszych opowiadań jakie czytałam!! Mam nadzieję,że będą dodawane często rozdziały oraz że bedziecie miały wene :))) <3

    OdpowiedzUsuń