wtorek, 5 stycznia 2016

Rozdział 22



-Jak on mógł powiedzieć Ci coś takiego ?! - oburzył się Jai.
-Nie wiem, po prostu to zrobił. - przyznała Jessica, grzebiąc widelcem w swojej prawie nie ruszonej sałatce.
Kiedy przyszła pola lunch'u od razu udała się do jednego z braci Brooks, a ponieważ Nash dzisiaj nie pojawił się w szkole, postanowiła zając czas Jai'owi. On był drugim członkiem gangu Justina któremu ufała prawie tak jak Nash'owi.
Dziś opowiedziała mu dokładnie sytuację z wczoraj, która ciągle głębiła się w jej głowie. Nie pamiętała nawet co się z nią działo, powiedziała to co ślina przyniosła jej na język, a wszystko przez to, że nadal żywiła uczucie do Biebera.
-Justin jest moim przyjacielem, ale to było jak uderzenie poniżej pasa. - skwitował, zgniatając w dłoni papierek z hamburgera, którego pochłonął w ułamku kilku sekund. - I całkiem tego nie rozumiem. Zdawało mi się, że jego rodzice są spoko.
Jessica głośno westchnęła, odkładając plastikowy widelczyk na stół.
-Bo są.- mruknęła cicho, splatając dłonie na piersiach.
Dzięki pytani Jai'a zrozumiała, że prawdopodobnie tylko ona wie o tym, że Jeremy wcale nie jest szczery w stosunku do Justina.
-Więc w czym problem ?
Dziewczynie szybciej zabiło serce przez jego ciekawość. Nie chciała tłumaczyć mu, co robiła wbrew sobie aby pomóc Justinowi ani opowiadać o powodach dlaczego to robili. Wiedziała otóż, że Justin przedstawi im całą sytuację wtedy, gdy będzie gotowy. Ona z pewnością nie była do tego upoważniona.
Ucieszyła się, gdy do Brooks'a zadzwonił telefon, wybawiając ją od odpowiedzi na to dość intymne pytanie. Wtedy niestety musiałaby zdradzić chłopakowi swoje uczucia, których sama jeszcze nie potrafiła zrozumieć.
-Minutka. - powiedział, a Jessica tylko pokiwała głową, ale nie odeszła od stolika, kiedy usłyszała głos Jacka po drugiej stronie.
-Jak to teraz ? Mam zwiać z lekcji ?
Twarz Jai'a, której uważnie przyglądała się Jess, wyrażała ogromne zdziwienie.
-Co ? To żart ?!
Chłopak zmarszczył czoło, a jego oczy wyglądały teraz, jak pięciozłotówki.
-Spoko. Będę za pół godziny. - oznajmił, kończąc połączenie.
-Co się stało ?
Tym razem to Jess kierowała się ciekawością. Być może to był właśnie powód, dla którego Justin wyszedł tak wcześnie rano, i za zadanie założyła sobie, by dowiedzieć się co było tak ważne. A może to Selenka i jej zachcianki ... ?
-Mamy problemy. - rzucił krótko, wstając od stołu i ruszył w stronę drzwi.
-Poczekaj ! - krzyknęła Jessica, zgrabnie odchodząc od stołu i biegnąc do chłopaka. - Dlaczego mi nie chcesz powiedzieć ?
-To poważna sprawa, Jessi. - przystanął na sekundkę, górując nad brunetką, która złapała lekką zadyszkę.
-Ciągle się tak wykręcacie ! - krzyknęła zła. - Jestem z Wami od niedawna, a przeżyłam więcej niż przez całe swoje życie. Szczęście, że nie padłam jeszcze na zawał przez ciągłą adrenalinę. - paplała szybko i chaotycznie. - Ale jak nie to nie. Wszyscy jesteście tacy sami.
Ostentacyjnie obróciła się i wróciła do swojego stolika, zostawiając Jai'a w przejściu łączącym stołówkę i korytarz prowadzący do klas biologicznych.
Była wściekła, bo ciągle było tak samo - za każdym razem mówienie, że to poważne, że jest za młoda, niedoświadczona. To co zrobił jej Justin, to jak ją zranił, sprawiło, że poczuła jakąś siłę, dzięki której nie była już tak krucha, jak niegdyś. Do tego wczorajsza rozmowa z Taylor dała jej porządnego kopa.
-Okej. Nie mam serca Cię tu zostawić na pastwę pani Adams.
Kiedy wpatrywała się tak w niedokończoną sałatkę, usłyszała nad sobą głos Brooksa. Podniosła głowę i uśmiechnęła się do niego najszerzej, jak potrafiła.
-Możesz jechać ze mną, ale pamiętaj, że ostrzegałem. Justin też tam jest.
-Nie obchodzi mnie on. - rzekła, udając obojętną, kiedy zbierała swoje rzeczy.
-Dlaczego Ci nie wierzę ? - spytał z uśmiechem, odbierając od dziewczyny torbę napakowaną książkami, zanim ruszyli w stronę parkingu.
-Jest z Seleną i tylko ona się teraz dla niego liczy. - odpowiedziała nieco za głośno, gdyż Jai'owi wszyscy schodzi z drogi, a ona musiała przeciskać się przez tłum.
-Gomez jest ostatnią osobą, o której chce teraz rozmawiać. - rzucił Brooks, otwierając tylnie drzwi wyjściowe szkoły, które od razu prowadziły na parking.
Jessica nie mogła nie zauważyć lekkiego zdenerwowania, które ujawniało się w jego głosie i rysach twarzy.
Westchnęła głośno, również zirytowana tym, że traktuje ją jak dziecko, i przystanęła przy samochodzie.
-Więc ... Co znaczą te wasze "problemy" ?
-To nie jest zabawa, Jessi. - powiedział z taką pewnością siebie, że Jessicę przeszły ciarki, rozchodzące się w dół kręgosłupa. -Tym razem naprawdę bardzo dobrze musimy przemyśleć plan działania.
Chłopak wsiadł do samochodu nie patrząc na brunetkę i odpalił silnik.
Powaga, która teraz charakteryzowała Jai'a, dała jej do zrozumienia, że nie może traktować tego tak lekko. Z jego oczu wyczytała, że to już nie chodzi o zwykły napad, którego była świadkiem dość niedawno.
Jess porzuciła wszystkie chęci dalszego wypytywania Jai'a i wgramoliła się na siedzenie.
Chłopak ruszył gwałtownie, od pierwszej chwili dociskając pedał który zwiększał szybkość auta.
Dziewczyna nie lubiła aż tak chaotycznej jazdy, ale zacisnęła zęby i wsłuchiwała się w słowa spokojnej piosenki. Dopiero potem zrozumiała, że ma czego chciała i nikt jej nie zmuszał, aby wsiadała do tego samochodu ani mieszała się w sprawy chłopaków.
Nie bała się już, że Justin, który tam będzie, nakrzyczy na nią i wyrzuci z siebie całą frustrację. Może kiedyś uszanowałaby jego decyzję, ale teraz chciała być wsparciem dla innych członków tej grupy.

***
-Musimy natychmiast sprowadzić sprzęt i być przygotowani na ich atak. - zarządził Jack, a Justin pokiwał głową w geście zgodzenia się na jego rozporządzenie.
-Wiemy, kiedy zamierzają to zrobić ? - spytał Luke, paląc papierosa na uboczu.
-Wysłaliśmy już odpowiednie osoby, aby dostarczyły nam tą informację. - oznajmił formalnie Justin, któremu przyglądała się Jessica, siedząc w kącie.
Pomimo tego co usłyszała, w myślach przyznała, że Justin w zupełności nadawał się na kierownika  rodzinnej firmy. Nawet w obliczu tak groźnej sytuacji zachowywał spokój i analizował wszystko nad czym cała grupa pracowała odkąd tu przyjechali.
Momentami Jessica miała wrażenie, że to film a nie normalne życie. Czy bitwa dwóch gangów jest na porządku dziennym ?
-Teraz pozostaje nam tylko czekać. - powiedział Jack starannie składając mapę.
Wszyscy rozeszli się w swoje strony, tylko Jessica pozostała na tym samym miejscu. Pierwszy raz odwiedziła magazyn i była pod wrażeniem, zdając sobie sprawę, że życie w bidulu było okropnie nudne, ale i bezpieczne. To co robił Justin było, jak gra na życie i śmierć.
Ale doceniała również to, że nikt podle nie skomentował jej obecności w magazynie. Mogła spokojnie popatrzeć na Justina, przy którym w końcu nie było Seleny.
Tak, jej serce nadal biło mocniej na jego widok, a w mózgu pojawiały się obrazy ich wspólnie spędzonych chwili i musiała przyznać, że lubiła to uczucie.
Z Justinem było tak samo. Będąc z Seleną cierpiał, ale trzymał się tylko dla Jessici.
Jednak widząc ją w magazynie nie pochwalał zachowania Jai'a. Nie zwracał uwagi na to, jak bardzo go nienawidziła, ponieważ on nadal ją chronił, dlatego uważał, że nie powinna dowiedzieć się o tym, co się aktualnie dzieje.
Mimo to, kiedy tu była, dodawało mu to jakiejś siły i motywacji, aby zakończyć tą sprawę na zawsze.
Justin wpadł na pomysł, aby porozmawiać z siostrą i może nawet zmusić ją do powrotu do domu.  Nie chciał, żeby stała jej się krzywda. Mimo wszystko to o nią się martwił i do niej miał uczucia.
 - Jessica, możemy porozmawiać? - Spytał, podchodząc do niej ostrożnie. Oczy obecnego w tym samym pomieszczeniu Jaidona zrobiły się szerokie jak spodki. Miał zareagować, kiedy dziewczyna pokiwała od niechcenia głową i powędrowała wolno za Bieberem, wysyłając Brooksowi spojrzenie mówiące '' dam radę''.
- O czym chciałeś rozmawiać?-  Warknęła, kiedy opuścili budynek. - Znowu masz zamiar wmawiać mi kłamstwa w twarz, a później odjechać ze swoją dziewczyną? Jeśli tak, to darujmy sobie tę rozmowę, bo napr...- Nie dane jej było skończyć.
- Przepraszam, okay? To wszystko nie powinno tak wyglądać i dobrze o tym wiem. Czasami jednak należy wybrać mniejsze zło.
- Juss, może powinieneś zostać filozofem? Bo pieprzysz, jakby coś uderzyło Cię w głowę. - Dziewczyna lekko się zarumieniła, pod wpływem wypowiedzianego przez siebie przekleństwa.
- Ty nic nie rozumiesz...-Mruknął poirytowany Justin. - Ta rozmowa nie ma sensu. Po prostu jedź do domu i nie narób kłopotów.
- Co? Ja nic nie rozumiem? To Ty wepchałeś mi swój język do gardła a później poleciałeś do tamtej dziwki. Nie masz prawa mówić mi, że ja tego nie rozumiem! - Krzyknęła, uderzając chłopaka w klatkę piersiową. - I nigdzie nie jadę. Zostaję tutaj. I zamierzam zaangażować się w tę sprawę. - Powiedziała pewnym głosem, powoli odchodząc.
- Nie! Nie masz prawa, to niebezpieczne. - Ruszył za nią, po czym chwycił za łokieć, aby się zatrzymała.
- Wiesz co? Jedyna rzecz której się boję to samotność. Od kiedy mnie odrzuciłeś, nie mam nikogo bliskiego, dlatego to nieważne. A śmierci nie boję się wcale. - Wyszeptała, hamując potok łez, które cisnęły się do jej oczu. Zaczęła iść do budynku, zostawiając chłopaka na polance.
- O, i wiesz co Justin? - Umilkła na chwilę, jakby dając chłopakowi czas do namysłu. - Jeśli następnym razem będziesz chciał rozmawiać, upewnij się, że robisz to o trzeciej rano. Może wtedy nie będziesz wiedział co mówisz. I w końcu będziesz szczery.
Kiedy dziewczyna weszła do budynku, nastała wokół martwa cisza. Nie słyszała nawet kroków Justina za sobą. Było to bardzo podejrzane, dlatego instynktownie oparła się o jedną ze ścian, z daleka od okna.
- PADNIJ! - Usłyszała wrzask Biebera, który nagle pojawił się u jej stóp z pistoletem w dłoniach. Kilka sekund później przestraszeni nastolatkowie usłyszeli pierwsze strzały, kierowane w ich budynek. W mgnieniu oka gang Justina zaczął odpowiadać na atak, zbliżając się do rodzeństwa, które leżało na podłodze.
- Mówiłem Ci, kurwa, żebyś została w domu! - Justin krzyknął w twarz Jessice, która była niemalże sparaliżowana przez strach. Lecz nie na długo. Szybko zebrała w sobie siły na psychiczną walkę.
- A ja Ci mówiłam, kurwa, żebyś się przestał mnie czepiać. - Warknęła, zwracając na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych.
- Jess, łap.- Wrzasnął Brooks, rzucając dziewczynie pistolet. - Jest do obrony.- Wyjaśnił. - A teraz, spierdalaj na samą górę, schowaj się i czekaj aż po Ciebie przyjdę. - Zażądał, a dziewczyna posłusznie wykonała jego polecenie, nie patrząc nawet na swojego "brata", który teraz odpierał atak z zewnątrz.
Pobiegła szybko w stronę schodów, po których wspięła się omijając co drugi stopień, co poskutkowało tym, że dostała lekkiej zadyszki.
Na piętrze było wiele pokoi - zaczynając od zwyczajnych rupieciarni, kończąc na przestronnym ala gabinecie, mini sypialni z naznaczonym czasem łożem małżeńskim, oraz małego magazynu z wielkim sejfem wbudowanym w ścianę.
Kolejne pięć strzałów zmusiły Jessicę do podjęcia decyzji, dlatego niczym sarenka pomknęła w stronę gabinetu. Było tam dość duszno, a duża ilość kurzu unosiła się w powietrzu. Dziewczynie lekko zakręciło się w głowie, ale nie mogła już wrócić.
Próbując unormować oddech, weszła pod potężne drewniane biurko i usiadła na zimnej podłodze, opierając się o mebel. Jej ręka trzęsła się niemiłosiernie, kiedy kurczowo ściskała pistolet w prawej ręce.
Przyglądając się temu śmiercionośnemu narzędziu, poczuła odrazę i odrzuciła go na drugi kraniec pokoju. Wiedziała, że nie byłaby w stanie nawet wycelować nim w innego człowieka.
Adrenalina przepływała w jej żyłach, krew szumiała jej w uszach, a każdy kolejny strzał potęgował uczucie strachu, dlatego też często podskakiwała do góry. Teraz nie była już pewna, czy nadal chce pomagać chłopakom w „bitwie".
Małą dłonią dotknęła swojego spoconego czoła. Była cala spanikowana. Łzy stanęły jej w oczach, kiedy usłyszała krzyk Justina. Cichy pisk wyrwał się z jej gardła. Niepewność ogarnęła ją całą, ale nie miała wyboru. Musiała zostać tutaj i czekać. Tylko na co ?
Usta minimalnie jej drgały, kiedy modliła się by Justinowi nic się nie stało. Nie był dla niej ani jej, ale nadal chciała dla niego dobrze i martwiła się, teraz sto razy bardziej. Próbowała wyrzucić z siebie to cholerne uczucie, lecz za każdym razem plan nie dochodził do skutku. Wiedziała, że nie ma szans, żeby pozbyć się go ze swoich myśli. Zbyt wiele dla niej znaczył.
Głośnie kroki na korytarzu sprawiły, że zaczęła cicho łkać. Kiedy czarne, masywne glany pojawiły się w progu wiedziała, że to nie był żaden z chłopaków.
Trzęsła się cała i zakrywała usta dłonią, aby ten ktoś nie usłyszał, jak cicho płacze. Wstrzymała nawet oddech na kilka chwil, kiedy intruz szedł zbliżając się do biurka, pod którym się kryła.
Lecz nic wielkiego to nie dało. Jessica czuła duszące perfumy, kiedy stanął obok biurka. Słyszała ciche szuranie i zamknęła nawet powieki, czekając na swoją własną śmierć.
Choć huk strzałów roznosił się po lesie, ona nie słyszała nic oprócz własnych myśli, kłębiących się w jej mózgu. Nie wierzyła już nawet, że uda jej się z tego wyjść cało. Ale nie żałowała niczego - nie pamiętała już co zrobił jej Justin, bo mimo to uczynił ją najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, kiedy bez skrępowania i dziwnych zachowań całowali się nad jeziorem.
-Kim Ty jesteś, do cholery ?
Jess gwałtownie otworzyła zaciśnięte powieki i spojrzała w bok. Niedaleko niej kucał dość młody chłopak o krótko ściętych blond włosach, ubrany cały na granatowo.
-Ja-ja ...
-Nic Ci nie zrobię, okej ? - zapewnił chłopak, który różnił się od pozostałych z gangu, do którego przystawał. Przyszedł tu, by dobrać się do sejfu dzieciaków z Stratford, a spotkał dziewczynę, wyglądającą niczym anioł.
-Jessica.
Głos brunetki był słaby.
-Ja jestem Shawn. - przedstawił się. - Może stąd wyjdziesz ? - zaproponował, wyciągając rękę w jej stronę.
Jessica, jeszcze mało ufnie, skorzystała z jego pomocy i wyszła spod biurka.
-Co tu robisz ?
-Właściwie to ja ... - Jessa obejrzała się szybko za siebie. W drzwiach pusto. - ... Ja powinnam już iść.
Dziewczyna nie zastanawiała się nawet nad tym, co ma robić. Wybiegła z gabinetu ile tylko miała sił w nogach, kierując się prosto w stronę południowej strony budynku, gdzie bronili go inny chłopcy.
Minęła zdziwionego Jacka, który wołał za nią, aby się zatrzymała tak samo, jak chłopak, którego spotkała w gabinecie.
Justin, który stojąc, odpoczywał przy ścianie, gdyż skończyły mu się naboje, ożywił się na nagłe krzyki. Wtedy zobaczył biegnącą ku niemu przerażoną dziewczynę, a za nią wysokiego blondyna, którego w porę zatrzymał waleczny Jack.
Bieber nie tracił ani chwili. Rzucił pistolet na podłogę, wyprostował się i nie protestował, gdy śliczna kruszynka wylądowała w jego ramionach. Płakała cicho i trzęsła się z przerażenia. Bieber nawet nie pytał dlaczego, tylko objął ją, jak najmocniej mógł i czule pocałował w czoło. Teraz liczyło się tylko to, że jest bezpieczna.
Jessica nie mogła sobie wyobrazić lepszego miejsca na uspokojenie się niż ukryta w ramionach brata. Był jedynym który mógł jej wtedy pomóc.
Nie musiał nic mówić, wystarczyły tylko gesty, aby Jessica w końcu złagodniała. Czuła do niego coś więcej, więc nie mogła go ciągle mieszać z błotem. Wybrał Selenę, ale to nie znaczyło, że straciła go jako brata.
-Już wszystko, okej ? Zrobił Ci coś ? - pytał Justin z przejęciem. Jessica podniosła podbródek i spojrzała na niego, oczami przepełnionymi łzami.
-Nie. - szepnęła, kręcąc lekko głową.
Bieberowi kamień spadł z serca. On nadal czuł do niej do samo. Popsuła to tylko Selena, przed którą musiał chronić Jessicę, która była jak najdoskonalszy kwiat i domyślał się, jak bardzo zraniłoby ją to, gdyby ich słodka tajemnica wyszła na jaw.

***
-Co tu robiłeś ?! - darł się Jack do siedzącego na krześle blondyna.
-Uspokój się. - powiedział Jai, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela i odsuwając go delikatnie od Shawn'a.
-Przecież to cholerny intruz! Chcieli nas zniszczyć! Jak mam być spokojny, kurwa mać! - Jack nie mógł pohamować złości, co spowodowało, że chłopak, którego szarpnął skończył na podłodze. Nie walczył. Poddał się kolejnym ruchom Gilinskiego, czekając na kolejne uderzenia.
 - G, wystarszy. - Jai rozdzielił ich, przytrzymując Jacka przyciśniętego do ściany. Shawn miał chwilę czasu, aby podnieść się z ziemi. Z jego policzka ciekła krew, ponieważ upadając zranił część twarzy kawałkiem rozbitego szkła. Zdawał się tego nie zauważać. Jego mina była beznamiętna; nie wyrażał żadnych emocji.
- Zabiję tego dzieciaka, rozumiesz? Po chuj tu w ogóle przychodził?! - Wrzeszczał, próbując się uwolnić, jednakże Jai był silniejszy i bardzo stanowczy. Nie pozwolił mu na żaden ruch. Jessica wyglądała na przerażoną, lecz uspokajał ją dotyk Justina, który był delikatny i kojący. Sprawiał, że czuła się bezpieczna, jednak nie mogła powiedzieć tego samego o Shawnie, który stał teraz ze spuszczoną głową, czekając na dalszy przebieg wydarzeń. Czego chciał? Dziewczyna nie mogła zrozumieć, dlaczego w ogóle wszedł do ich budynku, będąc ich wrogiem i nie wyrażał najmniejszych przejawów agresji.
 - Pozwól mu wyjaśnić. - Warknął Justin, jakby czytał Jess w myślach. Chłopak postanowił dać intruzowi szansę, ponieważ ten mimo szansy nie skrzywdził jego małej dziewczynki, która teraz kuliła się w jego ramionach. - Jeśli mnie nie przekona, zabiję go na oczach jego pieprzonej matki, którą mi przywieziesz Jack. - Bieber delikatnie odepchnął od siebie Jessicę, kierując ją do Luka, który skulony w kącie obserwował swoich przyjaciół. Jessica miała ochotę krzyczeć, jednakże stłumiła w sobie jakiekolwiek dźwięki. Mimo wszystko wiedziała, że nie pozwoli na zabójstwo chłopaka. Usiadła szybko zaraz obok Luka, chwytając jego dłoń i ścisnęła ją mocno, czując, że się chłopak się boi. Nie był on bowiem tacy, jak inni w tej grupie. Od dziecka był trochę zacofany i dorastał wolniej niż rówieśnicy. Cały czas miał w sobie dziecko, którego jego bracia nie potrafili się pozbyć. Jessica wiedziała te rzeczy od Jaidona, który czasami się jej zwierzał. Jess wiedziała, że każdy w gangu  jej brata jest inny. Oprócz kretyńskiej odwagi, mają także inne zaburzenia normalności. Nash jest młodym chłopakiem, nad którym znęcają się rodzice, Luke miewa napady paniki, Jack trudzi się z trzymaniem agresji na wodzy, Jake jest samotnym wyrzutkiem, który poszukuje swojego miejsca na ziemi, Jai udaje, że wszystko jest w porządku, gdy tak naprawdę rozpada się na kawałki, a Justin? Justin po prostu stara się wszystko utrzymać, aby funkcjonowało. Daje im nadzieję, że wszystko będzie w porządku.
            Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk uderzania w ścianę. Jack. Poirytowany czekał na słowa, które miał wypowiedzieć Shawn. Ten jednak tępo wpatrywał się w dal; Jess widziała łzy napływające do jego oczu.
 - Możesz mnie zabić. - Wycharczał. - Właściwie, po to tutaj przyszedłem. Nie wiem, po co wchodziłem na samą górę. Chciałem, żebyście mnie zabili. - Mówił dosyć cicho, jednak w jego głosie było słychać przekonanie do swoich słów.
 - Dlaczego? - Spytał Bieber. - Lepiej odpowiadaj na mnie pytania, albo będziesz błagał o to, abym przestał Cię torturować.
            - Jestem chory na raka. - Warknął. - Masz tutaj jest jebany dowód, - rzucił kartkę w stronę Justina. - Mój szef kazał mi tutaj przyjść po pieniądze, ale stwierdziłem, że dzisiaj zakończę swoje cierpienie. - Zakrył oczy dłońmi, czując jak jego głowa wirowała. - Nie chce waszej forsy, niczego już nie chcę.
            - Potrzebujesz usiąść? - Zapytał Jai, widząc, że Shawn pobladł i ledwo utrzymuje się na nogach. Brooks był wrażliwą osobą i nie mógł patrzeć na czyjś ból, podobnie jak Jessica, która szybko skoczyła na równe nogi i podbiegła do intruza. Złapała go za rękę i pomogła mu usiąść na jednym z pustaków, przy którym się znajdowali.
 - Jessica, odejdź od niego. - Rozkazał Jack, lecz ta nie myślała nawet o tym, żeby go słuchać. Widok rozbitego Shawna łamał jej serce i chciała mu pomóc. Chciała także przełamać w sobie strach.
            - Nie myśl, że będziesz mi rozkazywał. - Powiedziała cicho, przykładając rękę do czoła blondyna, aby sprawdzić jego temperaturę. - Musimy zabrać go do szpitala.
            - Nie... zostaw mnie. - Wyszeptał Shawn, próbując wstać. Nie udało mu się i opadł ponownie. Jessica patrzyła na niego, hamując łzy. Nie znała go, ale była pewna, że jest dobrym chłopakiem, który po prostu potrzebował pomocy.  Nie zdołała powiedzieć, ani słowa więcej, ponieważ została szarpnięta do tyłu przez Jacka, z polecenia Justina.
 - Zabierz ją stąd. - Warknął, zaciskając następnie usta w cienką linię. - Upewnij się, że nie będzie wychodziła z pokoju dopóki nie wrócę.
            - Co?! Nie możesz mnie stąd zabrać! - Krzyknęła, odpychając Gilinskiego. - Puść mnie!
            - Jessica, jeśli chcesz być bezpieczna musisz jechać. Ludzie z gangu wiedzą, że mamy Shawna. Wrócą po niego. - Wytłumaczył Jai, gładząc Jessicę po włosach. - Jedź, jeśli chcesz, żeby chłopak był w bezpiecznym miejscu. - Rozkazał ostrzejszym głosem, na co dziewczyna się zgodziła i podreptała za Jackiem. Była zawiedzona, że Justin traktował ją tak, jakby była psem.
Dlatego postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i przeciwstawiła się.
-Pojadę, kiedy odwiezie mnie Nash. - oznajmiła, spoglądając na chłopaka, który był przerażony tym, co się właśnie działo.
Jednak to Nashowi bardzo spodobał się pomysł Jessici, więc wstał podszedł do niej już mniej zdenerwowany niż wcześniej. Potrzebował oddechu. I to głębokiego. A taki mogła mu tylko dać jazda z Jessi.
-Niech wam będzie.
Jack zacisnął mocno wargi i machnął na nich ręką.
Jessica zaklaskała w dłonie, dodatkowo podskakując lekko.
Justin posmutniał, że to on nie będzie miał okazji spędzić kilka chwil z Jessi, ale nie chciał robić zbędnego zamieszania.
Za to Nash złapał brunetkę za rękę i razem pobiegli do samochodu.

--------------------------------------------------------
Nie miałyśmy jeszcze okazji dlatego WSZYSTKIM CZYTELNIKOM TEGO BLOGA ŻYCZYMY SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU, NIECH WASZE NAJSKRYTSZE MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ !!!!!! :D 

 

Jeśli szanujesz te nasze kilka godzin/dni/tygodni spędzonych nad pisaniem tego rozdziału to zostaw chociaż najmniejszy komentarz.
Dziękujemy.

12 komentarzy:

  1. Boże cudo! Ile rozdziałów planujecie? :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia ile ich wyjdzie ;) Jak na razie zostało jeszcze wiele wątków do poruszenia :P
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Najlepsze opowiadanie jakie czytałam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to :D
    http://itsstrongerthanme-jbff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Juz kocham Shawna ��

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekaj ze zniecierpliwieniem na kolejny! Cudo

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział, wydaje mi się,że Shawn będzie przez jakiś czas z Jessicą, zazdrość Justina byłaby niesamowita :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba mi się to, jak piszecie :) Wszystko jest tak fajnie poskładane, nie ma błędów i potraficie zaciekawić ;)

    Zapraszam również do siebie :)
    http://lovemeanywaypl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Podoba mi się to, jak piszecie :) Wszystko jest tak fajnie poskładane, nie ma błędów i potraficie zaciekawić ;)

    Zapraszam również do siebie :)
    http://lovemeanywaypl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Dodajcie szybko nowy rozdział, bo ja nie wytrzymam

    OdpowiedzUsuń