Poranek był dla Justina najlepszym porankiem w
jego życiu. Szczęśliwy przebudził się około ósmej rano. W pokoju nadal było
ciepło, w powietrzu unosił się zapach namiętnej nocy, a jego nagie ciało
okrywało tylko pomięte prześcieradło. Przeciągnął się i otwierając oczy spojrzał
w bok. Zdziwił się, gdy nie zobaczył obok siebie słodko śpiącej Jessi.
Rozejrzał się dokładnie dookoła i zauważył, że i jego koszulka zginęła. Poniósł
się z łóżka ubierający bokserki oraz na nie spodnie. Sprawdził przy okazji
telefon, odpisując szybka Jack'owi, zapewniając że wszystko jest okej i wszedł
do łazienki, należącej do pokoju.
Dziewczyna siedziała oparta plecami o wannę, a
jej oczy były lekko zaszklone.
-Co się stało, kochanie ?
Justin kucnął obok brunetki i objął jej twarz
swoimi dłońmi.
-Boli, Justin. - odpowiedziała smutno, patrząc mu
w oczy.
- Oj, biedna. - Mruknął cicho, czując jak na jego
usta wkrada się cwaniacki uśmieszek. - Przestanie niedługo. - Cmoknął ją w
prawy policzek, po czym umiejscowił jedną dłoń nieopodal kolan, a drugą na
plecach dziewczyny i podniósł ją, oznajmiając iż idą zjeść śniadanie. Jessica
rozchmurzyła się w momencie, wiedząc że przy Justinie nic złego jej się stać
nie mogło. - Na co masz ochotę ? -zapytał, wchodząc do kuchni. Czuł się dziś
wyjątkowo dobrze, że nie potrzebował nawet pomocy kul przy chodzeniu.
-Przecież Ty nie umiesz gotować, Justin. -
Jessica śmieje się wesoło, a Bieber czuje przyśpieszone bicie serca. Sadza
brunetkę na blacie i delikatnie obejmuje ją w biodrach.
- Nie bądź tego taka pewna, mała. - Uśmiechnął
się szeroko, skradając jeszcze jeden pocałunek przed przygotowaniem jedzenia.
Zdecydowali, że najlepszym rozwiązaniem będzie zjedzenie jajecznicy.
Jessica przygotowywała warzywa oraz szynkę krojąc
je w kostkę, a Justin zajął się smażeniem. Gdy posiłek był gotowy obje usiedli
przy barze na wysokich krzesłach, który zastępował stół.
-Wyjeżdżamy dzisiaj ? - spytała Jessica, kończąc
przeżuwanie żytniego chleba.
-Więc chciałabyś tutaj jeszcze zostać. - Justin
uśmiechnął się, odsuwając od siebie talerz po skończonym posiłku. Odwrócił się
w stronę Jessici i położył swoją dłoń na jej udzie. Dziewczyna dostała ciarek i
oblała się rumieńcem.
Domek jest piękny, ale czy Ty jesteś na to
gotowy.
-Mam dość kłamstw, Jessi. - odparł poważnie.
-Całe może życie to jedno wielkie kłamstwo i może to jest małą rewolucją, ale
jesteśmy w tym oboje,
Ta myśl zdecydowanie napawała go optymizmem.
- Więc jeźdźmy, jeśli tego faktycznie pragniesz.
- Uśmiechnęła się lekko, zeskakując z krzesła, po czym zabrała się za zmywanie
naczyń. - Nie interesuje mnie to, gdzie pojedziemy. Będziemy razem Juss, a w
takim składzie możemy pokonać wszystkich nieprzychylnych nam gości.
Justin w odpowiedzi uśmiechnął się jedynie, po
czym wyszedł z domku. Czuł, że jego noga jest w zupełnie dobrym stanie.
Napływała w niego siła z każdym pokonanym przez niego krokiem. Nadzieja, która
wypełniła jego serce, mówiła mu, że teraz wszystko będzie lepiej, lecz każdy
może się czasem pomylić prawda?
Na zewnątrz spokojnie zapalił papierosa, a
następnie odnalazł klucze i otworzył garaż. Srebrna Toyota stała tam w
nienaruszonym stanie i tylko czekała na ich wyjazd.
Gdy wrócił do środka Jessica była już ubrana i
lekko umalowana. Chodziła uśmiechnięta i pakowała do torby ich wszystkie
rzeczy. Justin bez dłuższego zastanawiania mógł stwierdzić, że promieniała
nawet inaczej niż zazwyczaj.
Brunetka czuła się naprawdę świetnie, może
momentami fizycznie nie było zadowalająco, ale dawała radę. Poprzednia noc tylko
utwierdziła ją w uczuciu, które żywiła.
Bieber podszedł do dziewczyny, gdy zamykała
szczelnie okno i przytulił ją, zaplatając dłonie wokół jej bioder.
-Lepiej ? - zapytał, całując miejsce tuz obok jej
ucha.
-Troszeczkę. - odpowiedziała, prawie szeptem,
uśmiechając się.
-W samochodzie są środki przeciwbólowe. -
oznajmił, odchodząc od Jessici, aby nałożyć koszulkę na swój nagi tors. Z
szafki nocnej zgarnął jeszcze portfel oraz komórkę, a na ramieniu zawiesił
torbę z ciuchami jego i Jessici, z którą splótł swoje dłonie. - Musimy już
jechać. Później będą korki. - Gdzie zmierzamy? - Zapytała, zamykając za sobą
drzwi. Mimo, że była pozytywnie nastawiona do podróży, pojawiała się w niej
obawa. Co teraz? Miała właśnie zostawić za sobą wszystko co znała.
- Phoenix. - odpowiedział, wrzucając torbę do
bagażnika.
***
Podróż trwała naprawdę długo, lecz Justin przez
cały czas miał oczy otwarte i bardzo uważnie prowadził samochód. Bezpieczeństwo
jego ukochanej było dla niego na pierwszym miejscu. Jessica przespała znaczną
część drogi. Była bardzo zmęczona, dlatego ucieszyła się na wieść o tym, że
niedługo będą mogli wyjść z auta.
-Jesteś pewny, że to tutaj ? - zapytała Jessica, przerywając
aczkolwiek komfortową ciszę.
Wyglądała przez szybę, analizując wzrokiem każdy
kolejny budynek. Okolica nie wyglądała na tą z najwyższej półki, ale też nie
tak przerażająco jak miejsce zamieszkania pana detektywa.
- Myślę, że gdyby moja matka nie mieszkała w
takiej obskurnej okolicy, nie prosiła by mojego ojca o pieniądze. - Prychnął z
krztą humoru w głosie. - Uważam, że trafiliśmy, Jess.
- Mam nadzieję, że wszystko w porządku z Twoją
mamą...- Westchnęła, po czym chwyciła mocno dłoń chłopaka, który odpowiedział
jej uśmiechem, wyrażającym miłość, a przede wszystkim wdzięczność za całe wsparcie,
które zostało mu okazane.
Wiedział, że gdyby nie poznanie i zakochanie się
w Jess, nigdy nie zdecydowałby się na taki krok.
Para szła krok w krok po chodniku prowadzącym do
bloku. Miała to szczęście, że drzwi klatki schodowej były otwarte i nie musieli
używać domofonu.
Ku zaskoczeniu Jessici wnętrze budynku wyglądało
dosyć przyzwoicie; na żadnej ścianie kolejnego piętra nie pojawił się żaden
wulgarny napis, co można było uznać za typowe.
Bieber nie zwrócił na to uwagi, gdyż liczył kolejne
drzwi, a w myślach powtarzał niczym mantrę cyfrę 9. Nie był pewny tego, co zaraz
się stanie, dlaczego poczuł się słaby. Tylko dotyk Jessici sprawiał, że nadal
był zdecydowany iść na przód.
- To tutaj. - Stwierdził Justin, wskazując na
drzwi, które same w sobie nie były takie brzydkie, czy zniszczone. Miał
nadzieję, że po otworzeniu drewnianej powłoki nie zastanie patologicznej
rodziny, która nie będzie chciała go znać.
- Dzwonię.- Mruknął, po czym przycisnął dłoń na
dzwonku. Niecierpliwie czekał na odpowiedź, kiedy po chwili usłyszał kroki
zmierzające ku drzwiom frontowym.
Na klatce schodowej rozległ się dźwięk
otwieranego zamka. Jessica również denerwowała się, dlatego przytuliła się do
boku Justina, który zarzucił rękę na jej ramiona. On także potrzebował
wsparcia, a była nim właśnie obecność brunetki.
Serce Biebera zakołatało tak mocno, że poczuł
ból, gdy drzwi powoli otwierały się, a w nich stanęła kobieta średniego
wzrostu, z długimi włosami, w kuchennym fartuchu i prawej ręce w mące. Z głębi mieszkania
dochodziły również wesołe rozmowy małych dzieci.
- Dzień dobry.- Kobieta uśmiechnęła się
uprzejmie, spoglądając to na Justina, to na dziewczynę u jego boku. - W czym
mogę pomóc?
- Dzień dobry.- Odpowiedział chłopak, czując pot
napływający na jego skronie. - Moja sprawa jest nieco mało komfortowa,
aczkolwiek musi mnie pani wysłuchać.
Jego głos drżał, a Jessica delikatnie pocierała
jego plecy, chcąc dać mu wsparcie.
Kobieta przyglądała się zdenerwowaniu chłopaka i zrobiło jej się go żal,
bowiem dzięki temu przypomniała coś sobie.
-Justin ? - wydukała ze ściśniętym gardłem,
wpatrując się w Biebera.
- Ja...- Zaciął się, nie mogąc uwierzyć, że jego
prawdziwa matka go poznała, po tylu latach. Myślała o nim? Pamiętała? - Tak, to
ja.
Na policzki kobiety wypłynęły łzy, a ona uśmiechnęła się. Chwilę potem
niespodziewanie przytuliła Biebera, a Jessica odrobinę się odsunęła, ale nie
puściła jego ręki.
-Tak bardzo chciałam Cię spotkać. - wyszeptała, a
Justin odetchnął z ulgą. Popatrzył na Jessicę i wzrokiem podziękował jej za to,
że teraz tu jest.
-Więc jestem ... mamo.
KONIEC
CZĘŚCI PIERWSZEJ
--------------------------------
Wszelkie informacje dotyczące drugiej części pojawią się w piątek (18.03)
Jeśli szanujesz te nasze kilka godzin/dni/tygodni spędzonych nad pisaniem tego rozdziału to zostaw chociaż najmniejszy komentarz.
Dziękujemy.
Spojrzałam czy nie pojawiło się coś nowego a tu taka niespodzianka. Fajnie jak zwykle nic dodać nic ująć :)
OdpowiedzUsuńSuper <3
OdpowiedzUsuńjuz sie balam ze zakonczysz pierwsza czesc zle ale mylilam sie i wszystko dobrze poki co :D kocham i czekam na rozdzialy kolejnej czesci! Besos
OdpowiedzUsuńJaka słodka końcówka! 😍
OdpowiedzUsuńO wow ! . Super zaczyna sie w koncu cos ukladac im ;)
OdpowiedzUsuńGenialne !!! Czekam na 2 cześć ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńSuper ! Jestem fanką opowiadania ! Szkoda tylko, że nie jest odrobinę dłuższy :c
OdpowiedzUsuńcuuudo <3
OdpowiedzUsuńJustin w końcu odnalazł swoją mamę!! Jestem mega zadowolona z zakończenia pierwszej części:) cudowny rozdział xo
OdpowiedzUsuńOo boziu juz sie nie.mogw doczekac drugiej części ;)
OdpowiedzUsuńSwietny rozdział *-*
OdpowiedzUsuń